Podróż do wnętrza przebudowywanego Santiago Bernabéu
Do inauguracji nowego Santiago Bernabéu pozostają już tylko miesiące. Madryckie El Mundo kolejny raz odwiedziło plac budowy, który ciągle przyjmuje mecze Realu Madryt.
Fot. Getty Images
„Wierzę bardziej w wieczność Realu Madryt niż wieczność futbolu”, powiedział po finale Ligi Mistrzów Jorge Valdano. Wieczność jednak nigdy nie jest w nim gwarantowana. Dlatego Real Madryt nie zadowala się przeszłością, bo dzisiaj walczy też z klubami, które mogą kupić przyszłość, bo kontrolowane są przez inwestorów, miliarderów czy nawet całe państwa, które nie odpowiadają prawnie w żaden sposób przed kibicami. Real należy do swoich socios, gra w centrum europejskiej stolicy i idzie dalej z wymaganiami, które rosną na podstawie jego historii. Decyzja o stworzeniu nowego stadionu nie narodziła się z kaprysu Florentino Péreza, a zwykłej potrzeby przeżycia.
Jeśli stadion nie zwiększy swoich przychodów i nie da klubowi gwarancji na przyszłość, to tylko kwestią czasu będzie aż Real zdradzi swoją tożsamość i przestanie wygrywać. Dlatego jak się mówi, czas zależy od miejsca: odwieczny powrót Realu Madryt do rywalizacji budowany jest na podstawie, którą widzieliśmy już od 1943 roku, gdy zaczęto budować nowy obiekt Królewskich.
Florentino Pérez do przetargu na projekt przebudowy zaprosił najlepsze studia architektów na świecie. Wygrali Niemcy, co często widzimy też w samym futbolu. To oni wymyślili gigantyczną skrzynię, która przykrywa stary stadion i przekształca go bez zajęcia ani jednego dodatkowego metra kwadratowego zabudowy, co wymusiły władze Madrytu. Wszystkie partie polityczne zgodziły się jednak co do znaczenia przekształcenia Santiago Bernabéu w symbol urbanistyczny stolicy. Przebudowie pomaga także obecny alkad Martínez-Almeida, chociaż jego serce należy do sąsiednich Rojiblancos.
Klub zobowiązał się dodatkowo do stworzenia nowej strefy zielonej przy stadionie o wielkości 20 tysięcy metrów kwadratowych, przebudowania rogu przy Concha Espina, stworzenia ścieżek rowerowych, zapewnienia parkingów (stąd projekt parkingów podziemnych), przejęcia wszystkich dodatkowych kosztów i niezrzucenia ani euro na podatnika oraz do sprawiania jak najmniejszych problemów sąsiadom. Dlatego też panele, które stworzą nową fasadę, będą mogły wyświetlać filmiki wideo, ale nie będą w żadnym momencie dnia odbijać ani jednego promienia słonecznego, by ani nie oślepiać kierowców i mieszkańców, ani nie nagrzewać dodatkowo strefy wokół obiektu.
Socios martwili się finansowym wpływem przebudowy na kasę klubu i jego codzienną działalność, ale prezes zagwarantował restrykcyjne kontrole budżetowe i uzyskał kredyt, który zabezpieczono jedynie przyszłymi przychodami z obiektu. Przykładami, które pokazują, w jaki sposób klub chce spłacić przebudowę, są skybar na skywalku okalającym boisko z widokiem na murawę czy luksusowa restauracja w rogu trybun. Obie opcje już wzbudzają zainteresowanie przyszłych klientów.
Federacje prosiły też o gwarancje co do odpowiednich warunków rozgrywania meczów w trakcie przebudowy. Królewscy bez problemu na to przystali, chociaż oznaczało to dla nich pomniejszenie pojemności trybun i potężne problemy z murawą.
Każdego dnia przez budowę przewija się 1200 osób i od 2019 roku zanotowano na niej tylko jeden wypadek. „Mieszkałem w Rumunii i szukałem tam pracy. Tutaj przeprowadziłem się 4 lata temu, by pracować przy przebudowie Bernabéu. Tu dzieją się niesamowite rzeczy”, opowiada María José, dzisiaj szefowa biura technicznego firmy FCC, która wygrała przetarg na przebudowę stadionu [Florentino nie miał prawa zlecić przebudowy swoim firmom budowlanym]. „To wyjątkowa przebudowa, nie brałam udziału nigdy w podobnym przedsięwzięciu. Czuję się szczęśliwcem, ale też chcę, żeby to już się skończyło: naprawdę to jest ciężka robota”. Dlaczego? Chodzi o dużą presję. „Trzeba pogodzić wszystkie prace z meczami, pilnować każdego szczegółu, bo codziennie wszystko analizują youtuberzy, mierzyć się z opiniami sąsiadów, rozwiązywać inne codzienne problemy... Wszystko trzeba ogarnąć na już. Jakimś cudem się nam udaje. Nie wiem jak, ale się udaje”, dodaje inżynierka z Nawarry.
Podziwiamy obiekt z zewnątrz. Wygląda jak pogańska świątynia? Statek kosmiczny? Biały waleń, na punkcie którego obsesję miał kapitan Ahab? Gigantyczna metalowa korona przykrywa stary beton, a metalowa struktura opiera się na starym obiekcie niczym w pierwszym zespole młodzi wspierają weteranów. Po wejściu na obiekt i poziom murawy trudno nam uwierzyć, że za 5 dni Real Madryt podejmie tutaj Manchester City. Cztery maszyny o wielkości furgonetek rozstawione są na nowo położonej murawy, by doszyć sztuczne źdźbła trawy. Zieleń przykrywa jeden z kluczowych elementów nowego obiektu: sześć platform o wadze 1,5 tysiąca ton każda, która będą się rozdzielać i zjeżdżać do podziemnej szklarni, kiedy Bernabéu będzie przyjmować inne wydarzenia niż mecze piłkarskie. To właśnie one pozwolą zamortyzować koszt całego obiektu.
Dookoła na trybunach pracują spawacze, malarze czy kierowcy operujący żurawiami samochodowymi. Jesús, kibic Realu urodzony w Madrycie, pracuje jako taki operator przez całe życie. „Musiałem tu być i się udało. Teraz wszyscy przyjaciele pytają, kiedy kończymy. Pyta nawet moja siostra, która kibicuje Atleti!”.
Katedra Duomo we Florencji przez dziesiątki lat pozostawała bez kopuły, bo nikt nie potrafił wymyślić jej struktury przy prawie 50-metrowej średnicy. Zastanawiano się jak Rzymianie wznieśli Panteon. Nikt nie potrafił wytłumaczyć tego projektu aż zrobił to złotnik Filippo Brunelleschi, który stworzył jedną z podstaw włoskiego renesansu. Od tamtego czasu inżynieria mocno poszła do przodu, ale prawo grawitacji pozostaje to samo. Brunelleschi wymyślił dwie łupiny połączone wewnętrznymi żebrami, łącząc cięższe materiały w podstawie z lżejszymi w samym dachu. Dach nowego Bernabéu wykorzystuje w podobny sposób stary cement z nowymi lekkimi materiałami na samej górze. Dwie potężne kratownice utrzymujące górną konstrukcję opierają się na starych wieżach, które były symbolami starego Bernabéu, biorąc na siebie cały ciężar. W środku między nimi dodano 12 leciutkich kratownic z aluminium, włókna węglowego i balsy, które poruszają się po szynach, co pozwoli na zamykanie dachu. Wewnętrzne płachty między tymi kratownicami pozwolą poprawić akustykę koncertów, ale także zapewnić czasami lepsze warunki do gry w piłkę.
W trakcie budowy potrojono liczbę klatek schodowych, by ułatwić wejście i wyjście z obiektu. Przy zagrożeniu w ciągu 6 minut wszyscy widzowie mogą dojść do bezpiecznej strefy, a w ciągu kolejnych 6 minut wszyscy mogą być już na ulicy. Zespół Carlosa Lópeza-Palanco, odpowiedzialnego za kierownictwo naukowe, zbadał dosłownie każdy centymetr obiektu, by dostosować go do najnowszych norm bezpieczeństwa. Bernabéu rosło stopniowo, ale architekci i budowlańcy zgodnie mówią, że oryginalny budynek z lat 40. i przebudowany z lat 60. potrzebowały niewielu aktualizacji dzięki swojej doskonałej strukturze.
Od wszystkich słyszysz zawsze jedno: dumę z łączenia przebudowy z rozgrywaniem meczów. „Gdy tylko kończy się mecz, to tego samego wieczora do wnętrza wracają maszyny, by od rana móc wznowić prace. Okresy bez meczów nazywamy okienkami. Wtedy notujemy największe postępy. Florentino w pandemii od razu dostrzegł szansę: mogliśmy pracować tu bez przerwy przez 15 miesięcy, bo drużyna grała w Valdebebas”, tłumaczy jeden z brygadzistów.
Pierścień logistyczny rozciągający się pod trybunami z wyjściem alarmowym co każde 50 metrów łączy cały obiekt. Kibice nigdy go nie zobaczą, ale to w nim poruszają się pojazdy i ludzie dostarczający sprzęt i zamówione materiały. Także on powoli prowadzi nas pod ziemię: buty są już brudne, wilgotność znacząco się zwiększa, w powietrzu unosi się pył, a w półmroku błyszczą tylko kamizelki pracowników. Docieramy do hypogeum.
Podziemna szklarnia to niesamowita dziura pod zachodnią trybuną o 120 metrach długości, 20 szerokości i 35 głębokości, która mierzy prawie 100 tysięcy metrów sześciennych. Kiedyś hypogeum przyjmowało głównie zmarłych, dzisiaj hypogeum będzie przyjmować murawę, by utrzymać ją w odpowiedniej temperaturze, przy odpowiednim świetle ultrafioletowym, przy odpowiednich składnikach do pielęgnacji oraz oczywiście przy wyliczonym przez komputer nawodnieniu. Ta nowoczesna technologia została dostarczona z Holandii, przypuśćmy, że przez ekspertów od dbania o tulipany. Właśnie to wykopywano pod ziemią w centrum Madrytu przez ostatnie dwa lata. Nie naruszono tunelu metra, a ucierpiały najwyżej jakieś dżdżownice czy szczury.
Oczywiście tak złożone prace wymagają bardzo dokładnego zarządzania. Tu spotykamy Kevina, 26-letniego Ekwadorczyka, który odpowiada za zewnętrzny pierścień i wpuszczanie maszyn oraz kontrolowanie wydarzeń w swojej strefie. Nie może oglądać meczów, bo w ich trakcie musi zajmować się między innymi kibicami, którzy chcą przemknąć przez plac budowy na trybuny. „Spędzamy tu wiele dni, ale dla mnie im więcej, tym lepiej: jestem już jednością z budową”. Juan, którego nazywa się Popim, to 60-letni Dominikańczyk, który pracuje nad nowym Bernabéu od samego początku i dzisiaj odpowiada za magazyn. Jest szczęśliwy, bo jak podkreśla, jest madridistą. „Mam wiele wspomnień, które to pokazują!”, zapewnia.
Óscar z Kantabrii jest szefem produkcji i tłumaczy nam pracę mechanizmów hydraulicznych przy próbach obciążeniowych. Miguel z Asturii na końcu hypogeum wydaje się być górnikiem wydobywającym cenny materiał, ale w rzeczywistości to dyrektor tej części budowy. Koordynuje działania dziesiątek pracowników, którzy w tych trudnych warunkach często nie mają pojęcia, co robi osoba, która jest zaraz obok nich. Obserwowanie nieustannego ruchu pracowników w budowie swoistego podziemnego miasta wprawia nas w zakłopotanie, bo my jesteśmy raczej przyzwyczajeni do pokrywania cyrków polityków na powierzchni. Tu na dole do tego pachnie kurzem i potem, ale unosi się też gdzieś ten optymizm.
Wracamy na poziom boiska. W tym momencie wyrównuje je specjalny traktor. Tożsamość Realu Madryt zmusza go do robienia dwóch rzeczy w jednym momencie: z jednej strony układania fundamentów pod wieczność, a z drugiej przygotowywania obiektu na mecz z City. Na Bernabéu rozgrywa się około 35 meczów rocznie. To głupota, by obiekt był niewykorzystywany przez pozostałych 330. To wyliczenie wystarczyło do postawienia na drogie rozwiązanie ze stworzeniem swoistego budynku od Conchy Espiny, który poza podpieraniem dachu przyjmie też między innymi nowe muzeum. „Tam będzie dziać się Real Madrid Experience, który opłaci całą tę budowę”, śmieje się jeden z inżynierów.
Wchodzimy na dach Bernabéu, któremu w wielu miejscach brakuje już tylko ostatniej warstwy. Tu nie można mieć zawrotów głowy. „Już spacerowałem tu po kratownicach o szerokości 15 centymetrów. Sami siebie zabezpieczamy i zawsze chodzimy uwiązani. Tutaj straciłem jakikolwiek strach”, opowiada 43-letni Walter z Kolumbii. Pytamy, jakie umiejętności są ważne przy pracy na wysokościach. „A jakie nie są?”, odpowiada z tym błyskiem próżności w oku.
Zewnętrzny skywalk oferuje zawrotne widoki na cały Madryt i daje dostęp do luksusowego skybaru oraz ekskluzywnej restauracji, która nie jest jeszcze ukończona. My jednak kierujemy swój wzrok na nową trybunę prasową. Nie mogliśmy się oprzeć i usiedliśmy pierwszy raz na nowym krzesełku. Stoliki są mocno zakurzone. Co ciekawe, dziennikarze otrzymają kompletnie oddzielne wejścia, by nie spotykać się z fanami, oraz swoją wewnętrzną strefę z barem. Kurtuazja wobec mediów, które potem się odwdzięczą... lub też nie. Nowa sala prasowa i nowa strefa mieszana są już dobrze znane, bo funkcjonują od kilku miesięcy.
Pojawia się Jesús, jeden z głównych ochroniarzy. Tłumaczy nam, że to nie jest jedna budowa, a osiem różnych. Każda ma swojego kierownika, brygadzistę i operatorów. Z nim zjeżdżamy do nowego garażu-hangaru, który w dniach meczowych przyjmuje już autokary drużyn i ciężarówki telewizyjne, które wcześniej stawały pod stadionem. Cztery piętra dla użytku publicznego pokryją utratę miejsc parkingowych na powierzchni. Wśród tajemnic nowego obiektu jest też podnoszona trybuna na lewo od ławki gospodarzy.
Żegnamy się z ostatnim pracownikami, zdejmujemy ubrania ochronne i życzymy dobrej nocy nowemu ochroniarzowi. Nikt nie wie jak, ale ta dzisiejsza sceneria niczym po bombardowaniu nagle w meczu z City będzie gotowa na kolejny wielki europejski wieczór. Historię piszą zwycięzcy i jedynym sposobem, by nie przestać jej pisać, jest wieczne wygrywanie. W tym ma pomóc nowe Santiago Bernabéu.
* * *
Pierwotna wartość przebudowy Santiago Bernabéu to 575 milionów euro, które dzieliły się na następujące inwestycje: 300 milionów euro na prace budowlane; 100 milionów euro na wyposażenie technologiczne obiektu; 175 milionów euro na poprawienie infrastruktury, która pozostanie na stadionie. W związku z wdrożeniem pomysłu chowanej murawy Florentino Pérez poprosił wspomniane instytucje finansowe o powiększenie kredytu o 225 milionów. Rata miała przez to wzrosnąć ostatecznie z 29,5 miliona euro rocznie do około 37-38 milionów euro rocznie. W sumie dało to około miliardowy kredyt łącznie z odsetkami, który klub zacznie spłacać od 2023 roku (w przypadku Barcelony, jeśli tylko klub nie kłamie w sprawie wypuszczanych do mediów odsetek, wstępny łączny koszt przebudowy Camp Nou wyniesie 2,88 miliarda euro). Oficjalnie prace budowlane rozpoczęły się w maju 2019 roku, a zakończyć się mają przed pierwszym domowym meczem nowego sezonu we wrześniu. Jedna z członkiń zarządu przekazała, że oficjalne otwarcie przebudowanego obiektu ze specjalnym koncertem nastąpi jednak dopiero w grudniu 2023 roku w trakcie przerwy zimowej w rozgrywkach La Ligi.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze