Kuriozalna i bolesna relacja z Pucharem Króla
Wielkie porażki, dziwaczne sytuacje, ale też sukcesy towarzyszą od lat Realowi Madryt właśnie w Pucharze Króla, który w XXI wieku udało im się wygrać tylko dwukrotnie.
Fot. The Athletic
Dwa wspaniałe momenty świętowania wyróżniają się w niezwykle mieszanej historii Realu Madryt w Pucharze Króla. W finale w 2011 roku dostojny wyskok Cristiano Ronaldo i potężny strzał głową sprawiły, że po dogrywce drużyna José Mourinho została zwycięzcą kosztem swoich wielkich rywali – Barcelony. W 2014 roku spektakularny gol Garetha Bale'a ponownie przypieczętował zwycięstwo nad Barcą, dzięki czemu Carlo Ancelotti zdobył swój pierwszy tytuł jako trener Królewskich.
Ale możesz być zaskoczony, gdy dowiesz się, że te triumfy to jedyne dwa razy, kiedy Real Madryt wygrał krajowy puchar w ciągu ostatnich 30 lat. Jak na klub, który traktuje sukces tak poważnie, nie jest to szczególnie imponujący wynik, gdy w tym samym okresie osiem razy sięgali po Ligę Mistrzów.
Real Madryt wygrał Ligę Mistrzów/Puchar Europy w sumie 14 razy. W La Lidze zwyciężali 35 razy. Oba te wyniki są rekordami rozgrywek i pozostawiają ich w komfortowej sytuacji w stosunku do drużyn znajdujących się za ich plecami. AC Milan zdobył siedem trofeów Ligi Mistrzów/Pucharu Europy, a Barcelona wygrała ligę hiszpańską 26 razy.
Copa del Rey to jednak inna historia. Real Madryt ma 19 trofeów, co pozostawia ich na trzecim miejscu na liście wszech czasów za Barceloną (31) i Athletikiem Bilbao (23). Rozmawiając z ludźmi, którzy dobrze znają Real Madryt, można odnieść wrażenie, że wszystko sprowadza się do priorytetów.
„W tym klubie Copa del Rey nigdy nie zostało odrzucone, ale jeśli Real Madryt jest tym, który ma najwięcej tytułów w La Lidze i Lidze Mistrzów, to wynika to z właściwego ustalenia priorytetów”, mówi anonimowo jeden z klubowych dyrektorów w rozmowie z The Athletic.
Dyrektor uważa, że nie ma prostego „pojedynczego wytłumaczenia” dla braku sukcesów Realu Madryt w rozgrywkach i prawdopodobnie ma rację. Przyznaje jednak, że istnieją istotne argumenty przemawiające za tym, że Królewscy są „mało copero (nastawienia na sukces w pucharze)”.
Bo nie chodzi tylko o to, że Realowi Madryt nie udało się zdobyć trofeum tak często, jak można by się tego spodziewać. To sięga dalej niż to. W Copa del Rey doznali najbardziej żenujących i bolesnych wyników w swojej historii.
Najpierw cofnijmy się do 2002 roku.
W tamtym roku, kiedy Real Madryt obchodził stulecie swojego istnienia, drużyna Vicente del Bosque rozegrała finał na własnym stadionie, a jej przeciwnikiem było Deportivo La Coruña. Galisyjczycy zepsuli zabawę, wygrywając 2:1, a legenda głosi, że potem skorzystali nawet z rezerwacji Królewskich na pomeczową imprezę w lokalnej restauracji, w której czekały już zmrożone szampany.
Pod koniec tamtego sezonu niezapomniany gol Zinédine'a Zidane'a przypieczętował kolejne trofeum Ligi Mistrzów dla Del Bosque i jego drużyny, która w finale w Glasgow pokonała Bayer Leverkusen. Ale porażka z Depor bolała – a ból był jeszcze większy.
W następnym sezonie Real Madryt został znokautowany przez Mallorcę w ćwierćfinale, przegrywając aż 1:5. W 2004 roku przegrali kolejny finał, który mieli wygrać, tym razem z Realem Saragossa. Minęło kolejnych siedem lat, zanim ponownie dotarli do finału. Ale przedtem nadeszły dwie prawdziwe katastrofy.
W sezonie 2008/09 zostali znokautowanie w 1/16 finału, czyli w fazie, od której rozpoczynali zmagania. Przegrali z Realem Unión, który grał wtedy w trzeciej lidze hiszpańskiej. Po porażce na wyjeździe 2:3 i wygraniu u siebie 4:3, drużyna Bernda Schustera odpadła przez zasadę goli na wyjeździe.
Kolejny sezon był jeszcze gorszy: silna madrycka drużyna, w której skład wchodzili Raúl, Guti, Karim Benzema i Rafael van der Vaart, została rozgromiona 0:4 na wyjeździe w Alcorcónie, innej drużynie z trzeciej ligi. Udało im się wygrać tylko 1:0 w meczu u siebie i odpadli. Ta październikowa porażka 0:4 – nazywana od tamtej pory Alcorcónazo – kosztowała pracę Manuela Pellegriniego pod koniec sezonu, a Chilijczyk nie był w stanie podnieść się po tej żenadzie.
Jeśli tę porażkę można uznać za jedną z najbardziej upokarzających w historii Realu, to odpadnięcie z Copa del Rey w sezonie 2015/16 musi być uznane za najbardziej niezwykłe. W grudniu zespół udał się do Kadyksu, aby rozegrać mecz 1/16 finału. Drużyna Rafy Beníteza wygrała co prawda 3:1, ale już w trakcie meczu było jasne, że coś jest nie tak.
Później okazało się, że Denis Czeryszew został wystawiony na boisko, kiedy nie powinien się na nim znajdować ze względu na wcześniej zawieszenie, które otrzymał na wypożyczeniu w Villarrealu w poprzednim sezonie. Rosjanin zdobył bramkę otwierającą wynik meczu w trzeciej minucie, ale wkrótce potem na trybunach zaczęło się pojawiać przekonanie, że nie powinno go być na boisku. Kibice gospodarzy śpiewali: „Benítez, spójrz na Twittera”, „Czeryszew, nie możesz grać”, „Czeryszew, kochamy cię” i „Benítez zostań”.
Dwa dni później los Realu został potwierdzony, gdy zostali wyrzuceni z rozgrywek przez Hiszpańską Federację Piłkarską. Miesiąc później Benitez został z kolei wyrzucony przez klub.
Jego następcą został Zidane, który najbardziej kojarzony jest z wielkimi sukcesami w Europie. Pod wodzą Francuza klub wygrał Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu, jednak nawet jemu nie oszczędzono cierpienia w pucharowych rozgrywkach. W styczniu 2021 roku, podczas drugiej kadencji Zidane'a, Real ponownie został znokautowany przez trzecioligowca, przegrywając 1:2 z Alcoyano, mimo że na boisku przebywali tacy gracze jak Vinícius, Casemiro, Fede Valverde, Marcelo czy Éder Militão.
Porażka stała się powodem licznych krytyk i wątpliwości wokół Zidane'a, który w końcu odszedł po zakończeniu tego pozbawionego trofeów sezonu – po raz pierwszy od sezonu 2009/10.
Z tych wszystkich powodów Ancelotti będzie świadomy wagi sobotniego finału z Osasuną, zwłaszcza w kontekście pytań o własną przyszłość. Nie powinno być zaskoczeniem, że powrót do domu bez trofeum nie będzie dobrze przyjęty w Madrycie. Ale wewnątrz klubu istnieje przynajmniej uznanie, że w tym roku dotarcie do finału stanowi osiągnięcie samo w sobie.
„Ten Puchar Króla ma bardzo dużą wartość, ponieważ Atlético Madryt i Barcelona zostały wyeliminowane po drodze”, mówi źródło klubowe. Z Barçą nastawioną na zdobycie tytułu mistrzowskiego, wygranie Copa del Rey i Ligi Mistrzów znacznie wzmocniłoby pozycję Ancelottiego.
Pomimo zaledwie 72 godzin dzielących sobotni finał w Sewilli od wtorkowego meczu półfinałowego Ligi Mistrzów z Manchesterem City, Włoch ma wystawić najlepszą jedenastkę, a plany zostały już poczynione, aby pozostać w Andaluzji w sobotę wieczorem w celu maksymalnej regeneracji. Późna godzina rozpoczęcia meczu – 22:00 czasu lokalnego – nie pomaga w tym względzie.
Ale jeśli piłkarze z Madrytu wrócą do domu w niedzielę z 20. trofeum Copa del Rey, będzie to z pewnością wielki impuls przed rozgrywkami, których naprawdę pragną – i w których, o dziwo, mają mniej problemów z wygrywaniem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze