Advertisement
Menu
/ theplayerstribune.com

Valverde: Powiedz coś o mojej rodzinie i to już nie jest futbol

Fede Valverde jest autorem nowego artykułu na portalu The Players' Tribune. Przedstawiamy fragment dotyczący narodzin jego drugiego syna i wiosennej sytuacji z Álexem Baeną z Villarrealu, z którym starł się po meczu na Santiago Bernabéu.

Foto: Valverde: Powiedz coś o mojej rodzinie i to już nie jest futbol
Fot. Getty Images

[…] Kiedy urodził się mój syn [pierwszy, Benicio], to była fantastyczna zmiana. To właśnie przeżywała moja mama, prawda? Kiedy widzisz syna przed wyjściem na trening, czujesz się jak wojownik. Jak Hulk. Jest inaczej niż wtedy, gdy masz 17 lat i twój świat kręci się wokół pasków Gucci. Grając dla syna, masz jakby supermoce.

Myślę, że nie jest niespodzianką, że mój najlepszy sezon to ten 2021/22, gdy Benicio miał 2 lata i już stawał się człowieczkiem z określoną osobowością. Kiedy w tamtym sezonie wygraliśmy Ligę Mistrzów, poczułem, że w końcu mogłem odcisnąć swoje piętno na Realu Madryt. Kilka miesięcy później dowiedzieliśmy, że spodziewamy się kolejnego syna i poczuliśmy się tak niesamowicie szczęśliwi... Przez pierwsze miesiące wszystko szło perfekcyjnie, ale pewnego dnia żona pojechała do lekarza, by wykonać badania i tam zawalił się nam świat.

Doktor powiedział nam, że ciąża była poważnie zagrożona i że istnieje mała szansa, że mój syn przeżyje, jeśli ciąża zostanie utrzymana. Miał analizować sytuację przez kolejny miesiąc, ale przez ten czas nie mogliśmy nic robić i mogliśmy tylko czekać.

Wyobraź sobie usłyszeć te słowa... „Twoje dziecko prawdopodobnie nie przeżyje”. Nie mogę opisać tego bólu.

Moja żona cierpiała fizycznie i psychologicznie każdego dnia. A ja jako że jestem taki, iż się zamykam, to zgasnąłem. Jestem kimś, kto wszystko chowa w sobie. Wiem, że to nie jest dobre, ale taki jestem. Nie chcę, by ktokolwiek widział, że płaczę, nigdy. Nawet rodzina.

Rodzice przyjeżdżali do nas na kolacje. Mama widziała mnie mnie takiego i mówiła: „Fede, posłuchaj...”. Bum. Tylko tyle wystarczyło, że nie mogłem dalej słuchać. Wstawałem od stołu i szedłem do pokoju być sam. Przez 20 godzin każdego dnia, gdy nie skupiałem się na futbolu, izolowałem się. Bez telefonu. Bez iPada. Tylko cisza.

Czułem, że muszę być skałą, bo dookoła wszyscy cierpieli. I odgrywałem tę rolę, wiesz? Twardego gościa, który mówił żonie: „Wszystko pójdzie tak, jak zechce Bóg”.

Kiedy jednak byłem sam, godzinami płakałem. Wchodziłem na 15 minut do łazienki i przez 10 płakałem z głową w dłoniach. Rano w dniu meczu, kiedy teoretycznie powinienem się koncentrować i uspokajać, leżałem w łóżku i myślałem o synu, mając 1000 myśli w głowie...

Czasami nie grałem dobrze, wiem o tym. Mogłem usłyszeć gwizdy kibiców. Po meczu trzeba było też odpowiadać na pytania mediów, a nie chciałem pokazywać swoich emocji czy mówić ludziom, przez co przechodzę.

To było pierdolone piekło.

Moja rada dla każdego, kto przechodzi przez podobną sytuację, jest taka, że nie trzeba być tak upartym, jak byłem ja. Nie trzeba cierpieć w milczeniu.

W kwietniu, po meczu przeciwko Villarrealowi, wszystko się zawaliło. Cały świat przeczytał tytuły. Wszyscy znają dwie strony „historii”. Nie chcę znowu wracać do rzucania światła na tamte straszne rzeczy. Chcę tylko powiedzieć, że...

Na boisku piłkarskim możesz mówić mi, co chcesz i nie zaboli mnie to. Na Boga, jestem Urugwajczykiem. Jednak nie można przekraczać pewnych granic. Nie jako piłkarz, a jako człowiek.

Powiedz coś o mojej rodzinie i to już nie jest futbol.

Tego dnia przekroczono granicę.

Powinienem był reagować? Pewnie nie. Pewnie powinienem był wrócić do domu, by zjeść hamburgera z synem, zjeść nuggetsy i pomalować obrazki. Jednak jestem człowiekiem i czasami musisz potrafić stanąć w sprawie samego siebie i swojej rodziny.

Zabolało mnie oglądanie, że media opisywały mnie jako brutalnego człowieka. Powiedziano wiele kłamstw i następnie udowodniono, że nie była to prawda. Jednak szczerze mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję, bo to sprawiło, że urosłem jeszcze bardziej jako człowiek i sprawiłem, że nasza rodzina była bardziej zjednoczona niż kiedykolwiek wcześniej.

Dzięki Bogu, po tym czarnym dniu sprawy zaczęły się poprawiać.

Kiedy żona powiedziała światu, co przeżywamy, wszystko się dla nas zmieniło. Nigdy nie zapomnę wsparcia kolegów i madridistas, jakie nam okazali. Mają szacunek mój i mojej rodziny na zawsze. Mogłem pomylić się przy podaniu, a oni odpowiadali skandowaniem mojego imienia. Na Bernabéu, gdzie oczekiwania zawsze są wysokie, to już jest mały cud.

Posiadanie 80 tysięcy osób wspierający mnie w taki sposób, w moim dołku, to było poczucie, jakbym otrzymywał 80 tysięcy uścisków.

Do was wszystkich... Mogę wam jedynie powiedzieć, że dziękuję.

Po półtora miesiąca absolutnego piekła otrzymaliśmy najlepszą wiadomość w naszych życiach. Zdjęcia USG były dużo lepsze i szczęśliwie wydawało się, że ciąża mogła być kontynuowana. Oczywiście, dojście do rozwiązania było niesamowicie napięte. Dopóki ostatecznie nie mogliśmy potrzymać syna w ramionach, nie chcieliśmy nawet oddychać. Jednak dzięki Bogu w czerwcu nasz syn Bautista przyszedł na świat.

Zdrowy i szczęśliwy.

Nasz cud.

To był trzeci perfekcyjny dzień [pierwszym był telefon z Realu Madryt, a drugim narodziny Benicio].

Wiesz co... Nie jestem łatwy wobec samego siebie, w futbolu i w życiu. Uważam, że do tego momentu nigdy nie byłem z niczego zadowolony. Nigdy nie czułem, że faktycznie coś osiągnąłem. Czy że zrobiłem wystarczająco.

Jednak tego poranka w szpitalu, kiedy żona trzymała Bautistę w ramionach, pomyślałem: popatrz na nich, Fede, teraz tak.

Wygrałeś.

Pełny tekst Fede po angielsku można przeczytać na stronie The Players' Tribune.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!