Valverde: Nigdy nie okażę braku szacunku Realowi Madryt
Federico Valverde, pomocnik Realu Madryt, udzielił wywiadu portalowi Ovación, w którym mówił o swoich wrażeniach z początku sezonu, swoim rozwoju oraz o nadziejach na nadchodzące Mistrzostwa Świata.
Fot. własne
Kilka dni temu mówiłeś, że jesteś na innym, lepszym etapie życiowo i pod względem piłkarskim, że pracowałeś ciężko, by to zmienić. Jaki to był proces?
Ten proces zawsze zachodzi, gdy rezultaty, które osiągasz, są negatywne albo po prostu złe. Wtedy mówisz: „w porządku, muszę coś zmienić”. Następowało to z pomocą bliskich mi osób z mojego otoczenia, które dają mi dobre rady i wspierają mnie, by poprawiać się pod względem mentalnym, ale też fizycznym, by każdego dnia być lepszym. To mi przyniosło dobre efekty. Sprawiło, że rozwijałem się jako piłkarz i jako osoba. Dziś widać poprawę pod każdym względem, a nawet jeśli spojrzysz na statystyki zobaczysz, że jestem lepszym piłkarzem. Myślę, że to całkiem niezła zmiana.
Czego potrzebowałeś do tej zmiany i co faktycznie się zmieniło?
Rozpocząłem współpracę ze specjalistą od żywienia oraz z trenerem mentalnym, aby pomagać sobie z różnymi emocjami na boisku i poza nim. Nauczyłem się sobie z tym radzić, zarządzać tym, co czuję na boisku. Odczuwasz wtedy dużą presję i nerwy, a wiadomo, że na każdą osobę wpływa to inaczej. Na mnie wpływało tak, że nie byłem w stanie zagrać takiego meczu, jakiego bym oczekiwał. Nie miałem spokojnej głowy. Zacząłem więc pracować nad tym aspektem. Zacząłem też dużo lepiej jeść, odżywiać się lepiej. Mam też dużo spokojniejszy swój czas relaksu, co też bardzo pomaga.
Co sądzisz o porównaniu do Stevena Gerrarda?
To niesamowite, że jestem porównywany do takiego zawodnika. To legenda całego sportu, nie tylko Liverpoolu. Oczywiście widzę w sobie pewne jego cechy, nie będę zaprzeczał, ale ja zawsze patrzę tylko na siebie i chcę zostawić swoje imię w futbolu światowym, nie tylko w Realu Madryt, ale też w reprezentacji. Chcę być rozpoznawany przez mój styl gry, przez energię, przez pójscie do przodu i strzelanie goli z dystansu, tak jak robił to Gerrard, ale chcę, by był to mój znak rozpoznawczy. To bardzo piękne i jest to ogromna motywacja, że jestem porównywany do takiego piłkarza. Wykorzystam tę motywację i radość, by dalej się rozwijać.
Ancelotti okazuje ci bardzo dużo zaufania w tym sezonie. Jak wygląda to z twojej strony i jak czujesz się w roli niepodważalnego zawodnika pierwszego składu?
To piękne, gdy trener z taką karierą i historią, który w futbolu przeżył absolutnie wszystko, jest gotowy dawać ci rady i chce, żebyś się rozwijał jako ważny element jego zespołu. Słucham jego rad każdego dnia, a on jest w stanie samym spojrzeniem pewne rzeczy przekazać, co pozwala ci się rozwijać również jako osobie. Obecnie i pod koniec poprzedniego sezonu byłem dla niego podstawowym zawodnikiem, wystawia mnie na różnych pozycjach i bardzo dużo gram. Wcześniej, gdy siadałem na ławce, jak na przykład w niedzielę, irytowałem się. Jestem zawodnikiem, który chce grać i nie potrzebuje odpoczynku. Teraz jednak wiem, że nadal jestem dla trenera ważnym piłkarzem i wykorzystuję ten czas, gdy nie gram, by rozwijać inne rzeczy. Chcę uczestniczyć w każdym meczu i cały czas muszę się poprawiać.
W jaki sposób odżywiałeś się, gdy jeszcze mieszkałeś w Urugwaju?
Cóż, to ogromna zmiana. W domu, nie krytykując mojej mamy, to ona gotowała. Chcesz czy nie, ona przygotowywała jedzenie i nie było ono raczej idealne dla sportowca, który chce osiągać jak najlepsze wyniki. Oczywiście zawsze wkłada w to dużo serca i zawsze wszystko uwielbialiśmy. Kiedy jednak trafiasz z Urugwaju do Madrytu i nie zmieniasz swojego sposobu żywienia, nie jesteś gotowy do rywalizacji o miejsca z najlepszymi. Żywienie jest też ważne w kwestii unikania kontuzji. Po wyjeździe z Urugwaju musiałem znaleźć nowe wskazówki i nowe informacje, które pozwoliłyby mi tu się rozwijać i być elementem zespołu z Casemiro, Tonim Kroosem czy Luką Modriciem. To pomogło mi też zmienić moje nastawienie.
Jaka różnica jest między grą na skrzydle, jak w Realu Madryt, i w środku, jak w reprezentacji Urugwaju?
Czuję się bardzo dobrze w środku. Uważam, że tam mogę najlepiej pokazać wszystkie moje zalety i pomóc całej drużynie, w ataku i w obronie. Lubię współpracować ze wszystkimi. Na skrzydle to raczej nie jest możliwe. Możesz pomagać bocznemu obrońcy, środkowemu pomocnikowi albo wbiegać w pole karne, by notować gole czy asysty. Dla mnie różnica jest ogromna, bo w środku mam dużo więcej wolności. Na skrzydle jestem ograniczony linią i czasem mam ograniczone spojrzenie na resztę boiska, co mnie sporo kosztuje. Nie widzę dokładnie, czy inny piłkarz właśnie nie tworzy przewagi, nie wbiega w pole karne. Z drugiej strony łatwiej jest mi bronić w fazie defensywnej. Myślę, że krok po kroku się rozwijam. Proszę o rady moich kolegów i sztab techniczny, a oni mi pomagają. Jestem w stanie rozwijać się jako piłkarz, dawać trenerowi więcej opcji, więc znakomicie.
Czy z powodu krótkiego czasu, jaki został do mundialu, trochę inaczej podchodzi się do meczów klubowych?
Nie oszczędzam się dla reprezentacji. Nie mogę okazać jakiegokolwiek braku szacunku Realowi Madryt, szczególnie takiego, by nie próbować wygrać piłki stykowej czy nie walczyć o nią, jakby była moją ostatnią. To jest mój charakter, charakter piłkarza z Urugwaju, z Ameryki Południowej. Oczywiście, że boisz się kontuzji, gdy jesteśmy tak blisko marzenia każdego piłkarza, jakim jest mundial. Nawet zwykłe naciągnięcie czy inny problem może sprawić, że pojedziesz na mundial bez formy. Trzeba podchodzić do tego tematu z szacunkiem, bo wiemy też, że nie pojadę w dobrej formie na mistrzostwa, jeśli nie będę grał na 100%.
Czy trenowałeś w jakiś określony sposób, by tak mocno uderzać piłkę? Prosiłeś o rady Toniego Kroosa?
Tak, zostaję po każdym treningu i pracuję nad tym, podobnie zresztą jak wielu kolegów. Zostajemy, by próbować kończyć akcję, aż każde osiem na dziesięć nie skończy w siatce. Uderzamy na bramkę w różny sposób, z różnych miejsc na boisku. Bez nacisku i z naciskiem przeciwnika, z jednej i z drugiej strony, z lewej i prawej nogi. Lubię pracować nad swoim strzałem, zmieniać go trochę. Chciałbym dalej się rozwijać, bo przecież strzał to bardzo ważna umiejętność piłkarza. W poprzednim roku bardzo często trafiałem w słupki i poprzeczki, co też nie dodawało mi pewności siebie. Dziś uderzam mocno, bo jestem pewny siebie, mam dużo wiary we własne umiejętności i wpadają prawie wszystkie. Cieszę się tym momentem w swojej obecnej karierze.
Czujesz się ważny w szatni z tak wieloma znanymi nazwiskami?
Dziś to nie jest ten sam Fede Valverde, co trzy lata temu. Nie mówię w szatni tak, jak trener Ancelotti, ale też mam swoje zdanie. Czasem ktoś być może nie walczy tak, jak by mógł. Możesz czuć, że nigdy nie będziesz w pozycji, by być głosem szatni, bo być może nie wygrałeś tylu trofeów, nie widziałeś już wszystkiego. Myślę, że dzięki wysiłkowi i pracy wywalczyłem sobie tę pozycję i teraz jestem ważną częścią zespołu. To również zasługa trenera mentalnego, który pomógł mi otworzyć głowę i sprawić, że nie czuję się od nikogo gorszy. Cały czas chcę szlifować wizerunek Fede Valverde i pracować, by zostawić tu swój ślad. Poza tym, gdy wygrywasz trofea, czujesz, że jesteś nieco bliżej nich. Nadal mam ogromny szacunek i doceniam każdy moment z nimi jako moimi kolegami z szatni, ale potrafię też patrzeć na całą sytuację inaczej niż wcześniej.
Mieliście rekordowy początek sezonu, który został zakończony remisem. Jak to przeżywasz?
Jestem zły na to, że zremisowaliśmy i zakończyliśmy tę passę zwycięstw. Już nie jesteśmy samodzielnym liderem, a to zawsze daje dużo spokoju. Zostaje jednak dużo czasu, sezon jest długi, a w środku mamy mundial. Będzie jeszcze wiele spotkań i musimy dalej grać tak, jak graliśmy, iść krok po kroku.
Jaka była droga od dziecka, które nie lubiło za bardzo biegać, do zawodnika, który jest w stanie pokryć całe boisko? Jaki wpływ mieli na to trenerzy?
Wszyscy dawali mi rady, każdy trener, jakiego miałem. Kiedy jest się młodszym, zawsze się myśli, że zagra się dobrze, że dany strzał na pewno wejdzie do bramki. Każdy trener pomagał mi rozwijać moje umiejętności i wykuwał ze mnie zawodnika wysokiej klasy z zawodnika juniorskiego. Mówili mi, że jeśli nie będę biegał, nigdy nie dojdę tam, gdzie chcę. Że oczywiście spokojnie mogę grać w Peñarolu, ale jeśli chcę sięgać wyżej, muszę się poprawić pod tym względem. Z trenerem Bolą nauczyłem się biegać, z trenerem Chueco nauczyłem się bronić. Co więcej, każdy z nich kiedyś odstawiał mnie od gry, gdy nie chciało mi się biegać i kryć rywali. To pomogło mi się rozwijać, żeby wejść na poziom zawodnika, który może grać w Realu Madryt. Teraz jest na odwrót, mam mnóstwo energii i ciągle biegam. Każdy z moich trenerów bardzo mi pomógł w mojej karierze i każdemu z nich muszę dziękować, bo dzięki nim jestem w tym miejscu.
Ostatnie cztery mundiale wygrały drużyny z Europy. Jakie widzisz szanse, żeby tym razem był to zespół z Ameryki Południowej, szczególnie Urugwaj?
Mamy wielkie nadzieje, a mam wrażenie, że czasem nam tych chęci i nadziei brakowało. Każdy z nas ciężko pracuje, bo zostaje mało czasu. Dziś każda reprezentacja jest trudna do pokonania, każda wydaje ci wojnę. Uważam, że każdy może zajść daleko na tym turnieju, nie tylko my. Chcemy wygrać ten mundial i zrobić całemu krajowi ogromny prezent, na który wszyscy zasługują.
Nie pojechałeś na mundial w 2018 roku. Czy teraz czujesz się liderem tej reprezentacji, obok Ronalda Araújo i Rodrigo Bentancura?
Bardzo piękne jest to, że moje nazwisko jest z tym utożsamiane. Nie będę kłamał, czasem powoduje to spore nerwy, bo chciałbym wszystko robić dobrze, dla moich kolegów i dla mojego kraju. Pięknie jest mieć na sobie tę odpowiedzialność, bo to pomaga w koncentracji i ciężkiej pracy. Przeżyłem w ten sposób mundial U-20, gdy przyjeżdżałem na zgrupowanie jako zawodnik z Europy. Oczywiście nie jest to to samo, ale jestem bardzo podekscytowany wyjazdem na mundial. Musimy być świadomi, że na boisku będzie nas jedenastu i każdy z nas będzie miał kolegę, któremu może zaufać. Będziemy walczyć i wszyscy będziemy iść w jednym kierunku.
Jakie są najważniejsze rzeczy, które przekazał ci przed mistrzostwami selekcjoner, Diego Alonso?
Prosił mnie o różne rzeczy na boisku. Przeciwko Iranowi graliśmy nieco wyżej, co pozwalało mi częściej atakować. Graliśmy wyżej, więc uderzaliśmy częściej. Przeciwko Kanadzie było inaczej, bo oni wychodzili wyżej i chcieliśmy wyprowadzać piłkę przez Bentancura, De la Cruza i Cacéresa. Z Iranem mieliśmy wiele okazji i po prostu nie potrafiliśmy ich skonkretyzować i wykorzystać. Z Kanadą dobrze kontrolowaliśmy grę, potrafiliśmy wychodzić spod pressingu i posyłać prostopadłe podania. Luís często schodził niżej, wyciągając obrońców, a Darwin wychodził wyżej. Canobbio pomagał nam w środku. Na poziomie zespołowym uważam, że trudno, byśmy robili coś więcej. Próbowaliśmy nowych rzeczy, kilku zawodników zadebiutowało i trener miał okazję nas obejrzeć w akcji. Wyniki tam były najmniej ważne, najważniejsze było to, czego próbowaliśmy na boisku.
Rozmawiałeś z Ronaldem Araújo po jego kontuzji?
Uwielbiam Ronalda, zawsze życzę mu jak najlepiej. Szczerze mówiąc, nie rozmawialiśmy o tym. Wszystkiego dowiedziałem się z mediów społecznościowych. Wiem, że to zawodnik, którego potrzebujemy. Ja go potrzebuję, nie tylko na boisku, ale też poza nim, bo jest świetnym przyjacielem i zawsze chce jak najlepiej dla zespołu. Szkoda, że mu się to przydarzyło, bo może się to zdarzyć każdemu. Musimy mu pomagać, nie tylko na boisku, ale też teraz, bo wiadomości wsparcia naprawdę sprawiają, że ten trudny czas jest trochę łatwiejszy.
Jak pomagasz piłkarzom, którzy pierwszy raz przyjeżdżają na zgrupowanie?
Mówię im, by wnosili dużo energii na boisku i by byli gotowi pomagać wszędzie tam, gdzie widzi ich trener. Czasem grasz w jedenastce, czasem siedzisz na ławce. Ja w Rosji w 2018 roku chciałbym siedzieć na ławce. To mnie nauczyło, że mundial to nie sprawa życia i śmierci. Mundial minie, a życie biegnie dalej, będą kolejne okazje. To staram się im przekazać. Trzeba ciężko pracować, aby być gotowym je wykorzystać. To staram się im przekazać.
Jakie jest twoje życzenie na ten mundial?
To życzenie wspólne dla większości Urugwajczyków, wygrać ten piękny, złoty puchar i dać radość całemu krajowi. Wygrałem Ligę Mistrzów, ale mundial to największe marzenie, jakie może mieć piłkarz. Nie wiem, czy jakakolwiek drużyna chce tego bardziej od nas.
Czy rozmawiacie o organizacji mundialu w 2030 roku?
Szczerze mówiąc, prawie w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Oczywiście, że moja rodzina ma nadzieję, że to się wydarzy, wszyscy mamy taką nadzieję. Wiążemy z tym ogromne nadzieje i byłoby to piękne dla całego urugwajskiego futbolu, móc przeżyć takie chwile u siebie w domu. Wewnątrz zespołu o tym nie rozmawialiśmy, jesteśmy zmotywowani, by zostawić nasz znak podczas nadchodzących mistrzostw.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze