Canarinhos odczarowali klątwę

Real Betis przyjeżdżał ostatnio na Madrytu jak po swoje. Gospodarze notorycznie mieli wielkie problemy ze znalezieniem drogi do bramki i dziś niestety skuteczność też szwankowała. Na szczęście trzy punkty zostają w stolicy Hiszpanii, a podopieczni Carlo Ancelottiego notują piąte zwycięstwo w piątym meczu tego sezonu.

Spotkanie ułożyło się perfekcyjnie. Real wykorzystał wysoko grającą linię obrony Betisu, dzięki czemu Vinícius pokonał Ruiego Silvę. Mniej więcej w tym samym czasie Fekir doznał urazu, przez co rywal mocno się osłabił. Pełna dominacja Królewskich została jednak przerwana przez… rzut z autu. To od niego zaczęła się akcja bramkowa, przy której na pewno lepiej mógł zachować się Carvajal.

Z remisu tylko jedna drużyna mogła być zadowolona. Gospodarze dominowali, przeważali, oddawali kolejne strzały (ich jakość to prawdopodobnie temat na najbliższe zajęcia w Valdebebas), ale nic nie chciało wpaść. Wreszcie potrzebny był Valverde, który uwolnił Rodrygo. Brazylijczyk mógł poszukać miejsca bliżej środka i właśnie połączenie tej dwójki przyniosło drugiego gola. 

Pod względem indywidualnym po raz kolejny nie można przejść obojętnie obok Tchouaméniego, bardzo dobre zawody rozegrał też Militão. Wynik mógł być dziś dużo wyższy. Formy strzeleckiej nadal szuka Benzema, a Alaba do asysty też mógł dorzucić trafienie. I aż głupio patrzeć na to, że po tak dobrym meczu drużyny o braku wygranej mógł przesądzić drobny błąd w samej końcówce.

Real Madryt – Real Betis 2:1 (1:1)
1:0 Vinícius 9' (asysta: Alaba)
1:1 Canales 17' (asysta: Iglesias)
2:1 Rodrygo 65' (asysta: Valverde)

Real Madryt: Courtois; Carvajal (90' Rüdiger), Militão, Alaba, Mendy; Tchouaméni, Camavinga (63' Valverde), Modrić (80' Kroos); Rodrygo (80' Ceballos), Vinícius, Benzema.
Real Betis: Rui Silva; Sabaly (71' Ruibal), Felipe, Edgar, Moreno; Guido, Canales; Guardado (71' Willian José), Fekir (11' Henrique), Juanmi (71' Joaquín); Iglesias.