Advertisement
Menu
/ globo.com

Rodrygo: Mogłem wybrać między Realem i Barceloną

Rodrygo Goes udzielił wywiadu brazylijskiemu Globo. Przedstawiamy drugą (ostatnią) część jego pełnego tłumaczenia.

Foto: Rodrygo: Mogłem wybrać między Realem i Barceloną
Fot. Getty Images

A za wyborem klubu kryje się ciekawa historia, prawda? Wiemy, że miałeś dwie opcje: Real lub Barcelonę.
Z Barceloną wszystko było praktycznie domknięte. Pozostawało tylko dokonać transferu i pytałem ojca: „Nic z Realu Madryt?”. Spłynęły oferty ze wszystkich drużyn i nic z Realu. Wtedy poprosiłem, byśmy poczekali przez weekend, bo mieliśmy mecz z Vitórią. Powiedziałem, że błysnę w tym meczu i zobaczy to Real Madryt. Tata się zdenerwował: „Żartujesz? Mamy na stole taką ofertę z Barcelony. Zagrasz z Messim i chcesz, żeby na ciebie czekali. Żartujesz sobie?”. Jednak i tak musieli czekać, bo Barcelona miała jakiś problem z Santosem i nie mogli dokonać transferu. Pojechałem na ten mecz, strzeliłem trzy gole i zaliczyłem asystę, wygraliśmy 5:2 i w trakcie tego meczu Real Madryt zadzwonił do mojego ojca. Nie musieli nawet przedstawiać oferty. Zapytali tylko, czy chciałbym do nich przejść, a mój tata znał odpowiedź. Następnego dnia byłem z mamą i grałem w jakieś gry, a mój tata wyjechał rano bez żadnego słowa. Po południu przyjechał do Santosu, wszedł do domu, minął mnie i mamę przy stole bez słowa. Poszedł do mojego pokoju, gdzie były koszulki Realu Madryt i Barcelony. Posiadałem koszulkę Barcelonę, bo ojciec odwiedził wcześniej ośrodek Barcelony, a koszulkę Realu miałem już wcześniej. Wziął je obie, rzucił do mnie i powiedział: „Teraz wybierz”. Nie rozumiałem, o co chodzi, ale nawet o tym nie myślałem: to był Real Madryt.

Skąd wzięła się ta pewność co do Realu?
Nie wiem, ale zawsze go lubiłem. Także trochę przez Cristiano. Kiedy miałem 6 lat, mój ojciec wyjechał na wycieczkę i przywiózł mi koszulkę Realu Madryt. Myślę, że wtedy się zaczęło. Potem dorastałem i podobał mi się ten klub.

W Realu Madryt wszystko dzieje się wokół historycznej postaci, jaką jest Florentino Pérez. Jakie są wasze stosunki?
Takie, jakie powinny być? Real zawsze jest najważniejsze. On ma do nas duży szacunek i czujesz to w jego wypowiedziach. Był jedną z osób, która najbardziej mnie zaskoczyła z powodu tego jak traktuje ludzi przy swojej władzy. Zawsze poświęca ci uwagę i jest dla wszystkich miły. Nie jest tym, kim jest przez przypadek. Kiedy go spotykasz i z nim rozmawiasz, widzisz, że to inny typ człowieka.

Imponuje to, jak błyszczysz w decydujących spotkaniach. Jak przygotowujesz się do wielkich momentów?
Cieszę się, gdy tak się mówi. Naprawdę są ważne gole, które rozstrzygające decydujące mecze. Myślę, że patrzy na mnie Bóg, wybiera mnie w nocy i mówi: „Dzisiaj to będziesz ty”. Naprawdę nie wierzę w szczęście, a wierzę, że praca się zwraca. Muszę być przygotowany na takie momenty, jak mecz z City. Wszyscy przestali wierzyć, nawet ja. Nie będę kłamać. Ale myślałem, że spadnie mi piłka i muszę być przygotowany. Tak wyglądają wielkie mecze. Te spotkania rozstrzygają szczegóły i muszę to wykorzystywać. Wyobrażam sobie, że zdobędę gola z danego miejsca, że piłka spadnie w dane miejsce i uderzę w dany sposób. Oczywiście nie za dużo, by mnie to nie obciążyło. Muszę mieć jasność i lekkość. Próbuję to dzielić, ale słowo ma moc: mówię, że strzelę gola. Czy dwa gole. Wywołujesz to i dzieją się takie rzeczy.

Jaki jest Rodrygo poza boiskiem? Studiujesz coś? Przygotowujesz się dodatkowo poza boiskiem?
Zawsze lubię robić inne rzeczy. Czasami się lenię, ale rodzice stawiają mi stale jakieś wymagania. Mówię już po hiszpańsku, więc wróciłem do lekcji angielskiego. Pracuję z psychologiem, co w tych czasach jest ważne, bo umysł wszystkim kieruje. Kiedy ludzie zrozumieją, że w piłkę gramy naszymi mózgami, a nie nogami, to wiele się zmieni. Trenuję też w domu z trenerem osobistym.

Twoja generacja przywiązuje dużą wagę do aspektu psychologicznego. W przeszłości ludzie uznawali, że to szaleństwo, ale ty patrzysz na to inaczej.
Wiele osób tak to widzi i ja to dostrzegłem. Na początku, gdy ktoś powiedział mi o skontaktowaniu się z psychologiem, to pomyślałem: „Nie jestem szalony. Po co?”. Kiedy jednak zaczniesz to robić, zobaczysz w swoim życiu różnicę. Moje otoczenie nigdy niczego mi nie narzuca. Po prostu dają mi sugestie, a ja podejmuję decyzje. Zacząłem wcześniej pracować z coachem, ale to nie była droga, jakiej chciałem. Nie miałem problemu, ale potrzebowałem czegoś specyficznego. W wywiadzie zobaczyłem, że mówił o tym Raphael Veiga i znalazłem tego samego psychologa, który zaczął ze mną współpracować.

Kiedy wracasz do rodzinnego Osasco i widzisz swoje podobizny na murach, to wiele mówi o odpowiedzialności sportowców poza boiskiem. Jak sobie z tym radzisz?
Podchodzę do tego bardzo poważnie. Wiem, że dzieci na mnie patrzą, jak ja sam patrzyłem na innych piłkarzy. Cokolwiek wrzucę do Internetu, ludzie to obserwują, komentują pozytywnie lub negatywnie. Szczególnie dzieci, które są przyszłością. Staram się dawać dobry wizerunek. Nie wiem, czy się udaje, ale próbuję. Ta odpowiedzialność jest ogromna.

To dotyczy także rasizmu. Jak się z nim mierzysz i czy jesteś gotowy z nim walczyć?
W 100% chcę z nim walczyć. Jestem czarnoskóry jak Vini i bez wątpienia padałęm ofiarą rasizmu. Może też nie zawsze tak słucham, jak robi to on. Jestem jednak blisko niego w tej sprawie. Spędzam z nim czas i widziałem, jaki był przez to smutny. Jak trudne były jego dni. Wiemy, jaką mamy siłę, gdy tylko cokolwiek powiemy. W tym jesteśmy zjednoczeni i podchodzimy do tego poważnie. Wcześniej też wiele mówiliśmy, ale nikt nic z tym nie robił. Teraz świat się zjednoczył i to było dosyć piękne. Szczerze, nie skończy to z rasizmem, ale możemy przynajmniej próbować go zredukować i działać wobec sytuacji, które się pojawiają.

Czy dzisiaj najlepsze słowo to odwaga? Odwaga do stawania przeciwko tym sytuacjom, jak zrobiliście to na przykład poprzez taniec w derbach z Atlético?
Jak mamy odwagę, by wychodzić do gry, tak musimy mieć odwagę wobec takich sytuacji, które dzieją się też poza boiskiem. Zgadza się, odwaga to odpowiednie słowo.

Co wyciągasz od Viniego w temacie reagowania w takich momentach?
To na Mestalli wydarzyło się bardzo szybko. Byłem na boisku, ale nie wiedziałem, co się stało, a wszystko wyglądało dziwnie. Poszedłem spytać i powiedzieli mi, że gość nazwał Viniego małpą. Nie jeden gość, ale wiecie, że nawet nie mogę o tym mówić. Ostatnio o tym rozmawiałem i potem musiałem przepraszać. Muszę być ostrożny, ale tam wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy weszliśmy do szatni i wziąłem telefon, mówił już o tym cały świat. To jednak oczywista sprawa, nie trzeba tu strategii ani rozmów. Musimy mieć odwagę, by walczyć i to tępić.

W tamtym czasie komentowano, że Real nie podejmuje mocnych działań, że powinien był zejść z boiska... Czy to jednak jest też tak szokujące, że trudno od razu o reakcję na boisku? Co sobie wtedy myślałeś?
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dla nas to był szok i my też nie wiemy, jaką mamy podjąć decyzję czy jakiej decyzji nie możemy podjąć. Po obejrzeniu filmików stwierdziliśmy, że powinniśmy byli zejść z boiska, a sędzia powinien przerwać mecz. Jednak na żywo tak nie myślisz. Ktoś musi wtedy wyjść z zewnątrz i tym zarządzać. Przy rożnym było dużo zamieszania, bo część piłkarzy ruszała do strzelenia gola, a inni już ze sobą walczyli... To był bałagan, a my nie wiedzieliśmy, co zrobić.

Czy mocno angażujesz się w akcje społeczne poza boiskiem?
Lubię pomagać ludziom. Kiedy mogę, działam, wrzucam coś do Internetu, bo wiem, do ilu ludzi mogę dotrzeć. Nie ma za dużego sekretu, zawsze będę gotowy pomóc.

Ojciec to bardzo symboliczna i centralna osoba w twoim życiu. To także twój pierwszy odnośnik piłkarski. Jak radzisz sobie z dzieleniem jego roli ojca, ale także doradcy?
Próbujemy rozdzielać te rzeczy. To normalne, że jest zaangażowany w moją karierę, że się martwi, że zawsze szuka dla mnie najlepszego rozwiązania, chociaż nie zawsze się zgadzamy ani on nie popiera wszystkiego, co robię. To normalne, że możemy się nie zgadzać, ale mamy też do siebie szacunek jako ojciec i syn. Mój sztab to nie tylko on i czasami mówię mu: „Tato, idź odpocznij, zajmie się tym sztab”. Nie możemy też zatracić swoich rodzinnych relacji.

Ostatnie słowo zawsze należy do ciebie?
Do mnie. Ogromnie go szanuję, on wskazuje mi drogę, ale to ja decyduję. Nie ma innego rozwiązania, to ja pozostaję w środku na boisku. Ostatnie słowo musi mieć piłkarz.

Czy wasze stosunki zmieniły się po tym, jak ty sam zostałeś ojcem?
Na pewno. On zawsze mówił, że pewnego dnia zrozumiem, dlaczego on się tak angażuje. Chcę przeżyć z moim dziećmi wszystko, co przeżyłem z nim.

Co jest najfajniejszego w byciu ojcem? Jesteś bardzo prywatną osobą, ale informacja o twoich dzieciach była mocno komentowana publicznie. Jak to odebrałeś?
To jedna z pierwszych okazji, gdy mogę o tym powiedzieć. Ludzie wysłuchali tylko jednej wersji, ale nie przejmuję się tym, co się o mnie mówi. Znam swoją prawdę, a w środku wszyscy też wiedzą, jak to wygląda. Nigdy nie przyjdę tutaj, by opowiadać źle o drugiej osobie. Chcę po prostu dać dzieciom wszystko, co najlepsze. Także dlatego, że nie lubię wystawiać swojej prywatności, a one ciągle są malutkie. Takie jest moje myślenie i rodzice mnie w tym popierają. Niektórzy muszą pokazywać wszystko i nie wiem, co im to daje, ale ja tego nie zrobię. Zawsze będę jednak kochać moje dzieci tak, jak kochali mnie moi rodzice.

Przy tej okazji możemy porozmawiać o mediach. Jak patrzysz na tę relację piłkarzy z dziennikarzami?
To trudna relacja. Jest ta część z angażowaniem czytelnika, z klikalnością, chcesz tylko tego i nie patrzysz, kto jest po drugiej stronie, na ich uczucia ani przejścia. Słuchają tylko jednej wersji i myślą o zasięgach bez patrzenia na to, co przyniesie to obu stronom. Myślę, że to tworzy konflikt. Gdyby dziennikarze mieli empatię i patrzyli na innych, to byłyby podstawy do tworzenia dobrej relacji. Jednak inni robią to inaczej i w mediach jest dużo dobrych ludzi.

Jak bardzo komentarze na twój temat wpływają na ciebie na boisku?
Nie przejmuję się nimi, bo znam swoją prawdę i znają ją moi najbliżsi. W wielu przypadkach wystarczy pomyśleć i samemu można dostrzec prawdę. Mówię, że nieprawda wychodzi na boisku i także poza nim. Dopóki kładę się wieczorem na poduszkę z czystym sumieniem, to nie mam problemu. A krytyka na boisku jest normalna, jest naturalna. Gdy gram dobrze, też mówi się o mnie dobrze.

Z zewnątrz, jak oceniasz tak wiele ostatnich przypadków przemocy i agresji w brazylijskim futbolu? Czy to wpływa na twoje potencjalne plany powrotu do ojczyzny?
Jednym z głównych czynników jest jakość życia. Futbol nie jest wszędzie taki sam. Jest inny w Brazylii, inny w Europie, inny w Azji. To fajna sprawa. W Europie jest najwyższy poziom i wszyscy się z tym zgadzają. Jednak jakość życia to coś, co odbiera chęci na powrót do gry w Brazylii. Przy transferze zatrzymujesz się myślisz: „Dlaczego mam stąd wyjechać?”. Jednak naszą pierwszą myślą jest teraz: „Dlaczego mam wrócić?”.

W tym sezonie zmieniłeś numer na „11”. Jak bardzo jest to dla ciebie ważna sprawa?
To nie jest głupota, bo na pewno patrzysz inaczej na koszulki z numerami 10, 11 czy 7... Wejdziemy w ten sezon z większą presją przez to, czego dokonaliśmy w poprzednich sezonach, a zmiana numer to jeszcze coś innego. Ja bardzo lubię numery 10 i 11. Teraz to czas na pisanie historii z numerem 11, bo to ten inny numer.

Jak dzieliłeś wakacje między odpoczynek a trening w kontekście przygotowania się do sezonu?
Trudno nic nie robić przez 30 dni, wtedy wiele stracisz. Musisz pozostawać aktywny przez wakacje, by wrócić w dobrej dyspozycji. Przygotowania to trudny okres, bardzo się męczymy, treningi są bardziej wymagające, ale Real pomaga, by się na to przygotować. Rozpisali nam treningi na wakacjach, ale nie zapomnieliśmy też o dobrej zabawie.

Na koniec, jak oceniasz trudny czas Santosu?
Nie da się tego wytłumaczyć. Gdybym wiedział jak, to bez wątpienia sam bym im to powiedział. To delikatny okres, ale w pełni wierzę w to, że wiatr się zmieni i Santos wróci na miejsce, którego nigdy nie powinien opuścić, czyli na szczyt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!