Hiszpan, Portugalczyk, dwa bratanki
Charakter osobliwej relacji Hiszpanii i Portugalii przejawia się na wielu polach. Dziś będziemy świadkami kolejnej, niewidzianej jak dotąd odsłony tej wyjątkowej iberyjskiej rywalizacji.
Fot. Getty Images
Hiszpania i Portugalia to dwa szalenie urokliwe kraje zachwycające kulturą, klimatem czy kuchnią. Hiszpania i Portugalia to również dwa kraje, które są ze sobą nierozerwalnie związane. Nie tylko społecznie (gorący południowy charakter tubylców) czy geograficznie (razem z Andorą oraz Gibraltarem tworzą Półwysep Iberyjski położony w południowo-zachodniej części Europy, oddzielony od Afryki Cieśniną Gibraltarską), ale przede wszystkim historycznie. Nie da się prawić o historii Hiszpanii bez napomknięcia o Portugalii, a tym bardziej nie da się przytaczać portugalskich dziejów bez silnych hiszpańskich akcentów.
Gdyby średniowieczne ambicje pewnego władcy zostały zrealizowane, dziś Portugalii mogłoby nie być w ogóle. A już na pewno nie istniałaby ona w takim kształcie i nie mogłaby pochwalić się takim dorobkiem, jak obecnie. Zacznijmy od początku. W 1383 roku swego żywota dokonał Ferdynand I Burgundzki, dziewiąty król Portugalii. Pech chciał, że nie pozostawił on po sobie męskiego potomka. Po dwóch latach bezkrólewia na tronie zasiadł nieślubny brat Ferdynanda – Jan I Wielki.
Nie spodobało się to jednak Janowi I Kastylijskiemu, ówczesnemu królowi Kastylii i Leónu i jednocześnie zięciowi zmarłego portugalskiego monarchy (był mężem Beatrycze, córki Ferdynanda), który rościł sobie prawo do portugalskiej korony. Rozsierdzony Jan I Kastylijski wraz ze swoimi wojskami ruszył więc na Portugalię, kierując się wprost na Lizbonę. Portugalczycy dowodzeni przez Jana I Wielkiego i Nuno Álvaresa Pereirę wyszli im naprzeciw. W bitwie pod Aljubarrotą Portugalczycy rozgromili Kastylijczyków i obronili swoją niepodległość. Dzięki temu Portugalia w kolejnych dwóch stuleciach stała się kolebką wielkich podróżników i kolonialnym hegemonem.
W XV i XVI Hiszpania i Portugalia poszukiwały nowych szlaków morskich, rywalizując ze sobą o bogactwo, towary, na które w Europie było duże zapotrzebowanie (między innymi przyprawy), oraz splendor odkrywców nieznanych dotąd lądów. W tym względzie portugalska spuścizna jest doprawdy imponująca. Lata mijają, a my przecież wciąż wspominamy wiekopomne wyprawy i odkrycia Bartolomeu Diasa (prawdopodobnie pierwszy Europejczyk od czasów starożytności, który opłynął południowy kraniec Afryki), Vasco da Gamy (odkrył drogę morską do Indii) czy Ferdynanda Magellana (organizator i dowódca pierwszej wyprawy, która opłynęła Ziemię). Żeby nie było jednak tak kolorowo, musimy odnotować, że każdy z nich wieczną sławę przypłacił własnym życiem.
Drogi Hiszpanii i Portugalii wielokrotnie krzyżowały się także w zmaganiach piłkarskich na gruncie międzynarodowym. Wielokrotnie, czyli – zachowując daleko posuniętą precyzję – czterdzieści razy, a historia tych starć sięga 1921 roku. Kto z nas nie pamięta emocjonujących bojów obu tych reprezentacji z wyrównanego półfinału Mistrzostw Europy 2012 czy z obfitującego w gole grupowego starcia z mundialu 2018. Jakby tego mało, Hiszpania, Portugalia oraz Maroko będą głównymi gospodarzami Mistrzostwa Świata w 2030 roku. Ot, kolejny dowód na hiszpańsko-portugalskie braterstwo krwi.
Bieżąca edycja Ligi Mistrzów też chciała dolać nieco oliwy do tego garnka. Real Madryt w losowaniu fazy grupowej trafił na jedną z portugalskich drużyn. Ale nie na Benficę, Porto czy Sporting, a na Bragę, czyli na trzeci zespół minionego sezonu ligi portugalskiej i czwarty w trwającym rozdaniu, który na najważniejszą piłkarską scenę w Europie wrócił po jedenastu latach przerwy.
Bracarenses niczym najwięksi portugalscy odkrywcy stanęli przed szansą poznania nowych lądów. Nowych, choć nie nieznanych. Bardziej – zapomnianych. Po raz pierwszy klub z jednego z najstarszych chrześcijańskich miast świata uczestniczył w Champions League w kampanii 2010/11. Zajęcie trzeciego miejsca w rodzimych rozgrywkach nie wystarczyło jednak, żeby wrócić do europejskiej elity. Trzeba było jeszcze w dwóch rundach eliminacyjnych uporać się najpierw z serbskim FK TSC Bačka Topola (7:1 w dwumeczu) i greckim Panathinaikosem (3:1 w dwumeczu).
W fazie grupowej Braga także zdążyła pokazać już, że sroce spod ogona nie wypadła. W pierwszej kolejce minimalnie uległa Napoli po bramce samobójczej z 88. minuty, natomiast w drugiej dokonała brawurowej remontady (z 0:2 na 3:2) i pokonała Union Berlin, przypieczętowując zwycięstwo trafieniem w 94. minucie autorstwa 35-letniego André Castro.
Portugalska ekipa nie narzeka na brak hiszpańskich ogniw w swojej kadrze. Konkretnie jest ich pięć w osobach Adriána Marína, Víctora Gómeza, Rodrigo Zalazara, Álvaro Djaló i Abela Ruiza. Dwóch z nich – Zalazar i Djaló – dysponuje jeszcze jednym paszportem (odpowiednio urugwajskim i gwinejskim). Swoją drogą, fanatycy Ekstraklasy z pewnością zwrócili uwagę na nazwisko Zalazar. Otóż tak, to ten sam Rodrigo Zalazar, który swego czasu odbił się od Korony Kielce, a latem zamienił Schalke na Bragę. Niezbadane są wyroki…
Z kolei 23-letni Ruiz to były zawodnik Barcelony, choć w pierwszej drużynie rozegrał tylko jeden oficjalny mecz. Hiszpański napastnik w rozmowie z dziennikiem MARCA zapowiedział, że Królewskich czeka trudna przeprawa: „Jesteśmy bardzo ofensywną drużyną, która cały czas szuka okazji pod bramką rywala. To nie będzie łatwy mecz dla Realu Madryt. Myślę, że zwłaszcza tutaj w domu jesteśmy bardzo silną drużyną i dużo ich będzie kosztowało to, aby cokolwiek wywieźć z naszego stadionu. Dzięki naszym kibicom to bardzo trudny teren”. Prócz tego, że trudny, to jeszcze niewolny od wpływów… katarskich. Od października 2022 roku 21,67% akcji Bragi należy do Qatar Sports Investments, czyli tej samej spółki, która formalnie jest właścicielem Paris Saint-Germain.
Los Blancos będą dziś niczym Dias, Da Gama czy Magellan, a jednocześnie niczym Jan I Kastylijski. Z jednej strony będą bowiem odkrywać nieznaną ziemię, a z drugiej – będą chcieli ją od razu podbić. 14-krotni klubowi mistrzowie Starego Kontynentu jeszcze nigdy nie mieli okazji mierzyć się z Os Arsenalistas (przydomek wywodzący się z podobieństwa domowych koszulek Bragi do pierwszych strojów Arsenalu). Jedynymi portugalskimi zespołami, z jakimi Real grał w swojej historii w spotkaniach oficjalnych, są wspomniane już wcześniej Benfica (3 razy), Sporting (6 razy) i Porto (12 razy).
Po stracie punktów w Sewilli podopieczni Carlo Ancelottiego z pewnością tylko czekają, by ponownie wybiec na murawę. Dwie wygrane w pierwszych dwóch konfrontacjach grupowych w Lidze Mistrzów również zobowiązują. Nie wspominając o szczególnych wydarzeniach z soboty, jakie zapewnił nam pewien jegomość w niebieskim wdzianku, który nie zasługuje na to, by jego nazwisko pojawiło się w niniejszym tekście. Na przedmeczowej konferencji prasowej Carletto oczywiście nie omieszkał o tym wspomnieć. I jakże celnie: „Jeśli powiem, co myślę, to mnie zawieszą”.
Dlatego też lepiej skupić się na sobie i na swojej grze. Tylko najwięksi są w stanie triumfować, mimo kłód rzucanych im pod nogi. Trzy punkty przywiezione do Madrytu z malowniczo usytuowanego Estádio Municipal de Braga byłyby niezwykle cenne pod kątem postawienia się w jeszcze korzystniejszej sytuacji w grupie, ale byłyby też swego rodzaju przetarciem przed tym, co czeka nas już w najbliższą sobotę.
Futbolowi odkrywcy z Santiago Bernabéu niejedno już w trakcie swoich licznych wypraw widzieli. I niejedno odkryli. Są konkwistadorami z krwi i kości. Pora zostawić swój ślad tam, gdzie jeszcze nigdy ich nie było. By tym razem – w przeciwieństwie do losów Jana I Kastylijskiego z bitwy pod Aljubarrotą – pozostawić Portugalczyków na tarczy.
* * *
Mecz z Bragą na Estádio Municipal rozpocznie się o 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Polsat Sport Premium 5 w serwisie CANAL+ Online.
Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na gola Viniego wynosi 2,30, a Bellinghama 2,40.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem
Wyniki na żywo we wtorkowych meczach Ligi Mistrzów i sytuacje w tabelach możesz sprawdzać na platformie Flashscore.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze