Sytuacja wokół Viníciusa jest skandalem w każdym sensie
Faulujący zostają bez kartek, w przeciwieństwie do tego faulowanego. Tak być nie może, a przynajmniej nie powinno. Ale tak też właśnie się stało w niedzielnym starciu z Betisem, gdy sześciokrotnie faulowany Vinícius skończył z żółtą kartką, a jeden z odpowiedzialnych za jego krycie zawodników, Germán Pezzella, nie otrzymał napomnienia od sędziego.
Fot. Getty Images
W meczu z Betisem Vinícius po raz kolejny był tym, który próbował raz po raz. Szukał kluczowego zagrania, które pozwoli zgarnąć trzy punkty. Dobrze współpracował z Benzemą, był pewny w swoich poczynaniach w obrębie pola karnego, stawiał czoła kilku rywalom jednocześnie, mijał ich swoimi dryblingami, ale kiedy sam miał okazję na strzelenie gola zabrakło mu tego decydującego, zabójczego wykończenia.
Real Madryt ma ewidentny problem w ataku. Zdobył tylko jedną bramkę w trzech ostatnich spotkaniach we wszystkich rozgrywkach. Rywale mają konkretny plan na przetrwanie i zastopowanie ofensywnych zapędów madryckiej drużyny – zatrzymywanie i wybijanie z rytmu Viníciusa.
Po meczu na antenie Movistar Manuel Pellegrini powiedział, że Youssouf Sabaly wygrał pojedynek z Viníciusem. Brazylijczyk rzeczywiście nie trafił do siatki ani nie zanotował asysty, ale zarówno Senegalczyk, jak i Germán Pezzella, którzy byli odpowiedzialni za krycie go, cierpieli, gdy przychodziło im się z nim zmierzyć jeden na jeden. Atakującemu Królewskich brakowało wykończenia, to prawda, ale to wcale nie oznacza, że nie doprowadzał do szału obrońców drużyny przeciwnej.
W całym tym wysiłku i walce podjętej przez Viníego zwraca uwagę to, że Pezzella, czyli według trenera Betisu jeden z tych, którzy wyłączyli go z gry, nie obejrzał żółtej kartki, natomiast Brazylijczyk już tak. Ciekawostka czy kuriozum? 22-latek był faulowany sześć razy, ale ostatecznie żółtko powędrowało tam, gdzie zawsze. Gesty są karane bardziej niż kopnięcia.
Vinícius jest najlepszy, jeśli chodzi o generowanie okazji. Nie ukrywa się, próbuje po tysiąc razy i płaci za to wysoką cenę. Szuka braku równowagi i wydaje się czuć jak ryba w wodzie w sytuacji boiskowego zamieszania, a to w rzeczywistości przeszkadza jemu i jego ekipie. Najlepszym tego przykładem jest scysja z Claudio Bravo. Minuta przepychanki w doliczonym czasie gry, która poszła na marne.
Po festiwalu bramek w rywalizacji z Liverpoolem nadeszły dwa ligowe remisy i porażka w Pucharze Króla. Z Betisem zespół Carlo Ancelottiego próbował na wszystkie możliwe sposoby, ale był nieskuteczny na ostatnich metrach z powodu zbyt dużej liczby kontaktów z piłką na granicy pola karnego. Królewscy robili, co mogli, ale po ostatnich dwóch remisach z Atlético i Betisem obrona tytułu mistrzowskiego staje się praktycznie niemożliwa. A wszystko przez własne błędy i wyraźną pomoc innych.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze