Florentino miał rację, żeby spędzić noc w Sewilli
Prezes Realu Madryt nalegał, żeby zespół po finale Pucharu Króla spędził noc w Sewilli, aby ograniczyć świętowanie i móc odpocząć na miejscu. Wczorajszy półfinał pokazał, że była to właściwa decyzja, ponieważ drużyna wyglądała dobrze pod względem fizycznym.
Fot. Getty Images
Po obejrzeniu meczu Realu Madryt z Manchesterem City, zwłaszcza pod względem formy i przeanalizowaniu kilku szczegółów, które były nieznane w godzinach poprzedzających spotkanie, można było dojść do wniosku, że był tylko jeden wyraźny zwycięzca: Florentino Pérez. Prezes Realu Madryt był niespokojny, a nawet miał obsesję, odkąd ogłoszono datę i godzinę finału Copa del Rey oraz pierwszego półfinału Ligi Mistrzów. Powodem był niewielki czas na odpoczynek, jaki piłkarze mieli mieć między meczami. Z tego powodu postanowił z własnej woli zmienić rutynę zespołu. Fizyczna reakcja zawodników na Santiago Bernabéu, po 69 godzinach odpoczynku, udowodniła, że miał rację.
Florentino uzgodnił z Ancelottim przed tygodniem, że Real Madryt spędzi noc w hotelu NH Collection w Sewilli po finale z Osasuną. Była to niepopularna i nienegocjowalna decyzja, jeśli wygrają. Prezes nie chciał, by świętowanie, jakkolwiek powściągliwe, trwało do świtu przy najważniejszym meczu sezonu we wtorek.
Prezes miał taką obsesję na punkcie powodzenia tej misji, że podczas uroczystej kolacji przed finałem, zorganizowanej przez Hiszpańską Federację Piłkarską z udziałem dwóch finalistów, zirytowany rozmawiał z Luisem Rubialesem na temat terminarza. Pomimo udzielenia mu wszystkich stosownych wyjaśnień (prośba o ten przedział czasowy przez stację telewizyjną, która posiadała prawa, wynikała z porządku obrad króla, gdyż tego samego ranka był on na koronacji Karola III w Wielkiej Brytanii), Florentino nadal był bardzo sfrustrowany. Nie mógł pojąć, że Real Madryt nie otrzymał pomocy i zrozumienia, na które jego zdaniem zasługiwał. Kilku naocznych świadków twierdzi, że w tej konfrontacji było sporo napięcia.
Szatnia ze swojej strony nie przyjęła łaskawie propozycji przenocowania w Sewilli, gdy zostali o tym poinformowani przez klub. Ten pomysł oznaczał zerwanie z ich zwykłymi harmonogramami, a ponadto nie mogli spędzić czasu ze swoimi rodzinami. Nie jest to powszechna praktyka, żeby zespół nie wracał do Madrytu zaraz po meczu. Przeprowadza się ją tylko w bardzo specyficznych momentach. Ta opinia większości zespołu odeszła jednak w niepamięć po podniesieniu Pucharu Króla w sobotę.
Piłkarze byli szczęśliwi i nikt już na nic nie narzekał. Po podniesieniu trofeum około godziny 00:25 w niedzielę i odpowiednich uroczystościach na boisku La Cartuja i na trybunie, dotarli do hotelu o 2:15. Wtedy zjedli wspólnie posiłek – po jednej stronie sztab trenerski, a przy drugim stole zawodnicy. Na stadionie tylko nieliczni zawodnicy mieli okazję coś przekąsić i odpowiednio się nawodnić. Późna kolacja w NH Collection skończyła się po godzinie 3, bez nadmiaru jedzenia, które utrudniałoby odpoczynek i prawie bez kropli alkoholu.
Z ośmiu godzin snu do trzech lub czterech
Później, po kolacji i tysiącu wzajemnych zdjęć, część zawodników udała się na bardziej wyczerpujące ćwiczenia rozciągające, a kilku z nich, najbardziej obolałych, oddało się w ręce sztabu medycznego i fizjoterapeutów. Ci, którzy nie odczuwali żadnych problemów, poszli do swoich pokoi, by jak najszybciej zasnąć. W niektórych przypadkach masaże trwały do godziny 4:30.
Biorąc pod uwagę, że o sen było trudno, a w niedzielę wcześnie rano zabrzmiał hejnał, aby zjeść śniadanie, udać się na lotnisko i wrócić do stolicy Hiszpanii na południowy trening w Valdebebas, odczucia w grupie były zgodne: środek zaradczy specjalnie tu w niczym nie pomógł. Przy zwykłym planie piłkarze byliby w Madrycie o 4:00, mając przed sobą osiem godzin snu przed powrotem do treningów blisko domu.
Tak się jednak nie stało. Po wylądowaniu na Barajas niedzielne zadanie skupiło się na krótkiej sesji regeneracyjnej. Nawet dla tych, którzy nie grali. Wszyscy byli zmęczeni i nie chcieli podejmować ryzyka. Wielu zawodników w niedzielne popołudnie zrobiło sobie długą sjestę i wróciło do pracy dopiero w poniedziałek. Ancelotti martwił się o regenerację, ale po meczu z City był dumny z reakcji całego zespołu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze