Wszystkiego najlepszego, Eden!
Dziś swoje 32. urodziny obchodzi Eden Hazard. Życzymy z tej okazji Belgowi jeszcze choćby odrobiny słodyczy na ostatniej prostej kariery niezależnie od klubu, w jakim miałby jej zasmakować.
Fot. Getty Images
Trzy i pół roku temu Eden Hazard był niczym huragan. W finale Ligi Europy w Baku wkręcał obrońców Arsenalu w ziemię tak, że nawet śrubokręt marki Milwaukee miał problemy z usunięciem ich z murawy. Wspaniały występ okrasił zaś dwiema bramkami. W miniony wtorek w Cáceres Belg nie był natomiast w stanie w najmniejszym stopniu zaniepokoić defensorów półamatorskiej drużyny, której bramkarz w momencie wspomnianego finału grywał w Alhaurino, biorącym udział w zmaganiach nieistniejącej już IX grupy Tercera División. O triple zero strzałów, dryblingów i sprowokowanych fauli z litości nie ma co wspominać. Właśnie tak wygląda nowa rzeczywistość najdroższego piłkarza w historii Królewskich.
O sytuacji Hazarda tak naprawdę nie da się napisać już nic nowego. Na oko miała się ona odwrócić 1362 razy, ale – cóż za zaskoczenie – nie odwróciła się ani razu. Mecz z Celtikiem w Glasgow niektórym dawał jeszcze nadzieję, ale okazał się on jedynie niemrawym i szybko urwanym syrenim śpiewem. Swego czasu to Eden niejednokrotnie swoim stylem prowadzenia się wydawał się odrzucać futbol. Dziś, gdy nic mu nie dolega, a do jego pracy nie można mieć większych zastrzeżeń, to futbol odrzuca jego.
W hiszpańskich mediach, jak to w hiszpańskich mediach pewnie co najmniej jeszcze kilka razy przeczytamy o rychłym odrodzeniu atakującego, choć pewnie sami dziennikarze podobne teksty popełniać będą już bardziej ze zwykłego przyzwyczajenia niż faktycznego przekonania. Jeśli ktoś jeszcze wierzy w osobiste ostatnie 5 minut meczu z City Hazarda, ma do tego prawo. My już jednak nie wierzymy.
Tak czy inaczej, Eden mimo wszystko ma w sobie coś, co sprawia, że naprawdę da się go lubić. Choć nie gra, nigdy nie strzelał fochów, nie okazywał frustracji, nie decydował się na dwuznaczne zachowania. Wręcz przeciwnie – jest lubiany w szatni i zawsze był blisko drużyny oraz cieszył się z sukcesów kolegów, nawet jeśli w praktyce nie miał w nie wkładu. Wiadomo, że Real nie zapłacił za niego takiej fortuny, by mieć w kadrze gościa od atmosfery, jednak zwłaszcza w tym szczerym wywiadzie po prostu czuć, że i jego to wszystko dotyka i że nie jest człowiekiem pozbawionym pokory.
Nieraz sprawdza się powiedzenie, że trzeba uważać, o czym się marzy, bo marzenie to może jeszcze się spełnić. Eden swoje marzenie o transferze do Realu spełnił, ale trafił na wyjątkowo złośliwego dżinna. Takiego, który na życzenie o pokój na świecie odpowie powstaniem na środku oceanu wysepki z wybudowanym pomieszczeniem dwa na dwa metry w stanie surowym. Tak widocznie miało być.
Pomimo jednoznacznej oceny etapu Hazarda w Madrycie życzymy mu, by jeszcze zdołał coś wycisnąć ze zmierzającej powoli ku końcowi karierze i zaprezentował te kilka przebłysków dawnej świetności.
Prosto z serca życzymy ci wszystkiego dobrego!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze