Ofensywni obrońcy – analiza meczu z Chelsea
Real Madryt przypieczętował we wtorkowy wieczór na Stambord Bridge awans do półfinału Ligi Mistrzów. Królewscy pokonali Chelsea 2:0 po dwóch golach Rodrygo w drugiej połowie, jednak do momentu otwarcia wyniku znajdowali się pod dużym naporem gospodarzy. W ich szeregach dwoił się i troił Reece James, którego postać mogła być kluczowa dla pogoni londyńczyków. Na drodze stanęła jednak nieskuteczność kolegów.
Fot. Getty Images
Carlo Ancelotti posłał do boju tę samą jedenastkę, która przed tygodniem wygrała na własnym boisku 2:0. Z kolei w ekipie Franka Lamparda doszło aż do czterech zmian. W miejsce Koulibaly’ego, Chilwella, Sterlinga oraz Félixa zameldowali się Chalobah, Cucurella, Gallagher i Havertz. Tym samym w jedenastce The Blues zabrakło nominalnych skrzydłowych, a linię pomocy zdominował kwartet środkowych pomocników.
Gospodarze dobrze radzili sobie w takim ustawieniu. Czwórka pomocników siłą rzeczy zawładnęła centralną strefą placu gry, natomiast niezwykle ofensywnie usposobieni wahadłowi tworzyli przewagę w bocznych sektorach. To właśnie skrajnymi korytarzami boiska, gdzie grali Cucurella z Jamesem, Chelsea zagrażała najpoważniej.
Zdecydowanie najwięcej niebezpieczeństwa generował świetnie dysponowany Reece James. 23-latek miał tego dnia ograniczone zadania w defensywie, które to obowiązki przed tygodniem kosztowały go masę siły, gdy mierzył się raz po raz z Viníciusem. Tym razem reprezentant Anglii mógł liczyć na wsparcie półprawego środkowego obrońcy, Wesleya Fofany, dzięki czemu skrzydłowy Los Blancos nie dostawał przestrzeni na zaprezentowanie pełnego wachlarza atutów.
Pomysł Lamparda na Jamesa był dość ciekawy. Tymczasowy szkoleniowiec angielskiego zespołu skorzystał z nieprzeciętnej mobilności swojego podopiecznego. James zaczynał swój pressing już w ostatniej tercji połowy rywala, a nierzadko przesuwał się także na pozycję numer „6”, kiedy Królewscy przeprowadzali atak pozycyjny. Najwięcej pożytku londyńczycy mieli zaś z niego, gdy wykorzystywali go do szarż prawym skrzydłem. To po jego dwóch dośrodkowaniach – w 10. minucie i tuż przed przerwą, gdy cudowną interwencją popisał się Courtois – Chelsea stworzyła dwie stuprocentowe szanse na otwarcie wyniku.
„Najważniejsze było dotrwać z 0:0 do końca połowy. Później trener Ancelotti zmienił strategię. Kryliśmy dużo lepiej środkową strefę boiska”, powiedział w wywiadzie pomeczowych dla BT Sport belgijski golkiper. I rzeczywiście – Real o wiele lepiej radził sobie z pomysłem przeciwników. Co więcej, potrafił odszukać w nim przestrzeni na wykorzystanie nieodłącznych niedociągnięć. Tak padła bramka na 1:0.
W 57. minucie Los Blancos złapali The Blues na wykroku. Podopieczni Carletto skorzystali z asymetrii w ustawieniu miejscowych, którzy mocno skoncentrowali swoją formację na prawej części boiska. Wysoko atakujący środkowych obrońców Cucurella osamotnił w grze obronnej Chalobaha, co momentalnie wykorzystał Militão, zmieniając ciężar akcji do lewej flanki rywala. Tam odnalazł się Rodrygo, mijając na pełnej szybkości stopera i kreując bramkową akcję, którą ostatecznie sam sfinalizował.
Kilka chwil po przekroczeniu czwartego kwadransa zawodów sztab szkoleniowy ze Stambord Bridge przeprowadził korektę ustawienia. Do gry weszło dwóch nominalnych skrzydłowych (Sterling i Mudryk), a także João Félix, który miał wesprzeć Havertza. Ciekawy manewr znów zastosowano w przypadku Reece’a Jamesa, przemianowanego do roli środkowego pomocnika. Lampard chciał w ten sposób wykrzesać jak najwięcej kreatywności w trzeciej tercji boiska, jednak jego plan spalił na panewce głównie przez niefrasobliwość skrajnych atakujących.
Real z kolei łapał coraz większą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Madrytczycy mieli więcej miejsca na konstruowanie akcji pozycyjnych. Długimi fragmentami usypiali przeciwnika, ale od czasu do czasu decydowali się na błyskawiczne przyspieszenie, czym właśnie w 80. minucie skarcili przeciwnika. Ponownie kluczowym ogniwem okazał się środkowy obrońca. Antonio Rüdiger zagrał świetną piłkę przez dwie linie formacji Anglików, otwierając lewą flankę dla Viníciusa. Brazylijczyk przyjął futbolówkę na skraju pola karnego, obsłuż Fede Valverde, który położył na murawie Silvę oraz Kepę i wyłożył piłkę Rodrygo do pustej siatki.
Królewscy w obu ćwierćfinałowych konfrontacjach mieli momenty, gdy kontrola meczu wymykała im się między palcami, jednak za każdym razem pomocną dłoń wyciągał Thibaut Courtois lub nieskuteczna ofensywa Chelsea. Natomiast w ogólnym rozrachunku Los Blancos pokazali wielką siłę, doświadczenie czy umiejętność zarządzenia meczem, co zaprowadziło ich do 32. półfinału Ligi Mistrzów w historii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze