Dyrektor La Ligi: Poprosiliśmy o przywrócenie Prawa Beckhama
Javier Gómez to dyrektor generalny La Ligi ds. korporacyjnych. Przez media określany jest ojcem kontroli finansowej, którą wprowadzono prawie dekadę temu. Przedstawiamy wywiad, jakiego Hiszpan udzielił dziennikowi AS.
Fot. Getty Images
Jak wygląda finansowe zdrowie hiszpańskiego futbolu?
Hiszpańskie kluby wytrzymały napór pandemii i wypełniły swoje zobowiązania. Teraz przed nami wyzwanie związane z nowym sezonem. Kluby są w odpowiedniej pozycji, by ruszyć dalej.
Powstał zgiełk wobec informacji, że kluby licząc łącznie zamkną sezon ze stratą. La Liga przewidywała, że w sumie straty wszystkich drużyn sięgną 297 milionów euro. Sytuacja się pogorszyła? Są kluby, które mają większe straty?
Będą mniej więcej takie, o jakich mówiliśmy. Kończymy analizę rachunków, ale będą w tych granicach.
Mówi się, ze kluby mogą zamaskować swoje wyniki poprzez wpisanie pewnych operacji na 30 czerwca, chociaż tak naprawdę dojdzie do nich w lipcu.
La Liga w to nie wchodzi. Tu chodzi o przekazanie środków czy sprzedaż z jednego klubu do drugiego. Są takie sytuacje, gdy negocjacje się przeciągnęły czy audutory zakwestionował wartość operacji, przez co można określić, do którego okresu rozliczeniowego dopisać środki. La Liga szanuje, poza pewnymi wyjątkami, orzeczenia audytorów.
Czym różnicą się Finansowe Fair Play UEFA i La Ligi?
UEFA ocenia rachunki na koniec sezonu. My staramy się, by były odpowiednie już przed jego startem. Określamy klubom maksimum wydatków na kadrę, by nie miały problemów. My mamy kontrolę przed sezonem i po nim.
Straty finansowe wpływają na wysokość limitu płacowego. Ile ekip go przekracza?
Ostatnio mówiliśmy o 14 klubach i ta liczba pozostaje taka sama. Prawdą jest też, że niektórzy są blisko wyjścia z tej sytuacji. Gdy odejdą pewni zawodnicy, liczba takich klubów się zmniejszy. Nowe przychody czy rozwiązanie umów też wpłyną na limity drużyn.
Jeśli klub przekracza limit, to może pozyskiwać piłkarzy i dopiero potem zająć się sprzedażami, które pozwolą ich zarejestrować?
W La Lidze przepisy są równe dla wszystkich. Kluby mogą pozyskiwać piłkarzy, kiedy tylko uznają za stosowne. Klub, który przekracza limit, ma dwa sposoby, by ich zarejestrować. Jeden to zwiększenie przychodów, a drugi sprzedaż piłkarzy. Jeśli nie udaje się wyjść z bycia poza granicą, możesz przeznaczyć na rejestrację określony procent oszczędności, jakie powstaną z rozwiązania umów lub zysku po sprzedaży piłkarzy. W ten sposób możesz zakontraktować nowych graczy, nawet jeśli jesteś poza limitem.
W kwietniu mówiono, że Barcelonie sporo czasu zajmie wyjście z tej sytuacji. Tymczasem klub mówi, że w sierpniu będzie oczyszczony finansowo. To możliwe?
Tak, oczywiście. Wszyscy, którzy przekraczają limit, nie tylko Barcelona, mają czas i wykonują działania, by wyjść z nadwyżki. Mają czas do zamknięcia rynku. Mogą dokonywać różnych operacji, by to zrównoważyć.
Pomoże im nowa zasada o podzieleniu strat wywołanych przez pandemię.
Skumulowane straty wpływają na limit płacowy, więc Komisja Delegująca zatwierdziła, by te wynikające z koronawirusa można było rozpisać nie na jeden rok, a na pięć.
Laporta krytykował, że nie pomogliście im w sprawach kontroli finansowej. Jak pan to przyjął?
Staramy się robić rzeczy proporcjonalnie i stosujemy przepisy, które powinny obowiązywać wszystkie kluby. Nie chodzi o pomoc czy brak pomocy dla jednego klubu. Po prostu stosujemy przepisy. Czasami jednym wychodzi to na złe, a innym pomaga. Mamy system, w którym próbuje się doprowadzić do tego, aby kluby wypełniały swoje zobowiązania finansowe i ekonomiczne. Czasami to może się przydać lub zaszkodzić, nie tylko Barcelonie.
On oskarżył też La Ligę o przepisy tworzone przeciwko Barcelonie.
Nie znam przepisów antyBarcelona. Jak powiedziałem, stworzono przepisy, by niektóre straty nie były wliczane do rachunków i Barcelonie to pomaga. Były też punkty o zmniejszaniu limitu płacowego z powodu braku równowagi finansowej, które też usunięto i też pomogły Barcelonie oraz innym kluby. Są inne kwestie, które nie są dobre dla nich i dla innych. Im chodziło głównie o zasadę z wychowankami. Wpisano po prostu coś takiego, że jeśli piłkarz ze szkółki faktycznie gra w pierwszej drużynie, to powinno się go traktować jako jej członka. Ani mniej, ani więcej. To dotyczy Barcelony i 17 innych klubów, a w sumie 26 piłkarzy.
Kto decyduje o tych zmianach?
Wszystko zatwierdza Komisja Delegująca, w której zasiada 14 klubów. Czasami one zatwierdzają sprawy, które w krótkim okresie szkodzą nawet im. Na przykład, zasada z wychowankami szkodziła klubom z tej Komisji, a zatwierdzono ją jednogłośnie. Wszyscy odczuwają efekty danej decyzji lub jej braku. Każdy głosuje na tak lub na nie. To nie są odgórne decyzje władz La Ligi. To same kluby, znając nawet negatywny wpływ decyzji w krótkim okresie, zatwierdzają to, bo patrzą na długi okres.
Z pieniędzy z projektu z CVC, 15% można przeznaczyć na transfery w ciągu 3 sezonów. Ile z tych środków już wykorzystano?
W sumie do dyspozycji jest około 300 milionów euro. W poprzednim sezonie wykorzystano trochę ponad połowę, ale niektórzy w ogóle z tego nie skorzystali. Jednak są w mniejszości. Niektóre kluby wykorzystały już wszystko. Myślę, że w tym sezonie cała pula nie zostanie wykorzystana. Niektórzy zostawią sobie środki na ostatni rok. Na teraz zostaje mniej niż 150 milionów euro.
Myśleliście o ograniczeniu płac zawodników?
Nie, nic o tym nie wiem. Nie ma tego w planach.
La Liga oczekiwała, że od tego roku wrócą większe wydatki transferowe, ale w Hiszpanii operacje stoją.
Nie ma ruchu, ale my zapowiadaliśmy, że to w trakcie sezonu rynek zacznie się odbudowywać. Zobaczymy, jak to się rozwinie, bo zazwyczaj jest to efekt domina. Jeśli coś zostanie aktywowane pod koniec lipca, ruszy reszta. Mamy też okienka w styczniu i w czerwcu 2023 roku. Nie będą to kwoty sprzed pandemii, gdy operowano miliardami. Jeśli w całym sezonie 2022/23 dojdziemy do 400-500 wydanych milionów euro, będzie dobrze. Licząc od 1 lipca do 30 czerwca. Kluby nie wydadzą jednak pieniędzy, jeśli nie będą pewne, że wypełnią swoje wszystkie zobowiązania.
Istnieje wrażenie, że La Liga zostaje z tyłu.
Jeśli takie jest wrażenie przy dwóch hiszpańskich klubach w półfinałach Ligi Mistrzów, w tym jednym, który został mistrzem i do tego wydając mniej... Nie wiem, kto wtedy faktycznie zostaje z tyłu. My patrzymy na długi okres, na tworzenie większych przychodów, by móc je wydawać i wszystko opłacać. Na to stawiamy, a nie na straty. Nie możemy pozwalać, by kluby wydawały więcej niż zarabiają. Stajemy przeciwko wchodzeniu w straty. Inni mają inne nastawienie, ale nasze już przynosi efekty. Żyliśmy na dnie przepaści, gdzie nie płaciliśmy piłkarzom, nie opłacaliśmy podatków ani ubezpieczeń społecznych, nie płaciliśmy pracownikom, nie płaciliśmy zwykłemu hydraulikowi... To właśnie przeżywaliśmy. Byliśmy w sytuacji, gdzie 23 z 42 klubów miało postępowanie upadłościowe.
Ale nie macie żadnych supertransferów.
Pozyskujemy dobrych piłkarzy. Wielcy zawodnicy tworzą swoje nazwiska, gdy tu grają. Kiedy przychodzisz do Barcelony, Realu, Atlético czy Sevilli, to zaczynasz mieć nazwisko, bo grasz w najlepszych klubach na świecie.
Czy istnieje zbyt duża zależność klubów La Ligi od sprzedawania piłkarzy?
Nie wiem, czy to zależność, czy model biznesowy, który jest dodatkową linią operacyjną, która dywersyfikuje twoje przychody. Mamy kluby z dobrymi szkółkami, które potrafią odnaleźć talent szybciej niż reszta. Przed koronawirusem sprzedawaliśmy regularnie piłkarzy za miliard euro. To też dźwignia finansowa w starciu z konkurencją. Ja uznaję to za coś pozytywnego.
La Liga skarży się na niekorzystną sytuację podatkową względem reszty.
Przeanalizowaliśmy przepisy fiskalne i w innych ligach stosuje się inne zasady niż w Hiszpanii. Hiszpańskie kluby rywalizują z gorszej pozycji. Taka jest rzeczywistość, to nie są puste skargi. Połowa pracowników tego sektora płaci podatki bliskie granicznej wartości 47%. Nadrzędnym celem nie są zyski, ale przy zwiększaniu biznesu płacimy tylko coraz większe podatki. We Włoszech pozwala się na bardzo szerokie obniżki. Na południu do nawet 10%, a w innych strefach kraju do 20-30% dla piłkarzy, którzy przyjeżdżają z zagranicy. Istnieją też inne zasady dotyczące agentów na przykład we Francji czy Wielkiej Brytanii.
O co prosi La Liga?
Tak zwane prawo Beckhama [przez kilka pierwszy lat obniża się stawkę podatku od przychodów krajowych dla pracowników zagranicznych do niecałych 25%] stosowane jest wobec wszystkich pracowników poza sportowcami. Poprosiliśmy o przywrócenie go także dla nich przy wszystkich kontrolach, jakie by to oznaczało. Jeśli mamy nagromadzenie opcji biznesowych, zastosujmy przepisy na korzyść piłkarzy, których kariery są bardzo krótkie. Odnieśliśmy się też do sprawy agentów, bo tutaj są opodatkowani jak piłkarze i za usługi muszą opłacać 47% podatek. Do tego La Ligę kosztuje o 25% więcej sprowadzenie piłkarza z Argentyny lub Brazylii. Nasza umowa o podwójnym opodatkowaniu doprowadza do interpretacji, w której klub z Argentyny lub Brazylii sprzedający piłkarza do Hiszpanii musi opłacić też dodatkowo podatek tutaj. Dla nich korzystniej jest sprzedać piłkarza do innej ligi. Takie rzeczy szkodzą naszej konkurencyjności.
Andorra, która zadebiutuje w Segundzie, jest objęta innymi przepisami podatkowymi z Andory. Co zmieniliście, by nie mieli takiej przewagi względem innych klubów?
W kwestii limitu płacowego zastosowaliśmy zasadę, że jeśli piłkarz ma rezydencję fiskalną w Andorze, to traktowany jest podatkowo jak mieszkaniec Hiszpanii. Ani klub, ani gracz nie płacą większego podatku, ale w ramach naszej kontroli finansowej traktujemy każdy przypadek, jak gdyby zawodnik opłacał podatki w Hiszpanii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze