Z pamiętnika „siódemki”: Kiedy Eden Hazard znów poczuł się piłkarzem…
MARCA w niebanalny sposób przytoczyła i opisała wszystkie wątki składające się na wyjątkowe wydarzenie, jakim był powrót Edena Hazarda do gry w lidze po 203 dniach przerwy w meczu z Realem Valladolid. Przedstawiamy tłumaczenie tego tekstu.
Fot. Getty Images
Pamiętnik to nieoceniony oręż, za pomocą którego utrwalamy cenne wspomnienia, póki są świeże. Ot, taki Eden Hazard może otworzyć swój osobisty pamiętnik, by powspominać odległe czasy, kiedy był bardzo szczęśliwy. Na ostatniej stronie swojego pamiętnika Belg odnajdzie tylko uczucie nostalgii i tęsknoty za tym, kim kiedyś był. W meczu z Realem Valladolid na nowo poczuł, co to znaczy być piłkarzem Realu Madryt. Po swoim powrocie na Santiago Bernabéu mógł znowu przeżyć wszystkie fazy gry, odkąd tylko zapach świeżo położonej i skoszonej murawy przeniósł go z powrotem do akcji.
Była 65. minuta, a stadionowa tablica wyników wskazywała rezultat 4:0 dla gospodarzy, gdy Carlo Ancelotti postanowił dokonać zmian, by dać minuty tym zawodnikom, z których korzysta rzadziej. Numer Karima Benzemy był pierwszym, na który wskazał arbiter techniczny w strefie zmian. Kapitan opuszczający plac z gry z opaską w ustach nie omieszkał podziękować trybunom za otrzymany aplauz. Francuski magik opuścił boisko po tym, jak w ciągu zaledwie 6 minut i 30 sekund pokazał pełnię swoich nieprzeciętnych umiejętności i zapierających dech w piersiach sztuczek ustąpił miejsca belgijskiemu magikowi, który w trakcie czterech sezonów noszenia śnieżnobiałej koszulki nie zdołał zademonstrować ani jednej ze swoich sztuczek. Ale to już inna historia, w której należy cofnąć się w czasie, żeby poznać i zrozumieć kulisy powrotu Edena do miejsca, o którym zawsze marzył, że stanie się jego Edenem.
„Zakamuflowana” rozgrzewka
Wszystko zaczęło się w 48. minucie. Dani Ceballos, Jesús Vallejo i Eden Hazard wstali z ławki rezerwowych, by zaktywizować się przed potencjalnym wejściem na plac gry. „Zakamuflowana” rozgrzewka uniemożliwiła belgijskiemu crackowi przeżycie pierwszego uderzenia rzeczywistości ze strony publiczności, która przestała w niego wierzyć. Towarzystwo dwóch Hiszpanów pomogło madryckiej „siódemce” nie odczuć chłodnego, a wręcz lodowatego powitania. Było to dramatyczne dzieło tłumu, który chciał zagwizdać swojego własnego zawodnika na śmierć. Ta jedyna w swoim rodzaju hiszpańska pomoc trwała zaledwie 17 minut.
Carlo wezwał swojego podopiecznego, udzielił mu odpowiednich instrukcji przed wejściem na boisko… i zostawił go samego w obliczu zagrożenia. Włoch chciał bowiem wykorzystać pierwsze okienko, żeby dokonać tylko jednej zmiany. Szukał zapewne owacji na stojąco dla Benzemy po jego niesamowitym hat-tricku oraz być może tego, by Bernabéu „wzięło” sprawy w swoje ręce i wydało wyrok w „sprawie Hazarda”. 32-latek wrócił jednak do gry w La Lidze po 203 dniach. Nie dostał szansy od piątej kolejki i goleady w spotkaniu z Mallorcą. A gwizdy były przytłaczające.
Gwizdy, które nie wymagają tłumaczenia
Długość życia piłkarza odmierza się tym, co dzieje się wtedy, gdy jesteś poza boiskiem. A Hazard w Madrycie przeżył siedem kocich żywotów… tych Karima, który wraz ze swoją zmianą dopełniłby cyklu. Magia „siódemki” mogła mieć przynajmniej ten ostatni taniec w królewskiej bieli. I dopiero okaże się, czy swoim niedzielnym występem zasłużył na kolejną szansę. To wydarzenie na zawsze zostanie zapamiętane jako 74. mecz Edena Hazarda w Realu Madryt, taki sam jak ten Roberta Prosinečkiego, którego licznik występów dla Królewskich zatrzymał się dokładnie na liczbie 74.
Przez dobry odcinek czasu był nieobecny, prawie nie dotykając piłki. Ewidentny brak rytmu sprawił, że błąkał się po murawie Bernabéu, towarzysząc Rodrygo w formacji ataku. Zmiana Brazylijczyka skierowała go na pozycję środkowego napastnika i tam odnalazł pęknięcia w zupełnie zatopionym już wtedy statku Realu Valladolid, któremu odliczanie kolejnych trafień Los Blancos i odnotowywanie nazwisk strzelców odebrało wszelkie chęci. W 86. minucie Hazard miał okazje na zdobycie swojej ósmej bramki w koszulce Realu Madryt, ale nie był w stanie wykorzystać zbiórki piłki, która trafiła do niego w obrębie pola karnego po tym, jak Sergio Asenjo obronił strzał Lucasa Vázqueza.
Cisza Bernabéu
Jedyną rzeczą, której Hazard jeszcze nie zatracił, jest napięcie, które generował przez całą swoją karierę za każdym razem, gdy znajduje się przy piłce. Cisza, która tworzy się wokół jego postaci z powodu realnej możliwości ujrzenia zjawiska paranormalnego. Na Bernabéu nie miało być inaczej. Belg przetrwał ulewę po muzyce wiatru, a „nerwowość” dopadła kibica, który wie, że jego buty mają w sobie wiele magii, która jest czymś, czego się nigdy nie traci ani nie zapomina. Ale… co by było gdyby? Z pewnością to pytanie musi zadawać sobie najbardziej rozmarzony fan Edena, bo po obejrzeniu meczu na żywo, z perspektywy trybun, może potwierdzić, że już tylko nieliczni nie przestali marzyć o powrocie Hazarda.
W 92. minucie wszystkie fazy, które przeżywał piłkarz, w ramach swojego powrotu na „ring” („rozgrzewka”, gwizdy, próba rozgrzania się na poważnie i w końcu… radości z dobrze wykonanej pracy), znalazły szczęśliwe zakończenie. Hazard wykorzystał błąd Asenjo przy wybiciu, żeby przejąć piłkę, ale w kluczowym momencie poślizgnął się w obawie przed spudłowaniem, przekombinował i ostatecznie tylko (albo i aż) asystował przy bramce Lucasa Vázqueza, który szóstym trafieniem dla Los Merengues w tej rywalizacji zakończył ten swoisty strzelecki festiwal na Santiago Bernabéu. „Jestem szczęśliwy, że miałem to szczęście wpisać się na listę strzelców po fantastycznej asyście Edena. Bardzo cieszę się z jego asysty”, powiedział po ostatnim gwizdku Lucas, jasno dając do zrozumienia, że Belg nigdy nie stracił sympatii swoich kolegów z drużyny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze