Zola: Gdy Vinícius rusza, to go nie zatrzymasz
Gianfranco Zola był jednym z najbardziej kreatywnych piłkarzy włoskiego futbolu w latach 90., a teraz pracuje jako komtenator dla telewizji CBS i wiceprezes trzecioligowej Lega Pro. Mimo wszystko nie spuszcza z oka swojej ukochanej Chelsea, w której w roli zawodnika spędził w sumie siedem lat. Teraz w przeddzień kolejnego starcia The Blues z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów udzielił wywiadu dziennikowi AS.
Fot. Getty Images
Zna pan Ancelottiego od samych jego początków w roli trenera.
To prawda, jeszcze z Parmy. To była jego druga drużyna.
Jedną z jego najgłośniejszych decyzji było przesunięcie pana na prawe skrzydło. Jak to wyglądało?
Carlo dopiero zaczynał i był bardziej zamknięty w swoich założeniach taktycznych. Był uczniem Sacchiego. Ja byłem piłkarzem, który najlepiej się czuł w roli drugiego napastnika, ale mieliśmy już w składzie dwóch innych niesamowitych zawodników na tej pozycji, Hernána Crespo i Chiesę. Szukał rozwiązania, abyśmy wszyscy mogli ze sobą koegzystować w jednym składzie i aby jednocześnie utrzymać odpowiednią równowagę taktyczną, przesunął mnie na prawe skrzydło. Nigdy moim celem nie była gra właśnie na tej pozycji, dlatego ostatecznie doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli odejdę. Szkoda, ponieważ jak później mówił Carlo, wraz z upływem czasu zmieniał się jako trener i zaczął bardziej patrzeć na poziom zawodnika niż na system.
I dlatego odszedł pan do Chelsea, którą ma pan w sercu do dzisiaj.
Przeszedłem tam w 1996 roku w dosyć dziwnych okolicznościach. W tamtym czasie niezbyt dobrze mi szło ani w Parmie, ani w reprezentacji narodowej… Miałem 30 lat i na pewno nie byłem w najwyższej formie. W tamtych czasach opuszczanie Włoch nie było czymś naturalnym. Jednak dołączenie do Chelsea było dla mnie miłością od pierwszego wejrzenia. Dostałem impulsu, nabrałem pewności siebie i przeżyłem tam drugą młodość. Spędziłem tam siedem lat. Mówiąc w ich języku, czułem się tam blessed [błogosławiony – przyp. red.].
Tam spotkał się pan z nieżyjącym już Viallim. To była Chelsea w stylu włoskim, również z Di Matteo.
Wygraliśmy FA Cup i to był jeden z najlepszych momentów. Nigdy nie sądziłem, że wygranie pucharu mogłoby mieć aż takie znaczenie i wzbudzić aż taki entuzjazm. Przychodziłem z Włoch, gdzie, zapewne podobnie jak w Hiszpanii, to nie jest to samo. To były niezapomniane chwile. Gianlucę zawsze darzyłem ogromnym szacunkiem, to jak prowadził swoje życie, nawet w tych ostatnich chwilach. To był wielki piłkarz, wielki trener i przede wszystkim rewelacyjny człowiek. To wielki ból, ponieważ odszedł zdecydowanie zbyt szybko.
Obecnie Chelsea pogrążona jest w niepewności. Co się dzieje z tą drużyną, która zainwestowała w to wszystko tak duże pieniądze?
Zebranie w jednym miejscu wielkiej jakości nie daje ci gwarancji tego, że powstanie z tego dobra drużyna. I Chelsea jego tego przykładem. Różnice między dobrą a wielką drużyną to czasami detale, jak na przykład relacje międzyludzkie… Tu nie chodzi tylko o to, aby sprowadzać wielkich mistrzów. Doszło do zmiany właściciela, trenera… To nie wygląda tak, jak miało wyglądać.
Rozumie pan zwolnienie Grahama Pottera?
To jest biznes. Nie lubię, gdy klub zwalnia trenera, ponieważ sam tego doświadczałem i wiem, co wtedy czujesz. Jednak jeśli połączymy oczekiwania klubu z oczekiwaniami kibiców, a do tego nie mamy wyników, to ostatecznie dochodzi do podjęcia takiej decyzji.
Który zawodnik pociągnie teraz cały zespół?
W teorii powinien to być Jorginho. Możliwe, że największą charyzmę ma Thiago Silva, ale teraz jest kontuzjowany. Mamy też innych, którzy mogliby pełnić funkcję lidera, na przykład Kovačić. To piłkarz, który na przestrzeni tych lat rozwinął się najbardziej. Może też Enzo Fernández, chociaż jest jeszcze bardzo młody. Chelsea dobrze również zrobi powrót po tych ostatnich miesiącach Kanté. To cichy lider.
Spójrzmy rok wstecz. Jak wspomina pan ten nadzwyczajny dwumecz pomiędzy Realem Madryt a Chelsea w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów?
Byłem na meczu w Londynie. Chelsea zagrała dobrze, stosowała ten wysoki pressing, który wcześniej się sprawdzał, ale Real Madryt rozegrał niesamowity mecz. Różnicę zrobiła ogromna jakość Realu Madryt, Chelsea nie potrafiła na to odpowiedzieć.
I czego się pan spodziewa po tym kolejnym dwumeczu?
Dobre pytanie… Trudno powiedzieć. Jestem szczery i jeśli miałbym obstawić jakiś wynik, to nie wiem, co bym powiedział. Jakości Realu Madryt nikt nie może podważyć, ani wcześniej, ani teraz, ale Chelsea budzi we mnie wątpliwości. To jest znak zapytania. Ten skład ma taką klasę, że nagle w najmniej spodziewanym momencie może rozegrać świetny mecz i sprawić duże problemy Realowi Madryt… Nie sądzę, aby sam fakt, że Real Madryt jest aktualnym mistrzem i ma nawet jeszcze lepszy skład, był wystarczający, aby uznać, że mają wyraźną przewagę i na pewno awansują.
Jak pan ocenia obecny sezon w wykonaniu Realu Madryt?
Nie oglądałem ich zbyt często w lidze, w której na pewno oczekiwali czegoś innego. W Lidze Mistrzów sądziłem, że będą mieć więcej problemów z Liverpoolem, ale Real Madryt zaprezentował rewelacyjny występ. Real Madryt może być zraniony, ale nigdy martwy.
Niedawno Carletto stwierdził, że w tym momencie to Vinícius robi największą różnicę. Zgadza się pan z tym?
W tym jestem razem z Carlo, tak. Vinícius jest jednym z najbardziej wpływowych piłkarzy na świecie. Mija kryjącego go rywala, potrafi zrobić coś z niczego… Czy z piłką przy nodze, czy wykorzystując wolną przestrzeń – gdy rusza, to go nie zatrzymasz. Ponadto cały czas poprawia wykończenie i staje się napastnikiem kompletnym. Trzeba być naprawdę bardzo dobrym piłkarzem, aby swego czasu posadzić Hazarda.
Brazylia chce Ancelottiego.
To wielki trener, jest bardzo elastyczny – zarówno jako szkoleniowiec, jak i człowiek. I ma ogromne doświadczenie. Kto by go nie chciał? Dobrze sobie poradzi wszędzie, gdziekolwiek by poszedł.
Pan karierę zakończył w wieku, w którym Modrić dostarcza kolejne wielkie zawody. Jak to wyjaśnić?
On jest jak Barolo [czerwone wino, które potrzebuje długiego czasu, aby dojrzeć do perfekcji – przyp. red.], im starszy, tym lepszy. Zarządza tym wszystkim tak jak chce, zawsze będzie pożyteczny dla zespołu. A jego energia w wieku 37 lat jest godna pozazdroszczenia. On żyje dla futbolu, a jego piłkarski mózg jest nieprawdopodobny.
A Benzema?
Zawsze dobrze sobie radził, ale nigdy nie doceniano go w taki sposób, na jaki zasługuje. Ani we Francji, ani możliwe, że również w Realu Madryt, ponieważ tam zawsze był Cristiano. Jego ostatni sezon był niesamowity, a przy tym widziałem w nim ten rozwój pod względem osobowości i charyzmy,
Niech pan wejdzie na chwilę w buty Florentino Péreza. Po kogo by pan ruszył – po Mbappé czy po Haalanda?
Myślę, że patrząc na to, jak się gra w lidze hiszpańskiej, Mbappé byłby dla nich lepszy. Tam bardziej potrzebny jest napastnik, który gra, a nie tylko skupia się na zdobywaniu bramek. Ważniejsze jest uczestnictwo w akcjach niż samo wykańczanie. Myślę, że Kylian lepiej by się zaadaptował do Realu Madryt i do ligi hiszpańskiej. Ale to dwaj wielcy piłkarze. Zróbmy tak – jeden do Realu Madryt, a ten drugi do Chelsea. (śmiech)
Kto jest wielkim faworytem do wygrania Ligi Mistrzów?
Moim zdaniem Manchester City, ale mam nadzieję, że Guardiola tego nie przeczyta, ponieważ rok w rok mówię to samo… I wydaje się, że zapeszam. (śmiech) Bayern Monachium również ma wielkie szanse.
Thierry Henry powiedział niedawno, że „Calcio is back” [włoski futbol powrócił – przyp. red.]. Z Napoli, Interem Mediolan i Milanem w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów… Zgadza się pan z tym?
To już 17 lat odkąd w ćwierćfinałach nie było tylu włoskich drużyn. To coś pięknego, ale nie sądzę, aby to było rozwiązaniem na wszystkie problemy naszego futbolu. Wciąż nie jest dla wielu piłkarzy tak atrakcyjny jak ten angielski, niemiecki czy hiszpański. Jest jeszcze dużo do poprawy. Ale tak, to dodaje sił. Napoli, mimo tej ostatniej porażki 0:4 z Milanem, ma w tym sezonie szansę na coś wielkiego.
Czy w dzisiejszym futbolu jest jakiś odpowiednik Zoli sprzed lat?
Kwestia jest taka, że futbol przeszedł ewolucję, teraz dziesiątka gra jako skrzydłowy lub fałszywa dziewiątka. Podobają mi się Grealish, Odegaard, który rewelacyjnie się rozwinął, Foden, kocham De Bruyne… Każdy z nich mógłby być Zolą, ale w nieco innym futbolu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze