Advertisement
Menu
/ relevo.com

Sneijder: Mój styl życia w Madrycie jest jedyną rzeczą, jakiej żałuję w karierze

Były pomocnik Realu Madryt, Wesley Sneijder, udzielił szczerego wywiadu dziennikarzom Relevo. Holender przeanalizował w nim niemalże całą swoją karierę oraz opowiedział o tym, jak zbłądził podczas swojego pobytu w stolicy Hiszpanii. Serdecznie zapraszamy do lektury.

Foto: Sneijder: Mój styl życia w Madrycie jest jedyną rzeczą, jakiej żałuję w karierze
Fot. Getty Images

Jakie było twoje dzieciństwo?
Zacząłem trenować w Utrechcie jako pięciolatek. Początki były trudne, ponieważ jestem dzieckiem ulicy, a jako siedmiolatek udałem się do Amsterdamu, do Ajaksu. W stolicy zajmował się mną ojciec, zawoził mnie na treningi, nie pracował. W domu zawsze byłem spokojny, myślałem wyłącznie o futbolu. Mój brat taki nie był. Pozostał w Utrchcie, spędzał dużo czasu na ulicy ze swoimi kolegami. Utrecht to trudne do życia miasto. Ja jednak od początku miałem właściwą mentalność. Powtarzam to przy każdej okazji 15 czy 17-latkom, ponieważ nastawienie jest najważniejszą sprawą. Kiedy zaczynasz myśleć tylko o wypadach z kolegami i dziewczynach… Pochodzę z poukładanej rodziny, ale nie miałem ochoty się uczyć. Skupiałem się wyłącznie na piłce, ponieważ sprawa była dla mnie jasna. Rzuciłem szkołę w wieku 15 lat. Moi rodzice to zrozumieli, choć nie miałem awaryjnego planu. Od początku szedłem tylko planem A.

Jak wyglądały twoje pierwsze lata w Ajaksie?
Wszystko działo się bardzo szybko. Jako 16-latek wiedziałem już, że przebiję się do pierwszej drużyny. Cały czas miałem w głowie to, jak układało się życie mojego brata, tak więc wiedziałem, co powinienem robić, a czego nie, by dotrzeć tam, dokąd chcę. W Ajaksie nie myśli się tylko o piłce. Klub skupia się także na szkole, kształcą cię nie tylko jako piłkarza, ale i człowieka. Gdy dotarłem do pierwszej drużyny, zacząłem myśleć o reprezentacji, mistrzostwach świata… Chciałem też grać w Hiszpanii.

Jacy byli trenerzy, których spotkałeś wtedy na drodze?
W Ajaksie trafiłem na Danny'ego Blinda i Erika Ten Haga. Ten drugi uczynił ze mnie dziesiątkę, która grała przed dwoma defensywnymi pomocnikami. Później, gdy dyrektorem sportowym był Van Gaal, szkoleniowcem został Ronald Koeman. Raz zezłościłem się na niego, że posadził mnie na ławce. Gdy wszedłem, strzeliłem gola i pokazałem mu gest Kozakiewicza. Takie coś może zdarzyć się raz za młodu, ale nigdy więcej. Musiałem potem spotkać się z Van Gaalem, który mnie ukarał. To był tak naprawdę mój pierwszy bezpośredni kontakt z Luisem. Zawsze bardzo go szanowałem, jest fantastycznym trenerem. Jako ludzie nadawaliśmy jednak na innych częstotliwościach. Wiem, ze chciał dla mnie jak najlepiej. Na mistrzostwach w 2014 miał rację, powinienem był pracować ciężej, by złapać się do kadry narodowej. Nikt nie lubi słyszeć takich rzeczy, ale takie były fakty. Ostatecznie na mundialu grałem wszystko od deski do deski. Powiedziałem mu wtedy, że wiem, iż mnie potrzebuje oraz że ja także potrzebuję jego. Zawsze się z nim kłóciłem, gdy się z nim nie zgadzałem. Nie lubił jednak, kiedy ktoś wchodził z nim w dyskusje. Jeśli chodzi o Koemana, to on dał mi szansę debiutu. Za jego kadencji też rozegrałem ostatnie spotkanie w reprezentacji. Gdy kończyłem karierę w Katarze, przyleciał do mnie specjalnie po to, by powiedzieć mi, że chce zorganizować mi mecz pożegnalny. Na zawsze będę trzymał dla niego miejsce w moim sercu.

Wcześniej powiedziałeś, że zawsze marzyłeś o grze w Hiszpanii.
Tak, ponieważ kocham Madryt, było tak jeszcze przed transferem do Realu. Jeśli ktoś pyta mnie o ten jeden, jedyny klub, wymieniam Real. Od małego byłem ich kibicem. Gdy udawałem się tam na wakacje z rodziną, przywoziłem sobie koszulkę Raúla, w której potem grałem na ulicy. Potem zaś grałem z nim w jednej drużynie. Kiedyś mu o tym nawet powiedziałem, ciekawe czy pamięta. Chciała mnie swego czasu także Valencia, ale czułem, że stać mnie na więcej. Dwa tygodnie później zadzwonił telefon z Madrytu i wszystko działo się bardzo szybko. Trzy czy cztery dni później transfer był w zasadzie gotowy. Spotkałem się z Mijatoviciem i niemal natychmiast podpisaliśmy kontrakt.

Jak wyglądały twoje początki w Realu?
Trafiłem tam w wieku 23 lat. Na początku był dobrze, chciałem grać i pokazać ludziom, że mam wystarczającą jakość. Strzelałem gole, asystowałem i byłem akceptowany przez szatnię. Później jednak przytrafiły mi się problemy prywatne w relacji z partnerką. Jako singiel czasami wychodziłem wieczorami. Zacząłem wieść życie, które do dziś jest jedyną rzeczą, jakiej żałuję w karierze. Wiem, że powinienem był zdziałać w Realu coś więcej. Wygrałem mistrzostwo, ale nie Ligę Mistrzów. Wiem, że w tamtym czasie nie dałem z siebie maksimum. Balowałem i dużo piłem. Wbrew pozorom nie jest łatwo, gdy jesteś młody i masz wszystko. Każdy jednak popełnia błędy na tym etapie życia.

Nikt w klubie nie starał się sprowadzić cię z powrotem na właściwe tory?
Próbowali, ale nikt nie był w stanie. Wychodziłem z założenia, że tylko ja mogę podejmować za siebie decyzje, nie chciałem słuchać. Wydawało mi się to idealnym życiem, otaczały mnie gwiazdy, chodziłem do drogich restauracji, dookoła było wiele kobiet. Koledzy, jak Van Nistelrooy, zawsze ze mną rozmawiali. Raz Ruud przyszedł do mnie do domu, by powiedzieć mi, ze jego zdaniem mam wielką jakość, ale muszę zmienić swój tryb życia. Gdy chciałem słuchać, było już za późno.

Czy to dlatego musiałeś odejść?
Tak. Moje odejście nie było w żaden sposób spowodowane przybyciem Benzemy czy Cristiano. Problemem było to, co robiłem w wolnym czasie. Jeśli chodzi o samą jakość, była ona wystarczająca, by grać z tymi wszystkimi gwiazdami. Miałem świetne relacje z Higuaínem, Gutimm, Ramosem, Cannavaro. Wciąż mam z wieloma kontakt, rzecz jasna także z Holendrami. Z Salgado czy Casillasem wciąż często się widujemy.

Dlaczego się o tym nie mówi?
Nie wiem, choć to przecież istotne. W tamtym czasie, gdy wychodziłem dzień w dzień, nie było jeszcze portali społecznościowych. Dziś taki tryb życia nie przeszedłby niezauważony, zaraz wszystko wyciekałoby do mediów. Gdybym znów mógł mieć 23 lata i był w Realu, nie robiłbym rzeczy, jakie robiłem. We Włoszech wygrywałem później wszystko. Być może po prostu tak to się musiało ułożyć.

Opowiadasz młodzieży o swoich doświadczeniach i starasz się wpłynąć na nich, by nie popełniali tych samych błędów?
Tak, choć czasy się zmieniły. Widzę 17 czy 18-latków, którzy myślą już o Realu czy Barcelonie, pieniądzach i portalach społecznościowych. Najpierw jednak trzeba zrobić swoje w Holandii, by zapracować na transfer. Mówię młodym piłkarzom, by się cieszyli, ale zawsze mając jasny cel. Radzę im, by odłożyli na bok wszystko, co ich otacza. Nie rozumieją, choć słuchają. Opowiadam im nawet o rzeczach, o których wcześniej nie mówiłem nigdy. Na tym etapie życia nie sądzisz, że masz problem. Budziłem się, szedłem na trening, wracałem do domu, byłem tam sam, więc wychodziłem. Nie wydaje ci się, że robisz coś niewłaściwego, aż do momentu, kiedy w klubie nie dają ci do zrozumienia, iż oczekuje się po tobie więcej. Pytałem sam siebie, dlaczego słyszę takie rzeczy. Ano dlatego, że nie wiodłem życia sportowca.

Miałeś problem z alkoholem?
Nie, ale wciąż nie lubię być sam. Gdy jestem w domu, zawsze kogoś zapraszam. W Madrycie też zapraszałem innych. Z kieliszka robiła się jednak cała butelka. Później przez to byłem w fatalnej kondycji. Nie zawałem sobie z tego sprawy do momentu, kiedy w Realu nie powiedzieli mi, że już mnie nie chcą. A ja przecież byłem przekonany, że nie robię nic złego. Z nikim też o tym nie rozmawiałem, ponieważ kiedy wychodziłem na boisko, wszyscy dookoła myśleli tylko o wygrywaniu.

Opowiedz może jednak także o tych dobrych stronach twojego pobytu w Realu Madryt.
Gra dla Realu zawsze była moim marzeniem. W pierwszym sezonie zdobyłem mistrzostwo Hiszpanii. Do dziś po triumfach oglądam obrazki z Cibeles. Byłem w wielu drużynach i krajach, ale Real zawsze będzie na samym szczycie. To niepowtarzalne uczucie, kiedy wchodzisz do Valdebebas, podróżujesz z zespołem. Bardzo różni się to od tego, co jest w innych klubach. Każdy chce z tobą wygrać, presja jest olbrzymia.

Zadrżały ci kiedyś nogi na Bernabéu?
Nie, ponieważ nigdy się nie denerwuję. Nawet przed finałem Ligi Mistrzów czy mistrzostw świata pozostawałem w pełni spokojny. Przed meczami zawsze wchodziłem do wanny z ciepłą wodą, nie znam nikogo innego, kto by tak robił. Raúl się o to na mnie denerwował. Przestał jednak, kiedy powiedziałem mu, że po prostu tego potrzebuję. Po pierwszych meczach, kiedy strzelałem regularnie gole, sam wyganiał mnie do wanny. Kiedy inni są bladzi, ja słucham muzyki, żartuję.

Przed finałem mundialu z Hiszpanią też zaserwowałeś sobie gorącą kąpiel?
Nie pamiętam, ale chyba tak. Shakira śpiewała waka waka, wyszliśmy na chwilę popatrzeć, ja jeszcze zostałem chwilę sam, podczas gdy reszta była już w szatni. Byłem niezwykle spokojny. Nigdy nie widziałem tak bladych twarzy wśród piłkarzy. Dla mnie to był normalny mecz, po prostu chciałem wygrać.

Co w ostatnich latach stało się z reprezentacją Holandii?
Jesteśmy bardzo małym krajem. Trudno o to, by każde pokolenie było dobre. W latach 2010-14 mieliśmy wiele jakości. Dziś ona wraca, ale wciąż nie ma wielu zawodników pokroju De Jonga. Na budowę potrzeba czasu i trenera, który odpowiednio to poukłada. Koeman spisywał się świetnie, nim odszedł do Barcelony. Zawsze marzył o trenowaniu Barcelony, więc nic dziwnego, że zaakceptował propozycję.

Holenderski piłkarz jest podobny do hiszpańskiego?
Przez Johana Cruyffa Barcelona zaczęła grać w naszym stylu. Wielu piłkarzy Barcelony w reprezentacji potem utrzymywała ten sposób gry. Lata później zaś tiki taka dała im triumf nad nami. Hiszpania musi podziękować Johanowi. Miałem to szczęście rozmawiać z nim o piłce, gdy Inter przylatywał na Camp Nou, a ja byłem akurat kontuzjowany. Obejrzeliśmy razem mecz w loży honorowej. Jego sposób oglądania meczu, analizy, był niewiarygodny. Od razu wiedział, z czym mają problem obie drużyny i jak je rozwiązać.

Co sądzisz o meczu Argentyny z Holandią na ostatnim mundialu?
Byłem na stadionie. Do stanu 1:2 nie wyglądaliśmy na zespół zdolny do zwycięstwa. Argentyńczycy skutecznie starali się wprawić nas w nerwowość, dużo mówili. Wielu komentuje to, co bramkarz zrobił z Messim, ale trzeba zachowywać spokój. Rywal miał większą chęć zwycięstwa tego konkretnego meczu i całego turnieju. Dobicie do remisu było niespodzianką. Czym jest nastawienie? To chęć zwycięstwa i walki za twój kraj. Argentyna była bardzo inteligentna w grze. W przeciwieństwie do innych sądziłem, że mogą sięgnąć po tytuł. Podczas mistrzostw jesteś w stanie zrobić wszystko dla ostatecznego triumfu. Za każdym razem, gdy mierzyłem się z Messim, niezależnie od okoliczności, zawsze pierwszym tematem było to, jak go powstrzymać. Dopiero potem zastanawialiśmy się, jak wygrać mecz.

A jak ci się układało z Mourinho?
Dzwonił do mnie codziennie, gdy jeszcze byłem zawodnikiem Realu. Powtarzał, że ma już poukładany cały zespół, ale brakuje mu jeszcze tylko dziesiątki. Mówił, że jeśli przyjdę, wygramy wszystko. Ja jednak sądziłem, że mam jeszcze wiele do zrobienia w Madrycie. W końcu jednak trafiłem do Interu. W piątek wylądowałem, a w weekend czekały nas derby z Milanem. Mourinho wystawił mnie do gry i zwyciężyliśmy 4:0. Zagrałem wtedy chyba jeden z najlepszych meczów w życiu. Mourinho umie dbać o  jedność w zespole nie tylko jako trener, ale i jako człowiek. Dużo pracował poza boiskiem. Umie zarządzać grupą, każdy z 24 piłkarzy był u niego zadowolony, tak potrafią tylko najlepsi w swym fachu. Pamiętam, że raz ukarano Maicona dwoma meczami dyskwalifikacji, a Mourinho kazał mu polecieć do Brazylii i spędzić kilka dni z rodziną. Wiesz, z jakim nastawieniem wrócił? Był gotów dać się pokroić za trenera. Żałuję, że mogłem z nim współpracować tylko przez rok. Zawsze jednak będę miał go w sercu. Kiedy zacząłem robić kurs trenerski, zdałem sobie sprawę, że mam w sobie dużo jego cech.

Mourinho sprawił, że naprawiłeś błędy z Madrytu?
W Interze nie mogłem dalej tak funkcjonować. Rozmawiałem z Mourinho codziennie. Mówił mi, że jeśli z głową będzie w porządku, mogę być najlepszy na świecie i że jako dziesiątka mam wszystko.

Umiesz rozmawiać z trenerem o twoim życiu prywatnym?
Nie z każdym, ale z Mourinho mogłem. On regularnie pyta, czy w domu wszystko w porządku. Mój syn mieszkał w Holandii, a kiedy byłem już zmęczony, wysyłał mnie na parę dni niego. To jedyny szkoleniowiec, który w samolocie siadał na tyłach razem z zawodnikami. Chciał być z nami zarówno na boisku, jak i poza nim. Zawsze chronił swoich podopiecznych.

Mówiłeś o tym, czego żałujesz. Powiedz więc także, z czego jesteś najbardziej dumny.
Zawsze byłem bardzo ambitny i robiłem wiele, by osiągać cel. Mam najwięcej meczów w reprezentacji. Złota Piłka była mi obojętna, choć wciąż ludzie mówią mi, że w 2010 roku na nią zasługiwałem najbardziej. Jestem zadowolony z triumfu w Lidze Mistrzów. Jako człowiek cieszę się, że mogłem poznać różne kultury i że w każdym kraju umiałem się zaadaptować. Byłem bardzo otwarty na wszystko, to bardzo mi pomogło. Mogę zaczynać już przygodę z trenerką. Mam nadzieję, że za jakieś dziesięć lat będzie mi dane poprowadzić reprezentację Holandii.

Twierdzisz, że zawsze dopinałeś swego.
Wiem, dotrę tam. Wtedy porozmawiamy jeszcze raz.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!