Courtois: Po Klasyku myśleli, że się załamiemy, a było dokładnie odwrotnie
Thibaut Courtois w kolejnym odcinku swojego podcastu Thibaut Talks omawia bieżące sprawy związane z Realem Madryt. Przedstawiamy wypowiedzi Belga.
Fot. Getty Images
– City to bardzo trudny przeciwnik, który dużo się porusza i lubi utrzymywać się przy piłce, gra sporo między liniami. To trudny zespół, ale wierzę, że możemy awansować. Dwa lata temu przegraliśmy z nimi dwa razy po 1:2, ale czułem, że mogliśmy zrobić coś więcej, jednak nie wyszło. Wiem, jak wygrywa się na stadionie City, wygrywałem z nimi na wyjeździe i mam nadzieję, że teraz też się uda. To będzie bardzo trudny dwumecz, ale dobrze, że na weekend nie graliśmy w lidze, teraz gramy we wtorek, sobotę i środę, dlatego będzie trochę więcej odpoczynku. Jeśli będziemy mieli okazję wygrać ligę w sobotę, to będzie też czas na świętowanie wieczorem i później będziemy skupiać się na rewanżu. Oni też grają o ligę, mają punkt przewagi nad Liverpoolem i będą mieli więcej stresu. Wolę grać rewanż u siebie, gdyby tak nie było, to remontady z PSG i Chelsea nie byłyby możliwe.
– Cierpienie z Chelsea? Nie wiem, ile w tym roku dokonaliśmy remontad, ale Real ma coś szczególnego na Bernabéu. Przeciwko Chelsea cały czas wierzyliśmy i to nam pomogło. Mimo wygranej 3:1 na wyjeździe wiedzieliśmy, że będziemy cierpieć u siebie i tak też było. Oni strzelili tego gola, którego potrzebowali, później drugiego też bardzo szybko. Ale utrzymaliśmy wiarę, przy 0:3 Bernabéu jeszcze bardziej nas wspierało, bardziej w nas wierzyło. To pomogło nam strzelić na 1:3, a w dogrywce byliśmy lepsi od nich. To kolejny szczególny moment w tym sezonie. Mam nadzieję, że szybko uda nam się wygrać ligę i wykonamy kolejny krok w Lidze Mistrzów.
– Kibice na Bernabéu? Rozumiemy, kiedy gwiżdżą, nie ma z tym problemu. Jeśli grasz źle, to normalne, że kibice nie są zadowoleni. Mają prawo do wyrażania swojego zdania, jeśli zachowuje się szacunek. Ale na koniec, kiedy zawodnik przechodzi słabszy moment, to da z siebie więcej, kiedy jest wspierany. Dlatego zawsze prosimy o wsparcie, mecz jest bardzo długi i wszystko może się wydarzyć. Przy takim Bernabéu trudno przegrać spotkanie.
– Przerwa w meczu z Chelsea? Trener robi korekty, czasami jakąś zmianę, ale jest też wiara, którą masz w swoich kolegów, czasami strzelasz gola i wracasz do gry, jak przydarzyło się w Sewilli. Wiesz, że będziesz miał opcje na zwycięstwo, może piłka nie chce wpaść, ale wiesz, że jesteś w grze.
– Liga jest rozstrzygnięta? Tak, jest bardzo, bardzo blisko. Kwiecień był kluczowy. Po Klasyku myśleli, że się załamiemy, a było dokładnie odwrotnie. Po przerwie graliśmy bardzo trudny mecz w Vigo, wygraliśmy u siebie z Getafe i wiedzieliśmy, że czekają nas dwa kluczowe spotkania: z Sevillą, która była druga, i z Osasuną, gdzie zawsze jest trudno. Jeśli wygralibyśmy wszystko, to przy jakimś potknięciu Barcelony będziemy bliżej naszego celu. Jesteśmy zadowoleni z wygranych, przede wszystkim ze zwycięstwa w Sewilli, ponieważ to była drużyna, która nie przegrała u siebie i miała najlepszą obronę w La Lidze, a my strzeliliśmy im trójkę w jednej połowie i odrobiliśmy straty.
– Nastroje w szatni po remontadzie na Pizjuán? Cieszyliśmy się z tego ogromnie, ponieważ wiedzieliśmy, że są rywale, którzy myśleli, że mogą odrobić do nas starty, jeśli tam przegramy. Jeśli Sevilla by z nami wygrała, to byłaby od nas dziewięć punktów i dalej myśleliby, że liga jest w grze. Odrobienie strat w Sewilli, pokazanie Barcelonie i Atleti, że nie potykasz się tam, gdzie oni się spodziewają naszego potknięcia, wywołało wielką radość. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli wygrać też w Pampelunie. Nic nie jest jeszcze oficjalne, ale jesteśmy już tak blisko, że nie może nam się to wymknąć. Trzeba domknąć to przy pierwszej możliwej okazji.
– Rozmowa z kibicami na Pizjuán, kiedy VAR sprawdzał gola Viníciusa? Teoretycznie nie można tego robić, ale obrazki pojawiły się na telebimach na stadionie. Oni mówili, że była ręka, ja właśnie piłem i na chwilę usiadłem, rozmawialiśmy o tym. Myślę, że miałem rację i nie było ręki, chociaż sędzia zdecydował inaczej. Lubię taką wrogą, gorącą atmosferę, ale jeśli jest zachowany szacunek. Nie mam nic do tego, że wyzywają mnie od nieudaczników, ponieważ wiem, że w ten sposób chcą mnie wybić z meczu. Ale w Sewilli dyskutowaliśmy spokojnie, nie jak na stadionie Osasuny, gdzie rzucali w nas różnymi przedmiotami. Miałem to już w Villarrealu, kiedy dziadek prosił mnie o koszulkę dla swojego wnuka i mu ją dałem. Teraz, jeśli mnie wyzywasz, a później prosisz o koszulkę, to ci jej nie dam.
– Benzema? W Pampelunie zobaczyliśmy, że też jest tylko człowiekiem, kiedy zmarnował dwa rzuty karne, ale to może się przytrafić. Jeśli na koniec wygrywamy, to jest to tylko anegdotką. Karim gra na niewiarygodnym poziomie, strzelił wiele ważnych goli i ciągnie drużynę. Ale w tym roku wszyscy gramy na wysokim poziomie, jednak jeśli nie tworzymy drużyny, to to nie działa. Wszyscy mamy momenty, w których musimy dołożyć coś od siebie. Trzeba być gotowym w każdej chwili, nie możesz przejść obok meczu. Karim cieszy się życiem, rodziną, ale też bardzo dużo pracuje, rzadko łapie kontuzje i znajduje się w bardzo dobrej formie fizycznej. Świetnie się z nim dogaduję, być może dzięki językowi.
– Modrić? To świetna osoba, bardzo zabawna. Jest zwycięzcą, na treningach niesamowicie się wkurza, jeśli jego drużynie nie idzie. Robi wszystko, by być w formie, ma już swój wiek, a i tak gra wszystko.
– Zdobycie Zamory? Będzie trudno, ostatnio straciliśmy sporo goli. Rywalem była Sevilla, Bono to mój świetny kumpel, znam go z czasów gry w Atleti. Jeśli nie wygram ja, to niech wygrana on. To byłaby miła nagroda, ale wygranie ligi jest niewiarygodne, nie mówiąc już o Lidze Mistrzów.
– Mój idol? Trzeba patrzeć na bramkarzy w twoim stylu. Kiedy byłem dzieckiem, to podobał mi się Iker Casillas, ale później, kiedy dorastałem, to dostrzegłem, że jestem inny, wyższy, moje warunki fizyczne są inne i patrzyłem bardziej na Van der Sara, Petra Čecha… Byli bardziej w moim stylu. Wzorowałem się bardziej na bramkarzach w moim stylu, dzięki temu łatwiej jest się uczyć.
– Przesąd? Kiedyś miałem więcej, zakładałem ubranie w tej samej kolejności, począwszy od samej rozgrzewki… Teraz dotykam słupków i poprzeczki, kiedy strzelamy gola. To nie jest też żaden przesąd, bardziej taki nawyk, by być skoncentrowanym na meczu. Nie wierzę w to jakoś bardzo przesadnie, to raczej taki nawyk, by pozostać skupionym.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze