Advertisement
Menu
/ as.com

Lider od pierwszego dnia

Jude Bellingham dowodził atakiem Realu Madryt w swoim oficjalnym debiucie w białej koszulce, zdobywając bramkę. Carlo Ancelotti dostrzega i docenia jego wysiłek: „On jest poza skalą, ma jakość i bardzo ciężko pracuje”.

Foto: Lider od pierwszego dnia
Fot. Getty Images

Jude Bellingham przybył, zobaczył i podbił. Najważniejszy transfer Realu Madryt tego lata i praktycznie najbardziej znaczący od wielu lat pokazał w swoim oficjalnym debiucie na San Mamés przeciwko Athleticowi, że ma to, co jest konieczne, żeby być liderem od pierwszego dnia. W Bilbao bez najmniejszych kompleksów wcielił się w tę rolę, gdy Vinícius pozostawał nieco w cieniu, a Rodrygo był jego głównym partnerem do gry. Zapowiadała to już jego postawa w trakcie pretemporady, po której dostarczył kilku imponujących momentów, takich jak gol z Manchesterem United, ale kiedy nadszedł moment prawdy, Bellingham był na posterunku od pierwszej chwili, ku uciesze Carlo Ancelottiego, który zrobił wszystko, co możliwe, by Anglik czuł się komfortowo od samego początku.

Real Madryt zamienił swoje klasyczne 4-3-3, którego używał od czasu pierwszej kadencji Ancelottiego, na 4-3-1-2 ze środkiem pole w kształcie rombu. Jedynym celem tej zmiany było uwypuklenie walorów Bellinghama w pobliżu pola karnego rywala. Odejście Karima Benzemy i brak transferu środkowego napastnika z najwyższej światowej półki bez wątpienia również się do tego przyczyniły, ale Carletto wolał ustawić Rodrygo i Viníciusa na środku ataku i połączyć ich z Brytyjczykiem jako pierwszym pomocnikiem, świetnym w aspekcie wykończenia akcji, żeby zapełnić lukę powstałą po odejściu Benzemy do Arabii Saudyjskiej. I na ten moment ta formuła działa – nowy ofensywny tercet w pierwszym oficjalnym meczu dostarczył dwa gole.

Trzeba przyznać, że Bellingham rozegrał lepsze zawody pod względem wykończenia. Uderzał tylko dwa razy, w tym raz celnie i właśnie po tym strzale piłka wylądowała w siatce. Było to dość szczęśliwe trafienie po uderzeniu z półwoleja, a futbolówka dodatkowo zaskoczyła Unaia Simóna po odbiciu się od murawy. Anglik podszedł do tego z humorem: „Tylko jeśli strzelasz, masz szansę na gola. Nie uderzyłem dobrze, ale miałem trochę szczęścia”. Bellingham do bramki dołożył kilka groźnych podań, jak choćby mierzone dośrodkowanie do Rodrygo, którego Brazylijczyk ledwo zdołał sięgnąć, uderzając przewrotką.

Aczkolwiek najlepszym, co 20-latek pokazał w sobotni wieczór na San Mamés, była jego odwaga i poświęcenie w defensywie, mając w pamięci to, że Ancelotti przestrzegł już swoich podopiecznych, że na razie nowa formacja sprawia, że są słabsi z tyłu i że niezbędny jest wszechstronny wysiłek całej drużyny. Anglik wygrał 13 z 16 pojedynków, 2 na 4 bezpośrednie starcia, stracił piłkę tylko 14 razy, wykonał 40 celnych podań na 48 wszystkich, zanotował 3 udane dryblingi na 4 i zaliczył 6 odbiorów. Carletto, daleki od wychwalania jego ofensywnych zalet po spotkaniu, podkreślił jego pracę bez piłki: „Ma osobowość, jest zmotywowany, żeby tutaj być, ma jakość i bardzo ciężko pracuje. On jest poza skalą”.

Złość Muniaina
Jego osobowość to inna sprawa. Bellingham wylądował w szatni Królewskich na czterech łapach. Po kilku przykładach skomplikowanej adaptacji brytyjskich zawodników (Beckham, Owen, Bale), w klubie obawiano się, jak będą wyglądały pierwsze miesiące byłego gracza Borussii Dortmund, ale jego przypadek jest całkowicie inny do tych wyżej przytoczonych. Szybko zaprzyjaźnił się z kilkoma kolegami z zespołu (zwłaszcza z Brahimem, Franem Garcíą i Fede Valverde) i już decyduje się na pierwsze wypowiedzi w języku hiszpańskim. „Cześć, madridistas! Pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo i pierwszy gol. ¡Hala Madrid!”, powiedział po hiszpańsku na nagraniu wideo z szatni po rywalizacji w Bilbao. Dla porównania musieliśmy czekać lata, żeby usłyszeć Bale'a wypowiadającego pierwsze słowa po kastylijsku.

Swój charakter pokazał także na boisku, nie odpuszczają nawet na milimetr na jednym z najgorętszych stadionów w hiszpańskim futbolu, jakim jest San Mamés. Generalnie radził sobie dobrze, choć wzbudził pewne kontrowersje celebracją swojej bramki, zastygając z otwartymi, uniesionymi w górze rękami przed jedną z trybun, na której zasiadali kibice Los Leones. Celebracją, którą wykonuje przez całe życie, ale która fanom Athleticu nie przypadła do gustu, eufemistycznie rzecz ujmując. Został upomniany przez Iñakiego Williamsa, z którym po chwili uścisnął się, żeby załagodzić sytuację, ale chwilę później do akcji wkroczył Iker Munian: „Hej, hej! Nie tutaj coś takiego!”. Piłkarze Ernesto Valverde nie byli jednak w stanie przestraszyć Bellinghama, a nowy Real Madryt prowadzony przez zaledwie 20-letniego chłopaka zademonstrował, na co go stać. Trafnie podsumował to Dani Carvajal: „To był wyjątkowy transfer”.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!