Bellingham hybrydą Zidane'a i Benzemy
Jude Bellingham się nie zatrzymuje. Carlo Ancelotti powinien dostać medal za zmianę systemu gry na taki, w którym Anglik dowodzi drużyną.
Fot. Getty Images
Jude Bellingham przybył do Valdebebas 10 lipca, z ogromną presją, ale to wyjątkowy chłopak i przyszedł pod dowództwo Ancelottiego z głodem nauki, poprawy aspektów technicznych i taktycznych oraz z chęcią do pokazania Włochowi, że może być przydatny na każdej pozycji. Pomocnik urzekł Carletto swoim trójwymiarowym futbolem już podczas pierwszych sesji treningowych. Trener obserwował go jeszcze za czasów gry w Borussii, był oczarowany jego osobowością i pewnością siebie. Kilkakrotnie dzwonił do Dortmundu, aby namówić go do wybrania Realu zamiast City Guardioli czy Liverpoolu Kloppa, które oferowały mu dwa razy więcej niż Królewscy.
Chociaż wielu widziało w Bellinghamie utalentowanego pomocnika, który mógłby pomóc Camavindze i Valverde stworzyć potężną i bardzo wybieganą linię środkową, Carletto uznał, że wraz z odejściem Benzemy i brakiem transferu Kane'a musi znaleźć z zarządem rozwiązanie, które w dużej mierze zrekompensowałoby utratę 40 bramek Karima na sezon. Dlatego zmienił swoje klasyczne 4-3-3 na 4-3-1-2. Ta jedynka z formacji trafiła do Jude'a, który miał grać jako wsparcie Rodrygo i Viniciusa w środku pola. Włoch przekonał go, aby przeszedł o kilka metrów do przodu i udoskonalił swoje wejścia z drugiej linii, tak jak zrobił to przeciwko Getafe. Dało to gola na wagę trzech punktów.
Ancelotti dostrzegł potencjał wzrostu Bellinghama (1,86 m), jego wszechstronną budowę ciała i młodości. Ocenił, że gracz mógłby stać się hybrydą Zidane'a i Benzemy. Zmusił go do częstszego wchodzenia w pole karne i przekonał, że w dzięki swojej inteligencji i magicznym stopom może mieć strzelić 15 czy nawet 20 bramek. Właśnie to robi i to do tego stopnia, że jest aktualnym Pichichi LaLigi z czterema rozegranymi meczami i pięcioma golami na koncie. Bernabéu i sama szatnia już poddały się charyzmie młodego Anglika, a Ancelotti znalazł formułę, aby zrekompensować nieobecność Viniego i brak klasycznej „dziewiątki” w składzie (poza Joselu).
Ancelotti znalazł rozwiązanie taktyczne, które pozwoliło 20-latkowi rozwinąć się piłkarsko, co przyznał sam gracz. Geniusz z Reggiolo nie przestaje nas zaskakiwać swoimi innowacjami i zapałem do tworzenia składu, który nie potrzebował transferu zawodnika światowej klasy, by rywalizować o wszystko. No, z wyjątkiem Bellinghama. Ale wydane za niego 103 miliony będą wkrótce anegdotą. Nawet on nie zna swojego sufitu…
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze