Walka o wszystko. Rozdział I: Helsinki
Basta. Starczy już tych przedsezonowych gierek o pietruszkę lub złote kalesony burmistrza. Mamy już po dziurki w nosie tych wszystkich eksperckich predykcji i prognoz – prawdę mówiąc – często mających niewiele wspólnego z rzeczywistością. Najwyższa pora rozpocząć poważną rywalizację. Przecież wszyscy przez całą pretemporadę właśnie na to czekaliśmy, prawda?
Fot. Getty Images
Letnie sparingi mają swój niepowtarzalny urok, tego nie można im odmówić. Chodzi nawet o samo to wstawanie w nocy, żeby obejrzeć tylko towarzyski mecz swojej ukochanej drużyny. W tak zwanym „okresie ogórkowym” dobrze jest rzucić okiem na tego typu spotkanie bez większej presji, by chociażby zobaczyć, jak przebiega proces aklimatyzacji nowych nabytków czy też – nieco bardziej prozaicznie – sprawdzić, jak na piłkarzach prezentują się nowe trykoty. A wszystko i tak sprowadza się do tego, że z nieskrywaną niecierpliwością oczekujemy na inaugurację grania o realną stawkę.
Madridismo emocjonowało się lipcowymi sparingami z Barceloną, Clubem América i Juventusem. Oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji odpowiednich dla potyczek o charakterze kontrolnym. W tym ostatnim z wymienionych meczów zawodnicy zgłosili praktycznie pełną gotowość do zmierzenia się z wyzwaniami czekającymi na nich w sezonie 2022/23, pewnie pokonując Starą Damę 2:0. Plan Antonio Pintusa zakładał osiągnięcie szczytowej na ten moment dyspozycji fizycznej na starcie z Eintrachtem Frankfurt o Superpuchar Europy. I już dziś będziemy mogli zweryfikować, czy ów plan się powiódł.
No, to skoro już wiemy, o co zagramy, to przejdźmy do konkretów. Co zaserwują nam dziś wieczorem Królewscy? Zamysłem Carlo Ancelottiego na nadchodzące rozgrywki jest wdrożenie skuteczniejszej gry w pressingu oraz zaimplementowanie większej efektowności i polotu, z których przecież Real Madryt zawsze był znany. Impuls do tej transformacji ma dać Aurélien Tchouaméni, ale próżno oczekiwać obecności Francuza w pierwszej jedenastce. Ancelotti już dawno stwierdził, że Superpuchar jest zwieńczeniem wygranej Ligi Mistrzów i powalczą o niego ci sami gracze, którzy przyczynili się do sięgnięcia po La Decimocuartę. Dlatego też najpewniej ujrzymy identyczny skład jak ten posłany do boju przeciwko Juventusowi na Rose Bowl Stadium w Pasadenie oraz ten z 28 maja i paryskiego finału z Liverpoolem na Saint-Denis.
Można by pomyśleć, że od ostatniego występu Los Blancos w Superpucharze Europy minęła cała wieczność. Konkretnie miało to miejsce 15 sierpnia 2018 roku, gdy w Tallinnie madrytczycy ulegli Atlético 2:4 po dogrywce. W taki oto sposób swoją niezbyt fortunną i równie niedługą przygodę z Realem rozpoczął Julen Lopetegui. Dziś naprawdę jest o co grać i nie mamy na myśli tutaj tylko zmazania superpucharowej plamy sprzed czterech lat. Zwycięstwo bowiem pozwoli zrównać się w liczbie triumfów w Superpucharze Europy z liderującymi w tym zestawieniu z dorobkiem pięciu wygranych Barceloną i Milanem. Z kolei Carlo Ancelotti może stać się trenerem z największą liczbą triumfów w tych rozgrywkach, wyprzedzając Pepa Guardiolę, z którym aktualnie współdzierży to zaszczytne miano.
W zgoła odmiennych nastrojach przystąpią do tego starcia piłkarze z Frankfurtu. O ile jeszcze kilka tygodni temu, na fali zwycięstwa w Lidze Europy, mogli oni wierzyć, że 10 sierpnia uda się sprawić niespodziankę i odprawić z kwitkiem faworyzowanego madryckiego giganta, o tyle w ostatnich dniach ta perspektywa boleśnie się dla nich zmieniła. W miniony weekend w pierwszej kolejce Bundesligi podopieczni Olivera Glasnera podejmowali na własnym terenie Bayern Monachium i odnieśli druzgocącą porażkę 1:6. Drużyna została skrytykowana w niemieckich mediach za słaby występ skutkujący drastycznym spadkiem morale tuż na kilka dni przed prestiżową rywalizacją z Los Merengues. Na domiar złego do Helsinek nie przyleciał z całym zespołem jeden z jego liderów, Filip Kostić, który znajduje się o krok od dołączenia do Juventusu. Pewien pesymizm osób związanych z Eintrachtem jest w związku z tym całkowicie zrozumiały.
Kiedy rozmawiamy o spotkaniu Realu Madryt z Eintrachtem Frankfurt, absolutnie nie możemy pominąć jednej historycznej batalii, jaką był finał Pucharu Europy z 1960 roku. Królewscy prowadzeni przez legendarnego Miguela Muñoza rozbili Orły 7:3 po czterech bramkach Ferenca Puskása i trzech Alfredo Di Stéfano. Był to piąty z rzędu i zarazem ostatni triumf niezapomnianej drużyny, która zdominowała pięć pierwszych edycji Pucharu Europy. Dzisiaj raczej nie spodziewamy się tak hokejowego wyniku, ale duch historii z pewnością będzie unosił się nad trybunami.
Mistrzowie Hiszpanii i Europy nigdy nie mieli okazji grać na helsińskim Stadionie Olimpijskim. Warto więc zaznaczyć swoją obecność zwycięstwem także i w tym miejscu na mapie Starego Kontynentu. Daria Zawiałow śpiewa: „W Helsinkach zaszyję się, to daleko jest”. Los Blancos wcale nie będą zmuszeni do tego, by zaszywać się w stolicy Finlandii na długo. Wystarczy przecież nieco ponad dziewięćdziesiąt minut, by później móc triumfalnie wrócić z pucharem do Madrytu i odhaczyć pierwszy przystanek na drodze do owianego aurą wiecznej piłkarskiej chwały Sextete.
I nie jest to żadne pompowanie balonika, bo sam Carletto zapowiada walkę o wszystkie możliwe tytuły. Choć będzie to trudne i trzeba będzie pokonać wiele różnorakich przeszkód, to jednak niejednokrotnie przekonywaliśmy się, że niemożliwe nie istnieje. Zwłaszcza dla Realu Madryt. A zatem pora na pierwszy krok. Vamos.
***
Początek meczu o godzinie 21:00. Jego transmisję przeprowadzą Polsat i Polsat Sport Premium 1.
Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 1,48
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze