Najgorsza passa ery Torila
Alberto Toril, trener żeńskiej drużyny Realu Madryt, cieszy się zaufaniem klubu, który jako główną przyczynę słabszych wyników uznaje kłopoty zdrowotne zawodniczek.
Fot. Getty Images
„Ludzie nie znają pojęcia procesu... Niech sobie mówią. Pracujemy dalej. Koncentrujemy się na doskonaleniu i dążeniu do pożądanych wyników”. Te słowa Kathellen Sousy mają służyć zrozumieniu lub próbie zrozumienia obecnej sytuacji Realu Madryt. Środek obrony był ostatnio jedną z bolączek drużyny Las Blancas. W sumie w krajowych rozgrywkach ma już trzy porażki na koncie plus jeszcze jedną w fazie grupowej Ligi Mistrzyń. To najgorszy okres ery Alberto Torila.
Czy możemy zatem mówić o kryzysie? Rozumiejąc dosłownie to słowo to tak, w Realu Madryt można i należy mówić o kryzysie. Najpierw było Levante. Potem manita w El Clásico, Häcken i wspomniana porażka z Sevillą. To były cztery okrutne baty zadane zespołowi będącemu wśród sportowych wątpliwości i alarmu zdrowotnego, który nie przestaje się rozrastać.
Jest jednak zasadnicza sprawa: nikt nie wskazuje jednoznacznego winowajcy. Choć w piłce nożnej zawsze panuje tendencja do wskazywania na trenera, to Alberto Toril, który przejął żeńską sekcję pod koniec listopada 2021 roku, ma wsparcie klubu. Na razie udzielono mu wotum zaufania, ignorując niezadowolenie kibiców. Podczas ostatniego meczu ligowego na Di Stéfano po raz kolejny słychać było gwizdy i czuć wysokie napięcie na trybunach. Jeden z członków sztabu, asystent trenera i osoba odpowiedzialna za przygotowanie fizyczne, Daniel Sánchez Sánchez, został wyrzucony z ławki za „konfrontację z częścią kibiców”, jak szczegółowo opisał sędzia w protokole spotkania. To nie pierwszy raz, gdy ten asystent ogląda tym sezonie czerwone kartki, a jego wyskoki potwierdzają, że wokół tej drużyny dzieje się źle.
Pomijając już sprawę Torila, prawda jest taka, że trudno jest określić genezę kryzysu obejmującego kilka obszarów. Są to nie tylko wizerunek szkoleniowca, ale także kwestie sportowe i liczne kontuzje, które pozbawiły drużynę ośmiu bardzo dobrych piłkarek. W przypadku tej ostatniej nie ma rozwiązania krótkoterminowego, a kilak z zawodniczek wróci dopiero po nowym roku, jak Linda Caicedo. Z kolei Caroline Weir prawdopodobnie w tym sezonie już nie zagra. Kwestie zdrowotne klub uznaje za główne wytłumaczenie niepowodzeń.
Nieobecności odcisnęły swoje piętno na kadrze, która nie radzi sobie dobrze i czeka na styczeń. Wszystko to w atmosferze dystansu pomiędzy dyrekcją sportową a szatnią, przy chłodnej i ściśle profesjonalnej relacji pomiędzy Torilem i Aną Rossell. Krytyczne głosy fanów wskazują dalej, na niepewną grę bez filarów zespołu takich jak Weir i obronę, która w każdym meczu popełnia błędy lub razi niedokładnością.
Tymczasem część zawodniczek Realu Madryt kibicuje Alberto Torilowi, któremu nawet Athenea del Castillo publicznie okazała swoje wsparcie. Trener z Kordoby robił dla niej to samo w chwilach kryzysu w kadrze narodowej, a ona odwdzięczyła mu się lojalnością. Jej gest był kolejną motywacją dla szkoleniowca, któremu w przyszłym roku wygasa umowa. Klub wierzy, że uda mu się uratować sytuację. Zespół może jeszcze rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzyń, gdyż nadchodzą dwa decydujące mecze z Paris FC (14 i 20 grudnia) i nadal ma za zadanie walczyć o miejsce czołówce w Ligi F.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze