Advertisement
Menu
/ theathletic.com

Firma powiązana z Florentino Pérezem pomogła Barcelonie

The Athletic opublikował artykuł dotyczący sytuacji finansowej Barcelony i jej tegorocznych ruchów. Przedstawiamy najważniejsze części tej historii powiązane z Realem Madryt.

Foto: Firma powiązana z Florentino Pérezem pomogła Barcelonie
Fot. Getty Images

W swojej książce Kuper [Simon Kuper z Financial Times, książka „Barça. Powstanie i upadek klubu”] twierdzi, że działacz UEFA zjadł obiad z odpowiednikiem z Barcelony w lutym 2020 roku i w trakcie tego posiłku przedstawiciel z Camp Nou skarżył się na to, co jego zdaniem było miękkim podejściem Federacji do Finansowego Fair Play w aspekcie Manchesteru City i PSG, które należą do funduszy lub osób powiązanych z państwami. To, jak argumentował, stworzyło środowisko, w którym Barcelonie będzie trudno rywalizować na polu finansowym, bo te dwa kluby mają do dyspozycji tak duże bogactwo.

Kuper pisze: „W końcu działacz Barcelony zapytał: «Czy jest ktokolwiek w waszym departamencie Finansowego Fair Play, kogo moglibyśmy opłacić?». Oficjel UEFA zrozumiał, że jego rozmówca próbował znaleźć kogoś do wręczenia łapówki”.

Jest to nadzwyczajne oskarżenie i zyskało na znaczeniu w tym tygodniu, gdy The Athletic zapytał UEFA, czy wspomniany oficjel ujawnił wewnętrznie tę rozmowę, w której członek klubu wydawał się badać grunt pod wpłynięcie na ciało nadzorujące europejski futbol. Zapytaliśmy też, czy otwarto jakiekolwiek śledztwo.

UEFA odpowiedziała, że jako organizacja „nie ma wiedzy na temat takiego spotkania ani prośby”. Barcelona została zapytana o komentarz. Zapewne odpowie, że to oskarżenie i prośba do UEFA o wcześniejszą wypłatę pieniędzy z telewizji [wcześniej The Athletic pisze, że po wybuchu pandemii Barcelona poprosiła UEFA o zabezpieczenie pożyczek bankowych środkami z praw telewizyjnych do przyszłych edycji Ligi Mistrzów, ale Federacja odmówiła, tłumacząc, że nie ma gwarancji, że Barcelona będzie się do nich zawsze kwalifikować ani nie da się określić ich konkretnej wielkości] dotyczą czasu przed rządami Laporty.

* * *

Barcelona razem z Realem Madryt i Athletikiem odrzuciła kolektywną umowę, jaką udostępniła La Liga w poprzednim roku, by wprowadzić środki do klubów. Ta trójka odrzuciła 50-letnie porozumienie z CVC, firmą private equity, która zaproponowała w zamian przejęcie 8% przychodów telewizyjnych klubów w każdym sezonie.

W poniedziałek w trakcie ogłaszania transferu Koundé (kolejny z graczy, który ciągle nie jest zarejestrowany do gry) Barcelona poinformowała, że sprzedała 10% udziałów w Barça Studios platformie blockchainowych tokenów dla kibiców Socios.com za 100 milionów euro. Te pieniądze jednak nie będą wypłacone w całości z góry.

Laporta ma też pozwolenie na sprzedaż do 49% działalności merchandisingowej i licencyjnej klubu, ale krytycy wskazują, że to także byłoby szukaniem przez klub gotówki na krótki okres kosztem strat w długim okresie. Mówiąc dosadniej: jest to jedzenie na dzisiaj, ale możesz głodować jutro.

Wcześniej wspominany działacz Barcelony [który z powodów biznesowych nie chce ujawniać nazwiska - dop. red.] pokazuje dylemat: „Te fundusze jak Sixth Street [któremu Barcelona sprzedała część praw telewizyjnych- dop. red.] są mądre. Zamiast być właścicielami, gdzie musisz operować klubem, to dostają bezpośredni dostęp do strumienia przychodów bez mordęgi z zarządzaniem rzeczami. Nie masz bólu głowy, nie masz przeciwko sobie fanów. Nikt nie wie, kim jesteś. Kim jest pan CVC czy pan Sixth Street? To może wydać się wręcz bezosobowe, co dla mnie jest trochę straszne”.

„Wielkim znakiem zapytania jest, czy to dobre decyzje w średnim i długim okresie? Jednak Laporta nie ma tak naprawdę wyboru. To droga albo do zamknięcia klubu albo braku rywalizacji i stania się nieistotną drużyną, co dla takiego klubu jak Barcelona jest śmiercią. Następni prezesi po Laporcie będą musieli zmierzyć się z reperkusjami”.

* * *

Jeden z dyrektorów generalnych klubów La Ligi, który skomentował sytuację z zastrzeżeniem anonimowości ze względu na delikatne relacje obu klubów, przekazał The Athletic, że jego ekipa zapisałaby bezwzględnie karne klauzule w każdym transferze do Barcelony, bo tak duże są wątpliwości co do wypłacalności rat przez Katalończyków w długim okresie.

Ten sam działacz zakwestionował też, czy Barcelona zastawiająca swoją przyszłość na rzecz teraźniejszości jest w zgodzie z duchem zrównoważonego rozwoju, jaki promuje kontrola finansowa La Ligi. Jego klub porusza się bezwzględnie w wyznaczonych granicach i nie był w stanie tego lata zrobić za wiele pod względem wzmocnień, w tym został przelicytowany w kontekście pensji zawodnika przez włoski klub. „Potem patrzymy na Katalonię i zastanawiamy się: «Jak do diabła to się dzieje?»”.

Dodaje, że w ramach wspólnych spotkań klubów La Ligi sytuacja na Camp Nou jest rzadko poruszana, a kluby raczej szepczą o tym po cichu, bo przyznają, że La Liga potrzebuje silnej Barcelony do rozwoju swojego produktu.

* * *

Bardzo długo Barcelona i Real Madryt były określane w swojej relacji rzeczami, które ich dzieliły, ale ostatnio te dwa kluby przynajmniej na poziomie prezesowskim wydają się mieć dużo więcej wspólnego. Na froncie krajowym Florentino Pérez, szef Realu, oraz Laporta, jego odpowiednik w Barcelonie, regularnie toczą potyczki z Javierem Tebasem, prezesem La Ligi, a dodatkowo Real i Barcelona razem z włoskim gigantem Juventusem to jedyne kluby, które publicznie pozostają zaangażowane w projekt europejskiej Superligi.

Krajowo Real i Barcelona razem wierzą, że są kluczowymi twórcami zainteresowania oraz przychodów dla hiszpańskiego futbolu i dlatego zasługują na większe kawałki finansowego tortu. To zapewne kluczowy powód, przez który szczególnie Real ścierał się z La Ligą przez 9 lat rządów Tebasa, bo klub złożył w tym okresie dziesiątki pozwów przeciwko rozgrywkom.

Stosunki Laporty z Tebasem też były napięte, najbardziej tego lata, gdy prezes La Ligi zasugerował, że Barcelony nie stać na zakontraktowanie Lewandowskiego. Laporta miał nawet zacząć wysyłać La Lidze dokumentację w języku katalońskim zamiast hiszpańskim.

Zaangażowanie Barcelony w Superligę też jest wieloletnie. Kiedy Bartomeu rezygnował z funkcji prezesa w październiku 2020 roku, publicznie w pożegnalnej mowie przekazał, że klub zgodził się dołączyć do Superligi.

W trakcie ostatniej kampanii wyborczej Laporty, która zakończyła się sukcesem, powiedział on, że przedłuży kontrakt Messiego i po części opierał to na tym, że oczekiwał 300 milionów euro za wpisowe od JP Morgan, czyli banku, który finansował zablokowany rozłam. Fakt że Superliga w tamtej formie upadła, miał efekty dla Barcelony, które zapewne wykroczyły poza utratę argentyńskiej supergwiazdy.

Być może najbardziej intrygujące jest to, że Key Capital, firma doradcza i brokerska z siedzibą w Madrycie, nadzorowała aukcję, która doprowadziła do sprzedaży przez Barcelonę funduszowi Sixth Street cześci udziałów w przyszłych przychodach telewizyjnych.

Key Capital ma wieloletnie powiązanie z Pérezem, a Anas Laghrari, jeden z partnerów firmy, miał być jednym z kandydatów do zostania sekretarzem generalnym Superligi, przy czym Pérez miał być jej prezesem. Financial Times wcześniej podawał, że Péreze zna Laghrariego od jego narodzin, bo wcześniej pracował z jego ojcem przy projektach budowlanych w Maroku.

Zagorzali fani Realu mogą uznać za ironiczne, że bliski współpracownik Péreza naoliwił tego lata maszynę do odbudowy Barcelony, ale raczej powinni być zadowoleni, bo Real potrzebuje swojego tradycyjnego sparingpartnera w lepszym zdrowiu, by oba kluby mogły napędzać przychody swoje, La Ligi oraz w przyszłości Superligi.

Różne źródła spekulują, że te ruchy mogą jednak osłabić Barcelonę w długim okresie. Mimo wszystko bardziej prawdopodobne jest, że Real i Barcelona uznają siebie za tak zwanych frenemies [friendly enemies – przyjacielskich wrogów], którzy są zjednoczeni przez zagrożenie, za jakie uznają kluby, które należą do państw, jak PSG czy Manchester City. Zdaniem Hiszpanów to one napędziły inflację w pensjach i kosztach transferowych.

W poprzednim miesiącu w Las Vegas oba kluby spotkały się na letni sparing i tego samego dnia, 23 lipca, doszło do lunchu między Pérezem, Laportą i Andreą Agnellim, prezesem Juventusu.

Ta trójka uważa także, że to angielska Premiera League przez swoje ogromne przychody telewizyjne staje się swoistą Superligą. Dlatego też te trzy kluby szukają zwycięstwa przeciwko UEFA w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ich działania wpłynęły nawet na letni kalendarz sparingów.

Wydaje się, że dla innych europejskich klubów sparingi z trójką z Superligi zostały zamrożone. To nie jest przypadek, że trzech buntowników nie zagrało z żadnym innym europejskim gigantem w trakcie swoich wizyt w Stanach Zjednoczonych, a gdy nie grały ze sobą, to mierzyły się z meksykańskimi Club América czy Club Deportivo Guadalajara.

W połowie kwietnia w trakcie rozprawy sądowej w Nowym Jorku amerykański biznesmen Charlie Stillitano powiedział, że Aleksander Čeferin, prezes UEFA, prowadzi z nim „wojnę” za próby zorganizowania meczów buntowników z Superligi w Ameryce Północnej.

New York Times podawało, że w pozwie zawarto SMS Čeferina do Stillitano. Čeferin miał napisać: „Słyszałem o twoich biznesach z tą trójką klubów. Te kluby nie miały «problemów» z UEFA. One próbowały zniszczyć UEFA, futbol i mnie osobiście. Szkoda, że tego nie rozumiesz. Fakt, że z nimi pracujesz, oznacza, że ja, UEFA i każdy, na kogo mogę mieć wpływ, nie będzie mieć z tobą żadnych interesów ani prywatnych relacji, dopóki będziesz po ich stronie”.

Čeferin skomentował wtedy dla New York Times: „Kiedy zrozumiałem, że faktycznie w tym samym czasie współpracuje z nimi, zdecydowałem się zakończyć z nim stosunki. Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż zajmowanie się Stilitano”.

Działy się też inne ciekawe rzeczy. Barcelona zaprosiła Romę z Serie A na 6 sierpnia na Camp Nou na swój tradycyjny Puchar Gampera. W połowie czerwca Roma zgodziła się na grę, a jej trener José Mourinho, wcześniej asystent w Barcelonie i pierwszy szkoleniowiec w Realu Madryt, był użyteczny w stworzeniu zainteresowania i napędzeniu sprzedaży biletów. Jednak dwa tygodnie później Roma niespodziewanie się wycofała, odnosząc się do trudności związanych z terminarzem. Barcelona nie zaakceptowała tej wymówki i publicznie zapowiedziała, że rozważy działania prawne z powodu zaistniałych strat.

[…]

Ciekawe było też, że włoski Milan również wycofał się z amerykańskiego Soccer Champions Tour, który rozegrały Barcelona, Real Madryt i Juventus. Dla tych klubów było to warte wiele milionów euro w ramach przychodów sponsorskich i komercyjnych.

Te wydarzenia to tylko urywek z napięć, jakie istnieją obecnie w europejskim futbolu, gdzie działacze z całej Europy ostrzą noże, gdy spoglądają na Barcelonę. Na przykład, wydatki Katalończyków dostarczyły paliwa dla takich klubów, jak PSG i City, które są regularnie potępiane przez Tebasa, który opisał nowy kontrakt Mbappé w Paryżu, a Francuz miał dołączyć do Realu Madryt, jako „obelgę dla futbolu”.

W swoim oświadczeniu La Liga przekazała: „To skandaliczne, że klub jak PSG, który w poprzednim sezonie stracił ponad 220 milionów euro, a w poprzednich latach w sumie jego strata wyniosła 700 milionów euro (przy deklarowaniu przychodów sponsorskich o bardzo wątpliwych wartościach), przy koszcie personelu sportowego wynoszącym około 650 milionów euro na sezon 2021/22, może dochodzić do tego typu porozumienia o takiej charakterystyce, a tymczasem kluby, które mogłyby przyjąć zawodnika bez narażania budżetu płacowego, zostają bez szans na jego pozyskanie”.

Hiszpanie dodali: „La Liga złoży skargę przeciwko PSG u UEFA, władz administracyjnych i podatkowych we Francji oraz u odpowiednich organów Unii Europejskiej, by kontynuować obronę ekosystemu ekonomicznego europejskiego futbolu i jego zrównoważonego rozwoju”.

Prywatnie PSG uważa, że wydatki Barcelony z tego lata, na które zastawiono przyszłość klubu, stawiają właśnie jeszcze więcej pytań w kwestii zrównoważonego rozwoju futbolu. Jedno ze źródeł zbliżonych do francuskiego klubu skomentowało dla The Athletic, że czuje, iż Barcelona jest po prostu korporacyjną wersją Glazerów, amerykańskiej rodziny, która od 2005 roku jest właścicielem Manchesteru United, czyli modelem klubu z rzeszą kibiców, który tak naprawdę jest dłużnikiem Wall Street.

Co ciekawe, relacje Laporty z PSG są najbardziej zaawansowane z trójki klubów Superligi i dlatego przez pewien czas istniała nadzieja, że Barcelona będzie najbardziej otwarta na porzucenie tego pomysłu, szczególnie przy dogmatyźmie Péreza i Agnelliego. Na razie to jednak ucichło.

Nasser Al-Khelaïfi, prezes PSG, w kwietniu powiedział The Athletic: „Możemy rozmawiać o Finansowym Fair Play, ale powinniśmy popatrzeć też na inne modele inwestycyjne, szczególnie te z długami. Wielki hiszpański klub podszedł do mnie w Wiedniu na zgromadzeniu i powiedział: «Nasser, Barcelona ma 1,5 miliarda długu, teraz biorą kolejny kredyt i mogą zrobić coś ze stadionem za kolejny miliard. To jest klucz, by zatrzymać kluby zmierzające do bankructwa i by sprawić, aby miały kontrolę nad kosztami». To właśnie powiedział mi inny hiszpański klub wczoraj”.

To lato tylko dodatkowo rozgrzeje temat.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!