Real Ancelottiego wzbudza wątpliwości
Porażka z Barceloną w pierwszym meczu 1/2 finału Pucharu Króla na Santiago Bernabéu wciąż boli. Ci sami ludzie, którzy jeszcze w zeszłym tygodniu chwalili drużynę prowadzoną przez Carlo Ancelottiego, dziś mają wątpliwości dotyczące jego pracy. Ale Włoch ślepo wierzy w swój plan i przede wszystkim w swoich piłkarzy.
Fot. Getty Images
Carlo Ancelotti po meczu z Barceloną powiedział, że podobała mu się gra jego drużyny i że jest przekonany o sukcesie w rewanżu, który pozwoli wyeliminować Blaugranę. Wielu myślało, że to klasyczne zaklinanie rzeczywistości, próba uspokojenia zdegustowanych porażką z odwiecznym rywalem kibiców (byłaby to bardzo dziwna taktyka), ale w rzeczywistości taki sam przekaz popłynął w stronę piłkarzy. Identyczny.
Zaufanie trenera Realu Madryt do swoich podopiecznych jest maksymalne. Nie ma nawet grama wątpliwości. Włoch wciąż utrzymuje, że plan na czwartkowe spotkanie był odpowiedni oraz że – choć brakowało dogodnych okazji – jego zespół rozegrał zdecydowanie lepsze zawody niż goście ze stolicy Katalonii.
Szkoleniowiec i zawodnicy bez owijania w bawełnę rozmawiają między sobą o krytyce i funkcjonowaniu na jednej wielkiej sinusoidzie nastrojów uzależnionej od osiąganych wyników. Grupa tym żyje, ale jednocześnie zarówno Ancelotti, jak i sami gracze, są przekonani, że obrali właściwą drogę, by stanąć do walki o trzy tytuły, które mogą jeszcze zdobyć, i nic ani nikt nie podetnie im skrzydeł i nie sprawi, że zmienią swoje podejście.
Klub nie jest obojętny na wszystko, co się dzieje
Są pierwszymi, którzy są źli, gdy sprawy nie idą po ich myśli, ale ani w zeszłym tygodniu nie byli niepokonaną ekipą, którą wydawali się być na Anfield, ani teraz nie byli drużyną dotkniętą poważną indolencją, na którą wielu fanów i ekspertów wskazywało po przegranej z Barceloną.
Klub nie jest obojętny na wzloty i upadki towarzyszące rezultatom piłkarzy Carletto. Spodziewali się więcej po czwartkowym Klasyku, ale analiza tej rywalizacji następnego dnia, gdy opadły emocje, nie była aż tak bolesna i drastyczna, jak jeszcze w czwartek późnym wieczorem, bezpośrednio po meczu. Wszechobecne niezadowolenie straciło na intensywności. Na końcu jednak Real Madryt, w przeciwieństwie do innych, rozliczany jest nie ze stylu gry, ale z wyników, a pierwsza półfinałowa potyczka Pucharu Króla nie miała nic wspólnego z tym, czego oczekiwano.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze