Advertisement
Menu

Warto spróbować

Zapraszamy do strefy mieszanej, gdzie najpierw z dziennikarzami porozmawia jeden z piłkarzy, a następnie ten, na kogo wszyscy czekają najbardziej, czyli Don Emilio Butragueño.

Foto: Warto spróbować
Fot. Getty Images

– Znaczy ja powiem tak: tu już nie ma co zbierać. Prędzej zasypiemy rękami Rów Mariański niż ośmiopunktową stratę do Barcelony. Najchętniej zahibernowalibyśmy się do końca sezonu i udali już na wakacje. Jako że postęp technologiczny i regulamin rozgrywek na to nie pozwalają, musimy jednak z przykrego obowiązku pojawiać się na murawie w kolejnych meczach. Jakkolwiek patrzeć na naszą sytuację, najcelniej będzie w tym momencie powtórzyć słowa Grzegorza Skwary: jesteśmy dziadami – stwierdził piłkarz Królewskich.

– Nie zasłużyliśmy na mistrzostwo, nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, nie zasłużyliśmy na nic. Rywal był lepszy w każdym aspekcie i w pełni zapracował sobie na ten sukces. Niby to jest piłka, ale osiem punktów to taki dystans, że nawet powtórzenie, iż jesteśmy Realem Madryt, nic tu nie pomoże. To by nic nie dało. Nasi piłkarze są załamani, a matematyczne szanse istnieją nawet na to, że jak wyjdę stąd, to znajdę dziesięć złotych. Jak pan myśli, czy znajdę dziś dziesięć złotych? Byłby się pan w stanie o cokolwiek założyć? Może o dyszkę? No właśnie – wyznał natomiast Don Emilio.

Często powtarza się, że nie ma czegoś takiego, jak głupie pytania, a istnieją wyłącznie głupie odpowiedzi. Cóż, pewnie byśmy się z tym zgodzili, gdyby któregoś dnia któryś z zawodników czy działaczy na pytanie o wiarę w odrobienie sporej straty odpowiedział zgodnie z przedstawionym powyżej schematem. Bo tak naprawdę jakiej innej odpowiedzi oczekiwać niż ta, w której mowa o wierze, walce do ostatniej kolejki, ambicji i wielu meczach do końca? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że w razie utrzymania się tabeli obecnej sytuacji, te same facjaty nadal będą pytać o to samo te same osoby i uzyskiwać te same odpowiedzi.

Już parę meczów temu w zapowiedzi dywagowaliśmy nad tym, czy osiem punktów to dużo, czy mało. Dziś różnica polega na tym, że jest to różnica oczek przy tej samej liczbie meczów. Nie możemy wejść do głów piłkarzy, sztabu szkoleniowego i działaczy, by dowiedzieć się, jak faktycznie postrzegają oni sytuację w walce o mistrzostwo Hiszpanii. Gdyby zaufać statystyce, rzeczywiście moglibyśmy się zamrozić do końca sezonu i wybudzić ze śpiączki w dzień premiery Diablo 4 w wakacje. Jeśli przeanalizujemy ostatnie 10 sezonów pod kątem liczby oczek traconych przez Real i Barcelonę od 22. kolejki, zauważymy, że ani razu nie doszło do sytuacji, w której udałoby nam się osiągnąć różnicę co najmniej ośmiu punktów na naszą korzyść względem odwiecznego rywala. Wygląda to dokładnie tak:

Sezon 2021/22: Real 14 straconych punktów, Barcelona 10
Sezon 2020/21: Real 10, Barcelona 15
Sezon 2019/20: Real 10, Barcelona 12
Sezon 2018/19: Real 22, Barcelona 11
Sezon 2017/18: Real 16, Barcelona 15
Sezon 2016/17: Real 7, Barcelona 6
Sezon 2015/16: Real 5, Barcelona 11
Sezon 2014/15: Real 14, Barcelona 7
Sezon 2013/14: Real 17, Barcelona 18
Sezon 2012/13: Real 9, Barcelona 9

Statystyka ma jednak to do siebie, że jeśli wyjdziemy z psem na spacer dziesięć razy, to przy każdej z okazji statystycznie będziemy mieli po trzy kończyny. Osiem punktów to wciąż w teorii kwestia trzech wpadek przeciwnika przy świadomości bezpośredniego starcia z Katalończykami. Jeśli jeszcze raz spojrzymy sobie na powyższe zestawienie, szybko zauważymy, że tak naprawdę rzadko kiedy, któryś z zespołów na tym samym, co teraz etapie rozgrywek do końca gubił mniej niż osiem oczek.

Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, najlepszym sposobem na odwrócenie sytuacji jest najzwyczajniej w świecie tracić mniej punktów. Nawet jeśli nie wierzymy zbytnio w to, że do końca sezonu wykręcimy maksa, to jednak w minionych latach zdarzało nam się już notować passy, których powtórzenie w bieżących rozgrywkach mogłyby realnie rozbudzić nasze nadzieje w odwrócenie niekorzystnej karty. Sam Carlo Ancelotti za swojej pierwszej kadencji w sezonie 2014/15 w pewnym momencie zwyciężył w 13 potyczkach z rzędu. Rok później, już za Zidane'a Królewscy zaliczyli serię 12 kolejnych wygranych. W kontekście zmagań o mistrzowski tytuł najbardziej pokrzepiająca jest jednak niewątpliwie postcovidowa seria 10 zwycięstw na ostatniej prostej ligi, podczas której niejednokrotnie można było odnieść wrażenie, że z przeciwnikami radzimy sobie niemalże siłą woli. Siłą woli, jaka niezbędna będzie także i w naszym aktualnym położeniu.

Jak to jednak z passami bywa, od czegoś trzeba zacząć. A zaczęliśmy nie najgorzej, bo od zwycięstwa 4:0 nad Elche, gdzie Królewskich oglądało się z nieskrywaną przyjemnością. Choć trzeba brać poprawkę na to, że mierzyliśmy się z drugą po Cremonese najgorzej punktującą drużyną spośród lig top 5, to mimo wszystko po dramacie z Mallorcą takie spotkanie było nam zwyczajnie potrzebne. Dziś poprzeczka będzie jednak zawieszona znacznie wyżej, ponieważ stoczymy bój na wyjeździe z Osasuną.

Powiedzieć, że w Pampelunie nie przepadają za Realem Madryt, to tak, jak powiedzieć, że spirytusem można się odrobinę upić. W stolicy Nawarry Królewskich darzy się gorącą nienawiścią, której jako kibice Los Blancos w Polsce nie jesteśmy chyba aż tak świadomi. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby w szatni na El Sadar wisiała tarcza, na której zamiast punktów widnieją twarze piłkarzy Carlo Ancelottiego, a pole odpowiadające 20 punktom miałoby oblicze Viníciusa. Do celu zaś rzucać należałoby nie rzutkami, lecz sztyletami. Jako ciekawostkę możemy przytoczyć w tym momencie, że gdybyśmy chcieli przetłumaczyć nazwisko legendarnego defenywnego pomocnika Osasuny, Patxiego Puñala, brzmiałoby ono właśnie „sztylet”.

Osasuna raczej całkiem słusznie kojarzyć nam się może z niezbyt wyrafinowanym stylem gry opartym na fizyczności – w końcu nawet Baskowie uważają mieszkańców Nawarry za swoich pobratymców. Mimo wątpliwych walorów wizualnych trzeba jednak przyznać, że jest w tym sposobie jakaś metoda. Od momentu powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy po zakończonym awansem sezonie 2018/19 Osasuna zdołała bowiem wyrobić sobie markę naprawdę solidnego średniaka. Po ponownym zameldowaniu się na boiskach La Ligi nasz dzisiejszy rywal ani razu nie był zamieszany w rozpaczliwą walkę do samego końca o utrzymanie. W każdej z trzech minionych kampanii w ostatecznym zestawieniu okupował 10. lub 11. pozycję.

Podobnie sprawy mają się także teraz. Osasuna z 30. punktami zajmuje 9. miejsce, czyli, nie licząc Rayo, plasuje się wyłącznie tuż za zespołami, które zwyczajowo mierzą w wyższe cele niż ekipa Jagoby Arrasate. Sam Real także przekonał się – i to na własnym stadionie – że sprowadzanie Los Rojillos do miana jednej z wielu drużyn nadrabiających braki w umiejętnościach legendarną ambicją i wybieganiem byłoby sporym niedopowiedzeniem. To właśnie z Osasuną straciliśmy bowiem pierwsze w tym sezonie punkty. Na Bernabéu padł remis 1:1 po golach Viníciusa w pierwszej i Kike Garcíi w drugiej połowie. Gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa nie pomógł nawet fakt, że w 78. minucie czerwoną kartkę ujrzał kapitan przeciwników, Dani García.

By wciąż w miarę optymistycznie zapatrywać się na ewentualne zdobycie mistrzostwa, Real Madryt musi wieczorem zdać egzamin idealnie skrojony pod wszelkie niezbędne ku temu elementy. Zwycięstwo z takim zespołem, jak Osasuna możliwe będzie wyłącznie dzięki połączeniu w wysokim stężeniu zarówno jakości, jak i charakteru. To jeden z tych meczów, w których nawet latające z trybun noże i odpalone na murawie kosiarki nie mają prawa zachwiać naszym hartem ducha.

* * *

Mecz rozpocznie się o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport 2 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na gola Viníciusa wynosi 3,20, a Rodrygo lub Fede Valverde 3,60.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!