Marcelo: Dzisiaj to mój najszczęśliwszy dzień w Realu Madryt
Marcelo po ceremonii pożegnalnej pojawił się w sali prasowej w Valdebebas. Przedstawiamy zapis tego spotkania Brazylijczyka z dziennikarzami, które potrwało ponad 40 minut.
Fot. Getty Images
– Witam wszystkich. Drogi Marcelo, po pierwsze, bardzo dziękujemy za wszystko, co nam dałeś, wszystkim madridistas na całym świecie. To był zaszczyt cieszyć się twoim talentem, wysiłkiem i poświęceniem, które powiększały tę koszulkę klubu twojego życia. Dla nas jesteś jedną z największych legend Realu Madryt i zawodnikiem, który wygrał najwięcej trofeów w naszej historii. Jak powiedział prezes, masz sympatię i podziw za to, jak reprezentowałeś klub i jak robiłeś to dla naszych milionów fanów. Życzymy tobie i twojej rodzinie wszystkiego najlepszego. Wiesz, że to jest i zawsze będzie twój dom. Bardzo ci za wszystko dziękujemy – rozpoczął konferencję Emilio Butragueño, dyrektor Realu Madryt ds. instytucjonalnych. Następnie zadano już wszystkie pytania zawodnikowi.
[La Sexta] Co jest dla ciebie najtrudniejsze w tym pożegnaniu? Zamknięcie tak wspaniałego etapu czy może niepewność w związku z przyszłością?
Nie, nie myślę za dużo o przyszłości. Jak wiecie, zawsze żyję chwilą. Jest trudno opuścić klub twojego życia po 16 latach z wieloma radościami, cierpieniami, treningami, bólami… Dałem z siebie wszystko dla klubu i nie skarżę się, bo zrobiłbym to samo drugi raz. Grałbym z bólem, trenowałbym z bólem… Możliwość noszenia tej koszulki to coś pięknego i silnego. Tyle, a przyszłość… [rozkłada ręce] Nie boję się, bo zrobiłem swoje i zapisałem swoją historię. Zrobiłem, co miałem zrobić. Jestem z siebie bardzo zadowolony. Rodzina jest ze mnie bardzo dumna. Naprawdę nie czuję żadnej niepewności. Nie ma żadnego problemu w sprawie przyszłości.
[Mediaset] Prezes powiedział w przemówieniu o twoim dziadku Pedro. On mógł przeżyć część twojej historii w Realu Madryt. Jak wytłumaczyłbyś mu dzisiaj to, ile znaczył dla ciebie ten etap w Realu Madryt?
Wszystko, co osiągnąłem do dzisiaj, na pewno dziadek miał w tym gigantyczny udział. Kiedy byłem malutki, woził mnie zawsze na treningi, zawsze na mnie stawiał, zawsze dawał mi swobodę w wyborach. Zawsze był wobec mnie bardzo otwarty, co pozwoliło mi szybciej dojrzeć i dorosnąć. Przyjechałem do Madrytu w wieku 18 lat, moja żona miała 17 lat i myślałem, że jestem już dojrzały. Dzisiaj widzę jednak 18-letnich chłopaków i mówię sobie, że nie miałem pojęcia o niczym [śmiech]. Dziadek bardzo mi pomógł. A jakbym mu to wytłumaczył? Nie trzeba tego robić. Zrobiłem, co miałem zrobić. Wyobraź sobie, że odchodziłbym stąd z 3 tytułami. Taka byłaby moja historia, zrobiłbym tyle. Jednak moja historia jest, jaka jest i jest zapisana. Odchodzę stąd z tym, co miało się wydarzyć. Jestem bardzo spokojny co do pożegnania z klubem mojego życia.
[MARCA] Przez te lata miałeś też mnóstwo trenerów. Z nich wszystkich, który był dla ciebie największą postacią ojcowską? Kto był ci najbliższy? I kto był najbardziej wymagający?
Po określonym czasie w tak ogromnym klubie… Powiedziałbym, że grałem więcej niż nie grałem. Miałem szczęście, że zanotowałem wielką karierę, że nie miałem za wiele kontuzji, że miałem wyjątkowych i dobrych trenerów, że miałem też takich kolegów… Każdy trener ma swoją filozofię i sposób myślenia. Każdy wnosi coś swojego. Pytasz o przykłady, więc na przykład… W tym sezonie praktycznie nie grałem. Nie, dla mnie grałem dużo, bo jesteś ważny nie tylko poprzez grę. W tym sezonie widziałem, że byłem bardzo pomocny, nawet jeśli dużo nie grałem. W poprzednich sezonach, gdy grałem tak dużo i tyle wygrywaliśmy, nie czułem się aż tak użyteczny jak teraz. W tym sezonie czułem dużą odpowiedzialność i posłuchaj, że często złościłem się na Ancelottiego. Dyskutowaliśmy i takie tam, ale następnego dnia dawaliśmy sobie całusy i się ściskaliśmy. Każdy trener robi swoje i wie dużo więcej od piłkarzy. W tym sezonie zrozumiałem, że aby być ważnym i pomóc drużynie w zdobyciu Ligi Mistrzów czy La Ligi, nie musisz tylko grać, ale musisz tworzyć drużynę i rozumieć trenera. Jasne jest, że chciałem grać dużo więcej i takie tam, bo jestem Marcelo i nie wiem, co jeszcze, ale najpiękniejsze dla mnie było oglądanie kolegów, z którymi grałem całe życie, jak Karim, Luka, Casemiro, oraz młodych chłopaków wygrywających razem puchar, w którym czułem się bardzo ważny, nawet jeśli nie zagrałem w finale. Każdy trener ma swój sposób. Ja wiele nauczyłem z Ancelottim, Zizou, Mourinho, Capello, Pellegrinim… Wszystkimi, którzy tu byli. Juande Ramosem, Lopeteguim… Zapomniałem o kimś? [śmiech] Schuster! I… Benítez! I Solari! Już? Pięknie, jeszcze głowa działa. Nauczyłem się wszystkich [śmiech].
[COPE] Gdybyś miał wybrać jeden moment, w którym byłeś najszczęśliwszy w Realu Madryt, jaka to byłaby chwila? Wiem, że to trudne, ale gdybyś miał wybrać?
Dzisiaj! Nie jest to trudne.
Dlaczego? Dzisiaj stąd odchodzisz.
Dlaczego? Bo zrobiłem wszystko, co miałem zrobić i odchodzę stąd bardzo szczęśliwy. Zostawiam po sobie spadek. To chciałem zrobić w karierze, mieć spuściznę dla młodych. Oglądać Viniego, Rodrygo, Militão, Fede i Camavingę w grze. Thibaut… Wszyscy ci młodzi, to nie ma dla mnie ceny. Odchodzę stąd i wiem, że oni nie widzą mnie jako Marcelo, który założył siatkę czy wygrał Ligę Mistrzów. Widzą we mnie osobę, jaką jestem. To jest dla mnie najważniejsze. Dzisiaj to mój najszczęśliwszy dzień w Realu Madryt.
[nie przedstawił się] Mówisz, że jeszcze nie znasz przyszłości, ale gdy zakończysz karierę zawodnika, widzisz siebie w roli trenera? Dyrektora sportowego? Myślałeś o tym? Wszyscy mówią dzisiaj, że to twój dom, więc rozumiem, że te drzwi pozostaną dla ciebie otwarte?
Tak… Zobaczymy, bo jak je zamkną, to… [śmiech] Nie, Real Madryt… Jak to powiedzieć? Nie ma słów, by opisać moją wdzięczność dla Realu Madryt. Przyjaźnie, jakie zawiązałem w tym klubie… Przede wszystkim z pracownikami z cienia, którzy byli ze mną każdego dnia: pracownicy przy zespole, ochroniarze, fizjoterapeuci, ludzie od mediów… Próbowałem przez te wszystkie lata wszystkich traktować tak samo. Zawsze mówiłem Carbie [pokazuje na bok na szefa departamentu prasowego Carlosa Carbajosę], że zawsze próbowałem wszystkich traktować tak samo, aby po zakończeniu gry pozwolono mi tu wrócić nie przez to, jak grałem dla Realu, ale z powodu, jak wszystkich równo traktuję. Nie wiem, czy rozumiecie, ale chodzi mi właśnie o to. Myślę, że nie będzie żadnego problemu, by tu wrócić do pracy czy coś robić. Cóż, nie wrócić, bo nie czuję, że odchodzę. Niemożliwe jest stwierdzenie: odchodzę z Realu Madryt. Nie, to jest niemożliwe.
[SER] Ale odchodzisz z Realu, to twój ostatni dzień w drużynie. Czy myślałeś w tym okresie o zakończeniu kariery? I czy to będzie dla ciebie trudne, gdy przyjdzie ten czas, żeby zagrać przeciwko Realowi Madryt? Szukasz zespołu, który może mieć szansę na starcie z Realem?
Nie myślałem o zakończeniu kariery. Myślę, że jeszcze mogę pograć i pograć dobrze. Tak sądzę ja [śmiech]. Nie, nie uważam, że gra przeciwko Realowi będzie jakikolwiek problem dzięki sympatii, jaką darzę ten klub. Dlaczego nie? Z Realem zrobiłem wszystko, co miałem zrobić i zrobiłem to dobrze, więc jeśli kiedyś będę musiał się z nim zmierzyć, to jestem bardzo profesjonalny. Jestem wielkim, wielkim madridistą, ale jestem też wielkim profesjonalistą. Real Madryt wpoił mi bycie profesjonalistą, więc sądzę, że nie będzie żadnego problemu.
[ABC] Po 16 latach z tą rutyną i tym trybem gry niedziela-środa, za czym najbardziej będziesz tęsknić?
Myślę, że jestem przygotowany na wszystko, co nadchodzi. Jestem profesjonalistą i jestem szczęśliwy z życia. Cieszę się każdą chwilą. Nie widzę tego tak, że wyjadę stąd dzisiaj i nie będę już rozmawiać z Don Emilio czy ludźmi z Realu. To jest niemożliwe. Odchodzę, ale nie czuję, że odchodzę. Nie jest tak, że nigdy już nie pojawię się w Valdebebas. Tak nie będzie… Nie myślałem o tym, za czym będę tęsknić. Nie możesz tęsknić za czymś, co ciągle masz. [odwraca się do Carbajosy] Ładnie powiedziane, co? [śmiech]
[RMTV] Gdy przychodziłeś tu w wieku 18 lat, pamiętam, że byłeś trochę przestraszony i nie byłeś pewnie w pełni świadomy, gdzie przychodzisz [Marcelo kiwa przecząco głową z uśmiechem]. Kończysz to dzisiaj jako mężczyzna ze wspaniałą rodziną i cudowną karierę. Nigdy przez całą drogę nie straciłeś uśmiechu. Jak tworzy się taką karierę?
Myślę, że moje życie zawsze było radością. Nie mówię tu o samym okresie po przejściu do Realu, ale całym życiu. Zawsze rodzice i dziadkowe wpajali mi, bym uśmiechał się w życiu. Jeśli nie uśmiechasz się w życiu, masz problem, bo gdy nadejdzie prawdziwy problem, nie będziesz mieć szansy na uśmiechnięcie się. Śmiej się teraz, uśmiechaj się przy problemie i znajdź coś, co pomoże ci go rozwiązać. I ja nie mogłem być w Realu Madryt bez uśmiechu. Liczba młodych ludzi, którzy pragną położyć chociaż rękę na koszulce Realu Madryt, jest gigantyczna. Wyobraź sobie, że przychodzisz tu w wieku 18 lat, grasz, wychodzisz na Santiago Bernabéu i słuchasz hymnu Ligi Mistrzów… Brak uśmiechu byłby problemem. Widzę siebie jako przykład dla wielu dzieci i muszę to robić. Nie robię tego z przymusu, ale robię to, bo czuję się dobrze, jestem szczęśliwy i wiem, że jestem wzorem. Dzieci muszą to wiedzieć, że w życiu trzeba się uśmiechać. Jest wiele problemów, wszyscy mamy problemy, ale trzeba próbować się uśmiechać.
[Gol] Przychodziłeś, by zastąpić na swojej pozycji kogoś trudnego do zastąpienia, czyli Roberto Carlosa. Czy po czasie i przy tylu tytułach rozmawialiście już, kto był lepszym lewym obrońcą w historii Realu Madryt? Przy tym, czy chciałbyś tu jeszcze zostać na rok i dalej grać tu w piłkę?
Co do mojego idola, Roberto Carlosa, to coś bardzo trudnego, bo gdy przychodzisz do tak wielkiego klubu, na każdej pozycji są wielcy piłkarze. Ja tu przyszedłem i było mi ciężko, bo mówiliście, że przychodzi następca Roberto. Ja nigdy nie chciałem być następcą czy zastępcą Roberto. Zawsze chciałem napisać swoją historię. W każdym wywiadzie, gdy byłem młodszy, mówiłem, że jestem Marcelo i chcę napisać swoją historię jako Marcelo. Każdy ma swój styl, sposób gry i historię. Dla mnie w futbolu nie było żadnego takiego lewego obrońcy jak Roberto. Taka jest moja opinia. Przy tym są tysiące innych opinii innych osób i graczy, które trzeba szanować. Dla mnie jednak najlepszym w historii, od kiedy zacząłem grać w piłkę, był Roberto. Ja jestem Marcelo i tworzę moją historię, która ciągle się nie zakończyła. A kto był lepszy czy gorszy… Dla mnie on był najlepszy, ale każdy ma swoje zdanie.
[RTVE] Powtarzasz, że widzisz przyszłość Realu Madryt jako bardzo obiecującą. Dlaczego? Znasz dobrze szkółkę Realu Madryt, ale co takiego widzisz też w swoich kolegach z pierwszej drużyny? Skąd taka opinia?
Po pierwsze, ja czuję się wychowankiem. Przyszedłem tutaj i po tym całym czasie uznaję siebie za wychowanka Realu Madryt. Wiem, jak dba się tutaj o dzieciaki. Wiem, jak trenują. Wiem praktycznie wszystko o działaniu szkółki. Wiem też, jak działa pierwsza drużyna. Gdy przychodzą tu 18-latkiego czy 19-latkowie, mają gigantyczny margines. Gdy powiedziałem, że przyszłość Realu jest obiecująca, to nie dlatego, że taka będzie, a dlatego, że taka już jest. Wszyscy widzimy, że przyszłość jest dzisiaj. Myślę o tym momencie. Mówię tak, bo tak to ze mnie wyszło. W emocjach tak powiedziałem na stadionie i tyle. Przyszłość Realu Madryt jest dzisiaj i jest bardzo dobra. Poza tym mam też syna w szkółce, więc muszę trochę ich pochwalić [śmiech]. Nie, ta szkółka jest brutalnie dobra i dlatego Real Madryt to najlepszy klub na świecie.
[Chiringuito] Jaką radę dałbyś piłkarzowi, który musi wybrać między Realem Madryt a inną milionową ofertą? Dlaczego powinien wybrać Real Madryt?
Nie jestem za bardzo z tych dających rad. Każdy dzisiaj ma swoją głowę. Możesz dawać dużo rad, ale każdy ma swoje zdanie. Mogę mówić za siebie. Gdy pojawił się Real Madryt, nie miałem żadnej wątpliwości i podpisałem z nim umowę. Nie, najpierw wykazałem także swoje zainteresowanie i na końcu mnie pozyskali. Mam nadzieję, że gdy rozmawiamy o tych rzeczach, to tacy zawodnicy rozumieją zdolność Realu Madryt do wygrywania i przeżywania wyjątkowych momentów, których możesz nie mieć w innym miejscu. Dużo rozmawiam z chłopakami, by cieszyli się tą chwilą, bo są w najlepszym klubie na świecie, grają i się cieszą. Moim zdaniem nie ma lepszego miejsca niż Real Madryt.
[Reuters] W Brazylii mamy historyczną debatę o jakości naszych bocznych obrońców. Widzimy, że wielu bocznych obrońców przedłużało swoje kariery poprzez przejście do środka pola. Tak było z Júniorem, Leonardo czy Zé Roberto. Wszyscy przedłużali tak swoje kariery, wykorzystując swoją jakość na innych pozycjach. Czy ty myślałeś o zmianie pozycji? Jak widzisz swoją przyszłość?
To zależy. Zależy od trenera i jego oczekiwań. Jeśli któregoś dnia trener zapyta mnie, czy chcę zagrać jako, nie wiem, prawy obrońca czy skrzydłowy… Zależy dużo od trenera. My, piłkarze, możemy odgrywać inne role, ale wszystko zależy od trenera.
[telewizja z Hondurasu] W przemówieniu podkreśliłeś, jakim wzorem był dla ciebie Raúl. Dzisiaj gdy patrzysz na swoją karierę i to, co po sobie tu zostawiasz, jakbyś opisał to wszystko dla swoich synów i kolejnych generacji?
Nie sądzę, że mogę to opisać. Ja zawsze żyłem chwilą. Nie myślałem o tym, co będzie za 2 lata czy co kiedy zrobię. Jak mówiłem wcześniej, tu pozwolili mi cieszyć się wszystkimi rozgrywkami, wygrywać gigantyczne rzeczy i przeżywać magiczne wieczory na Bernabéu. Mogę być tylko wdzięczny za przeżycie tych wszystkich lat w dobry sposób, z radością i uśmiechem. Miałem wielkie szczęście w tych latach, powiedziałbym, że 90%, iż na końcu nie miałem wielu kontuzji, iż mogłem rozegrać fajną akcję i strzelić gola, iż miałem szczęście grać w Realu Madryt… I tak dalej. Możesz mieć talent i pracować, ale bez małej części szczęścia jest ciężko.
[TNT Sports] Jaka jest dzisiaj główna rzecz, jaką Marcelo zostawia po sobie Realowi Madryt?
Myślę, że zostawiam tutaj pokorę i zrozumienie tego, gdzie jesteś. To jest bardzo ważne. Dużo rozmawiałem teraz z rodziną. Mówię im: wygrałem 5 Lig Mistrzów, matko moja, coś niesamowitego i zagrałem w pierwszych czterech finałach. W ostatnim nie zagrałem, ale w nim czułem się najważniejszy. Ale że jak?! Jak to opisać… Czułem się najważniejszy, bo miałem 5-minutową rozmowę z Rodrygo na ławce. On rozglądał się przerażony i mówię mu: tak, tak to wygląda. Przed meczem rozmawiałem z Militão i z Valverde. Nie robiłem czegoś takiego przy poprzednich finałach. Nie wiem, czy rozumiecie… Pięknie jest grać, asystować, strzelać gole, być na skrótach, ale dla mnie najpiękniejsze były te rozmowy z chłopakami. Najpiękniejsze było to, gdy zostawało 3-5 minut i wszyscy staliśmy w uścisku. Nie dotknąłem piłki, ale to jest spadek, jaki chcę tu zostawić. Nie obrazki z meczów i stwierdzenia, że Marcelo był najlepszy w nie wiem czym lub wygrał nie wiadomo ile. Nie, te sprawy wewnętrzne. To, żeby młodzi rozumieli, że wszystko jest możliwe. I gdy sam zdajesz sobie sprawę, gdzie jesteś, to jest jeszcze lepiej niż sobie wyobrażałeś.
[El Pais] Mówisz, że oczywiście, że wolałbyś grać więcej. W ostatnich czterech sezonach twój udział minutowy spadał. Dlaczego się tak działo? Dostawałeś wytłumaczenia sportowe tej sytuacji? Czy w tym sezonie rozmawiałeś o tym z Ancelottim? Czy uważasz, że w ciągu tych 4 lat powinieneś był grać więcej?
O graniu i niegraniu rozmawiałem ze wszystkimi trenerami. Zawsze chciałem grać więcej i być ważniejszy. Jednak decyduje trener. Mogę rozmawiać z nim, o czym chcę i on może mówić mi, co chce. Każdy trener ma swoją wizję, a zawodnik ma swoje spojrzenie. Jasne, że uważałem, iż powinienem grać więcej. Jasne, że mówiłem: słuchaj, chcę grać. Każdy ma jednak swoje spojrzenie i zrozumienie futbolu. Każdy trener podejmuje swoje decyzje. W tym ostatnim sezonie zrozumiałem jednak coś, czego nie rozumiałem wcześniej, że pierwszoplanowe role są nie tylko na boisku. Wszyscy są bohaterami. Może byłem egoistą, gdy rozmawiałem z Ancelottim lub Zizou, że chcę grać więcej. Patrzę na to teraz i widzę, że trener ma swoją pracę oraz sposób myślenia. Zawsze myślałem, że gdy nie będę mieć problemów z tym, że nie gram, to będzie czas na zakończenie kariery. Jednak ja dalej chcę grać i pokazywać, że mogę być szczęśliwy także na boisku.
[Onda Cero] Czy uważasz, że ze względu na swój status legendy i karierę zasługiwałeś na jeszcze jeden rok w Realu Madryt? Czy uważasz, że mogłeś jeszcze dać coś od siebie w tym dodatkowym roku?
Cóż, nie czuję się legendą i nigdy tak o sobie nie mówiłem. Nie będę też robić tego teraz. Każdy ma swoje zdanie o jakiejkolwiek osobie. Czuję się zawodnikiem, który chce spełniać swoje cele i wygrywać. Co do dodatkowego roku, nie ma tu żadnego problemu, jaki widzą ludzie w odejściu z drużyny. Świat się teraz nie kończy. Nie przestanę żyć, bo odchodzę z Realu Madryt. Są też inne piękne rzeczy w życiu, także poza futbolem. Lubię robić wiele rzeczy i poza tym dalej będę grać w piłkę. Spotkaliśmy się i tak razem zdecydowaliśmy. Dlatego też powtarzam, że to dzień radość. Nie odchodzę stąd z nastawieniem: do cholery, chcę dodatkowego roku. Nie, nie! Tak nie jest. Zawsze będę wspierać Real Madryt i będę jego kibicem, niezależnie gdzie pójdę. Nie mógłbym jednak też myśleć, że mogę być w Realu bez szansy na to, by coś do niego dokładać. Uważam, że zdecydowaliśmy, iż najlepiej będzie odejść teraz i zrobić to w taki sposób, jakiego zawsze chciałem, czyli głównymi drzwiami, patrząc wszystkim w oczy i podając każdemu dłoń. Więc czy miałby to być rok czy dwa więcej, tak nie będzie w moim przypadku ani mojej rodziny.
[nie przedstawił się] Jaka jest największa różnica między Marcelo z debiutu w 2007 roku względem tego z dzisiaj z tej konferencji prasowej?
Doświadczenie i dojrzałość. Kiedy jesteś młody, wierzysz w wiele rzeczy. Uważasz, że jesteś już dojrzały i że wiele przeżyłeś, a na końcu tak nie jest. Na końcu po czasie to rozumiesz. Wszyscy tak mają. Niektórzy dojrzewają trochę wcześniej, ale dzisiaj jestem spokojny, mówię, co chcę i nie mam z tym żadnego problemu. Jasne, każdego szanuję, ale jeśli chcę coś powiedzieć, mówię to i nie ma żadnego problemu. Gdy jesteś młodszy, zapewne tak nie jest, ale to wynika z braku doświadczenia i dotyczy każdego z nas.
[Castilla-LaMancha] Wyprzedziłeś Gento pod względem rekordowej liczby trofeów w Realu Madryt. Gdybyś miał kogoś wybrać do przegonienia siebie, kogo byś wybrał?
Dla mnie szansa, że ktoś mnie prześcignie, to powód do dumy i radości. Cieszyłbym się. Jeśli odchodzę stąd szczęśliwy z wieloma tytułami, to ten, kto mnie prześcignie, też odejdzie w taki dobry sposób. Niech to będzie ktokolwiek: Benzema, Luka, Casemiro czy Toni. Ktokolwiek to będzie, ja będę się bardzo, bardzo cieszyć.
[Vavel] W trakcie świętowania 14. Pucharu Europy kibice skandowali twoje imię i prosili, byś został. Co wtedy czułeś?
[śmiech] Rozumiem kibiców. Nie chcieli, żebym został grać, ale żebym został w Madrycie i żebyśmy trochę się widywali. [śmiech] Nie, to coś pięknego. Sympatię fanów zawsze będę mieć w sercu. Dali mi wiele radości. Pamiętam dzień, kiedy graliśmy na Bernabéu w dniu moich urodzin i kibice skandowali moje imię, a potem zaśpiewali mi sto lat. To coś, czego w życiu nie zapomnę i nigdy nie widziałem czegoś takiego na stadionie. Myślę, że zostawiam po sobie spadek, ale też sympatię dla kibiców. Na ulicy ciągle słyszę: nie odchodź, na miłość boską zostań w Madrycie. Co mam wtedy zrobić? Jak wtedy odejść? [śmiech] To coś pięknego. Bardzo się cieszę, że ludzie mnie kochają i to nie tylko jako zawodnika, ale także człowieka. To jest dla mnie najważniejsze. Nie tylko przez grę w futbol i to, że dwa razy dobrze kopnąłem piłkę, ale także za to, jakim jestem człowiekiem, co jest najważniejsze.
[dziennikarz z Turcji] W mediach wymienia się wiele klubów, które są tobą zainteresowane. Jako dziennikarz z Turcji chcę zapytać, czy otrzymałeś ofertę z Turcji? Czy możesz podążyć do ligi tureckiej jak Roberto Carlos?
[śmiech] Nie, nie, gdy będę coś miał zrobione, wtedy się wypowiem. Przekażę to wtedy za pomocą Instagrama, bo to też sposób na komunikację.
Ale czy masz opcje na wyjazd do Turcji?
Gdy będę miał coś załatwione, wtedy wypowiem się na Instagramie.
Ale czy chociaż otrzymałeś propozycję?
Mówię, że wypowiem się w przyszłości [puszcza oko].
[LaEsquadra] W jakim momencie prezes poinformował, że nie przedłuży twojej umowy i jaka była twoja reakcja?
Jak powiedziałem, mieliśmy spotkanie, usiedliśmy razem i zdecydowaliśmy razem, że będzie lepiej, jeśli odejdę teraz. Cóż, to mnie poruszyło, bo nie jest łatwo pożegnać się z klubem twojego życia. Z czasem odczucia były coraz lepsze i zobaczyłem, że taka jest rzeczywistość.
[Fox Sports] Mówisz, że czujesz się wychowankiem Realu Madryt…
Tak.
Twój syn gra w szkółce Realu.
Tak.
Pochwaliłeś Raúla.
Tak… Nie, to była prawda, to nie było chwalenie go [śmiech].
Dobrze, ale wypowiedziałeś się o nim w bardzo dobry sposób. Rozmawiałeś przed finałem z Militão i Rodrygo. Mylę się, gdy mówię, że po zakończeniu kariery możemy zobaczyć cię na ławce? Nawet na ławce Realu Madryt?
[krzywi się] Myślę, że nie mam umiejętności, by trenować. Nie widzę siebie jako trenera. Inne rzeczy wychodzą mi lepiej. By być szczerym, taktyka zawsze była dla mnie dziwna. Nigdy nie rozumiałem tego 3-5-coś czy 4-4-coś. Jak sami widzieliście, mnie cieszyła sama gra piłką [śmiech]. Wyobraźcie sobie mnie jako trenera: każdy niech robi swoje, tyle. Nie, nie widzę tego. Nie sądzę, że zostanę trenerem. Musisz mieć to w głowie, by zostać trenerem. Może odbędę kursy, by coś takiego robić, ale jeśli nie będę mieć takich chęci, jakie miałem, aby grać, to szkoda czasu nawet próbować.
[El Mundo] Jak to jest być ojcem zawodnika grającego w szkółce Realu Madryt? Jesteś uciążliwy? Dajesz mu swobodę?
Próbuję wychować moich synów tak, jak wychowali mnie moi rodzice. Wpajam im, że przede wszystkim muszą się uczyć. Muszą być dobrze wychowani wobec innych, szczególnie starszych. Muszą wszystkich szanować. Myślę, że jestem normalnym ojcem. Wszyscy starają się, by ich dzieci były lepszą wersją ich. Gdy widzę mojego syna na boisku, zmieniam się. Nie ma to żadnego związku z twoimi finałami i meczami. Gdy widzisz swojego syna w grze, to szaleństwo. Nie ma, jak tego wytłumaczyć. Mówiłem, że gra w Realu to szaleństwo i nie mam na to słów. Z tym jest tak samo. Gdy widzisz syna rywalizującego na boisku, dla mnie to największe emocje jako ojca.
[Radio MARCA] Mówisz, że to twój najszczęśliwszy dzień w Realu Madryt. Jaki był ten pierwszy dzień i czy wyobrażałeś sobie, że osiągniesz to wszystko?
Pierwszy dzień był bardzo dziwny. Oglądałem Real tylko w telewizji, z niej znałem zawodników. Santiago Bernabéu zrobiło na mnie ogromne wrażenie, gdy tu przyjechałem. Trochę się tego bałem. Myślę, że dopiero po dwóch tygodniach zrozumiałem, że żyję w Madrycie i gram w Realu. Pierwszy dzień był taki: gdzie ja jestem, co mam tu robić i takie tam. Mniej więcej coś takiego. Dzisiaj to jest najlepszy dzień w moim życiu, bo odchodzę zostawiając po sobie spadek i jestem naprawdę bardzo szczęśliwy.
[dziennikarka z Bułgarii] Jakie masz dzisiaj stosunki z Zidane'em? Czy doradzał ci, w jaki sposób pożegnać się z Realem Madryt? Rozmawialiście o możliwej ponownej współpracy?
Z Zizou nie rozmawiam, mam z nim wiele problemów… [śmiech] Nie, żartuję. [śmiech; pokazuje na salę, że wszyscy się nabrali] Nie, Zizou był… nie był ojcem, bo jest bardzo młody, ale był starszym bratem. Bardzo mi pomógł w mojej karierze i bardzo cieszyłem się pracą z nim, ale to bardzo. Jak mówiłem, gdy wrócił, to ja chciałem grać trochę więcej. Mieliśmy w tej sprawie dyskusje piłkarskie, ale były bardzo normalne. Jak z Ancelottim, po chwili się ściskaliśmy. Tak samo było z Zizou. Mam z nim bardzo duże i świetne stosunki. Gramy z jego dziećmi małe mecze… Jesteśmy sobie bardzo bliscy. Jasne, życie sprawia, że wyjeżdżasz do innych krajów i robisz różne rzeczy, więc tak często nie widujesz się z przyjaciółmi, ale ja uważam siebie za jego przyjaciela. Tyle, mamy świetne stosunki i on bardzo mi pomógł w mojej karierze. Dał mi wiele rad, ale nie takich, że wołał do siebie i siadaliśmy na rozmowę. Nie, doradzał mi w trakcie całego dnia, w trakcie treningów i meczów. Mam z Zizou bardzo dobre stosunki.
[oklaski od dziennikarzy po zakończeniu konferencji]
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze