Advertisement
Menu

Wszystkie drogi prowadzą do Neapolu

W starożytności wszystkie drogi prowadziły do Rzymu. Od 24 września wszystkie drogi Realu Madryt prowadziły do Neapolu.

Foto: Wszystkie drogi prowadzą do Neapolu
Fot. Getty Images

Nie jesteśmy w szkole na lekcji historii, w związku z czym nie będziemy Was przepytywać ani nawet prosić o wybranie swojej ulubionej epoki w dziejach świata. Frapujące jest jednak to, że po dziś dzień wielu miłośników przeszłości szczególnym sentymentem darzy starożytność. Niewykluczone, że wynika to z faktu, iż właśnie w jej dorobku powinniśmy szukać korzeni naszej teraźniejszej cywilizacji.

Mimo upływu całych oceanów lat, odwieczna rywalizacja starożytnego Rzymu i starożytnej Grecji trwa w najlepsze. Nie mamy zamiaru rozstrzygać tego sporu (nawet byśmy się nie odważyli), ale więcej uwagi zamierzamy poświęcić Rzymowi. Potęga Imperium Romanum jest niepodważalna. W szczytowym momencie zamieszkiwało je około 100 milionów ludzi. I choć dziś, w obliczu gigantycznych populacji Chin czy Indii, raczej nie robi to piorunującego wrażenia, to wówczas było zupełnie inaczej.

W założeniu jego twórców Cesarstwo Rzymskie miało trwać wiecznie. Cóż, to się nie udało. Ale może swego rodzaju pocieszeniem byłoby dla nich to, że przetrwał pewien idiom związany z Rzymem. Idiom, którego niezmiennie bardzo chętnie używamy, bo przecież metaforycznie w różnych sytuacjach i kontekstach wciąż wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.

W starożytności wszystkie drogi imperium były zaplanowane tak, by prędzej czy później dotrzeć do jego stolicy. Zewsząd. Rzym bowiem w tamtych czasach nie tylko był centrum i kolebką prężnego cesarstwa, ale też pępkiem całego świata. Tak jak wtedy wszystkie drogi prowadziły do stolicy dzisiejszych Włoch, tak od 24 września wszystkie drogi prowadziły Real Madryt do Neapolu, stolicy malowniczej Kampanii.

Derbowa porażka z Atlético była wyjątkowo dotkliwa. Zwłaszcza, że to starcie było zapowiadane jako pierwszy poważny sprawdzian w tym sezonie. Miał to być premierowy papierek lakmusowy dla drużyny względem ubiegłej kampanii pozbawionej Karima Benzemy, Thibaut Courtois, Édera Militão i Viníciusa Júniora. Jeśli – pozostając przy oświatowej nomenklaturze – faktycznie był to dla naszych ulubieńców pierwszy test w nowym roku szkolnym, to niestety został on przez nich napisany na ocenę niedostateczną.

Dwa kolejne spotkania ligowe, przynajmniej w teorii mniej wymagające (Girona?), przyniosły sześć punktów, pięć strzelonych goli i ani jednego straconego. Te dwie wygrane nieco uśmierzyły ból naszych strapionych głów, ale chyba wszyscy mieliśmy świadomość tego, że prawdziwą odpowiedź i reakcję Królewskich na niepowodzenie w konfrontacji z rywalem zza miedzy poznamy w kolejnym pojedynku wagi ciężkiej. Tym razem na arenie europejskiej.

Ostatniego dnia sierpnia, na dwa tygodnie przed inauguracją 32. edycji Ligi Mistrzów, ostatniej przed wejściem w życie gruntownej reformy rozgrywek, los zdecydował, że jednym z grupowych konkurentów Realu Madryt będzie Napoli, czyli świeżo upieczony mistrz Italii i zespół, który dopiero co rozegrał swój najlepszy sezon od 33 lat. Przez kampanię 2022/23 Azzurri przeszli jak huragan i z 90 punktami na koncie sięgnęli po trzecie w swojej historii scudetto. Imponująca była także ich postawa w najważniejszych europejskich rozgrywkach. Ze względu na ich bezkompromisowy i ofensywny styl gry wielu ekspertów czy kibiców upatrywało w nich faworyta do końcowego triumfu. Na etapie ćwierćfinału mocniejszy okazał się jednak Milan i ostatecznie musiało im wystarczyć „tylko” mistrzostwo.

Możliwość zmierzenia się z takim przeciwnikiem to zawsze fantastyczna okazja do ocenienia swojej realnej siły i wartości. Ta sentencja może dziś przyświecać obu stronom. Wbrew pozorom jedni i drudzy mają ze sobą wiele wspólnego, przede wszystkim w aspekcie zmian, jakie latem zaszły zarówno w Neapolu, jak i w Madrycie. Trudno obiektywnie stwierdzić, gdzie doszło do poważniejszych roszad. Pewne natomiast jest to, że to pod Wezuwiuszem już kto inny bezpośrednio odpowiada za wyniki. Luciano Spalletti, trener, który w poprzednim sezonie poprowadził neapolitańską ekipę do historycznego sukcesu, wraz z końcem czerwca powiedział pas. Teraz ma na głowie obowiązki selekcjonerskie, a klubową schedę po nim przejął Rudi Garcia.

Francuz od początku nie był pierwszym wyborem Aurelio De Laurentiisa, ekscentrycznego właściciela i prezesa Napoli, co mogą potwierdzać medialne doniesienia po kilku pierwszych słabszych meczach (porażka z Lazio, remisy z Genoą i Bologną). La Gazzetta dello Sport kilka dni temu informowała, że 74-letni producent filmowy poważnie zastanawia się nad zmianą szkoleniowca. Z pewnością jego nastrój poprawił się, gdy w ciągu trzech dni Partenopei odnieśli dwa okazałe zwycięstwa – najpierw z Udinese (4:1), a następnie z Lecce (0:4). Do niedawna tematem numerem jeden związanym z zespołem mistrza Włoch była tak zwana „afera Tik-Tokowa”. O czymś takim nie słyszeliśmy nawet w kraju tak słynącym w ostatnich latach z różnego rodzaju afer, jak Polska, ale wydaje się, że wszystko definitywnie rozeszło się po kościach po oświadczeniu Victora Osimhena. Wszystko wskazuje więc na to, że Azzurri podejdą do starcia z Realem w dobrym momencie.

Los Blancos po raz ostatni spotkali się z Napoli w rozgrywkach 2016/17 w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Zarówno u siebie, jak i na wyjeździe wygrywali 3:1 i tym samym wywalczyli awans do ćwierćfinału. Sześć lat to z jednej strony wcale nie tak dużo, ale w rzeczywistości to szmat czasu. Wystarczy wspomnieć, że wtedy stadion w Neapolu nosił imię św. Pawła, a dziś jego patronem jest „odrobinę” mniej święty za życia Diego Armando Maradona. Ogółem Królewscy czterokrotnie grali z Napoli i jeszcze ani razu nie schodzili z boiska na tarczy (trzy zwycięstwa i jeden remis).

Dodatkowego smaczku dzisiejszej potyczce dodaje fakt, że w latach 2018-2019 nasz poczciwy Carlo Ancelotti był menedżerem Piotra Zielińskiego i spółki. Rozstawał się z klubem w grudniu 2019 roku, będąc w nie najlepszych stosunkach z piłkarzami i De Laurentiisem, ale dziś tego nie żałuje. „Uważam, że to była najlepsza decyzja dla Napoli i także dla mnie, bo po dwóch latach wróciłem wtedy do najlepszego klubu na świecie”, powiedział Carletto na przedmeczowej konferencji prasowej.

Wczoraj w pobliżu Stadio Diego Armando Maradona odnotowano czterosekundowe trzęsienie ziemi. Dziś mamy z kolei nadzieję na piłkarskie trzęsienie ziemi. W końcu możemy tego oczekiwać, skoro do Neapolu, miasta tętniącego i oddychającego calcio jak żadne inne, zawitała najlepsza zdaniem Ancelottiego drużyna na świecie. To jednak zobowiązuje.

Zobowiązuje do tego, by tę drogę do Neapolu – wiodącą od przegranej z Atlético przez wygrane z Las Palmas i Gironą – zwieńczyć zdobyciem go. By po ostatnim gwizdku sędziego Real Madryt mógł niczym Gajusz Juliusz Cezar senatowi rzymskiemu po bitwie pod Zelą z dumą ogłosić całemu światu: „Veni, vidi, vici”.

***

Mecz z Napoli na Stadio Diego Armando Maradona rozpocznie się o 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Polsat Sport Premium 1 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na wygraną Królewskich wynosi 2,60.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!