Advertisement
Menu

Sweet Home Champions League

Real Madryt rozpoczyna dziś nowy sezon Ligi Mistrzów. Wracają zatem rozgrywki, które są jego domem i w których czuje się jak ryba w wodzie.

Foto: Sweet Home Champions League
Fot. Getty Images

Podobno w polskich mądrościach ludowych, zwanych też przysłowiami, drzemie więcej prawdy niż mogłoby się nam wszystkim wydawać. Jedno z nich brzmi: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Każdy z nas powinien mieć przecież swoje własne gniazdo, bezpieczny i przytulny kąt, w którym może być sobą, bez zakładania żadnych masek czy też wcielania się w ściśle nakreślone role. I tak naprawdę o tym, ile znaczy dla nas dom, przekonujemy się dopiero wtedy, gdy na jakiś czas go opuścimy. Ale z drugiej strony powrót do niego po kilku dniach, tygodniach, a nawet miesiącach smakuje wtedy jeszcze lepiej i wywołuje dodatkowe emocje.

Dziś wieczorem po trzech miesiącach przerwy zasiądziemy do meczu w rozgrywkach, które jak żadne inne przyprawiają nas, madridistas, o szybsze bicie serca. Bo już dawno utarło się, że Liga Mistrzów jest domem Realu Madryt. Ba, co odważniejsi prognozują nawet, że kiedyś te zawody muszą przyjąć nazwę najbardziej utytułowanego klubu w ich historii. Nie wiemy oczywiście, czy kiedykolwiek coś takiego się wydarzy. Wiemy za to, że kiedy nadchodzą wtorkowe i środowe europejskie wieczory nigdy, ale to nigdy nie będziemy narzekać na nudę. Słodkie i podniosłe nuty majestatycznego hymnu Ligi Mistrzów wprowadzają naszych ulubieńców w narkotyczny stan niepohamowanego pragnienia zwycięstwa, a wtedy wszystko staje się realne i niemożliwe przestaje istnieć.

Poprzedni sezon znów nam to pokazał. W każdym z trzech dwumeczów fazy pucharowej Królewscy byli o włos od odpadnięcia, a jednak zawsze, bez względu na okoliczności, w ostatniej chwili urywali się ze stryczka. Wówczas doświadczenie, wiara w powodzenie do samego końca, strach przeciwnika oraz ta niewytłumaczalna i niemieszcząca się w żadnych ramach mistyczna siła prowadziły madrycką drużyną do celu. Nad wyraz boleśnie odczuły to na własnej skórze Paris Saint-Germain, Chelsea i Manchester City. Przypominanie o tym chyba nigdy nam się znudzi. Szczególnie zważywszy na fakt, że przed rokiem mało kto, praktycznie nikt, nie dawał Realowi większych szans na końcowy triumf w Lidze Mistrzów. Kuriozalna grupowa porażka 1:2 z Sheriffem Tyraspol niektórym sprawiła mnóstwo satysfakcji. Śmiechu nie było końca, choć zapomniano, że starego mistrza nigdy nie należy lekceważyć. Kto się śmiał ostatni, wszyscy wiemy.

Teraz sytuacja wygląda wręcz bliźniaczo. Czy ktoś upatruje w Realu Madryt głównego faworyta do zdobycia najcenniejszego trofeum w europejskim futbolu klubowym? Nie. Czy to źle? Absolutnie nie. Działanie w myśl zasady „róbmy swoje po cichu, a reszta niech pławi się w blasku fleszy” bywa naprawdę skuteczne. Nas nie trzeba specjalnie o tym przekonywać. Los Blancos notują najlepszy ligowy start od sezonu 2016/17, a mimo to media wietrzą wiele przeróżnych wątpliwości wokół mistrza Hiszpanii i Europy. Wystarczyły dwa słabsze występy Karima Benzemy (w jednym z nich zdobył dwie bramki), by już doszukiwać się przyczyn „drastycznego” spadku formy Francuza. W bardziej radykalnych przypadkach zastanawiano się, czy aby na pewno Benzema jest piłkarzem godnym Złotej Piłki. Odpowiedź na te wszystkie swego rodzaju zarzuty jest prosta: calma.

Zawsze najlepiej jest przemawiać na boisku. Dziś będzie do tego premierowa okazja w pierwszym starciu nowej edycji Ligi Mistrzów, w którym podopieczni Carlo Ancelottiego zmierzą się na Celtic Park z 52-krotnym mistrzem Szkocji, Celtikiem. Co ciekawe, jak do tej pory los skojarzył ze sobą obie drużyny raptem dwukrotnie. Miało to miejsce na etapie ćwierćfinału Pucharu Europy w rozgrywkach 1979/80. W pierwszym meczu w Glasgow madrytczycy polegli 0:2, ale w rewanżu na Santiago Bernabéu Los Merengues za sprawą Juanito, Uliego Stielike i Santillany dokonali swojej tradycyjnej remontady i awansowali do półfinału.

Gdy rozbrzmi pierwszy gwizdek Sandro Schärera, historia sprzed 42 lat nie będzie miała większego znaczenia. Gracze Ange Postecoglu przystąpią do dzisiejszej rywalizacji uskrzydleni wysoką i efektowną wygraną w prestiżowych Old Firm Derby, w których pokonali 4:0 swojego odwiecznego rywala, Rangers FC. The Bhoys w ubiegłym sezonie zdobyli tytuł mistrzowski, przegrywając tylko trzy spotkania. Aktualnie po sześciu pierwszych kolejkach szkockiej Premiership przewodzą tabeli z kompletem punktów i imponującym bilansem bramkowym 25-1. Australijski trener urodzony w Atenach zapowiada, że jego zawodnicy nie postawią autobusu we własnym polu karnym (tak jak w meczu z Barceloną w sezonie 2012/13), bo po prostu nie potrafią tego robić, a Celtic to zespół grający agresywnie i odważnie. Nie jest łatwo wyzbyć się swojego głęboko zakorzenionego DNA, ale w potyczce z Realem Madryt takie podejście może okazać się zabójcze. Aczkolwiek to już nie jest nasze zmartwienie.

Dzięki polskim klubom wiemy od dawna, że w Europie nie ma słabych drużyn i Celticu z pewnością nie można tak nazwać. Na inaugurację fazy grupowej wypada jednak sięgnąć po pełną pulę, zwłaszcza obrońcy tytułu. Wygrajmy grupę, a potem zobaczymy. Przy czym jako kibice 14-krotnego triumfatora tych rozgrywek musimy marzyć o kolejnym zwycięstwie. I mamy do tego prawo. Droga po La Decimoquintę zaczyna się w Glasgow. Zakończmy ją za kilka miesięcy w Stambule. Hasta el final.

***

Początek meczu dzisiaj o 21:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale Polsat Sport Premium 2 w serwisie CANAL+ online.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 1,63.  
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!