Valverde synonimem nowoczesnego piłkarza
Urugwajczyk nieustannie się rozwija. Carlo Ancelotti postawił przed nim wyzwanie zdobycia dziesięciu bramek w tym sezonie, podczas gdy główny zainteresowany ma ich na swoim koncie już trzy, a dodatkowo zanotował dwie asysty.
Fot. Getty Images
Fede Valverde posiada wszystkie cechy, które kocha madridismo. To one sprawiają, że kibice tłumnie przychodzą na trybuny i upatrują swoich idoli w piłkarzach, których piłkarska filozofia opiera się na poświęceniu i walce. A Urugwajczyk dodatkowo pokazuje, że jego wysiłek nie zaczyna ani nie kończy się wyłącznie na determinacji. Jakość i siła perfekcyjnie dopasowane do jego gry i do tego, czego Real Madryt potrzebuje w danym momencie, czynią go kluczowym zawodnikiem. Takim, jakim był w finale Ligi Mistrzów w Paryżu i takim, jakim jest w każdym meczu w tym sezonie. Fede rośnie i nie zatrzymuje się.
Bramka, którą zdobył w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Barceloną odwróciła tendencję, która zaczynała martwić samego pomocnika. Wątpliwości ustąpiły miejsca pewnikom. Od stycznia nabrał wiatru w żagle i nieśmiałość, która go niegdyś charakteryzowała, zniknęła, a zamiast jej pojawił się wizerunek gracza zdecydowanego i pewnego zarówno na połowie przeciwnika, jak i w jego polu karnym. Tego nie osiąga się tylko biegając i biegając bez przerwy. Osiąga się to dzięki jakości, a taką właśnie ma Fede Valverde.
Carlo Ancelotti nie miał najmniejszych wątpliwości, że ma do czynienia z diamentem, który trzeba oszlifować, a przynajmniej wydobyć z niego cały ukryty blask, którego jeszcze nie był w stanie pokazać. W poprzednim sezonie Carletto polecił mu zrobić krok do przodu w ataku i Fede tak też właśnie uczynił, ale cztery razy na jego drodze stawała poprzeczka. Bieżące rozgrywki upłyną pod znakiem swego rodzaju zakładu między zawodnikiem a trenerem. Ancelotti rzucił mu bowiem wyzwanie strzelenia dziesięciu goli. Urugwajczyk podjął rękawicę i jak dotąd w bieżących rozgrywkach zdobył już trzy bramki, do których dorzucił również dwie asysty, stając się decydującym w grze ofensywnej zespołu i w konstruowaniu przewagi Królewskich.
Jego liczby w ostatnich czterech rozegranych spotkaniach rozwiewają wszelkie znaki zapytania. Swój dorobek otworzył trafieniem w starciu z Celtą, później zanotował asystę do Rodrygo w rywalizacji z Betisem i powtórzył to przed tygodniem z Celtikiem, tym razem obsługując Viníciusa. Następnie w niedzielnym meczu z Mallorcą popisał się prawdziwym golazo po 52-metrowym rajdzie z piłką przy nodze, po czym ponownie odnalazł drogę do siatki z RB Lipsk.
Obie wspomniane asysty nadeszły w trudnych momentach dla Los Blancos, gdy na tablicy wyników widniał rezultat remisowy. Z kolei gola z Mallorcą strzelił w ostatniej minucie doliczonego czasu gry do pierwszej połowy, gdy drużyna przegrywała, natomiast wczoraj trafił z Lipskiem w najsłabszej partii zespołu w tym sezonie, kiedy gra zupełnie się nie kleiła. Znaczenie i wpływ 24-latka są niepodważalne. Valverde wymazał gumką wszelkie wątpliwości związane ze swoją osobą. Fede sam ustala sobie swoje własne limity. Ale robi to także Ancelotti, rzucając mu wyzwanie strzelenia dziesięciu goli w sezonie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze