Advertisement
Menu

La Fonteta zdobyta

Koszykarze Realu Madryt stoczyli dzisiaj zacięty bój z Valencią. Rywale zawiesili dzisiaj poprzeczkę bardzo wysoko, ale Królewscy i tak ją przeskoczyli. Graczem meczu ponownie został Facundo Campazzo.

Foto: La Fonteta zdobyta
Fot. Getty Images

Osiemnaście zwycięstw z rzędu. Passa Realu Madryt z każdym meczem prezentuje się bardziej okazale. Królewscy przy tym wcale nie mają łatwego terminarza. Grali dzisiaj z dobrze dysponowaną Valencią, która przed własną publicznością przegrała w tym sezonie tylko raz. Spotkanie było bardzo wyrównane. Nastawione bardziej na ofensywę w pierwszej połowie i na defensywę w drugiej. Zdecydowały indywidualności: Campazzo, który po prostu dalej gra na swoim poziomie, Hezonja, trafiając sytuacyjne rzuty, oraz Tavares blokami w kluczowych momentach. Co ciekawe, w przerwie zawodnik Valencii, Damien Inglis, powiedział, że nie mogą pozwolić zdobyć Realowi Madryt więcej niż 70-75 punktów. Miał rację, Królewscy zdobyli oczko więcej, niż Francuz zakładał i wygrali ten mecz.

Pierwsza kwarta była wyrównana i atrakcyjna dla kibiców. Inicjatywa przez większość czasu znajdowała się po stronie Realu Madryt, bo znów znakomicie rozgrywał Campazzo. Królewscy byli w stanie wypracować sobie kilka punktów przewagi, lecz Valencia szybko wracała. Tak właściwie Real Madryt rywalizował głównie z Brandonem Davisem. Amerykanin był praktycznie bezbłędny i zdobył w trakcie pierwszych 10 minut aż 18 punktów. Ostatnie sekundy należały do Valencii, która objęła prowadzenie, co poderwało kibiców w La Fontecie (26:24).

W drugiej części do boju ruszyli zawodnicy z ławki i po stronie Realu Madryt nie wyglądało to najlepiej. Valencia zaczynała uciekać, ponieważ Królewscy mieli problem ze zbudowaniem skutecznej akcji. Chus Mateo musiał przywrócić Campazzo na parkiet i wtedy seria 7:0 pozwoliła madrytczykom zbliżyć się na dystans jednego punktu. Odpowiedzią gospodarzy był Ojeleye, który skutecznie rzucał z dystansu. Królewscy również trafiali za trzy punkty, ale cały czas byli o dwa kroki za Valencią, a jeszcze Jones skutecznie zakończył akcję równo z końcową syreną (49:43).

Po zmianie stron gospodarze odskoczyli na osiem punktów i grali naprawdę dobrze w defensywie. Jednak są takie momenty w tym sezonie, że jak Real Madryt się rozpędzi, to rywale niewiele mogą zdziałać. Tak było w tym przypadku. Seria 9:0 ponownie dała madrytczykom przewagę. Spotkanie się wyrównało, a atmosfera na trybunach zrobiła się gorętsza. Na boisku również było gorąco. Zawodnicy walczyli o każdą piłkę i atakowali z dużą agresją. Sędziowie kilka razy po obu stronach odgwizdywali faul ofensywny. Rewelacyjny w obronie był Tavares, który aż cztery razy zablokował rywali. Raz na tyle mocno, że piłka po bloku zniszczyła laptop znajdujący się na stoliku za koszem. Królewscy zdołali odrobić straty z pierwszej połowy i wyjść na minimalne prowadzenie (62:63).

Czwarta kwarta przy tak wyrównanym wyniku to była walka cios za cios. Królewscy starali się dawać z siebie wiele w defensywie, ale Jones i tak potrafił znaleźć lukę na oddanie rzutu. W ataku natomiast też trzeba było liczyć na indywidualne umiejętności i tutaj błysnął Hezonja, który trafiał rzuty z trudnych pozycji. Chorwat odegrał bardzo ważną rolę w najbardziej napiętych momentach, kiedy z charakterystycznym dla siebie spokojem dawał madrytczykom punkty. Ostatnie dwie minuty to indywidualny pojedynek na linii Jones – Campazzo. Pierwszy pomylił się Amerykanin i Real Madryt mógł zapisać na koncie osiemnaste zwycięstwo z rzędu.

73 – Valencia (26+23+13+11): Claver (0), López-Arostegui (4), Jones (12), Inglis (12), Davies (22), Puerto (0), Reuvers (2), Pradilla (0), Jović (4), Touré (4), Robertson (0), Ojeleye (13).

76 – Real Madryt (24+19+20+13): Campazzo (15), Deck (17), Tavares (6), Yabusele (5), Musa (10), Causeur (0), Rudy (6), Abalde (0), Hezonja (12), Rodríguez (0), Poirier (0), Llull (5).

Statystyki | Tabela

Poza kadrą znaleźli się:
• Carlos Alocén – trenuje z drużyną, ale ciągle czeka na powrót po kontuzji
• Eli Ndiaye – złamana kość nosa

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!