Advertisement
Menu

Nie potknąć się drugi raz na tym samym kamieniu

Spokój i wygoda? A na co to komu?

Foto: Nie potknąć się drugi raz na tym samym kamieniu
Fot. Getty Images

OFICJALNIE: BELLINGHAM NIE ZAGRA Z VALENCIĄ

Sporo jest przesady w powiedzeniu, że jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda. Każdemu przecież czasami coś w życiu wyjdzie. Nawet ślepemu psu na obcej wsi raz na ruski rok uda się zadowolić. Powiedzielibyśmy więcej – istnieją na świecie ludzie, którzy zdecydowanie bardziej przyzwyczajeni są do słodkiego smaku sukcesu niż goryczy niepowodzenia. Całą grupą takich osób są z pewnością w sportowym uniwersum piłkarze Realu Madryt.

Nawet najwybitniejsze jednostki od czasu do czasu udowadniają jednak, że nieraz to my sami najskuteczniej rozprawiamy się z własnym spokojem ducha i komplikujemy sobie drogę do celu na, wydawać by się mogło, prostej drodze. Powody takiego stanu rzeczy bywają najróżniejsze. Czasami jest to zwykła nieuwaga, innym razem luka w pozornie idealnym planie, jeszcze kiedy indziej podejmowanie zbędnego ryzyka („ciekawe, czy faktycznie coś się wydarzy, jeśli nacisnę ten czerwony guzik?”) czy szukanie wszelkiej maści podniet.

Stwierdzenie, że przed tygodniem w Realu Madryt mógł panować błogostan, byłoby pewnie zbyt odważne. Tak czy inaczej, trudno było nie odczuwać pewnego komfortu. Królewscy zajmowali pozycję lidera, byli świeżo po wygranej z Barceloną, a na dodatek mieli już odhaczoną całą listę najgroźniejszych rywali w tej rundzie, i to w zdecydowanej większości w wyjazdowych starciach. Choć wszyscy doskonale wiemy, że „dziś w futbolu nie ma już słabych drużyn”, „rywal też gra w piłkę”, a „liga jest z każdym rokiem coraz bardziej konkurencyjna”, to jednak remis z Rayo miał prawo wyjątkowo frustrować.

Żaden racjonalnie myślący kibic raczej nie wychodził z założenia, że po triumfie w stolicy Katalonii podopieczni Carlo Ancelottiego na spokojnie wygrają już wszystko do końca. Mimo to wszyscy tez zgodzimy się chyba z tym, że mało rzeczy wkurza tak, jak wypracowanie sobie czegoś ciężką pracą, by następnie nie móc się tym porządnie nacieszyć. Real w konfrontacji z Los Franjirrojos zasłużył na zwycięstwo był lepszy i przeciwnikowi nie pozwalał praktycznie na nic. Cóż jednak z tego, skoro ostatecznie sam także nie był w stanie trafić do siatki i zamiast postawić kolejny krok do przodu, potknął się już przy pierwszej nadarzającej się okazji. Na domiar złego na własnym stadionie.

Optymista powie, że Girona wreszcie spuchnie, a pozostali wciąż oglądają plecy Los Blancos. Pesymista zauważy natomiast, że w ostatnich trzech potyczkach drużyna zdobyła zaledwie pięć punktów na dziewięć możliwych. Obaj jednak siłą rzeczy zgodzić muszą się z jednym – jeśli nie chcemy zaraz zastanawiać się, dlaczego jest tak źle, skoro przecież jeszcze przed chwilą było tak dobrze, to trzeba zareagować. Już raz, po porażce na Metropolitano, zespół udowodnił, że jest w stanie szybko się otrząsnąć. Wieczorem nie potrzebujemy może przebudzenia po aż tak dotkliwym knockdownie jak z Atlético, jednak z praktycznego punktu widzenia sytuacja nie różni się aż tak bardzo. Dla tabeli czynnik urażonej dumy jest bowiem zupełnie obojętny.

Jakkolwiek patrzeć, odegrać możemy się w całkiem satysfakcjonujący sposób. Rywalem Realu będzie bowiem Valencia, czyli zespół znajdujący się w naszym rankingu sympatii gdzieś na poziomie Rowu Mariańskiego. Być może poza Madrytem ludzie uważają, że to w gruncie rzeczy fajne chłopaki o dobrym serduszku, ale raczej nigdy nie przyszło nam się o tym przekonać na własnej skórze. Zwłaszcza Viníciusowi w zeszłym sezonie. Animozje odstawmy jednak chwilowo na bok. Tym bardziej że nie zawsze relacje między oboma klubami były tak napięte.

Wieczorem zmierzymy się z ósmą drużyną w tabeli. Gdyby Nietoperze utrzymały bieżącą lokatę do końca, byłby to ich najlepszy wynik od pięciu sezonów. Zeszły sezon ekipa prowadzona przez Rubena Baraję zakończyła na 14. miejscu. Do samego końca walczyła jednak o utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. W ostatecznym rozrachunku przewaga nad strefą spadkową wyniosła zaledwie dwa punkty. W osiągnięciu celu ekipie z Estadio Mestalla pomógł natomiast… Real Madryt. To właśnie przeciwko Królewskim goście wieczornej potyczki odnieśli swoje ostatnie zwycięstwo w kampanii 2022/23. Na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek Valencia wygrała 1:0 po golu Diego Lopeza, jednak boiskowe wydarzenia, jak się później okazało, stanowiły jedynie blade tło odbijającej się do teraz echem afery związanej z obrażaniem na tle rasowym Viniciusa przez kibiców gospodarzy.

W tym sezonie jak na razie na równie zaawansowany flirt ze sportową kompromitacją się nie zanosi, jednak i rok temu na tym etapie się na to nie zanosiło. W szerszym ujęciu nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Valencia sumiennie pracuje na to, by ostatecznie wyzbyć się łatki uznanej marki przechodzącej przez długotrwały kryzys i na dobre urządzić się w szufladzie zarezerwowanej dla średniaków premium. Jeśli jednak zawęzimy pole analizy do ostatnich tygodni, co tak naprawdę w kontekście dzisiejszego meczu powinno nas obchodzić o wiele bardziej, zauważymy, że w ciągu ostatniego miesiąca oba zespoły zanotowały identyczny bilans – po dwa remisy i tyle samo zwycięstw. Gdybyśmy chcieli jeszcze postraszyć, napisalibyśmy też, że Los Che we wrześniu byli w stanie pokonać u siebie Atlético 3:0. Paniki siać jednak nie zamierzamy. Informację tę zostawimy wyłącznie dla nabicia wierszówki.

Jeśli więc już nie może być w miarę spokojnie, to niech chociaż nie będzie zbyt nerwowo. Czasami trzeba umieć pójść na kompromis. Jakkolwiek patrzeć, nawet w takim przypadku zawodnicy Carlo Ancelottiego muszą spełnić  jeden podstawowy warunek – zwyciężyć przed własną publicznością z Valencią. Każdy inny scenariusz gwarantuje nam gorącą temperaturę, której nawet pomimo dobijającej listopadowej aury wolelibyśmy uniknąć.

* * *

Mecz z Valencią na Santiago Bernabéu rozpocznie się o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport 2 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na bramkę Bellinghama wynosi 2,10, Viniego 2,20, a Rodrygo 2,30.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyniki na żywo w sobotnich meczach i sytuacje w tabelach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!