Maraton czas zacząć
Po oficjalnej inauguracji sezonu na arenie europejskiej przyszedł czas na rozpoczęcie zmagań na krajowym podwórku.
Fot. Getty Images
Bez pracy, nie ma kołaczy. Tak mówią. I to bardzo często się sprawdza. Idąc tym tropem, ci sami piłkarze, którzy pod koniec maja w paryskim finale wywalczyli czternasty Puchar Europy, przed czterema dniami wywalczyli również piąty w historii klubu Superpuchar Europy. Gole dla Realu Madryt strzelili David Alaba i Karim Benzema. Skończyło się tylko na dwóch, choć nie można było oprzeć się wrażeniu, że gdyby zachodziła konieczność wygrania większą liczbą goli, to Królewscy po prostu by to zrobili.
Różnica klas między Realem i Eintrachtem szczególnie uwydatniła się w drugiej połowie, po drugim trafieniu. W pierwszej odsłonie piłkarze z Frankfurtu nad Menem byli w stanie stworzyć sobie sytuacje bramkowe, ale na posterunku – tradycyjnie – znajdował się niezawodny Thibaut Courtois. Koniec końców puchar wleciał do gabloty, a piłkarze dobrze nastroili wszystkich madridistas przed długim i wymagającym sezonem, wysyłając sygnał, że wciąż są głodni kolejnych triumfów oraz że w ich słownikach nie ma takiego pojęcia jak „syndrom pełnego brzucha”.
Jeśli tylko istnieje taka możliwość, to zdobycie tytułu już w pierwszym oficjalnym spotkaniu nowych rozgrywek jest najlepszym możliwym sposobem na ich rozpoczęcie. Bardzo podobnie sprawa wygląda z premierowym meczem rywalizacji ligowej. Z tą subtelną różnicą, że tutaj stawką nie jest puchar, bo przecież nikt nam go nie wręczy już po pierwszej serii gier, ale trzy punkty. Chcesz rozegrać dobry sezon? Zacznij od zwycięstwa w pierwszym starciu. Żeby znaleźć dowody na potwierdzenie tej tezy, wystarczy przyjrzeć się trzem ostatnim sezonom, które Los Blancos kończyli mistrzostwem Hiszpanii.
Naszą podróż w czasie rozpoczynamy zatem od sezonu 2016/17 i zwycięstwa w pierwszej kolejce 3:0 po dwóch golach Bale’a i jednym Asensio w wyjazdowej potyczce na Estadio Anoeta z Realem Sociedad. Sezon 2019/20 podopieczni wówczas Zinédine’a Zidane’a otwierali ligowe granie meczem z Celtą Vigo na Balaídos. Efekt? Wygrana 3:1 po trafieniach Benzemy, Kroosa i Lucasa Vázqueza oraz przy grze w osłabieniu od 56. minuty po dość kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Luki Modricia. I wreszcie najświeższy, w zasadzie chyba wciąż żywy w naszych głowach z powodu swojej magii, sezon 2021/22. Znów wyjazd na inaugurację ligi i znów pewne trzy oczka. Tym razem areną była Mendizorrotza, a przeciwnikiem Deportivo Alavés. Goście z Madrytu wygrali 4:1, a na listę strzelców wpisali się Benzema (dwukrotnie), Nacho Fernández i Vinícius Júnior.
Ten mecz był zwiastunem wielkich rzeczy w wykonaniu zawodników ze stolicy Hiszpanii. Dziś, bo zapewne jeszcze kilkanaście minut przed północą, dowiemy się, czy na początku ligowych rozgrywek 2022/23 Los Merengues zaserwują nam tego typu przystawkę przed miesiącami pełnymi piłkarskich uniesień. Szczerze mówiąc, z całym szacunkiem, który zawsze trzeba mieć wobec rywala, nie wyobrażamy sobie innego scenariusza.
Realowi, obrońcy tytułu, przyjdzie bowiem zmierzyć się z Almeríą, czyli beniaminkiem La Ligi. Kibice tego klubu muszą być nadzwyczajnie spragnieni hiszpańskiej elity, gdyż po raz ostatni smakowali jej w sezonie 2014/15. Żeby uświadomić sobie, jak wiele wody upłynęło od tamtej pory w madryckiej rzece Manzanares, wspomnimy tylko, że centralną postacią królewskiej drużyny był wówczas – a jakże – Cristiano Ronaldo (i chyba wtedy jeszcze nikt nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek z niej odejdzie), a licznik triumfów Realu Madryt w Lidze Mistrzów wskazywał „tylko” liczbę dziesięć. Tak, to było naprawdę dawno.
Almería ambicję powrotu na salony miała już przed rokiem, ale w barażowym półfinale musiała uznać wyższość Girony. Wnioski z porażki zostały jednak wyciągnięte i w sezonie 2021/22 gracze prowadzeni przez Rubiego, znanego z trenowania wielu innych hiszpańskich zespołów, jak na przykład Levante, Espanyolu czy Betisu, uplasowali się na pierwszym miejscu w Segunda División (z takim samym dorobkiem punktowym co Real Valladolid, ale z lepszym bilansem bramkowym) i mogli świętować awans. Swoją cegłę, bo na pewno nie cegiełkę, dołożył do tego sukcesu Umar Sadiq, nigeryjski napastnik, który zdobył 18 bramek. Imponująca postawa 25-latka wzbudziła zainteresowanie kilku czołowych europejskich ekip. Jego pozostanie na Estadio de los Juegos Mediterráneos wciąż nie jest pewne, ale dziś wybiegnie na boisko w pierwszym składzie, co na przedmeczowej konferencji prasowej potwierdził Rubi.
Celem Indálicos będzie rzecz jasna zachowanie ligowego bytu. Trudno wymagać od nich czegoś więcej, skoro wystartują starciem z aktualnym mistrzem. W Almeríi doskonale zdają sobie z tego sprawę, o czym najlepiej świadczą słowa Turkiego Al-Sheikha, właściciela klubu, który brutalnie szczerze przyznał, że obawia się wysokiej porażki z Realem Madryt. Być może to tylko kurtuazja, ale nawet jeśli nie, to takie wypowiedzi wcale nie oznaczają, że zawodnicy beniaminka rozłożą przed madrytczykami czerwony dywan, a ich nowy nabytek, stary znajomy i wychowanek Los Blancos, Fernando Pacheco, w geście szacunku zejdzie z bramki (zwłaszcza, że między słupkami wystąpi raczej Fernando Martínez). Absolutnie tak nie będzie. Lekceważenie przeciwnika nigdy nie powinno mieć miejsca, bo może być fatalne w skutkach.
Real rozpoczyna nowy sezon La Ligi przyodziany w mistrzowską koronę i już od pierwszej kolejki będzie musiał dawać z siebie wszystko, żeby nikt go tej korony nie pozbawił. A chętnych nie brakuje. Ktoś kiedyś powiedział, że liga to maraton, nie sprint. Tutaj liczy się przede wszystkim regularność, każdy krok, nie pojedyncze przebłyski. Nie będziemy ukrywać, że byłoby miło obronić tytuł mistrzowski po raz pierwszy od 2008 roku. Tym bardziej, że Carlo Ancelotti w roli szkoleniowca nigdy tej sztuki nie dokonał. Zacznijmy więc od przywiezienia trzech punktów z Andaluzji. I tak krok po kroku.
Jak mawiają Hiszpanie – poco a poco.
* * *
Początek meczu w niedzielę o godzinie 22:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale Eleven Sports 1 na platformie Player.pl.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 1,45.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze