Advertisement
Menu
/ elpais.com

Morderstwo Luki Modricia i zemsta numeru 10

Kapitan Chorwacji w wieku 37 lat przeżywa kolejny najlepszy moment w karierze, jak w 2018 roku, gdy słuchał, że nigdy nie wróci na ten poziom. Jego dzieciństwo było historią z horroru. Jego historia zawodowa to ta jednego z największych piłkarzy. Przedstawiamy tekst na temat kapitana Realu Madryt napisany przez Manuela Jaboisa, pisarza, który jest madridistą i autorem słów do ostatniego klubowego hymnu.

Foto: Morderstwo Luki Modricia i zemsta numeru 10
Fot. Getty Images

Cztery lata przed tym, jak Luka Modrić pocieszał w Katarze Rodrygo Goesa, którego ojciec jest o rok starszy od Chorwata, po wyeliminowaniu Brazylii z mundialu („To nic, wyjdziesz z tego silniejszy, kocham cię, synu”), to Mario Mandžukić podszedł w Moskwie do Modricia, który chodził po murawie z trofeum dla najlepszego zawodnika mundialu, ale szukał miejsca na osobności, by się wypłakać. Napastnik powiedział mu wtedy: „Wiem, że jest ci ciężko, ale mi też jest ciężko. Nie ma co płakać. Daliśmy z siebie wszystko i dokonaliśmy czegoś wielkiego”. W życiu tak ważne jest zaoferowanie wsparcia komuś innemu, jak również otrzymanie go w takich momentach.

Modrić w swojej autobiografii „Moja gra” opisuje poprzez Roberto Matteoniego, że po tych słowach kolegi i okrzykach kibiców, kiedy zszedł z podium jako wicemistrz świata, przypomniał sobie o swoim dziadku Luce Modriciu, pasterzu owiec i kóz ze wsi Zaton Obrovački w żupanii zadarskiej, w gminie Jasenice. 18 grudnia 1991 roku 66-latek od wschodu słońca przebywał ze swoim stadem, gdy kilkoma autami podjechali do niego czetnicy, serbscy partyzanci. Gdy wysiedli, od razu do niego podbiegli i przy pieśniach na cześć Slobodana Miloševicia zaczęli krzyczeć: „Kim jesteś? Co tu robisz? To serbska ziemia. Wypad”. Przy tym oddali kilka śmiertelnych strzałów.

Rodzina dowiedziała się, że wydarzyło się coś strasznego, gdy owce wróciły do domu bez niego. Wtedy skończyło się szczęśliwe życie 6-letniego Luki Modricia i zarazem jego dzieciństwo, czyli wyprowadzenie zwierząt na pastwisko z dziadkiem, pomaganie w domu, ucieczki przed wężami w wąwozach czy śmianie z historii babci Jeli, która po narodzinach wnuka pierwszy raz przesadziła z alkoholem i skończyła w szpitalu z powodu odwodnienia, a dokładniej mówiąc kaca.

Kronikę morderstwa Luki Modricia, dziadka, opublikował Ivica Marijacic w Zadarskim Liście w kwietniu 1995 roku. Zabójcy należeli do milicji z SAO Krajina. Kilka lat temu w Zatonie Obrovačkim pojawił się Peter Staunton z Goala, by opowiedzieć o korzeniach Modricia. Dowiedział się, że zabójcy tego samego dnia zabili sześć innych starszych osób i pochwalili się tym na pobliskim komisariacie. Po latach poinformowano, że serbskie władze wiedziały o tych zbrodniach, ale wydały nakaz zamknięcia śledztw w tych sprawach. Nigdy nie poznano dokładnej tożsamości zabójców starego Luki Modricia, którzy uniknęli sprawiedliwości.

Staunton był zaskoczony położeniem ceglanego domu, gdzie żyli dziadkowie Modricia. Znajdował się na zboczu obok drogi i jeśli grało się tam w piłkę, to musiała od razu zlatywać w dół. Sam piłkarz opowiadał, że to nie był jego dom rodzinny, a należał do służb zajmujących się utrzymywaniem dróg, bo stary Modrić był drogowcem i poza pasterstwem odpowiadał też za drogę łączącą Dalmację z Liką.

Modrić spędzał z nim wiele dni („Dziadek jest w tobie zakochany, nazywasz się jak on i byłeś jego pierwszym wnukiem”, przypominał mu ojciec), bo nie chciał siedzieć w przedszkolu, gdzie płakał. „Rodzice wpoili mi, że szczęście w życiu zależy od tego, jak blisko masz rodzinę”, mówi piłkarz w książce. Kiedy jest w Chorwacji, często odwiedza ten spalony dom i łąki, na których jego dziadek wypasał owce i kozy.

Zabójstwo dziadka i serbska okupacja uczyniły z rodziny Modriciów uchodźców. A małego Lukę krok po kroku piłkarzem przy zlatujących bombach. Czasami nawet równie niebezpiecznego co one. Pracownik hotelu dla uchodźców z tamtego okresu opowiadał w dzienniku 24sata, że Modrić jako dziecko zbił w budynku więcej szyb niż serbskie bomby. „Bomby stały się czymś normalnym, niektóre spadły nawet na hotel. Może to zabrzmi dziwnie, ale szybko przyzwyczaiłem się do syren alarmowych i sprintów do schronu. Na początku bombardowania mnie terroryzowały, ale po czasie po prostu były niekomfortowe”, mówi w biografii, która odkrywa wiele innych historii.

Jak te o napięciu przed finałem o La Décimę („Luka, schodź na prawo i stamtąd do środka między linie. Zawsze kiedy będziesz mógł, ruszaj z piłką do przodu”, przekazał mu Ancelotti), jego historycznym rożnym w minucie 92:47 („Kiedy zobaczyłem wyskok Sergio Ramosa, wiedziałem, że piłka trafi do siatki, po prostu”), pierwszym starciu z Messim na mundialu w 2006 roku („Jego szybkość i fantastyczna kontrola nad piłką zrobiły na mnie wrażenie. Był zwinny i zmieniał kierunek, gdy najmniej się tego spodziewałeś”), spotkaniu z Cristiano po pierwszym wejściu do szatni Realu Madryt („Podał mi rękę i przywitał się, jak gdybyśmy znali się całe życie, mówiąc: w końcu tu jesteś”), Złotej Piłce („Wszedłem do szatni, gdy fizjoterapeuci pracowali z 12 piłkarzami, ale nie miało to znaczenia, wszyscy wstali, przyszli inni i przez ponad minutę bili mi brawo; zaczerwieniłem się”) czy lekcji na temat zarządzania reprezentacją na EURO i mundialu („Trudno znaleźć rozwiązania taktyczne przy tak niewielu dniach zgrupowania. To frustrujące poddawać piłkarzy reżimowi podobnemu do tego klubowego, bo to w tak krótkim okresie nie przynosi to oczekiwanego efektu. Należy stworzyć dobrą chemię, znaleźć odpowiedni system gry na najbliższy mecz i wszystkich zmotywować”).

Zvonomir Boban mówi, że najważniejszym pytaniem w futbolu jest to, jakie Luka Modrić zadaje sobie przez cały mecz: „W ciągu 90 minut w każdej sekundzie z piłką i bez niej pytasz siebie: jak najlepiej mogę pomóc drużynie?”. Odpowiedź na to pytanie w piątek poznała Brazylia, gdy Modrić gnębił ją w strefie, gdzie najbardziej ją to bolało, czyli w środku pola. 37-latek utrzymał Chorwację nawet po niszczącym ataku Brazylii i mierząc 1,72 metra oraz ważąc 66 kilogramów, był tak wszechobecny, że ten występ przypomniał inny ćwierćfinał z udziałem Brazylii – ten z Francją i występem Zidane'a na turnieju w Niemczech w 2006 roku. To był pokaz inteligencji i wytrzymałości fizycznej, bo wydaje się niemożliwe, żeby nie tylko wytrzymać w takim stylu 120 minut i strzelić tak kluczowego karnego, ale także mieć potem siły na pocieszenie każdego z rywali. On to jednak zrobił. Tuż po kolejnym awansie do półfinałów mistrzostw świata razem ze swoimi kolegami. Wytrzymali, nieśmiertelni, twardzi.

Pod koniec biografii Modrić komentuje swój wiek na turnieju w Rosji, czyli 33 lata. „Już powiedziano mi, że nie będę mógł wrócić na ten sam poziom. To mnie motywuje”. Cztery lata później dokładnie jak wtedy Modrić pozostaje graczem pierwszego składu w klubowym mistrzu Europy i w reprezentacyjnym półfinaliście mundialu. To on wyprowadził zabójczą kontrę dla PSG w Lidze Mistrzów i zabójczą kontrę dla Brazylii na mundialu.

Życiowa filozofia wnuka Luki Modricia, numeru 10, który zemścił się na losie przy dzieciństwie zniszczonym przez wojnę, robi wrażenie: „Wiem z doświadczenia, że najlepsze rzeczy w życiu nigdy nie spadają z nieba”. Wymowne stwierdzenie dla kogoś, kto dzieciństwo spędził na uciekaniu przed bombami.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!