Gambit czy all-in?
Wieża na E6, hetman na C7, goniec na D4.
Fot. Getty Images
W myśl znanej maksymy „nie znam się, ale się wypowiem” dziś trochę o szachach, czyli bodaj najbardziej nietypowej grze podlegającej ramom sportu przed powstaniem pojęcia e-sportu (w niektórych kręgach alternatywnie nazywanego graniem na komputerze). Co o niej wiemy? Gra toczy się między dwoma zawodnikami. Plansza zawiera 64 pola najczęściej o czarnym i białym kolorze, czyli takim samym, w jakich są pionki i figury. Najbardziej podstawowym sposobem zwycięstwa jest postawienie króla przeciwnika w szachu, przed którym nie ma obrony.
Z wiedzy tajemnej na temat szachów kiedyś rozumieliśmy też, na czym polega roszada (nie tylko na stanowisku szkoleniowca). W dodatku oglądaliśmy i zachwycaliśmy się „Gambitem Królowej”, dzięki czemu pojęliśmy, dlaczego arcymistrzowie szachowi niegdyś często tracili zmysły. Przede wszystkim wiemy jednak, że ci najwybitniejsi z najwybitniejszych posiadają zdolność analizy sytuacji nieosiągalną dla przeciętnego człowieka. Wytrawny szachista myśli kilka ruchów do przodu, biorąc na dodatek pod uwagę różne warianty tego, co może się wydarzyć.
Niejednokrotnie elementem wielce złożonej taktyki jest poświęcanie w początkowych fazach rozgrywki pionków, by osiągnąć z tego wymierne korzyści w dalszej części pojedynku. Jeśli dobrze rozumiemy, na tym właśnie polega gambit. W tym momencie dochodzimy do sedna problemu Realu Madryt. Carlo Ancelotti przed meczem z Villarrealem musi bowiem wejść poniekąd w skórę nie tylko wybitnego trenera, ale i nieprzeciętnego szachisty. Jest to ta chwila, gdy Włoch musi zastanowić się, czy aby nie zaszła właśnie potrzeba poświęcenia paru pionków, by za jakiś czas nie znaleźć się w potrzasku. Przejście przez partię suchą stopą jest co prawda wizją wyjątkowo piękną i kuszącą, ale i ryzykowną. Publika i dziennikarze prasy specjalistycznej stoją zaś po bokach i usiłują rozszyfrować, jakim tokiem rozumowania pokieruje się Carletto.
Real Madryt jest zobowiązany do tego, by zawsze dążyć do zdobycia wszystkiego bez żadnych strat i rannych. Pytanie brzmi jednak, czy w sezonie, w którym gra się co trzy dni, a na jego półmetku odbywa się jeszcze mundial, faktycznie da się mieć wszystko. Biorąc pod uwagę, że – wbrew temu, co mogłoby się wielu wydawać – nawet piłkarze Królewskich nie są bezawaryjnymi maszynami z zawsze naładowaną baterią, można było zakładać, iż w końcu nadejdzie moment, gdy zwyczajnie nie damy rady lub będziemy zmuszeni do jasnego określenia priorytetów.
W minioną niedzielę piłkarsko i fizycznie nie podołaliśmy Barcelonie. Jakkolwiek trudno powiedzieć to wprost, Katalończycy byli zwyczajnie lepsi i zasłużenie sięgnęli po trofeum. Dziś natomiast trzeba zadać sobie pytanie, ile tak naprawdę znaczy dla nas potyczka w Pucharze Króla z Villarrealem. Sytuacja jest wyjątkowo niewdzięczna, ponieważ znalezienie z niej optymalnego wyjścia stanowi wyjątkowo karkołomne zadanie. Gdziekolwiek zaczepić swój sposób myślenia, tam niemal wszędzie pojawia się jakiś haczyk.
Z jednej strony niezależnie od personaliów w wyjściowej jedenastce Los Blancos porażka z Żółtą Łodzią Podwodną będzie niczym rzucenie zapałki w domu oblanym w całości benzyną. Przynajmniej z perspektywy uwielbiających siać panikę mediów i znacznej części kibiców. I w zasadzie należy to w jakimś stopniu zrozumieć, ponieważ bez względu na okoliczności Realowi Madryt nie wypada przegrywać walki o dwa trofea w ciągu kilku dni. W obecnej sytuacji wydaje się, że nawet porażka w sparingu mogłaby stanowić w oczach tłumu ostateczny dowód wielopłaszczyznowego kryzysu.
Jeśli jednak uda nam się dokonać tej wyjątkowo skomplikowanej sztuki i zdołamy przyjąć do wiadomości, że w niektórych przypadkach nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, nasze spojrzenie w szerszym ujęciu może ulec zmianie. Zdobycie Pucharu Króla byłoby oczywiście czymś niewątpliwie przyjemnym i satysfakcjonującym. Ale czy faktycznie ewentualne odpadnięcie z tych rozgrywek byłoby dramatem? Szybkie spojrzenie na terminarz i tabelę La Ligi daje w tej kwestii pole do refleksji.
Trzy punkty straty do Barcelony, wyjazd do Bilbao w najbliższej serii gier, a później także dwumecz z Liverpoolem i poprzedzające go potrzebne niczym kolejna garść piasku na Saharze Klubowe Mistrzostwa Świata. Czy warto się w to wszystko pchać? Pewnie w jakimś stopniu warto. Kwestia tyczy się jednak tego, czy warto za wszelką cenę. Odpowiedzieć musimy sobie już sami, choć ta najważniejsza odpowiedź urodzić musi się rzecz jasna w głowie Carlo Ancelottiego.
W zasadzie jedynym rozwiązaniem, przy którym nie dałoby się znaleźć żadnego „ale”, byłoby pokonanie Villarrealu rezerwami. Na to jednak się nie zapowiada. Ancelotti podczas konferencji prasowej jasno zasugerował bowiem, że o wiele bliżej niż do gambitu jest mu do pokerowego all-in. Tak bowiem należy traktować słowa mówiące o tym, że na boisku ujrzymy Courtois i Benzemę. Fakt, że Włoch postanawia zabrać występy w Copa Del Rey Łuninowi i zamierza wystawić z przodu swoją główną armatę dużo mówi o jego podejściu do potyczki na wschodzie Hiszpanii. Wśród 21 powołanych piłkarzy znalazło się też zaledwie dwóch zawodników Castilli – Vinícius Tobias oraz Mario Martín. Tego pierwszego zapewne by zabrakło, gdyby kontuzjowani nie byli Carvajal i Lucas. Jedynym kluczowym ogniwem, jakiemu Carletto da odpocząć, jest Luka Modrić. Wszystko wskazuje więc na to, że z wyjątkiem Chorwata Ancelottiego mocno kusi wystawienie najsilniejszej dostępnej jedenastki. Znając jego brak skłonności do zaskakiwania, tak też pewnie w istocie się stanie.
O znalezienie złotego środka w naszym położeniu jest więc, jak widzimy, szalenie skomplikowanie. Szczerze mówiąc, cieszymy się, że to nie my musimy podejmować decyzje. I to nawet nie dlatego, że autor tekstu od zawsze bał się nauczyć grać w szachy z obawy o szybkie obnażenie jego braków w zdolności analizy, koncentracji i logicznego myślenia. Wierzymy, że cokolwiek się dziś wydarzy, będzie to oparte z założenia na przemyślanym działaniu kogoś, kto pozjadał zęby na pracy w swoim fachu.
* * *
Początek meczu dzisiaj o godzinie 21:00. Sprawdź, gdzie obejrzeć spotkanie.
FORTUNA przygotowała specjalne, długoterminowe zakłady na 2023 rok. Czy Real Madryt wygra mistrzostwo Hiszpanii, Superpuchar Europy i Ligę Mistrzów? Kurs wynosi aż 50,00.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze