Co się stało, że się rozsypało?
154 dni. Tyle czasu minęło między pierwszym ligowym Klasykiem i rewanżem na Camp Nou, który rozstrzygnął kwestię mistrzowskiego tytułu. Od porażki na Bernabéu podopieczni Xaviego zdołali odwrócić sytuację w ligowej tabeli, a wręczenie im pucharu pozostaje już tylko formalnością.
Fot. Getty Images
Sposób Barcelony był prosty, ale skuteczny: wyciągać wnioski i nie powtarzać błędów. Od czasu porażki w Madrycie Katalończycy potrafili spojrzeć na sprawę z innej perspektywy, dzięki czemu dziś mają 12 punktów przewagi nad Realem i już tylko jakiś wielki kataklizm byłby w stanie odebrać im ostateczny triumf w ligowych rozgrywkach. Zespół Carlo Ancelottiego w międzyczasie pokonał drogę w drugą stronę. To najwyższy czas, by zastanowić się, co konkretnie poszło nie tak i dlaczego.
Pierwszym z czynników są niewątpliwie mistrzostwa świata, co zresztą sam Carletto mówił na konferencjach prasowych. Przed turniejem w Katarze Real miał dwa punkty straty do lidera, dziś jest ich o dziesięć więcej. Po powrocie z mundialu Królewscy trzy razy przegrali i zanotowali tyle samo remisów. Żelazna pięć, którą Los Blancos wygrażają przeciwnikom w rozgrywkach międzynarodowych, kontrastuje z nieregularną postawą na krajowym podwórku. Gdyby zliczyć wyłącznie punkty zdobyte po mistrzostwach, Królewscy byliby na piątym miejscu za Betisem, Sociedad, Atlético i Barceloną. Katarski mundial kosztował nie tylko punkty, ale i kompletnie rozbił formę wielu piłkarzy. Zmęczenie fizyczne i psychiczne w pewnym momencie po prostu dało o sobie znać na tym etapie sezonu jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
Kiedy sprawy układają się nie po myśli, na afisz wraca także jak zawsze ten sam temat, czyli kwestia obsady środka ataku. Benzema nie przechodzi przez najlepsze chwile ani pod względem fizycznym, ani mentalnym. Karim ma problem z odzyskaniem właściwego rytmu. Jego liczby po mistrzostwach tak naprawdę są mocno mylące. 13 goli i cztery asysty to bardzo dobry bilans, jednak czysto piłkarsko Francuzowi daleko do dyspozycji, dzięki której sięgnął po Złotą Piłkę. Jego gra nie wygląda dobrze, a zespół tęskni za jego magią. Wiadomo, że trudno byłoby powtórzyć to, co widzieliśmy w jego wykonaniu w zeszłym roku, jednak jego poziom nawet nie zbliża się do tej bariery.
Nie można mimo to winić wyłącznie 35-latka, ponieważ nie znajduje on wielkiego wsparcia w kolegach z zespołu. Vinícius, Rodrygo i Asensio mają bowiem zauważalnie mniejszy wkład w wyniki niż jeszcze kilka miesięcy temu. W takiej sytuacji Benzema jest pierwszą osobą, na jakiej spoczywa cała odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Ponadto Karim nie może liczyć na klasowego zmiennika. Najczęściej w jego buty wskakiwał Rodrygo, jednak ze średnim skutkiem. Jedyną alternatywą z ławki jest zaś w takich okolicznościach Álvaro, który z Klasyku wypisał się piątą żółtą kartką ujrzaną w meczu rezerw z Deportivo.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że do osiągnięcia większej regularności niezbędna jest także pewna restrukturyzacja. Największe zawirowania od samego początku tyczyły się lewej obrony, gdzie Ancelotti korzystał z aż pięciu piłkarzy: Alaby, Mendy'ego, Camavingi, Nacho, a nawet Rüdigera. Na przeciwległej stronie również nie jest zbyt kolorowo, zwłaszcza po tym, co widzieliśmy w ostatnim czasie w wykonaniu Carvajala i Lucasa. Jedyną formacją, gdzie faktycznie panuje urodzaj, jest środek pola. Coraz lepiej w roli defensywnego pomocnika spisuje się Camavinga, a do łask wrócił Ceballos.
Pod kątem samych wyników, statystyki mówią naprawdę wiele. Real wykrwawia się na wyjazdach, a u siebie coraz rzadziej budzi strach. Poza domem Królewscy przegrali z Rayo, Villarrealem, Mallorcą i Barceloną oraz zremisowali z Betisem. Łącznie daje to aż 14 punktów. Dla porównania Katalończycy zgubili na Camp Nou zaledwie sześć oczek. Rezultaty osiągane na Bernabéu napawają jednak jeszcze większym niepokojem. Co prawda drużyna u siebie straciła mniej punktów niż na wyjazdach, ale nie zmienia to faktu, że przed wizytą w białej świątyni przeciwnicy powinni być wystraszeni. Mimo wszystko nie do końca tak się dzieje. Remisy na obiekcie Los Blancos notowały Osasuna, Girona, Sociedad i Atlético. Łącznie po drodze przepadło więc osiem oczek. Barcelona potykała się tylko dwukrotnie (remisy z Espanyolem i Rayo).
Innym czynnikiem mającym olbrzymi wpływ na obecną sytuację w tabeli jest najzwyczajniej w świecie postawa samej Barcelony. W 26 meczach Blaugrana strzeliła 49 goli i straciła zaledwie dziewięć. Katalończycy aż 19 razy zachowywali czyste konto. Ich obrona jest najstabilniejsza od lat, a na ten moment żadna drużyna z najsilniejszych lig w Europie nie może pochwalić się równie dobrym bilansem w defensywie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze