Dwunasta wygrana z rzędu
W 6. kolejce Ligi Endesa Real Madryt pokonał na wyjeździe Tenerife. Królewscy w pierwszej połowie wypracowali sobie przewagę, ale roztrwonili ją po zmianie stron. Zdołali jednak się otrząsnąć i pokonać Kanaryjczyków.
Fot. Getty Images
Koszykarze nie zwalniają tempa. Na Wyspach Kanaryjskich odnieśli dwunastą wygraną z rzędu i utrzymali pozycję lidera oraz status niepokonanej w tym sezonie drużyny. Łatwo dzisiaj nie było, bo Tenerife w drugiej połowie meczu rzuciło się do odrabiania strat, co najwyraźniej zaskoczyło madrytczyków. Różnicę zrobił dzisiaj głównie duet środkowych. Tavares został zawodnikiem spotkania, a Poirier bardzo dużo wniósł do gry z ławki. Mieli przy tym wsparcie reszty zespołu. Pięciu graczy może się pochwalić dwucyfrową zdobyczą punktową.
Początek meczu przebiegał pod dyktando Realu Madryt. Chus Mateo długo utrzymywał na parkiecie pierwszą piątkę i to świetnie zdawało egzamin. Tenerife w obawie przed Tavaresem odsunęło się od kosza i częściej decydowało się na rzuty z dystansu, które finalizowali ze słabą skutecznością (2 na 12). Na korzyść madrytczyków wpłynęły też zbiórki oraz lepsze rozgrywanie piłki, za co głównie odpowiadali Campazzo z Musą (14:27).
W drugiej części do akcji wkroczyli rezerwowi i spotkanie się wyrównało, chociaż z zachowaniem przewagi Realu Madryt. Po stronie Królewskich pojawiło się więcej niedokładności. Gospodarze wykorzystywali też nieobecność Tavaresa i śmielej wchodzili pod kosz. Wymiana ciosów odpowiadała gościom, bo różnica punktowa cały czas była dwucyfrowa, co zmieniło się dopiero w drugiej połowie (34:47).
Po przerwie Tenerife rozpoczęło pościg. Seria 11:0 pozwoliła gospodarzom zbliżyć się na dystans jednej akcji. Real Madryt potrzebował prawie trzech minut na zdobycie pierwszych punktów. W końcu Kanaryjczycy zdołali nawet doprowadzić do remisu, a następnie wyjść na prowadzenie (58:57). Pomagały im w tym bardzo dobra skuteczność rzutów z dystansu i liczne straty Królewskich. Odpowiedź madrytczyków przyszła dopiero w ostatnich minutach, dzięki czemu udało się schodzić na przerwę z prowadzeniem (61:65).
Na początku czwartej kwarty serię punktową 10:0 zaliczyli Królewscy i mogło się wydawać, że jest już po meczu. Tenerife nie zamierzało się poddawać i znów zabrało się za odrabianie strat. Początkowo jej to wychodziło, ale Real Madryt odpowiadał skutecznymi akcjami. Udało się też ograniczyć liczbę strat, a na linii rzutów osobistych madrytczycy byli bezbłędni. To wszystko złożyło się na kolejne zwycięstwo, jednak Chus Mateo z pewnością nie ze wszystkiego będzie zadowolony.
76 – Tenerife (14+20+27+15): Huertas (9), Sastre (3), Cook (3), Guerra (2), Doornekamp (6), Fernández (18), Fitipaldo (6), Salin (3), Ristić (10), Szermadini (4), Abromaitis (12).
82 – Real Madryt (27+20+18+17): Causeur (4), Campazzo (12), Tavares (14), Yabusele (3), Musa (10), Rudy (3), Abalde (4), González (0), Rodríguez (9), Deck (10), Poirier (13).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze