Negredo: W Realu było sześciu światowej klasy napastników, a ja byłem dzieciakiem
Pochodzący z Madrytu Álvaro Negredo udzielił Relevo wywiadu podsumowującego jego bogatą karierę, przypominającego okres gry w Realu oraz zarazem zapowiadającego niedzielny mecz na Estadio Nuevo Mirandilla.
Fot. Getty Images
Co powiedziałbyś o Vallecas?
Mam stamtąd wiele pięknych wspomnień, bo tam wszystko się zaczęło, w sąsiedztwie z moimi kolegami, to był czas, kiedy futbol naprawdę mi się podobał, traktowałem go jak zabawę z bliskimi sobie ludźmi. Nie możesz zapominać, skąd pochodzisz.
Teraz nie cieszysz się piłką tak bardzo jak wtedy?
Myślę, że tak. Bardzo mi się podoba jeśli chodzi o wzajemną rywalizację, chociaż nie zawsze odczuwasz tę radość, ponieważ gra na najwyższym poziomie wiąże się z dużą odpowiedzialnością i polega na tobie znacznie większa liczba osób.
Byłeś, nazwijmy to, dzieciakiem z sąsiedztwa. Co najbardziej zszokowało cię po przejściu do Realu Madryt?
No cóż, wszystko, ale ostatecznie nie była to jakaś szalona zmiana. Przechodziłem z pierwszego zespołu Rayo, z trzeciej ligi, więc kiedy przybyłem do Castilli i zobaczyłem markowe ubrania i samochody, przykuły one moją uwagę, ale też nie sprawiły, że poczułem się inaczej. Piłka nożna pokazuje, że wszyscy są równi, bez względu na to, skąd pochodzą.
Czy pamiętasz, na co wydałeś swoją pierwszą pensję?
Różne dżinsy z Levisa, jakie były wtedy popularne. Zaprosiłem także moich rodziców i braci na kolację do dobrej restauracji.
Capello cię dostrzegł i zaczął powoływać do pierwszego zespołu. Jak cię tam przyjęli?
W porządku, było tam pełno tak zwanych Galacticos i byłem zaskoczony, jak byli otwarci. Najlepiej przyjął mnie Guti. Za każdym razem, gdy byliśmy na boisku, Raúl podchodził do mnie, rozmawiał i mówił, żebym się nigdy nie poddawał, a nawet jeśli poniosę porażkę, nadal próbował.
Czy obecnie mniej się drybluje?
Tak, ponieważ teraz piłkarz bardziej boi się błędu, myślę, że także dlatego, że dzięki portalom społecznościowym, wielu programom telewizyjnym, mediom itp. spotykamy się z większą krytyką.
Który rodzaj krytyki jest najgorszy?
Kwestia wieku, obrażanie lub kwestionowanie twoich osiągnięć ze względu na wiek. Bardzo mnie to denerwuje.
Czy mecz przeciwko Realowi sprawia, że podchodzisz do niego bardziej zmotywowany?
Takie spotkanie zawsze przyciąga, zawsze lubisz grać takie mecze, bo cię ciekawią, nie tylko jako piłkarza. Wszyscy kibice chcą przyjść, a atmosfera na trybunach różni się od tej z innych spotkań i często to zauważamy.
A czy szczególnie motywuje cię to, że kiedyś z ciebie zrezygnowali?
Już nie, minęło wiele lat, zrealizowałem swoją karierę i myślę, że była bardzo dobra. Niczego nie żałuję i jestem bardzo szczęśliwy. Każdy chciałby grać w Realu, ale w tamtym czasie, byli tam tacy napastnicy, że pozostanie w klubie było bardzo trudne.
Gdy byłeś w Realu, czułeś się bardziej jak zawodnik, na którym będą chcieli zarobić czy piłkarz, na którego będą chcieli stawiać?
Wiedziałem, że mnie chcieli, ponieważ rozmawiałem o tym z Pellegrinim, kiedy wróciłem z Almerii. Zachowali opcję wykupu, ale było sześciu światowej klasy napastników, a ja byłem dzieciakiem, który musiał szukać minut gdzie indziej. Bardzo trudno było mi podjąć decyzję o opuszczeniu Madrytu, dobrze radziłem sobie w Almerii, ale moim celem był większy klub. Real chciał mnie wypożyczyć gdzie indziej, ale wiedziałem, że Sevilla jest zainteresowana transferem. Rozumiem Real, bo jeśli wypożyczenie poszłoby dobrze, to potem mogli na mnie zarobić jeszcze większe pieniądze. Jednak ja chciałem odejść.
W który momencie kariery czułeś się szczęśliwy i najbardziej chętny do porannego treningu?
Nadal jestem bardzo szczęśliwy, że mogę trenować w wieku 38 lat i cieszę się każdym dniem, bo nie wiem, kiedy będzie ostatni. Mam ten sam entuzjazm, co wtedy, gdy wsiadałem do samochodu o 19 i jechałem w stronę Almerii. Bardzo mi się podobało w Sevilli, bardzo się tam rozwinąłem. W City było świetnie, ponieważ grałem bardzo dobrze, a przed kontuzją barku występowałem praktycznie zawsze. Miałem dobry kontakt z Kunem i Džeko, było niesamowicie. Tak jak w Valencii i Middlesbrough, a Turcja ma bzika na punkcie piłki.
A co szczególnego jest w Cádizie?
Odkąd przybyłem, w szatni panuje ciągła radość, tylko żartujemy, a kiedy wychodzimy na boisko, zmieniamy chip i wydaje się, że jesteśmy zupełnie inni. Codzienne życie tutaj różni się od wszystkich moich poprzednich doświadczeń. Na pewno dzieje się tak ze względu na specyfikę Kadyksu, ktokolwiek tu jest, przyzwyczaja się do radości ludzi, którzy chcą się śmiać ze wszystkiego, a to jest zaraźliwe w szatni. Żarty są akceptowane w całej grupie, wszyscy się śmiejemy. Iza [Isaac Carcelén. rzyp. red.] jest stąd i jest bardzo zabawny, Alejo to prawdziwa postać, Fali jest bardzo zabawny... Ale oni wszyscy są zabawni, przy Sergim Guardioli „wkurzasz się”, bo jest autentyczny.
Zabrakło ci szczęścia w ostatnim sezonie w City?
Miałem pecha, bo zagranie było głupie. W półfinale prowadziliśmy z West Hamem 3:1 na wyjeździe i zdobyłem dwie bramki, ale ponieważ chciałem kontynuować grę i walczyć o wszystkie piłki, w 90. minucie upadłem całym ciężarem ciała na bark. Próbowałem kontynuować grę, klub zatrudnił „fizjoterapeutę” specjalizującego się w rugby, abym mógł grać z naruszonym obojczykiem. Mieliśmy grać w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie, a Kun doznał kontuzji. Chciałem grać bez względu na wszystko, ale wycofałem się, bo nie czułem się dobrze, jednak nie chciałem też poddać się operacji. Nawet dzisiaj, kiedy widzą moje ramię, pytają, jak mogę tak grać, ale już mnie nie boli.
Kto był liderem szatni w Manchesterze?
Było ich wielu, może bramkarz Joe Hart. A w szatni, dla osób mówiących po hiszpańsku, Kun był tym, wokół którego wszystko się kręciło, ze względu na jego ofensywny charakter, bardzo skupiał się na żartowaniu...
Czy dużo płakałeś przez futbol?
Dużo, tak. Nikt lub kilka osób o tym wie, ale tak. Kiedy coś mi nie wyszło, kiedy nie zagrałem zgodnie z oczekiwaniami. Tutaj, w Cádizie, również płakałem, bo coś nie wyszło, chcesz udowodnić, że powinieneś dostawać minuty i chcesz pomóc zespołowi. To coś zdrowego i nie ma się czego wstydzić, jesteśmy ludźmi i czujemy się jak każdy w pracy. Tak wyszło i nie ukrywam tego.
Płakałeś, gdy dowiedziałeś się, że nie pojedziesz na mistrzostwa świata 2010?
Nie, nie płakałem, oczywiście, poczułem się przygnębiony, bo to bardzo ważna impreza, dobrze grałem w eliminacjach, byłem zdobywcą trofeum Zarry i zostałem pominięty. W kadrze byli bardzo zaangażowani ludzie i najlepsi napastnicy.
Jak myślisz, dlaczego zniknąłeś z reprezentacji?
Pod koniec sezonu w City zacząłem grać mniej i zostałem później wypożyczony do Valencii z kontuzją. Podpisałem kontrakt, ale zadebiutowałem dopiero pod koniec października. W tym czasie do drużyny przyszli też inni napastnicy, a ja byłem na uboczu. Potem, wraz z odejściem do Middlesbrough, miałem mniejszą szansę, by przekonać selekcjonera i wrócić.
Gdy przestałeś się liczyć dla selekcjonera, ktoś do ciebie zadzwonił, by o tym powiedzieć?
Nikt do mnie nie dzwonił, nikt mi nic nie mówił, ale to normalne. Nie odebrałem tego źle, pokolenie się zmienia, a inni odchodzą.
Czy nadal żałujesz, że nie wniosłeś więcej do reprezentacji Hiszpanii?
Tak, ponieważ jako zawodnik zawsze chcesz dać z siebie więcej. Miałem obok siebie kolegów z drużyny o ogromnej jakości, gwiazdy futbolu, którzy strzelali gole, gdziekolwiek się pojawili.
Kto uczynił cię lepszym piłkarzem?
Kanouté uczynił mnie bardzo dobrym zawodnikiem, ponieważ wykorzystywaliśmy się nawzajem, on był weteranem, a ja byłem tym młodym i moja rola była inna. Był wzorem do naśladowania we wszystkim: ze względu na swoje umiejętności, edukację i szacunek, jakim wszyscy go darzyli. Bardzo mnie to naznaczyło. W kadrze narodowej miał bardzo dobre relacje z Torresem, a także z Llorente. Może to zabrzmi dziwnie, ale w grupie napastników bardzo dobrze się dogadywaliśmy, to samo z Villą. Wszyscy razem świętowaliśmy i panowała wielka jedność.
Czy twój czas w Valencii był najtrudniejszy?
Tak, miałem problemy osobiste z powodu separacji, która bardzo mnie dotknęła. W tamtym momencie Valencia zmieniła prezesa i miała nowego trenera... Sytuacja w klubie była wówczas bardzo skomplikowana, wiele rzeczy się wydarzyło. Zespół nie czuł się dobrze, nie reagowaliśmy na boisku, a psychicznie po rozstaniu chodziłem z głową w chmurach. Trudno było mi czuć się w 100% komfortowo, dużo mnie to kosztowało.
W niedawnym wywiadzie dla Cazorli, że kiedy piłkarz źle się czuje, to nie informuje o tym kolegów. Rozmawiałeś o tym z kimś?
Nie, nie z piłkarzami. Z pewnym „fizjologiem” tak, ale jest to temat tabu, w którym nie chcesz narażać się na złe postrzeganie. I to jest złe, bo jeśli zrobisz odważny krok i powiesz o swoim problemie swoim współpracownikom, oni będą pierwszymi, którzy ci pomogą. My, piłkarze, jesteśmy na to zamknięci. Nie chcemy być widziani w złym świetle, dlatego wolimy przechodzić to sami. Kiedy inni wreszcie się tego od ciebie dowiadują, są zaskoczeni.
Czy kiedykolwiek korzystałeś z terapii?
Ja tego nie robiłem i mówiąc szczerze, może wyszłoby mi to na dobre, bo osiągnąłem wysoki poziom frustracji i żądałem od siebie, żeby tego nie robić. Chodzenie na terapię zdrowo jest zaszczepiać młodym piłkarzom, odchodzącym z macierzystego klubu, terapia bardzo by im pomogła w adaptacji, a ja jestem już na zaawansowanym etapie kariery.
Nie rozmawiałeś o swoim problemie z trenerami?
Mam dobre relacje z wieloma trenerami, dobrze żyje z tymi, u których mogłem wejść do ich biura, porozmawiać i powiedzieć im o tym, co leży mia na sercu. Na początku byłó tak z Sergio, teraz mam inną rolę, może nie chce mieć dawać aż takiego zaufania, bo mnie pomija, ale szanuję go. Na początku miałem z nim pod tym względem bardzo dobre relacje, co nie znaczy, że teraz ich nie mam, ale kiedy on przyszedł, nasze rozmowy trwały bez przerwy. Pellegrini zachowuje większy dystans, także dlatego, że pracował z wielkimi w Madrycie czy City, z ludźmi, z którymi bardzo trudno się dogadać.
Jak myślisz, jak postrzegają cię twoi współpracownicy?
Mam nadzieję, że postrzegają mnie jako osobę, przy której mogą się odkryć, nie jestem osobą, która toczy zewnętrzne konflikty lub która przyciąga wiele uwagi, wiele osób myli się, myśląc: „nieważne jak o mnie mówią, ważne żeby mówili”. Jesteś narażony 24 godziny na dobę, jestem poważną osobą, kiedy muszę, bardzo dbam o swoich kolegów, a przynajmniej się staram. Doradzam im nie tylko na temat piłki nożnej, ale także tego, co może im przynieść życie. Chcę wierzyć, że postrzegają mnie jako dobrą osobę. Ważne jest dla mnie, aby czuć się dobrze z tym, co zrobiłem przez te wszystkie lata.
Kto był trenerem, który wydobył twoją najlepszą wersję?
Emery zarówno w Almerii, jak i Sevilli. Jest maniakiem futbolu i zawsze szanuje piłkarza. To mnie napędziło, bo jest inny przed każdym meczem. Unai podchodzi do sprawy spotkanie po spotkaniu, od pierwszego dnia wiedziałeś już, jak gra rywal i co cię czeka.
Myślisz, że Sergio Ramos będzie myślał o powrocie do reprezentacji?
Tak, on myśli, że może tam jeszcze wrócić jako piłkarz i z taką mentalnością jak jego, myślę, że mu się uda. Fizycznie to byk, a technicznie jest bardzo dobry. To nie jest kwestia wieku, trzeba jednak pomyśleć o tym, czego chce trener, czego szuka, czy chce fali nowych zawodników tak jak teraz i należy to uszanować.
Czy wiesz już jak zaskoczyć obrońców Realu Madryt?
Znamy ich. W obronie po transferze Rüdigera są bardzo silni, ale wszyscy gracze mają swoje braki. Czasami bronimy się w dziesiątkę i widzimy jak podają. W końcu zostają trzema lub czterema zawodnikami na swojej połowie i wtedy my musimy to wykorzystać. Nieważne, że to Real, broniąc czterema przy sześciu atakujących, musisz mieć problemy.
Wyobrażasz sobie, że w niedzielę strzelisz gola Realowi?
Tak, myślę o wielu rzeczach, ale często one się po prostu nie zdarzają. Myślisz o tym, w głowie tworzysz paranoję, w której grasz w grę nazywaną twoim życiem, a potem ostatecznie to się nie dzieje. Chcę jedynie dalej cieszyć się swoją karierą.
Czy nawet w tym wieku wszystko analizujesz, gdy nie strzelasz bramek?
Tak tak. Nawet obecnie wiele razy następnego dnia po meczu szedłem na trening prawie bez snu, ponieważ nie mogłem zmrużyć oka, z powodu błędu, który kosztował nas mecz, lub po wygranej i nie strzeleniu gola.
Zachęcam do szczerych odpowiedzi. Jak myślisz, komu jesteś winien przeprosiny?
Na pewno zrobiłbym coś inaczej, na poziomie fizycznym, może dlatego, że nie dbałem o dietę, ale teraz jestem bardziej rygorystyczny. Jeśli chodzi o trenerów, to zawiodłem nie jednego, chociaż ich szanowałem, nie mam żadnych tarć, nie wiem, dlaczego miałbym prosić Nuno o przebaczenie, ale gdybym musiał, zrobiłbym to. Nie czuję, że mam wroga, mogłam popełnić błąd, a z kolegami powinienem był później postarać się lepiej zadbać o kontakt. Przychodzimy i odchodzimy, ale niektórzy zostają w głowie. Tak jest w przypadku Agusa, środkowego obrońcy, którego poznałem bardzo młodo w Madrycie. Przybyliśmy do klubu w tym samym czasie. Spędzałem z nim całe dnie i straciliśmy kontakt, choć wiem, że gdyby zadzwonił, bylibyśmy teraz dla siebie wsparciem.
A komu byś podziękował?
Moim rodzicom, ponieważ nie odwdzięczyłem im się wystarczająco za to, że jestem tu gdzie jestem. Są ludzie, którzy mówią, że to obowiązek rodzica, a tak nie jest. Mają obowiązek się mną opiekować i dać mi wykształcenie, ale wysiłek, jaki włożyli w wychowanie naszej trójki sprawia, że codziennie chciałbym im dziękować.
Komu powiedziałbyś „kocham cię”?
Mówię to codziennie mojej partnerce i niektórym przyjaciołom, którzy zawsze ze mną byli. Nadal utrzymuję kontakt niektórymi z tych, których poznałem w przedszkolu, im też by to powiedział.
Czy myślisz o zakończeniu kariery?
Myślę o tym, ale nie chcę o tym myśleć, bo doprowadza mnie to do szaleństwa, zupełnie mi się to nie podoba. Ale prawdą jest, że to już nadchodzi, trzeba być realistą. Chciałbym grać, wiem, że to skomplikowane, ponieważ niewielu gra w ostatnim roku obowiązywania kontraktu, ale jeśli mam sobie czegoś życzyć, to właśnie tego.
Czy ten sezon traktujesz jako ostatni w swojej karierze?
Nie, wiele może się wydarzyć, nie wiem, co przyniesie przyszłość. Fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze.
Czyli Cádiz nie jest twoim ostatnim przystankiem?
Nie, ze względu na problemy z kontraktem zakończę tu ten sezon i wtedy Bóg jeden pokaże co dalej. To prawda, chciałbym grać dalej.
A potem?
Chciałbym zostać trenerem i mam czas, aby się przygotować. Przeżyłem całe piłkarskie życie i mam ogromną wiedzę, chociaż nie każdy się do tego nadaje. Ja przynajmniej spróbuję.
Który twój pseudonim lepiej opisuje cię na obecnym etapie życia? „Rekin” czy „Bestia”?
Odpowiadają one dwóm etapom mojego życia. Kiedy przybyłem do Anglii nadano mi ten pierwszy, a w Hiszpanii dostałem ten drugi. Być może teraz lepiej pasuje Bestia, ponieważ nadal trenuję dobrze, ciężko i z dużym entuzjazmem. Trudno jest to osiągnąć w wieku 38 lat. Psychicznie jestem bestią i dobrze się czuję, wiedząc, jak nie poddawałem się przez całą moją karierę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze