Baptista: Za pierwszą wypłatę kupiłem sobie dżinsy
Były piłkarz Realu Madryt, a obecnie trener rezerw Realu Valladolid, Júlio Baptista, udzielił wywiadu portalowi Relevo. Brazylijczyk poruszył w trakcie rozmowy najróżniejsze tematy. Zapraszamy do lektury tej interesującej rozmowy.
Fot. twitter.com
Kiedy Júlio Baptista cierpi bardziej: w 1/8 finału Ligi Mistrzów czy w najbliższy weekend jako trener?
To dwa różne światy. Kiedy jesteś piłkarzem, martwisz się o to, by być w dobrej formie, by nic cię nie bolało. Jako szkoleniowiec strach mija, gdy poznajesz fach. Na ławce nie czuję się źle, intensywnie przeżywam mecz i cieszę się nim. Denerwuję się tylko wtedy, kiedy sędzia zaczyna gwizdać coś bez powodu (śmiech).
Jakim trenerem jesteś? Twarda ręka Capello czy raczej dialog z zawodnikami?
Nie jestem zwolennikiem kopiowania zachowań innych. Osobowość kształtuje się z biegiem lat. Gra w bardzo dobrych klubach ukształtowała mój charakter. Nie chcę nikogo naśladować, staram się czerpać to, co najlepsze od każdego trenera, z jakim współpracowałem. Analizuję, co takiego robili, bym ja także umiał wyciągać maksa z moich podopiecznych. Są jednak momenty, kiedy trzeba być wobec piłkarzy twardym.
Co zatem podpatrzyłeś u każdego z trenerów, jakich miałeś?
Każdy ma jakieś cechy szczególne. Caparrós był jednym z tych, którzy najbardziej mnie ukształtowali jako piłkarza. Był wobec mnie bardzo surowy. Szkoleniowiec musi wiedzieć, na ile może sobie pozwolić, by skutecznie rozwinąć zawodnika. Mnie traktował inaczej niż na przykład Pablo Alfaro, naszego kapitana. W ciągu meczu wykrzykiwał moje imię 15 razy, Alfaro miał spokój (śmiech). Z czasem zaczynasz sobie zdawać sprawę, ze to nie było złośliwe. Chciał po prostu wyciągnąć ze mnie pełnię potencjału. Pellegrini z kolei był bardzo bliski zawodnikom, podobny pod tym względem do Wengera. Obaj są spokojni i małomówni, ale kiedy już coś powiedzą, to zawsze z korzyścią dla rozwoju piłkarza. Caparrós podchodził do pracy bardziej żywiołowo, przeżywał mecze niezwykle intensywnie. Dziś żyjemy w zupełnie innych czasach niż 20 lat temu. Piłkarze są często bardzo młodzi i myślą kompletnie inaczej. Im bliżej nich będziemy, tym lepiej dla nich.
Z pewnością masz sporo ciekawostek związanych z Caparrósem.
Poza tym 15-krotnym wykrzykiwaniem (śmiech) mam jedną, którą zawsze przypominam. Na początku pobytu w Sevilli nie byłem zbyt rozpoznawany. Kiedy zacząłem strzelać gole, ludzie bardziej mnie kojarzyli. W któryś poniedziałek po rozegraniu świetnego spotkania pojawiłem się na jakiejś okładce. Caparrós podszedł do mnie i powiedział: „Ale ci słodzą!”. Jestem mu wdzięczny za to, że był dla mnie surowy i wydobył ze mnie tak dużo. Ukształtował mnie jako piłkarza i człowieka.
Kiedy zdałeś sobie sprawę, że chcesz zostać trenerem?
Zawsze lubiłem taktykę i starałem się rozumieć trenerów. Jako piłkarz nie rozumiesz wielu rzeczy. Nie wiesz, dlaczego szkoleniowiec kogoś wystawił w pierwszym składzie, a kogoś innego zostawił na ławce. Odkąd pamiętam, ciekawiło mnie dociekanie takich rzeczy, ale nigdy z nikim się tym nie dzieliłem. Chowałem to dla siebie.
Jak pojawiła się opcja pracy w Realu Valladolid?
Skończyłem kurs UEFA Pro i pojawiło się kilka propozycji. Kiedy byłem w domu, pewnego dnia zadzwonił do mnie Ronaldo i zaprosił do Valladolid. Opowiedział o projekcie, spodobała mi się jego wizja i postanowiłem wziąć udział w misji rozwoju klubu.
Jaki jest Ronaldo jako szef? Jest takim samym żartownisiem jak za czasów gry?
Wiele rzeczy z czasów kariery zawodniczej zachowuje się w świadomości ludzi, ale tak naprawdę po latach ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Każdy się zmienia. Ronaldo jest biznesmenem, nieustannie walczy o rozwój swoich klubów i firm. Ma dobrą wizję. W Valladolid zdołał już osiągnąć ważne rzeczy. Nie jest łatwo utrzymać klubu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, zwłaszcza w Hiszpanii. Real Valladolid wyraźnie się rozwinął. Często chcielibyśmy, by niektóre rzeczy działy się szybciej i z większym rozmachem, ale nie zawsze to takie proste.
W zeszłym roku musiałeś przełknąć gorycz spadku. To było trudne doświadczenie?
Staram się tłumaczyć innym, że ten spadek był nieuchronną częścią pewnego procesu. Valladolid miał dość specyficzną drużynę rezerw, gdzie średnia kadry wynosiła 25 lat. Obniżyliśmy ją do 20, jednocześnie stając się jednym z najmłodszych zespołów w lidze. Za to jednak trzeba było zapłacić pewną cenę. Byliśmy w tej samej lidze z drużynami takimi, jak Cultural Leonesa, Deportivo, czy Racing Santander. Mówimy tu o klubach o budżetach między trzema i ośmioma milionami euro. Nasz wynosił 900 tysięcy euro i do tego graliśmy wychowankami. Każdy chce wygrywać, sam jestem najbardziej konkurencyjną osobą na świecie. Trzeba jednak zrozumieć specyfikę pewnych procesów. Te zaś wymagają czasu.
Co jest najbardziej emocjonującym aspektem bycia trenerem?
Będąc szkoleniowcem, pomagasz piłkarzowi nie tylko w rozwoju sportowym. Rozwijasz go także jako człowieka. Bycie częścią tego rozwoju jest czymś, czego nie kupisz za pieniądze. Sprawianie, że ktoś zmienia sposób myślenia, nabiera szacunku… odczuwasz olbrzymią satysfakcję.
Masz skromne pochodzenie. Lubisz przypominać piłkarzom, ile kosztuje osiągnięcie sukcesu?
Nie miałem łatwo. Moja mama pracowała w szpitalu. Ojca nie znałem, dorastałem z dziadkami. Wszyscy w pewnym momencie życia mają trudności. Ja także. Musiałem wiele poświęcić. Zawsze powtarzam chłopakom, by z całych sił się przykładali, bo warto. Pójście na całego w futbol się opłaca. To wieczna walka o realizację marzeń.
Futbol był ucieczką dla wielu dzieciaków w Brazylii?
Futbol to coś, co oddala młodzież od narkotyków. Tam, skąd pochodzę, wielu ludzi uciekało w używki. Być może też bym w to poszedł, bo byłem blisko tego, ale moja mama i dziadkowie byli obok. Wielu młodych ludzi nie ma szkoły, wychowania i potem uciekają w narkotyki. Ja jednak pochodziłem z dobrej rodziny, nigdy mi niczego nie brakowało i miałem jasne cele. Zawsze tłumaczono mi w domu, jakie konsekwencje noszą ze sobą narkotyki. Piłka pomaga nie wpaść w tę pułapkę.
Co kupiłeś za pierwszą pensję?
Pierwszą wypłatę zarobiłem jeszcze jako gracz halowy. Kupiłem sobie dżinsy, bo nie miałem. Z pieniędzy za pierwszy duży kontrakt kupiłem natomiast mamie mieszkanie.
Kiedy jesteś piłkarzem, rzadko kto odmawia. Gdybyś teraz jako trener otrzymał taki telefon, przemyślałbyś taką ofertę?
Skupiam się na Realu Valladolid i przyszłości naszego projektu. Jeśli któregoś dnia otrzymam propozycję z innego miejsca, będę ją rozważał. Teraz jednak skupiam się wyłącznie na playoffach, które rozpoczną się w ten weekend. Chcemy osiągnąć dobry wynik.
Czy twoim zdaniem Raúl jest gotowy na objęcie pierwszego zespołu Realu Madryt?
Tak. Wszyscy trenerzy, którzy teraz wychodzą na powierzchnię, jak Xavi, Xabi Alonso, Luis García, Raúl czy też ja robili kurs razem. Niemal każdy obrał potem ścieżkę prowadzącą przez rezerwy czy drużyny młodzieżowe. Tylko Xavi udał się od razu do Kataru. Reszta jednak wylądowała w niższych kategoriach wiekowych. Czasami były piłkarz wychodzi z założenia, że jako były profesjonalny zawodnik ma absolutną kontrolę nad wszystkim. Tak jednak nie jest. Kontrola staje się tym większa, im więcej podróży odhaczysz.
Wyobrażasz sobie Joaquína jako trenera?
Raczej nie, chociaż wszystko może się zmienić (śmiech). Na razie jednak nie widzę go w tej roli. Ze względu na swoją osobowość i to, jakim jest człowiekiem… no nie. Na ten moment raczej widzę go w roli prowadzącego programy, rozśmieszającego ludzi i będącego cały czas sobą.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze