„Kiedy dołączyłem do klubu najważniejszą rzeczą zawsze było wygrywanie”
Rafael García Cortés udzielił wywiadu dziennikowi AS. Hiszpan jest wychowankiem Realu Madryt i grał w pierwszym zespole od 1979 do 1982 roku, a obecnie pracuje w Fundacji klubu.
Fot. as.com
Jak przeżywałeś finał z Liverpoolem w Paryżu?
To był bardzo interesujący finał, było w nim wszystkiego po trochu. Szczerze mówiąc, świetnie się bawiłem, a najlepszy jest wynik końcowy, który był zwieńczeniem wspaniałego sezonu. Logicznie rzecz biorąc, w finałach gra się po to, by je wygrywać, a Real Madryt grał na świetnym poziomie, wiedział, jak grać i jak wygrać.
Pedri mówi, że w niektórych miejscach cieszą się z wygranej, nawet jeśli nie grają dobrze, a powszechna interpretacja jest taka, że odnosi się do Realu.
Myślę, że to fajne, bo każdy może mieć własne zdanie. Mecze wygrywa się na wiele sposobów, czasem grasz świetny futbol i nie jesteś w stanie wygrać, czasem grasz słaby lub niezbyt błyskotliwy, a masz szansę i strzelasz gola… W piłce nożnej chodzi o chwile. Jeśli potrafisz wykorzystać te momenty, to już wiele wygrałeś. W tej madryckiej drużynie jest ogromna i niezwykła jakość, a oni potrafili wykorzystać te momenty. Ale te chwile trzeba sobie stworzyć, trzeba ich poszukać.
Wydaje się, że Real Madryt nie jest zbytnio zainteresowany tymi dyskusjami. Liczy się wygrana, reszta jest drugorzędna.
W Realu byłem od 11. roku życia, kiedy dołączyłem do klubu, a najważniejszą rzeczą zawsze było wygrywanie, wygrywanie i wygrywanie, ale w określonych ramach. Trzeba szanować przeciwnika, u siebie ma to fundamentalne znaczenie, trzeba dać z siebie wszystko do końca i myślę, że w tym roku byliśmy świadkami kursu mistrzowskiego, kursu doszkalającego, jak wygrywać mecze w ostatnich momentach, czyli czegoś, w czym Real jest ekspertem, ponieważ nigdy się nie poddaje, dopóki sędzia nie zagwiżdże gwizdkiem, gra jest otwarta. Musisz walczyć do końca, uczą cię tego od momentu przybycia do klubu, wbijają ci to do głowy. A gdy trafisz do pierwszej drużyny, weterani nadal będą cię tego uczyć. To jest coś, co jest w DNA Realu Madryt. Do ostatniej minuty można wygrać mecz. W tym roku widzieliśmy wszystkie wartości tej drużyny: praca zespołowa, koleżeństwo, szacunek dla przeciwników…
Czy to jest Liga Mistrzów, z której najbardziej się cieszysz?
Bez wątpienia sposób, w jaki to osiągnęliśmy, był fantastyczny, wydawało się, że wszystko jest stracone, a w ostatnich trzech meczach u siebie zdołali odrobić straty, dając nam wszystkim zastrzyk adrenaliny… Przede wszystkim było to fantastyczne z tego powodu, że tak wygraliśmy.
A w finale pokonaliście Liverpool, tak jak w Kijowie. Z Anglikami łączy cię gorzka historia, ta z finału w Paryżu w 1981 roku, kiedy przegraliście po tym, jak piłka źle się odbiła i nie zdołaliście wyrównać po bramce Alana Kennedy'ego.
No cóż, miałem oczywiście ten cierń w moim boku. W Kijowie trochę się go pozbyłem, a teraz jest całkowicie usunięty. To najczęściej powtarzany finał w historii, Real kontra Liverpool, a kiedy grasz w takim finale i nie udaje Ci się go wygrać… Ale hej, do tej pory pokonaliśmy ich 2:1 w finałach. Byłem bardzo szczęśliwy, również ze względu na siebie samego, z powodu tego ciernia w moim boku, a przede wszystkim oczywiście ze względu na klub. Dla Realu bardzo ważne jest, aby nadal zdobywać Puchary Europy.
Czy takie triumfy pomagają ci leczyć rany?
Cóż, po tym wszystkim nadal grałem i trochę wyleciało mi to z głowy, grałem w bardzo ważnych drużynach i w rozgrywkach europejskich; trochę o tym zapomniałem. Ale w moim wnętrzu zawsze tkwiła ta rysa na pancerzu, że nie udało mi się wygrać najważniejszego meczu w moim życiu. Ale taka jest piłka nożna, czasem wykorzystuje się swoje szanse, a czasem nie. Tego dnia tego nie zrobiliśmy, a oni to zrobili, wykorzystali jedną i pokonali nas. Jestem jednak bardzo dumny, dałem z siebie wszystko, a teraz to już woda pod mostem. Jestem bardzo szczęśliwy, że klub rozwija się tak, jak się rozwija, że wciąż wygrywa. Za każdym razem, gdy idzie się do muzeum i ogląda gabloty, jest fantastycznie.
Nie przyszedł Mbappé, ale Tchouaméni i Rüdiger, gracze defensywni tacy jak ty.
Wprowadzanie nowych ludzi wzmacnia zespół i pozwala mu się doskonalić. Myślę, że Rüdiger jest fantastyczny, wnosi dojrzałość i ogromne doświadczenie, jakie posiada, to jest wspaniałe. Jest fantastycznym obrońcą, pomoże stworzyć o wiele lepszą drużynę. Każdy, kto przychodzi, przychodzi, aby się doskonalić. Witamy wszystkich.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze