Osasuna - Ruud van Nistelrooy 1:4
Osasuna - Real 1:4
Osasuna nie gra w tym sezonie dobrze. Brakuje jej skuteczności, brakuje szczęścia. Niektórzy piłkarze klubu za bardzo skupiają się na tym, jak załatwić sobie lepszy kontrakt lub klub. Tym lepiej dla Królewskich, którym często nie grało się łatwo z Osasuną, a którzy potrzebują pewnych zwycięstw oraz kolejnych 3 punktów, by w tabeli nie oddaliła się zbytnio Barcelona. Dzisiaj dystans został zachowany.
Piłkarze Realu Madryt zostali powitani dużą porcją gwizdów. Nie zważając jednak na ten anty doping, zabrali się do roboty. Z początku trochę nerwowi z czasem grali coraz precyzyjniej i spokojniej. Królewscy od początku próbowali rozgrywać piłkę, robili to jednak niedokładnie. Lepiej radziła sobie Osasuna, która rozgrywała futbolówkę w prosty, acz skuteczny sposób: podanie do środka – podanie na skrzydło – wrzutka. A w polu karnym czekał już Webo. Na szczęście dla podopiecznych Capello, żadne z kilku dośrodkowań z pierwszych minut spotkania nie doszło do napastnika Osasuny. Do 10 minuty, wtedy to, do kolejnego dośrodkowania z prawej flanki doszedł oczywiście Webo i mocnym strzałem głową posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Chociaż do tego momentu spotkanie nie napawało optymizmem, już minutę później były powody do radości. Po strzale Robinho, piłkę przed siebie wybił bramkarz z Pampeluny. Wtedy, jak przystało na super snajpera, w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie znalazł się van Nistelrooy, który dobił strzał Brazylijczyka. W tym momencie, gra Królewskich wyraźnie się poprawiła. Mniejsza o to, że zaczęli grać szybciej i efektowniej. W końcu zaczęli celnie podawać i spokojniej rozgrywać piłkę. Ramos powoli się rozkręcał, z minuty na minutę lepiej grał Robinho. Piłkarze Realu atakowali, Osasuna próbowała kontrować. Chwilami role się odwracały, atakowała Osasuna, bronili się Królewscy, lecz wszystko wracało szybko do normy. Po jednym z takich kontrataków, piłkarze Realu musieli ratować się faulem, tuż przed polem karnym. Do piłki ustawionej na 20. metrze podszedł Punal, którego strzał dobrze obronił Casillas. Była 20 minuta, a Osasuna powoli dochodziła do głosu. Królewscy nie odpuszczali, ale grali coraz wolniej. Nie udawało im się uciec gęstej obronie Pampeluny, która wciąż kontrowała. Na szczęście mieliśmy w szeregach obronnych Cannavaro, który do spółki z resztą defensywy, skrzętnie wyjaśniał wszystkie sytuacje, najczęściej po dośrodkowaniach. W 26 minucie, kombinacyjny kontratak przeprowadziła Osasuna, na szczęście dla nas, piłka znalazła się w rękach Casillasa. I gdy wydawało się, że piłkarze z Pampeluny zdobywają przewagę w tym spotkaniu, fantastyczną akcją popisał się van Masterrooy, który pokazał Osasunie jej miejsce w szeregu w tym meczu. Po kolejnym ataku Osasuny, Królewscy zdecydowali się na kontrę. Guti posłał piłkę do Robinho, ten napotkał na swojej drodze obrońcę, który wybił piłkę w… Brazylijczyka. Ta „znalazła’’ Ruuda, który wykorzystał ten prezent z precyzją i spokojem. Ten gol niewątpliwie załamał Osasunę. Jej ataki były od tego momentu niemrawe, nieudolne. Real z kolei grał z pomysłem. Świetnie dryblował Robinho, spokojnie grał środek pola. Mniej spokojnie grał Guti, który najpierw popisał się kosmicznym uderzeniem (czyt. uderzył piłkę w kosmos) a później zmarnował świetnie zapowiadającą się akcję Królewskich. Raúl podawał do Robinho, ten świetnie wyłożył piłkę Gutiemu, ten jednak nie wiadomo gdzie podawał. W 39 minucie kolejnym niecelnym strzałem popisał się Guti. Piłkarz o – od tygodnia – trochę krótszych blond włosach, jak zwykle bardzo się starał, jednak tym razem trochę gorzej to wyglądało. Z drugiej strony, gdyby nie spalony, byłby współautorem przepięknej zespołowej akcji z 43 minuty. Po jego podaniu do Robinho, Brazylijczyk sprytnie przerzucił piłkę nad obroną gospodarzy, pech chciał, że adresat tego podania, van Nistelrooy, był wtedy na spalonym. Przewaga gości, a raczej nieudolność gospodarzy, bardzo podenerwowała kibiców Osasuny. W 44 minucie na ziemię upadł trafiony przedmiotem rzuconym z trybun Casillas. Na szczęście nie był to nóż (ekhm…), lecz jedynie zapalniczka, więc po chwili grę wznowiono. Biednego Ikera szybko "pomścił’" Ruud, który zdołał strzelić w ostatniej minucie pierwszej połowy jeszcze jednego gola. Jak padł gol? Można powiedzieć, że standardowo. Królewscy przeprowadzili wzorcową kontrę, po której z lewej strony kluczowym podaniem popisał się Raúl. Kapitan podał piłkę do niekrytego Ruuda, który strzałem tuż przy słupku nie dał szans Ricardo.
Do szatni piłkarze zeszli zadowoleni. 3:0 na wyjeździe w dodatku po pierwszej połowie – wynik marzenie. Trzeba dodać do tego dobrą grę obrony, do czego przyzwyczaja nas Capello, kolejną serię rajdów Ramosa, spokój pary Emerson – Diarra, a także fenomenalną skuteczność van Nistelrooya i… można wyjść na drugą połowę. Nie wszyscy mogą jednak wyjść, bowiem Pierre Webó został zmieniony w przerwie z Savo Miloševićem, a Raúl García z Davidem Lópezem.
Piłkarze Realu Madryt zabrali się do ataku niemal natychmiast, od razu zaatakował Robinho. Jeszcze szybciej akcja ta została przerwana przez obrońców gospodarzy. Ci zagrażali bramce Casillasa jedynie za pomocą dośrodkowań, które jednak rzadko przechodziły przez czujną obronę, na czele z Cannavaro i Helguerą. W 51 minucie mocnym strzałem popisał się Roberto Carlos, jednak na posterunku był Ricardo. Minutę później Królewscy przypomnieli sobie, jak grali za kadencji Del Bosque z Feyenoordem Rotterdam. Urządzili sobie akcję podając piłkę piętką. Ich beztroską zabawę przerwali obrońcy gospodarzy. W 53 minucie, swoją techniką popisał się Ramos, jednak boiskową nieudolnością popisał się obrońca Osasuny, który brutalnie przerwał jego akcję. Gospodarze atakowali, jednak robili to na dwa sposoby. Wrzucając piłkę w pole karne, skąd po raz kolejny wybijali ją obrońcy, lub decydując się na kombinacyjną akcję. Opcja druga była tyleż nie szablonowa, co chaotyczna i przypadkowa. Dopiero w 63 minucie, po strzale jednego z piłkarze Osasuny, piłka wyleciała na rzut rożny. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Valdo, który głową umieścił piłkę w siatce Casillasa. W zapasie były jeszcze dwie bramki, jednak Real nie zamierzał się przemęczać. Dlatego też za Robinho wszedł Reyes, który czasami samą swoją obecnością na boisku, motywuje kolegów do ofensywnej gry. Tak też było i dzisiaj. Po jego wejściu na boisko, momentalnie uaktywnił się Guti. W 67 minucie mocno dośrodkował piłkę w pole karne, jednak na miejscu był Ricardo. W 70 minucie przeprowadził cudowny rajd przez pół boiska, mijając przeciwników jak slalomowe tyczki. Zatrzymał go dopiero kolejny faul obrońcy gospodarzy. Była szansa na gola z wolnego, jednak ze swojej ulubionej pozycji Roberto Carlos trafił w mur i tak po pięknej akcji Gutiego pozostał nam tylko… rzut rożny. Przez następne dziesięć minut kibice chyba wspominali właśnie tę akcję, gdyż z boiska po prostu wiało nudą. Real nie zamierzał tracić kolejnych bramek, pewnie przerywał akcje rywala, nie zamierzał również atakować ograniczając się do podań „na Ruuda’’, a czasami pozwalając Reyesowi na jakąś sprytną akcję skrzydłem. Na szczęście kibicom nie dał się nudzić van Nistelrooy. Świetnie odnaleziony przez Emersona, huknął nie do obrony i tym sposobem mógł świętować czwartego gola w spotkaniu. Cztery bramki w jednym spotkaniu? Takie rzeczy to tylko w Erze. Po tym golu Osasuna Pampeluna już się nie podniosła. Resztkami sił, a także chęci, próbowała ratować swój honor, głównie podając do Valdo. Ten strzelił z dystansu z główki, jednak sam chyba nie wierzył, że zmieni wynik. Sędzia zapobiegł dalszym męczarniom gospodarzy i zakończył to spotkanie.
Spotkanie – trzeba zaznaczyć – bardzo udane. Magiczną skutecznością popisał się Ruud van Nistelrooy. Pierwsze 3 gole padły po jego pierwszych trzech uderzeniach na bramkę. Świetnie sprawdziła się taktyka Capello, którą coraz lepiej rozumieją piłkarze Realu Madryt. Włoski trener świetnie ustawił obronę, Królewscy grali pewnie, nie przemęczając się w trakcie prowadzenia. Zachowują siły na dalsze trudy sezonu, a w dodatku grają ładnie. Może nie przez całe spotkanie, ale warto poczekać przez kilkanaście nudnych minut, na kolejny fantastyczny gol van Masterrooya. Teraz Real Madryt czekają dwa lżejsze spotkania w Lidze. Gdyby oba zakończyło się wynikiem podobnym do dzisiejszego, bylibyśmy wniebowzięci.
Składy:
Osasuna: Ricardo - M.Flańo, Josetxo, J.Flańo, Corrales - Valdo, Puńal, Nekouman, Delporte (Font 58’) - Raúl García (David López 45’), Webó (Milosevic 45’)
Real Madryt: Casillas - Ramos, Helguera, Cannavaro, Roberto Carlos - Raúl, Diarra, Emerson, Robinho (Reyes 63’) - Guti (Beckham 82’), van Nistelrooy
Statystyki:
Strzały (celne): 14 - 13 (7 - 6)
Interwencje bramkarzy: 10 - 18
Faule: 23 - 20
Rzuty rożne: 5 - 2
Spalone: 2 - 3
Rzeczywisty czas gry: 47 minut, 27 sekund
Posiadanie piłki: 56% - 44%
Gole:
0:1 van Nistelrooy 11'
0:2 van Nistelrooy 26'
0:3 van Nistelrooy 44'
1:3 Valdo 63'
1:4 van Nistelrooy 83'
Kartki:
: Corrales, Delporte, Javier Flańo, Miguel Flańo, Iván Helguera, Josetxo, Ricardo, Font
Sędzia: FernandoTeixeira Vitienes
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze