Pierwszy krok wykonany
Real Madryt objął prowadzenie w rywalizacji z Baskonią. Królewscy zagrali bardzo dobrą drugą połowę, co pozwoliło na spokojną końcówkę.
Fot. Getty Images
Real Madryt pokonał Baskonię na otwarcie półfinałowej rywalizacji. Królewscy rozegrali znakomitą drugą połowę, bo pierwsza była bardzo wyrównana. Wynik może cieszyć, ale złą wiadomością jest uraz Llulla. Nie wiadomo, jak bardzo jest on poważny, ale sytuacja z rozgrywającymi robi się skomplikowana. Dzisiaj na rozegraniu długo grał młody Núñez, a momentami Blancos grali bez nominalnego rozgrywającego. Kolejny mecz już w sobotę, więc czasu na powrót do zdrowia nie jest dużo.
Pierwsza kwarta nie była łatwa dla obu drużyn. Minimalnie lepiej zaczęli zawodnicy Realu Madryt, ale obie drużyny miały problem z rzutami z dystansu. Pierwsze osiem prób nie wpadło do kosza. Królewscy mieli też problem ze stratami, a na domiar złego szybko dwa faule złapał Hanga i Laso musiał zmienić rozgrywającego szybciej, niż zapewne zakładał. Na parkiet wszedł Llull, który odmienił grę zespołu. Trafił trzy kolejne rzuty za trzy punkty, co pozwoliło odzyskać przewagę. Wtedy Sergio musiał opuścić parkiet z powodu urazu. Rudy zadbał o to, żeby Blancos schodzili na przerwę z przewagą (22:19).
W drugiej części brak rozgrywających sprawił, że szansę otrzymał Núñez. Młody zawodnik szybko zapisał na koncie dwie asysty, ale spotkanie się wyrównało, bo Baskonia zaczęła trafiać za trzy punkty. Królewscy również byli skuteczni, jednak za każdym razem, kiedy zyskiwali kilka punktów przewagi, Baskonia potrafiła odpowiadać. W końcówce kwarty kluczową rolę odgrywał Tavares, chociaż przez całą kwartę Real Madryt przegrał rywalizację pod tablicami. Baskowie zebrali aż 9 piłek w ofensywie, jednym punktem wygrali drugą część meczu i zbliżyli się do gospodarzy (44:42).
Po zmianie stron Real Madryt zaliczył bardzo udany początek, bo poprzez serię 10:0 wypracował sobie dużą przewagę. Neven Spahija poprosił o czas i wymagał od podopiecznych bardziej agresywnej gry. Nie przyniosło to owoców, bo trwała passa Realu Madryt, sięgając imponujących 15 punktów. Niemoc Baskonii przełamał Giedraitis. Następnie przed szereg wyszedł Causeur, który popisał się dwoma celnymi „trójkami” z rzędu. Jednak Baskowie znów świetnie rzucali z dystansu, przez co zmniejszyli stratę do 9 oczek, a Pablo Laso podczas przerwy miał duże pretensje do Poirier. Ten incydent nie mógł przesłonić bardzo dobrej ofensywnie kwarty wygranej 30:21 (74:63).
Ostatnia część rywalizacji znów rozpoczęła się od dobrej gry Realu Madryt, który zbudował w tym momencie taką przewagę, że ze spokojem można było rozgrywać ostatnie minuty. Baskowie byli pogodzeni z porażką i obaj trenerzy sięgnęli po głębokie rezerwy. Po stronie Królewskich na parkiecie pojawił się Klavžar, dla którego był to debiut w Lidze Endesa. Wcześniej zaliczył występ w Eurolidze. Prowadzenie madrytczyków pozostało niezagrożone do samego końca.
94 – Real Madryt (22+22+30+20): Causeur (16), Hanga (7), Tavares (12), Yabusele (10), Taylor (4), Núñez (0), Randolph (3), Rudy (14), Klavžar (0), Deck (8), Poirier (11), Llull (9).
84 – Baskonia (19+23+21+21): Baldwin (10), Fontecchio (4), Enoch (9), Peters (15), Giedraitis (10), Raieste (0), Sedekerskis (5), Marinković (11), Wetzell (2), Granger (3), Costello (12), Kurucs (3).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze