100 milionów euro przychodów Euroligi
Euroliga z każdym rokiem staje się atrakcyjniejsza. Wzrost oglądalności wiąże się również ze wzrostem przychodów, które w nadchodzącym sezonie mają sięgnąć 100 milionów euro.
Fot. Getty Images
Euroliga znajduje się w jednym z najbardziej decydujących momentów w swojej historii. Rada złożona z jedenastu klubów założycieli i akcjonistów zdecyduje, czy Jordi Bertomeu pozostanie na stanowisku, które zajmuje od 22 lat. Pod jego władzą rozgrywki przybrały formę półzamkniętą, powstał Eurocup, organizacja stała się bardziej profesjonalna i ukształtowały się struktury komercyjne, co pozwoliło zmaksymalizować przychody poprzez firmę IMG. Portal 2Playbook informuje, że przychody uzyskiwane przez Euroligę mogą sięgnąć 100 milionów euro, co jest trzykrotnie wyższą kwotą niż w sezonie 2014/15.
Dokładne wyniki finansowe Euroligi nie są znane. Zgodnie z doniesieniami wspomnianego portalu w budżecie na sezon 2022/23 założono 15% wzrost, dzięki czemu organizacja mogłaby osiągnąć 100 milionów euro przychodu. Euroliga zdołała wrócić na właściwe tory po turbulencjach wywołanych przez pandemię. Przerwanie rozgrywek w sezonie 2019/20 sprawiło, że przychody spadły o 30%. Jednak sezon 2020/21 przyniósł większe przychody niż 2018/19.
Kwestie ekonomiczne są jednym z argumentów przemawiających za pozostawieniem Jordiego Bertomeu na stanowisku. Hiszpan nie ma żadnego naturalnego następcy, który potrafiłby łączyć sprawy biznesowe z politycznymi umiejętnościami zarządzania właścicielami klubów. Euroliga powstała w 2000 roku. Po pięciu latach Bertomeu zdołał odzyskać prawa komercyjne ligi i zwiększyć poziom profesjonalizmu. Jedną z jego pierwszych decyzji było podpisanie umowy z Telefónicą, co pozwoliło na pierwszy skok przychodów dla europejskiej koszykówki.
Kiedy kwestie komercyjne były uporządkowane, prezes zabrał się za przekształcenie raczkującej organizacji w pełni profesjonalne rozgrywki w formie półzamkniętej. Wtedy została utworzona spółka Euroleague Commercial Assets (ECA), która zasila cały ekosystem i która zapoczątkowała formę półzamkniętą.
Poprawiając przychody, udało się poprawić podział środków między uczestników, którzy w każdym roku muszą wydawać duże kwoty, żeby zatrzymywać utalentowanych zawodników w obliczu zainteresowania ze strony NBA. Nie wiadomo, ile konkretne zarobiły poszczególne kluby w ostatnich sezonach, ale wiadomo, że te kwoty w sezonie 2022/23 będą trzykrotnie wyższe niż w sezonie 2014/15.
Podział środków między kluby odbywa się poprzez joint venture stworzone przed Euroligę i IMG przed sezonem 2016/17. Wtedy też wszedł w życie ligowy format rozgrywek, który pozwolił wprowadzić stałe licencje i zapewnić klubom większą stabilność. Porozumienie z IMG obowiązuje przez 10 lat i gwarantuje minimalną kwotę, nawet jeśli cele ekonomiczne nie zostaną osiągnięcie.
Zarówno model podziału środków, jak i kwestia licencji w ostatnich latach nieco się zmieniły. Pandemia wymusiła inny podział market pool. Obecnie 80% jest rozdzielane między kluby, a tylko 20% opiera się na osiągnięciach sportowych. W ten sposób zapewniono drużynom większe bezpieczeństwo w momencie wielkiej niepewności i dużego spadku przychodów. Wcześniej podział był znacznie bardziej wyrównany, bo aż 45% zależało od postawy zespołów na parkiecie. Euroliga chciała zapewnić klubom większą elastyczność ekonomiczną, żeby nie pojawiały się problemy z płatnościami.
W 2012 roku Euroliga wprowadziła pionierski system oparty na klubach-akcjonariuszach i stałych członkach. To pozwoliło na stworzenie długoterminowych strategii i na przyspieszenie rozwoju. To był kluczowy krok, żeby móc zapewnić sobie umowę z IMG, co wyniosło organizację na zupełnie inny poziom komercyjny.
System licencji również w ostatnich latach uległ zmianom. W ostatnim roku przyznano Bayernowi Monachium i ASVEL-owi status akcjonariuszy, ale jest to ciągle blokowane przez sześć klubów, które stoją w opozycji do Bertomeu. Przekazanie akcji z pakietu posiadanego przez Euroligę i w równych częściach od każdego z jedenastu klubów nie doszło do skutku, więc wspomniane dwa kluby ciągle nie mają głosu w radzie. Ich obecność mogłaby otworzyć drogę do dwóch największych rynków audiowizualnych i reklamowych w Europie, czyli do Niemiec i Francji.
Blokada stworzona przez Olympiakos, Panathinaikos, CSKA, Žalgiris, Maccabi Tel Awiw i Olimpię Mediolan zamroziła również inne kluczowe decyzje. Między innymi wprowadzenie środków kontroli ekonomicznej, które zostały wprowadzone podczas pandemii, a teraz powinny zostać przedłużone, żeby zagwarantować stabilność w dłuższym okresie. Konfrontację między akcjonariuszami nasiliła pandemia, bo do tej pory zdecydowana większość decyzji była zatwierdzana na posiedzeniach rady.
Jedna z propozycji, którą obecnie się rozważa, jest zmiana sposobu głosowania, przechodząc z większości zwykłej do wielkości kwalifikowanej. Uniknięto by w ten sposób sytuacji, w której sześć klubów znajduje się w opozycji do pozostałych pięciu. To jednak nie zostanie wprowadzone w krótkim okresie. Najpierw trzeba podjąć decyzję dotyczącą prezesa. Real Madryt, Barcelona, Efes, Baskonia i Fenerbahçe popierają Jordiego Bertomeu, natomiast pozostali akcjonariusze proponują duet, w skład którego mieliby wejść Dejan Bodiroga (bez doświadczenia w zarządzaniu) oraz Marshall Glickman.
Konflikt powstał po zatwierdzeniu kontroli finansowej. Kluby z Grecji, Rosji czy Izraela nie mają tego typu rozwiązań we własnych ligach, więc dla nich to był duży kłopot. Ostatecznie do tej grupy z różnych powodów przyłączyły się Žalgiris i Olimpia Mediolan. Powstał konflikt, który może się skończyć ustąpieniem Bertomeu ze stanowiska.
Celem było stopniowe zmniejszanie wkładu głównych akcjonariuszy i zwiększanie nacisku na generowanie własnych przychodów. Pandemia wymusiła zmiany pierwotnego planu, chociaż był on niewystarczający dla niektórych klubów domagających się większego podziału przychodów, aby zapewnić stabilność drużyn o wysokich inwestycjach i niskich przychodach. Chodzi o zespoły, które nie mają za sobą sekcji piłkarskiej jako koła ratunkowego.
Zostawiając na boku sprawę przyszłości Bertomeu, Euroliga ma się też czym chwalić. Liczba widzów całych meczów wzrosła o 75% między sezonem 2014/15 a sezonem 2021/22. To wszystko w trudnych warunkach ze względu na dużą konkurencję różnych płatnych telewizji. Obecnie tylko na Litwie można oglądać Euroligę w telewizji publicznej. Kontrakty audiowizualne są fundamentem podziału przychodów między kluby. Wewnętrznym miernikiem wykorzystywanym przez organizację jest zainteresowanie na podstawie raportu firmy Nielsen. Wynika z nich, że od sezonu 2015/16 zainteresowanie wzrosło o 30%.
Wynika to z cyfrowego boomu, który pomnożył liczbę widzów czterokrotnie, oraz z rozwoju nowych rynków. Liczba widzów Euroligi we Francji, Niemczech, Rosji, Włoszech i Wielkiej Brytanii wzrosła o 120% od sezonu 2018/19. Na rynkach „podstawowych” (Hiszpania, Turcja, Grecja, Izrael, Bałkany) wzrost wyniósł 56%.
Euroliga nie ukrywa zamiaru posiadania silnych drużyn w dwóch takich stolicach jak Paryż i Londyn. Z tego powodu kluby z obu tych miast wezmą udział w rozgrywkach Eurocupu w nadchodzącym sezonie. To może być tylko wstęp do tego, żeby ich projekty dojrzały sportowo i ekonomicznie. Jeśli uda się dotrzeć do tych dwóch miast, do których wzdycha również NBA, spodziewany jest znaczny wzrost średniej liczby widzów, która również niemal się potroiła – od 3500 osób w 2000 roku do 9000 w minionym sezonie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze