Advertisement
Menu
/ relevo.com

Szaman, do którego zwrócił się sam Florentino

Legendy o nim przypominają dawne podania ludowe, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Jego osoba wciąż wspominana jest przez wielu byłych hiszpańskich sportowców. „Szedłem do Szamana i mnie uzdrawiał”, zwykł mówić José Antonio Camacho. Do dziś nie brakuje osób, które uważają, że czynił prawdziwe cuda.

Foto: Szaman, do którego zwrócił się sam Florentino
Fot. twitter.com

– Wielu piłkarzy przychodziło do mnie po kryjomu, w nocy, czy zapraszało mnie do domów swoich przyjaciół lub nawet prosiło o to, bym przyjął ich u siebie, by tylko się nie wydało. Kluby zabraniały zawodnikom spotykać się ze mną – wyznaje José Luis Torrado, obecnie 88-latek z siwymi wąsami i zachrypłym głosem. Choć niejednokrotnie nazywano go galisyjskim Panoramixem, on sam stanowczo nie godzi się z tym pseudonimem. – Nigdy nie odprawiałem czarów, zostałem zaszufladkowany! Pamiętajcie też, że pięć razy byłem na Igrzyskach Olimpijskich – zaznacza.

Jego naturalny dar do fizjoterapii i leczenia urazów mięśniowych za pomocą roślinnych mikstur i olejków własnej roboty dostarczał mu wielu klientów. Jest fanatykiem medycyny naturalnej, a własnej roboty maści uczyniły z jego kliniki w Pontevedrze niemalże miejsce pielgrzymek. Jego klientela obejmowała między innymi sportowców, polityków czy artystów. W akcie desperacji zgłosił się do niego także Real Madryt, szukający rozwiązania problemów mięśniowych Jonathana Woodgate'a. – Nigdy tego nie przyznano, trzymano wszystko w tajemnicy, ponieważ nikt nie chciał być oficjalnie łączony z moim nazwiskiem – opowiada. Na problemy Anglika jednak nie udało się znaleźć remedium.

W rozmowie z Relevon Torrado prezentuje przekonującą i stanowczą postawę. Nie zapomina też o zawiści i pogardzie, jakiej doświadczał z wielu stron. – Lekarze mnie nie lubili, nie chcieli ze mną współpracować, ponieważ potrafiłem przywrócić kogoś do zdrowia w trzykrotnie krótszym czasie – żali się. Choć sławę zyskał dzięki pracy rąk, jego historia zaczyna się od nóg. Urodzony w Ferrlo w 1935 roku Torrado po wojnie poświęcił się lekkiej atletyce. Szybko wyjechał z rodzinnej miejscowości, gdzie nie było odpowiednich warunków do spotowego rozwoju. Najpierw wylądował w Lugo, następnie zaś w Pontevedrze, gdzie trafił na trenera Alfonso Posadę. W 1957 roku Torrado został mistrzem Hiszpanii na 400 metrów.

W tym czasie zainteresował się naturopatią i zaczął stosować ją w leczeniu swych pierwszych klientów: siebie samego oraz swojego ojca. – Cierpiałem z powodu bardzo męczącego urazu. Właściciel jednego ze sklepów rowerowych był pierwszym weganinem, jakiego poznałem w życiu. Powiedział mi, bym udał się nad rzekę i nabrał błota z trawiastego obszaru przy wodzie. Zaaplikowałem sobie tę glinę tak, jak mi powiedział. Uraz zniknął w bardzo krótkim czasie. Od tamtej pory pochłaniałem każdą książkę z tej dziedziny. Kierował mną także fakt, że mój ojciec był paralitykiem i się nim opiekowałem. Krok po krok zacząłem specjalizować się w medycynie naturalnej – wspomina.

Hiszpania przeżywała trudny okres. Sytuacja ekonomiczna była daleka od ideału. Między innymi przez to kariera lekkoatletyczna Torrado ostatecznie nie potoczyła się tak, jak mogła. Praca w sklepie przynosiła większe zyski niż udział w jakichkolwiek zawodach. Przeżycie było ważniejszy niż przyjemność. Nie porzucił jednak swojego zainteresowania medycyną naturalną. – Zainteresowanie było zawsze. Prawda jest jednak taka, że ja nic nie wymyśliłem. Natura zawsze istniała, była tu jeszcze przed człowiekiem. Nigdy nie poddawałem się w zgłębianiu tematu. Podróżowałem po świecie, by poszerzać swoją wiedzę. Byłem w Chinach czy Meksyku. Mogłem poznać zalety wielu roślin, co potem wykorzystywałem w pracy z ludźmi.

Efekty jego pracy były dobrze znane lekkoatletom. Później jednak zaczął też działać z piłkarzami. Gdy współpracował z Pontevedrą, drużyna wskoczyła nawet na pozycję lidera. Jego maści stawały się z każdym dniem coraz bardziej popularne. – Sporządzałem rzemieślniczą miksturę z gotowanych ziół, którą aplikowałem w miejsce urazu. Poświęciłem się leczenu urazów włókiem i kontuzji miękkich części ciała. Nie brałem się za kości, trzeba to zaznaczyć – tłumaczy.

W 1968 roku Torrado wskoczył na poziom międzynarodowy. Dyrektor techniczny reprezentacji lekkoatletycznej Hiszpanii znał efekty jego pracy i zabrał go na Igrzyska Olimpijskie w Meksyku. – Pracowałem tam bez wytchnienia. Leczyłem Hiszpanów. Obcokrajowców zresztą też, wpadali rykoszetem, ich też leczyłem. Stałem się sławny. Dostałem nawet medal Komitetu Olimpijskiego Meksyku – mówi z dumą w głosie. Niektórzy zaczęli mówić wręcz o cudach. – Wyleczyłem Gengile, włoskiego trójskoczka. Zajmowałem się też Seagrenem, amerykańskim skoczkiem o tyczce. Obaj w wiosce olimpijskiej kuleli. Potem pierwszy zdobył brąz, a drugi złoto. Szaleli na moim punkcie.

Następnie Torrado zaczął współpracować również z koszykarzami i bokserami. Jego osiągnięcia nie pozostały niezauważone także przez kluby piłkarskie. Przez kilka lat pracował w Realu Saragossa, gdzie – jak wspomina – jeden z dyrektorów w podzięce za zasługi chciał mu wybudować dom. Przez jego ręce przetoczyło się całe mnóstwo piłkarzy. W latach 70. przylgnęła do niego łatka szamana, która podążała za nim niczym cień. Koszykarz Realu Madryt, Emiliano, nie był w stanie znaleźć odpowiednich słów, by podziękować Torrado za postawienie go na nogi po ciężkiej kontuzji.

Torrado nalega jednak, że nazywanie go szamanem wyłącznie mu zaszkodziło. – Nie odmawiam modłów i nie rzucam zaklęć. A tak można było pomyśleć. Ja tylko aplikuję medycynę naturalną. Zostałem zaszufladkowany, przez co lekarze patrzyli na mnie wilkiem. Nigdy nie wchodziłem w tematy medyczne, leczyłem tym, co świat znał od zarania dziejów. I działało. Jak myślicie, dlaczego wielu piłkarzy przychodziło do mnie po kryjomu? Po prostu zabraniano im kontaktów ze mną. Po wizytach u mnie dochodzili jednak do zdrowia dwa-trzy razy szybciej – żali się.

Kiedy prosi się go o podanie nazwisk sportowców, jakimi się zajmował, jedynie się śmieje. – Dlaczego miałbym ich wymieniać? Było ich wielu, całe mnóstwo. Przychodził do mnie choćby Camacho, którego darzę niebywałym podziwem. Matko, co on miał z kolanem! Del Bosque, Valdano, Pirri... Zajmowałem się także Tkaczenką, rosyjskim gigantem, koszykarzem. Odwiedzali mnie atleci, jak Mariano, Haro, Sandra Myers czy Iván Raña, który wciąż mieszka w okolicy. Leczyłem też piłkarzy Celty, Míchela Salgado, Mostowoja... – zdradza.

To właśnie Salgado zrobił Torrado reklamę w Realu Madryt. Królewscy poprosili go o pomoc w problemach Jonathana Woodgate'a. Anglik został kupiony w 2004 roku za 22 miliony euro, choć obrońca miał już sporą historię urazów. Coś, co miało być jedynie przejściowym problemem, okazało się jednak prawdziwą zagadką. Woodgate stracił cały sezon 2004/05, a na Bernabéu nie mieli już pojęcia, w jakich sposób go leczyć.

Problemy z mięśniem prostym uda i ścięgnem w końcu przywiodły Real do szamana. A w zasadzie to Torrado udał się do stolicy, gdzie zainstalował swoją „salę operacyjną”. Przywiózł ze sobą swoje zioła, sporządził maści i zaaplikował je Woodgate'owi. Sam Florentino z nieskrywanym zainteresowaniem śledził praktyki Torrado. Prezes niemal codziennie wypytywał, jak przebiegają postępy w leczeniu. – Nigdy o tym nie wspominano, to oczywiste. Doskonale jednak to pamiętam. Koniec końców nie udało się wyleczyć Woodgate'a, ponieważ jego problem tak naprawdę nie tyczył się tej strefy. Powiedzmy, że to wybiegało poza moją dziedzinę. Sprawa była o wiele bardziej skomplikowana – zapewnia. Kuracja nie przyniosła efektów. W 2005 roku obrońcę dalej prześladował bóle mięśniowe. Rok później wreszcie odkryto, że źródłem problemów był chroniczny uraz pleców...

Torrado kontynuował swą praktykę w centrum w Pontevedrze, a klientela utrzymywała się aż do pandemii. – Wielokrotnie pomagał w geście altruizmu i nie pobierał opłaty. Najgorsze jest to, że wiele osób, którym pomógł, potem o nim zapominały. Niektórzy nawet nie umieli podziękować – mówi Marta, córka Torrado, która wraz z trzema braćmi postanowiła podążyć śladami ojca. José Luis dziś jest już na zasłużonej emeryturze, jego potomstwo zaś prowadzi centrum medycyny naturalnej noszącej sygnowane nazwiskiem Torrado. – Nie pytajcie mnie już o to, moje dzieci wiedzą więcej niż ja – wieńczy szaman.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!