De la Red: Przeprowadzali badania przez prawie dwa miesiące i nie wykryli u mnie niczego
Rubén de la Red, który zakończył piłkarską karierę w 2010 roku, udzielił wywiadu portalowi Relevo. Hiszpan opowiadał głównie o wydarzenia, do których doszło po tym, jak zemdlał na boisku.
Fot. Getty Images
Jak się czujesz?
Bardzo dobrze, prowadzę normalne życie. Teraz nie mam już nawet żadnych badań kontrolnych, chociaż zostałem uznany za niezdolnego do profesjonalnej gry w piłkę. Piętnaście lat temu nie było takiej wiedzy i nic nie widzieli, ale miałem omdlenia. Nie dali mi szansy, bo było dużo społecznego niepokoju. W końcu nigdy nie można udowodnić, że jest się zdrowym, tylko wtedy, gdy jest się chorym, a u mnie w żadnym badaniu nie wykryto niczego złego. To była niewiadoma.
Wróćmy do dnia omdlenia, jak się czułeś?
Wcześniej niczego nie zauważyłem. Tego dnia obudziłem się normalnie i pełen energii, po prostu podczas meczu czułem, że przysypiam i nagle upadłem na ziemię. Czułem dziwne ciepło w głowie, to nie były zawroty głowy jako takie. Straciłem przytomność, a trzydzieści sekund później otworzyłem oczy. Wtedy zobaczyłem lekarza i zawodników. Zapytałem, co się dzieje i co oni tu robią? Byłem świadomy wszystkiego, jedyną rzeczą, której nie wiedziałem, było to, dlaczego leżałem na ziemi. Tej nocy zostałem w szpitalu, zrobiono mi kilka badań i następnego dnia wróciłem do Madrytu.
A potem?
Przeprowadzali badania przez prawie dwa miesiące i nie wykryli niczego rozstrzygającego, żadnej wady genetycznej. Kazali mi nic nie robić przez sześć miesięcy i powtórzyli badania. Też nic nie wyszło. Zadawałem sobie pytanie, dlaczego nie będę grał, skoro fizycznie czułem się dobrze i nic mi nie dolegało.
Czy z biegiem lat doszedłeś do wniosku, że może pospieszyli się z ostateczną decyzją?
Nie było takich środków, jakie mamy teraz, ale miałem holter (urządzenie, które stale rejestruje rytm serca), Puerta zmarł, a podczas moich badań zmarł Jarque. Wszyscy zastanawialiśmy się, dlaczego przytrafiło się to młodym gościom. Dzięki temu obecnie wykonuje się więcej zabiegów elektrochirurgicznych, wcześniej serce nie było praktycznie badane, testowano nas pod kątem tlenu i pojemności, ale nic poza tym.
Jak to było, kiedy powiedzieli ci, że futbol się dla ciebie skończył?
Lekarze sami mi powiedzieli, ponieważ nikt nie chciał mnie wypisać: nikt nie chciał ryzykować, nie wiedząc czegoś na pewno. Nigdy nie miałem ataku serca, tylko omdlenie. Bardzo źle to zniosłem, dopiero co skończyłem 23 lata i nie miałem takiej wiedzy, jaką mam teraz. Byłem trochę w szoku, to skomplikowane. Przyzwyczaiłem się do tej myśli, poszedłem do psychologa, ale to skaza, która zostaje z tobą na zawsze.
Czy nadal myślisz o tym wszystkim?
Nie, po prostu czasami, kiedy oglądam mecz, mówię sobie, że mógłbym teraz grać, jestem w tym samym wieku co Modrić (śmiech). Eriksen gra w piłkę nożną, a przez trzy minuty miał zatrzymanie akcji serca. Gdyby tamta rzecz przytrafiła mi się teraz, nadal bym grał. W tamtym czasie nigdzie mi na to nie pozwolili. Przytyłem 8 kilogramów i powiedziałem lekarzowi, że muszę uprawiać sport. Mogę robić wszystko, byle nie przekraczać 210 uderzeń serca na minutę, mogę biegać, grać z weteranami. Mogę to robić, ale nie mogę tego robić na profesjonalnym poziomie. Noszę ze sobą defibrylator.
Po kilku badaniach byłeś na oddziale intensywnej terapii.
Tak, ponieważ pobrali za dużo próbki podczas cewnikowania i spowodowali u mnie krwotok wewnętrzny.
Śledziłeś sprawę Dragisy Gudelja, który w ten weekend ponownie zasłabł w koszulce Córdoby?
Rozumiem, że musi mieć przy sobie defibrylator i teoretycznie nie można przez to rywalizować w Hiszpanii. Trzeba wiedzieć, co mu dolega, nie można wszystkich stawiać na jednej półce, z każdym jest coś nie tak. Nie można generalizować. Gomis, były gracz Lyonu, od lat upada na boisku, przypuszczam, że będzie miał chwilowy epizod i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wyobrażam sobie, że Gudelj musi być wdzięczny, że żyje.
Czy żyłeś w strachu, że to się powtórzy?
Nie. Czułem się wtedy dobrze, strach należy odłożyć na bok.
Czy czułeś wsparcie?
Chciałem, aby na pożegnalnej konferencji prasowej był prezes lub jeden z moich kolegów z drużyny, ponieważ kapitan nie przyszedł (był w nim wtedy Iker Casillas – dop.)…
Czy po tym nie czułeś pewnego odrzucenia do futbolu?
Piłka nożna jest bardzo piękna, nie ma nic wspólnego z ludźmi. Zacząłem pracę jako trener, ale urodził się mój pierwszy syn, a kiedy odszedłem, urodził się drugi. Zawsze im mówię, że kocham piłkę nożną, to zamknięty etap i tyle.
Czy z finansami, jakie masz, możesz żyć w spokoju?
Trzeba pracować, może gdybym grał więcej lat, ale właśnie podpisałem swój pierwszy kontrakt, przedłużyłem go, a potem miałem omdlenie. Klub płaci ci przez sześć miesięcy, a potem nie musi tego robić.
Jak przeżyła to twoja rodzina?
Moim rodzicom trudno było to ogarnąć. To prawda, że jestem bardzo twardo stąpającą po ziemi osobą i musiałem tylko powiedzieć „to tyle”. Dopiero po konferencji prasowej przyzwyczaiłem się do myśli, że mam inny zawód. Nikt nie chce grać w piłkę bardziej ode mnie, ale trzeba zamykać etapy. Wygraliśmy mistrzostwa Europy, a potem przegapiłem Mistrzostwa Świata, pięć tytułów Ligi Mistrzów z Realem… Myślę, że mogłem tam być. Mistrzostwa Świata były akurat w roku, gdy przeszedłem na emeryturę, co dało mi poczucie większej wrażliwości. To także wiele założeń i myślę, że poradziłem sobie z tym całkiem nieźle. Wolę myśleć o tym, co osiągnąłem, niż o tym, czego nie osiągnąłem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze