Utracona braterskość
Relacje między Realem Madryt i Valencią od dawna pozostają roztrzaskane w pył. Rasistowskie ataki w stronę Viniciusa były jedynie kolejnym elementem wojny, która wybuchła w 1997 roku po wpłaceniu klauzuli za Mijatovicia.
Fot. Getty Images
Wcześniej jednak przez długie lata oba kluby łączyła bliska więź. Pojawiały się oczywiście pojedyncze zgrzyty, by wspomnieć o sytuacji z zimy 1971 roku. Królewscy zmagali się wówczas z plagą kontuzji wśród bramkarzy, a Nietoperze zaoferowali im swojego golkipera, José Manuela Pesudo. Real zgodził się przyjąć pomoc, jednak szybko odesłał weterana do domu, twierdząc, że wciąż zmaga się on z konsekwencjami dawnej kontuzji. Reakcja Los Blancos nie spodobała się Valencii, jednak nie wpłynęło to w znaczący sposób na wzajemne relacje.
Dość powiedzieć, że stadion Los Che wciąż pozostawał drugim domem Realu. Królewscy na Estadio Mestalla pod niedostępność Bernabéu rozegrali dwa mecze w europejskich pucharach, o czym niewielu dziś pamięta. Pierwsze z nich odbyło się we wrześniu 1976 roku, a rywalem Realu była Stal Mielec. Druga natomiast była potyczka z Porto w 1987 roku. W całej historii obu klubów można znaleźć wiele wątków świadczących o zażyłej przyjaźni oraz wielkie postacie związane zarówno z Królewskimi, jak i Nietoperzami. Wystarczy wspomnieć choćby o Alfredo di Stéfano, który w roli trenera poprowadził Valencię do mistrzostwa (1971), Pucharu Zdobywców Pucharów (1980) czy awansu w 1987 roku.
Szczególną datą jest również 23 czerwca 1989 roku. Real mierzył się u siebie z Valencią w ostatniej kolejce ligowych zmagań. Stawka spotkania byla już praktycznie zerowa. Ciekawostkę stanowi fakt, że mecz rozegrano w piątek, ponieważ nieopodal stadionu Królewskich miało dość do spotkania 12 przedstawicieli państw, które jakiś czas później miały formalnie wchodzić w pierwotny skład Unii Europejskiej. Hiszpania po raz pierwszy była gospodarzem podobnego szczytu. W jego trakcie dyskutowano przede wszystkim o sprawach finansowych oraz sankcjach na Chiny spowodowanych krwawym tłumieniem protestów na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie.
W piątkowy wieczór sędzia rozpoczął starcie Realu z Valencią, które mimo wszystko trudno nazwać kolejnym zwyczajnym meczem w historii konfrontacji obu zespołów. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka. Po pierwsze był to ostatni mecz José Antonio Camacho w barwach Los Blancos. Legendarny obrońca występował w białej koszulce przez 16 sezonów, zagrał w 577 spotkaniach, zdobył 19 trofeów i strzelił 11 goli. Miały to być ostatnie minuty spędzone w roli zawodnika klubu swojego życia. Z Realem żegnał się jednak także Leo Beenhakker, ojciec złotej epoki Piątki Sępa. O losach Holendra przesądziła porażka 0:5 na San Siro z Milanem, której załagodzić nie było w stanie nawet zdobycie mistrzostwa i Pucharu Hiszpanii. Kilka tygodni wcześniej doszło zaś do nieprzyjemnego incydentu, gdy Míchel zszedł z boiska w starciu z Espanyolem, ponieważ miał już dosyć gwizdów pod swoim adresem.
Camacho wszedł na boisko na 17 minut przed końcem, a w przerwie gospodarze zdobyli się także na bardzo miły gest względem gości. Z głośników na Bernabéu puszczono bowiem najpierw hymn Valencii, a następnie regionalne melodie, w których rytm tańczyli przebrani w tradycyjne stroje tancerze. To zdecydowanie były czasy stojące pod znakiem braterskości. Po ostatnim gwizdku Camacho odebrał trofeum za mistrzostwo, swoje ostatnie w karierze.
Ostatnim smaczkiem tamtej potyczki było jeszcze zachowanie bramkarza Nietoperzy. Ochotorena, w przeszłości występujący również w Realu Madryt, mógł pozwolić sobie na wpuszczenie jednej bramki, by zgarnąć Trofeo Zamora. Míchel już w 8. minucie wpisał się na listę strzelców, a niedługo później golkiper Valencii poprosił o zmianę. W jego miejsce wszedł Sempere. Spotkanie zakończyło się wygraną 2:1 Realu Madryt.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze