Advertisement
Menu

Argentyńsko-chorwackie tango o finał

Brazylia pojechała do domu, ale mundialowa nóżka wciąż rytmicznie podryguje. Dziś Argentyna spróbuje zatańczyć z Chorwacją. Dla kogo będzie to ostatnie, zabójcze tango? Panie i Panowie, czas na pierwszy mecz półfinałowy Mistrzostw Świata w Katarze.

Foto: Argentyńsko-chorwackie tango o finał
Fot. Getty Images

Ameryka Południowa kontra Europa. Kraj 45-milionowy kontra kraj 4-milionowy. Dwukrotni triumfatorzy, a od lat nieustanni pretendenci do tytułu kontra wciąż aktualni wicemistrzowie świata. Lionel Messi kontra Luka Modrić. Podobnych do przedstawionych powyżej zestawień antagonistycznych między zainteresowanymi stronami jest więcej. Idąc tym tropem, może już nieco przesadnie, na siłę i za daleko, można wskazać, że jedni biegają w trykotach w pasy, drudzy w kratę, a będąc precyzyjnym – w charakterystyczną biało-czerwoną szachownicę. Prócz tego, że jednych i drugich wiele dzieli, istnieje również coś, co ich łączy. Ot, choćby fakt, że obie ekipy prawo do udziału w 1/2 finału wywalczyły sobie po rzutach karnych.

Wracając do zbieżności, jedni i drudzy zrobili to na własne życzenie. Z tym, że Chorwacja doprowadziła do serii jedenastek po wyrównującym trafieniu Bruno Petkovicia ze 117. minuty, natomiast Argentyna doprowadziła do dogrywki i rzutów karnych po tym, jak pozwoliła Holandii strzelić dwa gole, w tym jednego w 101. minucie. Ale nie w dogrywce, a w jedenastej minucie doliczonego czasu gry. Ostatecznie skończyło się szczęśliwie zarówno dla Chorwatów, jak i dla Argentyńczyków. Dzięki temu (pewnie niektórzy powiedzieliby, że przez to) w półfinale nie będziemy oglądać latynoskiego klasyku Brazylia – Argentyna, a w ojczyźnie tanga za sprawą dzielnych bałkańskich wojowników mogli świętować odpadnięcie Canarinhos już na etapie ćwierćfinału. Gorzej, że teraz z tymi samymi wojownikami trzeba będzie się zmierzyć w bezpośredniej konfrontacji.

A łącznie w całej swojej historii Argentyńczycy mierzyli się z nimi pięć razy. Bilans? Wielce kompromisowy. Dwa zwycięstwa, dwie porażki, jeden remis. Jednakże ostatnie spotkanie obu drużyn nie należało do najprzyjemniejszych dla Argentyny. Ówczesny selekcjoner, Jorge Sampaoli, wraz ze swoimi podopiecznymi, którzy wzięli udział w tej potyczce, niechętnie wspominają 21 czerwca 2018 roku. Wtedy to Albicelestes dostali bolesną lekcję futbolu od Chorwacji, która pokonała ich 3:0 po bramkach Ante Rebicia, Luki Modricia i Ivana Rakiticia. Jeżeli ktoś chciałby sobie to przypomnieć, gorąco zachęcamy i odsyłamy w to miejsce. Naprawdę warto, choćby tylko dla gola Lukity. Warto jeszcze przypomnieć, że był to mecz grupowy. Argentyna rzecz jasna i tak weszła do fazy pucharowej, ale swoją przygodę z rosyjskim czempionatem zakończyła na 1/8 finału, w której uległa Francji 3:4. Hrvatska, jak pewnie wszyscy doskonale pamiętamy, doszła do samego finału, ale w nim musiała uznać wyższość Trójkolorowych i obejść się smakiem, będąc o krok od wiecznej futbolowej chwały.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mimo że Chorwacja aż tak nie imponuje stylem, jak przed czterema laty, to będąc w najlepszej czwórce globu, nikt nie zabroni im marzyć o złocie. Czego więc jej brakuje? Wielu wskazuje, że klasowego środkowego napastnika, który byłby wsparciem dla całego zespołu i jednocześnie potrafiłby odnaleźć się w polu karnym przeciwnika. Co prawda Mario Mandžukić w każdym spotkaniu zasiada na ławce rezerwowych, ale tylko w roli członka sztabu i jednego z asystentów Zlatko Dalicia. Jeden z chorwackich dziennikarzy, Saša Lugonjić, w rozmowie z Mateuszem Migą z TVP Sport, stwierdził nawet, że z Robertem Lewandowskim w składzie Chorwacja z pewnością wygrałaby mundial. Oczywiście, gdyby polski napastnik trafiał z wapna… Ale później sam przyznał, że nie wymieniłby Modricia na Lewandowskiego. Sami możemy sobie zatem odpowiedzieć na pytanie, którego z tej dwójki lepiej mieć w swojej drużynie.

Luka z „dychą” na plecach i opaską kapitańską na ramieniu, przy wsparciu niemal niezawodnych Marcelo Brozovicia i Mateo Kovačicia, dziś wieczorem stawi czoła innej genialnej „dziesiątce” występującej w roli kapitana. Czy się to komuś podoba, czy nie, Leo Messi jest jednym z najlepszych piłkarzy katarskiego turnieju, o ile nie po prostu najlepszym. Świadczą o tym zarówno liczby, szczegółowe statystyki, jak i sama boiskowa postawa zauważalna gołym okiem. Bez Messiego Argentyny najprawdopodobniej nie byłoby tu, gdzie teraz jest. Niebagatelne role w zespole Lionela Scaloniego odgrywają również Emiliano Martínez czy Rodrigo de Paul, ale to gracz Paris Saint-Germain za każdym razem wciela się we wszechstronnego dyrygenta argentyńskiej orkiestry, która gra pod jego dyktando. Biada mistrzom Ameryki Południowej, jeśli 35-latka z jakiegoś powodu zabraknie, ale na szczęście dla nich jego występowi z Chorwacją nic nie zagraża.

Przed batalią z wicemistrzami świata Argentyńczycy mogą obawiać się o koncentrację swoich zawodników i umiejętność utrzymania kontroli nad meczem. W ćwierćfinale Holandia przez bardzo długi czas nie miała praktycznie nic do powiedzenia, ale zdołała doprowadzić do remisu w samej końcówce, co nie najlepiej świadczy o Argentynie. Na pytanie przeciętnego kibica Albicelestes o to, co będzie kluczem do zwycięstwa, można by przewrotnie odpowiedzieć, że niedoprowadzenie do dogrywki. Bo Chorwacja, jeśli już przychodzi jej rozgrywać dodatkowe trzydzieści minut i nawet rzuty karne, to praktycznie zawsze zgarnia wszystko. Żeby znaleźć ostatnią porażkę Vatrenich po dogrywce w fazie pucharowej wielkiej imprezy, należałoby się cofnąć do 2016 roku i pojedynku z Portugalią w 1/8 finału na Mistrzostwach Europy we Francji, przegranego 0:1 po bramce Ricardo Quaresmy ze 117. minuty. Powinno to Chorwatom brzmieć znajomo.

W rywalizacji Argentyny z Holandią wrzało. I nie chodzi wyłącznie o aspekty piłkarskie. Swoje za uszami mieli piłkarze obu zespołów, a Mateu Lahoz nie potrafił tego skutecznie ani ukrócić, ani utemperować. Zresztą, chyba nikogo to specjalnie nie dziwi. Chorwaci, choć wobec pogrążonych w smutku po własnym odpadnięciu Brazylijczyków zachowali się wzorowo, także słyną z tego, że nie odstawiają nogi. Odpowiednio prowokowani przez Argentyńczyków, którzy są mistrzami w tym fachu, mogą się zagotować. To zwiastowałoby jeszcze wyższą temperaturę, w jakiej będzie rozgrywany ten mecz. Obyśmy jednak częściej wsłuchiwali się w dźwięk piłki trzepoczącej w siatce aniżeli w odgłos trzaskających kości.

Obok takiego wydarzenia nie można przejść obojętnie. Jakkolwiek banalnie to brzmi. Argentyńczycy mają z Chorwatami rachunki do wyrównania, a Chorwaci pragną drugi raz z rzędu zameldować się w finale mistrzostw świata. Powinno być ciekawie, aczkolwiek na 0:0, dogrywkę i rzuty karne też nikt nie powinien się obrażać, bo specyfika starcia, którego stawką jest finał mundialu mimo wszystko tłumaczy ostrożne podejście do tematu.

PS Decyzję o tym, za kogo powinno się dziś trzymać kciuki, każdy musi podjąć w zgodzie z własnym sumieniem. Nie chcemy nic sugerować, ale – prawdę mówiąc – w związku z obecnością w jednej z drużyn Luki Modricia, legendy Realu Madryt, wybór powinien być oczywisty.

Przewidywane składy
Argentyna: E. Martínez; Molina, Romero, Otamendi, Tagliafico; Di María, De Paul, Fernández, Mac Allister; Messi, Álvarez
Chorwacja: Livaković; Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa; Modrić, Brozović, Kovačić; Pašalić, Kramarić, Perišić

Spotkanie rozpocznie się o 20:00 polskiego czasu. Będzie można je obejrzeć w TVP 1, TVP Sport, TVP 4K, tvpsport.pl, aplikacji mobilnej i Smart TV. Mecz skomentują Jacek Laskowski i Robert Podoliński.

***

Dzisiejszy mecz można też wytypować w FORTUNA. Kurs na gola Modricia wynosi 7,00.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!