Bezbłędny Camavinga, sprytny Rodrygo i o jeden faul za mało
„Kociołek znowu się podgrzał”. Zdanie to wypowiedziane przez Carlo Ancelottiego w najlepszy sposób podsumowuje postawę Realu Madryt na Camp Nou. Najpierw nieśmiały początek i problemy z pokonaniem dobrego pressingu rywala, później zaś triumf inteligencji Rodrygo i niebywała postawa Camavingi, który na boisku robi, co chce. Pogrom zaś miał swój zalążek w świetnej paradzie Courtois i rozpoczętej po niej zabójczej kontrze.
Fot. Getty Images
Genialny Camavinga
– Wciąż wychodzimy z założenia, że Camavinga na lewej obronie będzie grał wyłącznie w awaryjnych sytuacjach. Eduardo spisuje się tam jednak bardzo dobrze. Wiemy, że jest na tej pozycji realną alternatywą – stwierdził po meczu Carlo Ancelotti. My natomiast możemy się jedynie zastanawiać, jak dobry musi być w takim razie młody Francuz w środku pola, by być w tym sektorze już zawsze pierwszym wyborem. Show, jaki ujrzeliśmy w wykonaniu Edu, wymyka się wszelkim standardom. 20-latek staje na wysokości zadania niezależnie od tego, gdzie wystawi go szkoleniowiec. Można wręcz odnieść wrażenie, że poradziłby sobie nawet na bramce.
– Jest bardzo młody. Przechodzi przez świetne chwile zarówno jako defensywny pomocnik, jak i lewy obrońca. Przyzwyczaja się. Fantastycznie poradził sobie z Raphinhą – podsumował krótko Carletto występ swojego podopiecznego. Barcelona starała się uporczywie posyłać piłki za jego plecy, ale odpowiedź Camavingi za każdym razem była perfekcyjna – 8/8 udanych interwencji. Eduardo wyraźnie cieszył się swoimi zadaniami w defensywie, choć na początku miał pewne problemy fizyczne. Koniec końców kompletnie zgasił Raphinhę. W ataku się nie wychylał, ale kilka razy mimo to udanie współpracował z Vinícusem. Gdy rozpędza się bliżej środka, wygląda fantastycznie. Bardzo często dzięki temu zespół radził sobie z duszącym pressingiem rywala. Na tę chwilę tak naprawdę trudno stwierdzić, czy Camavinga jest lepszy jako pomocnik, czy boczny obrońca. Wyjątkowo imponować może także niebywała statystyka 100% celnych podań (32/32).
Plan Xaviego
Katalończycy od początku nakładali wysoki pressing i starali się zagrywać za plecy Camavingi. Trener Barcelony znał skład przeciwnika na dwie godziny przed meczem i miał jeszcze wystarczająco dużo czasu, by zmodyfikować założenia. Wystawienie na lewej obronie Eduardo kosztem Nacho było sporą niespodzianką. Francuz zawsze staje jednak na wysokości zadania dzięki swoim warunkom fizycznym. Gdy zbaczał z właściwej ścieżki, to tylko przez własne błędy.
Pierwsza część planu trenera Blaugrany zadziałała. Przez większość pierwszej połowy w pojedynkach Kessié-Kroos, Busquets-Modrić i Sergi Roberto-Valverde gospodarze udanie blokowali rywalowi możliwość wyjścia z szybkim atakiem. Po przerwie z kolei Barcelona uparcie zagrywała długie piłki do Raphinhi w oczekiwaniu na błąd Camavingi, który wcześniej niejednokrotnie miewał problemy z obliczaniem toru lotu piłki. Brak automatyzmów w obronie sprawiały nieraz, że Ancelottiemu serce mogło podchodzić do gardła. W środę jednak pojedynek Raphinha-Camavinga miał oczywistego zwycięzcę. Francuz był uważny i nie pozwalał przechodzić piłce za plecy. Za każdym razem wybierał też najlepsze rozwiązania przy rozegraniu. W starciach twarzą w twarz był górą praktycznie za każdym razem. Raphinha może mieć jeszcze przez jakiś czas koszmary.
Rodrygo i jego sprytny sposób oszukiwania obrońców
W 24. minucie Rodrygo po raz pierwszy wyprowadził w pole obrońców. Brazylijczyk uciekł sprytnie Marcosowi Alonso, zszedł bliżej środka, by wymienić zagranie z Modriciem, a następnie znalazł lukę, w którą świetną piłkę zagrał mu Carvajal. Wtedy jeszcze zabrakło milimetrów.
Pierwsze ostrzeżenie zostało jednak wysłane. Atakujący nie zwlekał długo z konkretami. Najpierw Courtois wykonał kluczową paradę, by następnie Brazylijczyk mógł szybko napędzić zabójczy kontratak. 22-latek uprzedził Marcosa Alonso, a następnie Real wyszedł trzech na dwóch. Vini mógł wybrać dwa rozwiązania. Efekt jest nam doskonale znany. W 50. minucie Rodrygo znowu bardzo inteligentnie stworzył miejsce kolegom i sprowokował błąd Koundé. Dzięki temu Benzema miał bardzo komfortową sytuację strzelecką w momencie podwyższania prowadzenia.
11-4
Barcelona nie umiała zareagować, a podopieczni Ancelottiego doskonale to wykorzystywali. Końcówka meczu była dla gospodarzy bardzo ciężka. Często musieli oni uciekać się do fauli. Xavi nie był w stanie znaleźć rozwiązania wśród krótkiej ławki rezerwowych. Ani Fati, ani Eric, ani Ferran nie umieli już pomóc.
W pierwszej połowie ciekawić mogła też statystyka fauli. Katalończycy aż 11 razy nieprzepisowo powstrzymywali przeciwnika, Real natomiast przekraczał przepisy czterokrotnie. Gdy Marcos Alonso nie potrafił sfaulować Rodrygo, zrobiło się 1:0. Niewykluczone, że bilans 12-4 zmieniłby dalsze losy potyczki, ale tego już nigdy się nie dowiemy. Na koniec meczu statystyka fauli wynosiła 21-8. Sędzia pokazał aż 12 kartek: osiem gospodarzom i cztery gościom.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze