Advertisement
Menu

Dary losu

Powiadają, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Wsłuchajmy się więc w głęboki sens tej ludowej mądrości i z takim nastawieniem podejdźmy do stojącego przed nami wyzwania.

Foto: Dary losu
Fot. Getty Images

Scenariusz zazwyczaj jest podobny. Napinka i pełna mobilizacja przed meczem. Przypominanie największych i najbardziej pamiętnych triumfów, przytaczanie motywujących haseł i cytatów z najznamienitszych postaci w historii klubu (pierwsze z brzegu słowa Santiago Bernabéu: „Koszulka Realu Madryt jest biała. Można ją splamić błotem, potem, a nawet krwią, ale nigdy hańbą”).

Niby wszystko ładnie, tylko że kiedy już przychodzi co do czego, to nasi ulubieńcy sprawiają wrażenie, jakby ktoś w szatni, przed wyjściem na murawę, związał im nogi w kostkach. Zaś przy pierwszym mniejszym niepowodzeniu, o stracie gola nie wspominając, oprócz skrępowanych kończyn dolnych doskwierać zaczynają – co tu dużo pisać – pełne gacie. Fenomen tego zjawiska wciąż pozostaje dla nas niewyjaśniony i najzwyczajniej w świecie niepojęty. Zupełnie nie takiej postawy w starciu z historycznie największym rywalem madridistas oczekują od swoich piłkarzy.

„Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian… Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium…”. Kojarzycie? Na pewno kojarzycie. Tymi słowami rozpoczyna się rzecz jasna pierwszy tom serii komiksów o przygodach Asteriksa i Obeliksa. Z jednym wyjątkiem potwierdzającym tę regułę od 20 marca 2022 roku (dla niewtajemniczonych – data porażki 0:4) mniej więcej tak wygląda nasza sytuacja w rywalizacji z Barceloną. Real Madryt jest jak Imperium Rzymskie przedstawione w popularnym komiksie René Goscinnego i Alberta Uderzo. Radzimy sobie z każdym, bez strachu. PSG? Proszę bardzo. Manchester City? Nie ma problemu. Liverpool? A jakże. Ale kiedy naprzeciwko stają zawodnicy w granatowo-bordowych strojach, Królewscy dziwnym trafem zapominają, o co rozchodzi się w grze w piłkę nożną.

Tym sposobem Real notuje obecnie w meczach z Blaugraną niechlubną serię trzech porażek z rzędu. Jest to co najmniej niecodzienna okoliczność, bo żeby doszukać się poprzednich trzech kolejnych przegranych, należy cofnąć się do… 2012 roku. Wtedy to polegliśmy odpowiednio w Superpucharze Hiszpanii, La Lidze i Pucharze Króla. Trenerem Los Blancos był wówczas José Mourinho, największe sukcesy w białej koszulce wciąż miał przed sobą Cristiano Ronaldo, natomiast opiekunem zespołu Dumy Katalonii był Pep Guardiola, z „dziesiątką” na plecach biegał Lionel Messi, nie Ansu Fati, a Xavi, jej dzisiejszy szkoleniowiec, był aktywnym piłkarzem. I to całkiem na chodzie, trzeba przyznać. Konkludując – minął szmat czasu.

Do większej liczby porażek z rzędu nie chcielibyśmy wracać, bo przypominanie sobie – przedstawiając sprawę jasno – spotkań gołej dupy z batem, takich jak po dziś dzień raniące 2:6 czy 0:5, z pewnością nie jest jedną z naszych ulubionych rozrywek. Dlatego też liczymy, że podopieczni Carlo Ancelottiego nas do tego nie zmuszą. Przeciwnie. Będziemy wypatrywać odwrócenia niekorzystnej karty, a przy okazji awansu do finału Copa del Rey, w którym ostatni raz odhaczyliśmy swoją obecność w 2014 roku. Gołym okiem widać, że trochę ryb w Odrze od tamtej pory padło. Grzechem byłoby nie skorzystać z tej złotej okazji, która spada nam niczym manna z nieba.

Bo wydaje się, że nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego momentu na stanięcie w szranki z Barçą. I to już po raz piąty w bieżącej kampanii! Po ligowej porażce na Camp Nou, obfitującej w niezliczoną ilość plotek na temat sytuacji trenera i piłkarzy przerwie reprezentacyjnej, która nastąpiła tuż po niej, a w końcu po imponującej, wysokiej wygranej z Realem Valladolid Benzemie i spółce nie mogło przytrafić się nic lepszego niż pucharowe El Clásico. Jeśli faktycznie jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to Real Madryt jest w wybitnej dyspozycji. Ale to nieprawda. Bo wygrana 6:0 z Valladolidem nie czyni z nas piłkarskich bogów, tak samo zresztą jak marcowa porażka 1:2 z Barceloną w lidze nie uczyniła z nas piłkarskich dziadów. Pierwsze nie sprawiło, że nasi gracze dopiero co stali się popularnymi Królewskimi z Madrytu, a drugie im tego nie odebrało. Czasami po prostu oni sami muszą przypomnieć o tym zarówno sobie, jak i nam, kibicom.

Być może właśnie takie nastawienie okaże się strzałem w dziesiątkę? Może to usilne napinanie się na Barcelonę już nie działa. W końcu każda formuła kiedyś się wyczerpuje. Potraktujmy rewanżowe spotkanie w półfinale Pucharu Króla jak szansę, dar od losu. Szansę na udowodnienie swojej wartości w bezpośredniej konfrontacji z odwiecznym antagonistą, który ostatnio regularnie pokazuje swoją wyższość nad nami, oraz szansę na wygranie jednego z dwóch tytułów wciąż znajdujących się w naszym zasięgu. Sam Carletto stanowczo stwierdził, że nadszedł czas, żeby to Królewscy odnieśli zwycięstwo w Klasyku. I będziemy trzymać Włocha za słowo.

Po trzech porażkach z rzędu miło byłoby wreszcie zaznać tego słodkiego smaku zwycięstwa nad Barceloną i wrócić ze stolicy Katalonii z tarczą. Co najlepsze, tym razem wcale nie musimy strzelać sześciu goli (choć przecież byśmy się o to nie obrazili). Przy zachowaniu czystego konta wystarczą nam tylko dwa. Wiktorię i awans do finału potraktujemy jak dar od losu. Przegraną i odpadnięcie z krajowego pucharu – jak kolejną lekcję. Jednakże chyba będziemy zgodni co do tego, że takowych lekcji w tym sezonie mieliśmy już wystarczająco dużo. Najwyższy czas przypomnieć sobie październikowy triumf z Santiago Bernabéu i samemu wcielić się w rolę futbolowego profesora.

Idźcie więc i nauczajcie.

* * *

Mecz na Camp Nou rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanałach TVP 1 i TVP Sport.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi aż 3,15.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!