Gwiazdy o wschodzie słońca
Co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas. No dobrze, ten wyświechtany frazes mamy już odhaczony, więc możemy iść dalej.
Fot. Getty Images
Las Vegas to prawdopodobnie ostatnie miejsce na świecie, które powinni zamieszkiwać ludzie chodzący spać w okolicach 22:00. Najbardziej zaludnione miasto stanu Nevada poza tym, że może pochwalić się najjaśniejszą ulicą świata, którą widać nawet z kosmosu (to nie ściema), uchodzi za prawdziwą stolicę rozpusty, hazardu i innych przyziemnych uciech. Olbrzymie kasyna i hotele, wszechobecne neony, repliki pereł światowej architektury, a dla chętnych także ekspresowy ślub i równie bezproblemowy rozwodzik. „Czego chcieć więcej?”, pomyślał sobie pewnego dnia Thomas Gravesen, po czym przeprowadził się do Vegas, zamieszkał obok Nicolasa Cage'a i zarobił na grze w pokera sto milionów funtów.
Choć nie wiemy, czy chcielibyśmy mieszkać na co dzień w Vegas, to jednak co do jednego jesteśmy w miarę pewni – jeśli gdzieś coś reklamować, to właśnie tam. Towarzyska potyczka Realu i Barcelony jest bowiem w pierwszej kolejności właśnie reklamą futbolu na rynku, który przez długi czas opierał się popularyzowaniu piłki kopanej. Nawet jeśli w USA prawdopodobnie nigdy futbol soccer nie stanie się najbardziej popularnym sportem, to mimo wszystko najbardziej rozpoznawalne w branży marki świata doskonale sobie zdają sprawę, że do podniesienia i tak pozostają olbrzymie ilości zielonych. Poza tym to już czas najwyższy, by odbić sobie trochę grosza po wstrzymaniu podobnych objazdów podczas szaleńczych migracji wrażego wirusa. Dziś Cyrk Zalewski może wreszcie dalej ruszać w trasę i oderwać na chwilę Jankesów od rozgrywek, których skróty rozpoczynają się literą „N”.
Produkt sam w sobie wydaje się na tyle atrakcyjny, że nie ma zbytniej potrzeby nawijać na uszy makaronu stwierdzeniami, że Klasyki nigdy nie mogą być towarzyskie. Mimo wszystko nie czulibyśmy się do końca dobrze z dorabianiem do tej potyczki wzniosłych ideologii czy wymyślania wyimaginowanej stawki. Cały czas jednak mamy do czynienia z konfrontacją mistrza Hiszpanii oraz triumfatora Ligi Mistrzów (jak dobrze nie stawiać w tym miejscu kropki!) oraz klubu, który po wyjątkowo nieudanym sezonie postanowił grać na transferowym rynku właśnie w lasvegańskim stylu.
Tak oto rankiem czasu polskiego najpewniej będziemy mieli niepowtarzalną okazję być świadkami debiutu bohatera książki „Lewy Pogromca Realu” oraz między innymi Raphinhi, Kessié czy Christensena. Białą koszulkę Królewskich w meczowych okolicznościach założą natomiast po raz pierwszy Antonio Rüdiger i Aurélien Tchouaméni. Ciekawi jesteśmy również, jak spisze się nieustannie chwalony i pompowany w mediach Eden Hazard.
Nie mamy prawa układać wam życia i nakazywać nastawiania budzika na 5:00 w niedzielę. Pora rozgrywania tego meczu nie jest dla nas zachęcająca, ale to nie nas miała zachęcać. Podejrzewamy zresztą, że ten, kto ma to spotkanie obejrzeć, nie potrzebuje już dodatkowej motywacji. Tak czy inaczej, tego lata może nie trafić się już lepsze zwieńczenie wschodu słońca. Niewykluczone więc, że dzień święty tym razem rozpoczniemy od podziwiania tego pięknego zjawiska, a następnie przerzucimy się już na obserwowanie gwiazd.
Początek meczu o 5:00. Jego transmisję przeprowadzi Polsat Sport.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze