„Pintus nie jest surowy, po prostu poważnie podchodzi do swojej pracy”
CV Antonio Pintusa jest odwrotnie proporcjonalne do jego parcia na sławę. Trener przygotowania fizycznego Realu Madryt ucieka od blasku reflektorów. Tak naprawdę wiadomo o jego życiu niewiele. Jego głównym poświadczeniem są po prostu efekty codziennej pracy i niemierzalny perfekcjonizm.
Fot. Getty Images
Pintus pracuje w zawodzie od trzech dekad, a jego wkład w sukcesy Królewskich jest niezaprzeczalny. 60-latek cieszy się nieograniczonym zaufaniem samego Florentino. Prezes zatrudniał go dwukrotnie. Po raz pierwszy do stolicy Hiszpanii Pintus trafił w 2016 roku na prośbę Zidane'a. Następnie Pérez ponownie zakontraktował go w 2021 roku, gdy Zizou nie było już w klubie. Mówi się, że odejście Antonio do Interu było spowodowane właśnie pogorszeniem relacji z trenerem.
Sternik Realu nakazał swoim pracownikom ogłoszenie powrotu Pintusa w taki sposób, jakby chodziło o galaktyczny transfer. Spec przygotowania miał czuwać nie tylko nad pierwszym zespołem, lecz koordynacją całego ekosystemu. Pintus z jednej strony budzi w Valdebebas strach, z drugiej zaś nieskrywany podziw. Nim jednak stał się słynnym Sierżantem, jak nazywają go w ośrodku treningowym, musiał gdzieś rozpocząć pracę w zawodzie. Dla futbolu wynalazł go dziś 74-letni Claudio Gaudino, uważany za jednego z najlepszych w swoim fachu po sukcesach osiąganych z Juventusem, Interem i reprezentacją Włoch w 2006 roku.
– Trenowałem drużynę Primavery w Juve po tym, jak w 1991 Gigi Maifredi wyrzucił mnie ze sztabu pierwszego zespołu. Rok później przyszedł jednak Trappatoni i wróciłem. Potrzeba było więc kogoś, kto zajmie się młodzikami. Poprosiłem o to Antonio. Znałem go bardzo dobrze, ponieważ był lekkoatletą w klubie Sisport sponsorowanym przez Fiata. Klub podlegał rodzinie Agnelli. Tak Pintus trafił do Juventusu – wspomina Gaudino.
Pintus miał wiatr w nogach. Wyróżniał się w biegach wytrzymałościowych i fascynował się lekką atletyką. Atletyczne sporty przyciągały jego uwagę w większym stopniu niż futbol. Ukończył studia na odpowiedniku polskiego AWF, a naukę kończył z imponującymi wynikami. Jego praca doktorska o współczesnych maratonach otrzymała nagrodę CONI, maksymalne wyróżnienie przyznawane przez włoski komitet olimpijski. Ale Pintus specjalizował się nie tylko w teorii. – Był bardzo dobrym atletą, świetnym średniodystansowcem. Przebiegał 1500 metrów w mniej niż cztery minuty. Byłem także dyrektorem technicznym Sisport Fiat i od początku uważnie obserwowałem Antonio. Po raz pierwszy zetknąłem się z nim na początku lat 80. Był studentem, a potem wykładał przedmiot związany z motoryką. Trenował młodych średniodystansowców. Był niezwykle metodyczny. Dlatego też przypomniałem sobie o nim, gdy Juventus potrzebował kogoś za mnie. Jego doświadczenia bardzo pomogły mu w staniu się tym, kim jest obecnie – opowiada Gaudino.
Telefon od mentora zadzwonił, gdy Pintus jednocześnie zajmował się przygotowywaniem lekkoatletów i judoków. Od razu zaakceptował ofertę. Już wcześniej kokietował z piłką nożną w klubie Settimo Torinese, zespole ze swojego rodzinnego miasta, który grywał w niższych ligach. Claudio otworzył mu jednak drzwi do elity. To była szansa w jednym z najlepszych klubów świata. – Pamiętam, jak zaczynał w Juve 32 lata temu. Byliśmy z Trapattonim na zgrupowaniu przedsezonowym. Spotkałem się z Antonio, by wytłumaczyć mu, jak funkcjonuje klub. Dałem mu jedną radę: by dużo pracował i mało mówił. Prosiłem go, by nigdy nie pchał się na świecznik. Wziął sobie to głęboko do serca. Za każdym razem, kiedy się widzimy, wspomina te słowa i mówi, jak bardzo mu się przydały. Jest z tego dumny. Człowiek buduje sobie markę swoją pracą, a nie słowami. Wiem, o czym mówię – dodaje.
Gaudino przez lata obserwował rozwój swojego byłego podopiecznego. – Początki nie były łatwe. Kiedy w 1983 roku Trappatoni przedstawił mi piłkarzy, Beppe Furino wziął mnie na stronę i powiedział, że zdobył sześć mistrzostw i nie potrzebował do tego trenera przygotowania fizycznego. Boniperti natomiast rzucił mi, że nie chce mnie zbyt często widywać przed meczami.
Pintus wie, czym jest brak zaufania. Piłkarze jednak z czasem zrozumieli, jak świetne rezultaty przynosi odpowiednie przygotowanie fizyczne. Wiarygodności dodawał mu fakt, że sam również się nie oszczędza. Dziennie biega od 10 do 15 kilometrów. – To ważne, by widziano, że ja także nad sobą pracuję – zwykł powtarzać Antonio. Tym sposobem łatwiej dotrzeć do innych. – Antonio cechuje dostępność dla zawodników, ale też przede wszystkim pokora. Sprawia, że inni cierpią, fakt. Pamiętam, że za czasów Deschampsa i Zidane'a w Juventusie treningi były bardzo ciężkie. Pintus planuje jednak pracę najkonkretniej, jak tylko się da. Nie chce, by uważano go za gwiazdę, choć świetnie wykonuje swoje obowiązki. Nie znam ani jednego piłkarza, który miałby z nim złe relacje. Na dłuższą metę jego osoba budzi w innych entuzjazm – kontynuuje Gaudino.
Hitem internetu stało się swego czasu ujęcie Modricia łapiącego za szyję Pintusa po wyeliminowaniu City dwa sezony temu. – Metoda Pintusa, metoda Pintusa! – krzyczał Chorwat. Antonio metod ma jednak wiele. – On się rozwija, ponieważ wie, w którym kierunku iść. Umie się dostosować. Nie trzyma się kurczowo już posiadanej wiedzy. Ma doświadczenie z Włoch, Francji i Hiszpanii, gdzie przed chwilą ukończył kolejny kurs z fizjoterapii. W tym wieku cały czas się uczy! Pod tym względem jest wzorem do naśladowania. Dlatego też tak wielu piłkarzy dzwoniło do niego z prośbą, by przyszedł do ich klubu. Vialli w Chelsea, Poyet w Sunderlandzie, czy Zidane w Realu – zdradza Gaudino.
– Antonio był zawsze dwa kroki przed innymi. Budził w zawodnikach bardzo ciekawe odczucia. Z jednej strony czuli, że są eksploatowani do cna, z drugiej natomiast mieli wrażenie, że dzieje się to w maksymalnie bezpieczny sposób. Dawał nam nadajniki GPS, potem analizowaliśmy przebyty dystans, prędkość, liczbę sprintów czy najwyższy puls. To, co dziś wydaje się normalne, w 2012 roku było dla mnie czymś kompletnie nowym. W Aston Villi i Rangersach byłem przyzwyczajony do kompletnie innych metod – mówił w wywiadzie dla El Mundo przed rokiem były obrońca, Carlos Cuéllar.
– Antonio nie tylko personalizuje treningi, lecz także umie zapobiegać kontuzjom. Dzisiejsze technologie znacznie pomagają w unikaniu urazów. I tutaj Pintus należy do najlepszych w dziedzinie – chwali po raz kolejny Gaudino. To właśnie z tego powodu Florentino zdecydował się go zatrudnić po raz drugi. Jego poprzednikiem był Gregory Dupont, który przedtem pracował w mistrzowskiej reprezentacji Francji. Efekty jego pracy budziły jednak głębokie zaniepokojenie. Francuz nie był w stanie wyczuć kadry Królewskich. Po sezonie 2020/21 odszedł wraz z Zidane'em. 1 lipca 2021 roku ogłoszono powrót Ancelottiego, a trzy dni później także Pintusa.
Od tamtej pory wszelkie kwestie związane z przygotowaniem fizycznym znajdują się pod nadzorem Sierżanta. –Ma ciągły kontakt z zawodnikami. Wbrew pozorom nie ma twardej ręki i nie jest surowy. Po prostu poważnie podchodzi do zawodu, ale jest przy tym niezwykle komunikatywny – wieńczy Gaudino. W trakcie okresu przygotowawczego to właśnie Pintus odgrywa kluczową rolę. W Valdebebas wyciska z graczy siódme poty. Bellingham i Güler przekonali się już o tym, jakiego wysiłku wymaga Włoch. Obaj bardzo cierpieli podczas pierwszego treningu w nowym klubie. Dowiedzieli się tym samym już na starcie, jak wielkiego wysiłku wymaga triumfowanie w Lidze Mistrzów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze