Valverde wraca do korzeni
Po pierwszych miesiącach sezonu, gdy był ustawiany jako fałszywy skrzydłowy w tercecie ofensywnym Realu Madryt, Federico Valverde wrócił na swoją nominalną pozycję. 25-latek na finiszu rozgrywek przejął zadania w centralnej strefie boiska.
Fot. Getty Images
To, że Federico Valverde jest zawodnikiem niezwykle uniwersalnym, wiemy nie od dziś. Urugwajczyk jest nieocenionym punktem zespołu każdego trenera, z którym miał okazję współpracować. Z jego wszechstronności, monstrualnej wydolności i motorki korzysta rzecz jasna także Carlo Ancelotti. Pomysł włoskiego szkoleniowca na Fede zmienił się jednak względem początku sezonu. Na starcie rozgrywek 22/23 – i w dalszej ich części – zawodnik z Ameryki Południowej zajmował miejsce fałszywego prawoskrzydłowego. 25-latek świetnie odnajdywał się w tej roli, nie tylko będąc dodatkowym wsparciem centralnej strefy formacji w fazie obronnej, ale także prezentując swoje snajperskie uwarunkowania.
„Jest bardzo kompletnym piłkarzem, który pokazał, że potrafi grać na skrzydle, bardzo dobrze interpretując tę pozycję. Bardzo nam pomógł, wkłada dużo energii i pozwala nam być bardziej intensywnymi w meczu" – mówił pod koniec sierpnia ubiegłego roku trener Królewskich. Reprezentant Los Charrúas jako jeden z trójki atakujących wpisał się na listę strzelców aż 9 razy. Dzięki czemu w 90 procentach, biorąc pod uwagę tylko to miejsce na rysunku taktycznym, wypełnił zakład z Carletto, mówiący o potrzebie zdobycia 10 bramek, aby szkoleniowiec mógł kontynuować swoją pracę w zawodzie.
W łącznym dorobku gracza jest już 12 trafień, jednak częstotliwość ich zdobywania mocno wyhamowała, żeby nie powiedzieć – zatrzymała się. Jednym z powodów posuchy strzeleckiej, trwającej od 18 lutego, jest mniejsza liczba sytuacji, w jakich może się znaleźć. Źródłem tego zjawiska jest z kolei ponowne przesunięcie do bloku centralnego. Federico wrócił na nominalną pozycję – środkowego pomocnika. Od kilku tygodni znów współpracuje bezpośrednio z Tonim Kroosem i Luką Modriciem. To wariant, który zdał egzamin podczas konfrontacji z Barceloną w Pucharze Króla, w trakcie rywalizacji z Chelsea czy choćby ostatnio przeciwko Manchesterowi City. W tym momencie urugwajski centrocampista ma już na koncie więcej spotkań jako środkowy pomocnik (28) niż prawoskrzydłowy (23).
Co więcej, nie zapowiada się na to, aby ta tendencja miała się zmienić. Poza indywidualnym wpływem El Pajarito na kształt jedenastki Los Blancos, dużą wagę przykłada również do tej kwestii rosnąca forma Rodrygo, który stał się kolejnym nietykalnym graczem pierwszego garnituru oraz trudny powrót do dyspozycji sprzed mundialu Auréliena Tchouaméniego.
Nieograniczony zasób paliwa
Ogromnym atutem Fede Valverde jest rzadko spotykana umiejętność do utrzymywania ogromnej intensywności na przestrzeni całego meczu. Po finale Pucharu Króla z Osasuną pojawiały się informacje o koniecznej potrzebie regeneracji Urugwajczyka. Bak z benzyną na 72 godziny przed pierwszym półfinałem z The Citizens był pusty, ale to dla niego nie problem. We wtorek nie było widać po nim śladu wyeksploatowania, a paliwo napełniło się pod sam korek.
Znów potwierdził nadludzkie zdolności, śrubując swoje liczby biegowe w rozgrywkach Ligi Mistrzów. 25-latek jest bowiem najwięcej biegającym – z ponad 104 kilometrami – oraz najszybciej biegającym – notując maksymalną prędkość w wysokości 36,3 km/h – graczem Królewskich w tym sezonie. Wyprzedza po tym względem w pierwszej klasyfikacji – Toniego Kroosa (98 km) oraz w drugiej – Viníciusa (35 km/h).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze