Benzema: Z Mbappé strzelalibyśmy dwa razy więcej goli, a nawet trzy!
Karim Benzema udzielił wywiadu dziennikowi L'Équipe. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z zawodnikiem Realu Madryt.
Fot. własne
Emocje po hat-tricku przeciwko PSG już opadły?
Oczywiście, ale dużo o tym myślę, oglądam tamte obrazki... To wydaje mi się dobre, bo za każdym razem dodaje mi pewności siebie. Te wspomnienia zostają ze mną i mogą pozwolić mi powtórzyć taki występ.
Szczerze, przy 0:1 do przerwy, ciągle wierzyłeś?
Tak, dlaczego nie?
PSG, które wygrało pierwszy mecz, miało dwa gole przewagi, dominowało, miało kilka innych okazji...
Możesz zapytać kolegów z drużyny, którzy byli w szatni. 1:0 dla Paryża nic dla nas nie zmieniło. Wiedzieliśmy, że musimy strzelić dwa gole w każdym przypadku. W przerwie przemówiłem i powiedziałem wszystkim: „Chłopaki, jest dobrze. Straciliśmy gola, ale próbując atakować. To normalne, musimy atakować. Trzeba teraz tylko uważać na kontry. Spokojnie”. Nie wiem, jak ludzie patrzą na futbol, ale posiadanie nie znaczy, że dominujesz. PSG nie ma posiadania, w którym idzie do przodu dominować. Oni mają posiadanie, by uspokoić rytm, gdy mają problemy. Robią to świetnie, chowają piłkę i próbują znaleźć kontrę.
Więc wiedziałeś jak ich przełamać?
Gdy na nich naciskasz, musisz się zagęścić, nie pozwolić im wyjść. Wtedy jest dobrze. Ich strategią jest Verratti, on wykonuje wszystkie sztuczki. Jeśli dobrze na niego naciskasz, zmieniają strategię i to już nie to samo. Paredes obok niego to nie jest to samo. Marquinhos i Kimpembe, którzy chcą grać za Verrattiego, to też nie będzie to samo. Więc sekret przeciwko PSG to na nich naciskać. W meczach, które przegrywali w Ligue 1, byli dobrze pressowani z każdej strony. A gdy strzeliliśmy gola, powiedzieli sami sobie, że przegrali ten mecz. Powiedzieli to sobie, gdy było tylko 1:1... To często się u nich dzieje, że mentalnie odpuszczają.
Który z trzech goli był najtrudniejszy do strzelenia?
Pierwszy, tak myślę. Nawet dlatego, że był pierwszy. Musiałem nacisnąć na bramkarza, wrócić do gry, a przy podaniu nie miałem za dużo czasu na strzał. A musiałem uderzyć mocno, bo bramkarz już wrócił, byli też obrońcy. Musiałem umieścić piłkę w określonym miejscu.
Przy dwóch kolejnych bramkach wydawało się, że wpadłeś w trans.
Tak, dokładnie. Myślę, że gdybym jeszcze spróbował oddać jakiś strzał, mógłbym strzelić z 1-2 gole więcej. Kiedy patrzę, że zdobyłem trzecią bramkę będąc tak zrelaksowanym, to wiem, że byłem w momencie, w którym trafiłbym wszystko, czego bym spróbował. To coś dziwnego, ale czasami w meczu masz to uczucie. Myślę, że w ostatnich 20 minutach mogłem zrobić, co tylko chciałem.
Tuż przed meczem w tunelu śmiałeś się razem z Mbappé. Co sobie wtedy myślałeś?
[śmiech] Spokojnie! Nic specjalnego, to były banały, przywitałem się i życzyłem dobrego meczu. Pod względem osobistym nie miałem żadnej szczególnej presji z powodu tego meczu. Chciałem tylko, by moja drużyna wygrała, bo byłem rozczarowany po pierwszym spotkaniu. Na Park Książąt przyjechałem bardzo na styku. Nie grałem wtedy od miesiąca. Byliśmy słabi, byliśmy zdominowani przez cały mecz, nawet nie zaatakowaliśmy... Wtedy już wiedziałem, że rewanż będzie zupełnie inny.
Pomimo wielu meczów Realu w tym sezonie, które przegraliście, uważasz, że macie środki, by poszukać kolejnej Ligi Mistrzów?
Wielu meczów, które przegraliśmy?
Tak, na przykład uderzenie Barçy na Bernabeu.
Cóż, zdarza się. Zależy, jak przygotujesz się do meczu. PSG zawiodło z Monaco, przegrało 0:3. Wszystkie wielkie ekipy wiedzą, że może się to wydarzyć. Na przykład, gdybyśmy przegrali pierwszy mecz w Paryżu 0:5, nie byłoby różnicy. Poza tym, że nie mielibyśmy już szans na awans. Klasyk z trybun był dla mnie bardzo zły. Mieliśmy dobrą serię i mieliśmy wszystko, by ją utrzymać. Co więcej, możesz przegrać 0:4, nie ma zmartwienia. Ale nie w taki sposób. Nie pokazaliśmy niczego, nie próbowaliśmy, nie pokazaliśmy, kim jesteśmy. Odpuściliśmy ten mecz.
Oglądając ten wrak pod twoją nieobecność, myślisz, że Real jest od ciebie zależny?
To nie jest wrak. To porażka, która boli, bo chcieliśmy iść dalej. Przeanalizowaliśmy ją, źle podeszliśmy do tego spotkania, a oni byli lepsi od nas na każdym polu, szczególnie pod względem psychologicznym. Jednak dobrze się odbudowaliśmy, mając za cele La Ligę i Ligę Mistrzów. I nie jest to kwestia uzależnienia, nie. Real już wygrywał beze mnie i Real będzie wygrywać cały czas, to jest jasne, czyste i przejrzyste. A ja kiedy jestem na boisku, po prostu staram się, by ekipa nie odpuściła meczu. Ok, możemy przegrać 0:4, ale musimy stworzyć pięć sytuacji i coś pokazać.
Czy to poczucie odpowiedzialności sprawia, że jesteś silniejszy?
Po prostu dodaje mi pewności siebie.
Czy kiedykolwiek paraliżuje cię mówienie sobie, że jeśli spudłujesz, to spudłuje też Real?
Nie, przeciwnie. Mogę zobaczyć, że koledzy lubią, gdy jestem na boisku, więc jest to dla mnie wielka motywacja. To popycha mnie do próbowania różnych rzeczy.
Chelsea to obrońcy Ligi Mistrzów. Czy w waszym dwumeczu w ćwierćfinale jest faworyt?
Nie ma faworyta. Popatrz na PSG-Real: byliśmy faworytami przed pierwszym meczem, raczej tak. A w rewanż to PSG stało się ultrafaworytem. Więc to nic nie znaczy. Chelsea to bardzo dobra ekipa, ale pojedziemy tam, by poszukać dobrego wyniku.
Gdy Real zdobywał seryjnie Ligę Mistrzów, nie było trudno wskazać jednego faworyta całych rozgrywek. Teraz mówimy dużo o City, Bayernie czy Liverpoolu.
Dlaczego?
Bo to najbardziej dominujące ekipy w Europie.
Nie. W ogóle tego tak nie widzę. Oglądam mecze. Manchester City – ich celem jest posiadanie piłki i długie rozgrywanie na połowie rywala. Jednak nie trafili jeszcze na ekipę, która dobrze zaatakowałaby ich za obroną... To dosyć dobra strategia przeciwko nim. Liverpool – tak samo, są bardzo dobrzy, szczególnie u siebie przy swoich kibicach i swoich indywidualnościach. Bayern to drużyna, która strzela gole, ale też dopuszcza do wielu sytuacji. Oglądam ich mecze i czasami cierpią przeciwko ekipom, które potrafią zaatakować ich 4 napastnikami na 2 obrońców. Ja najbardziej obawiałem się Paryża.
Jak oceniasz ostatni rok w reprezentacji po powrocie do kadry w czerwcu 2021 roku?
Szczerze, bardzo dobrze. Były gole, były asysty, były bardzo dobre mecze z bardzo dobrą grą... Było trofeum. Jestem zadowolony.
Jest też nowy system 3-4-1-2. Jak to widzisz?
Ludzie myślą, że to system obronny, bo masz trzech stoperów, ale to jest system atakujący. Nawet ultraatakujący. Wahadłowi są wysunięciu do przodu. Lubię ten system, bo mogę zejść wszędzie, na lewą stronę, prawą, zostać w środku... Gram dokładnie tak, jak w Madrycie, czyli z dużą swobodą. Dlatego się w nim rozwijam i gram dobrze.
To jednak też historia dopasowania się do kolegów z ekipy.
Tak i to jest dla mnie najważniejsze. Dokładnie analizuję grę każdego, aby wiedzieć, gdzie każdy ruszy w danej sytuacji. Z Mbappé dogadujemy się dobrze, bo wiemy, co zrobimy. Na przykład, obaj uwielbiamy schodzić na lewą stronę, ale nigdy nie będziemy tam obaj w jednym czasie. Jeden tam zejdzie, ale drugi wejdzie do środka lub ruszy za obronę...
On mógłby być trzecim elementem ataku Realu Madryt razem z Viníciusem i tobą?
Tak, często to powtarzam. Lubię grać z nim w reprezentacji i chciałbym grać z nim w klubie. Myślę, że strzelalibyśmy dwa razy więcej goli. A nawet trzy! [śmiech]
Czy jesteś pod wrażeniem ofensywnego potencjału Francji?
Wszyscy zawodnicy są w dużych europejskich klubach, a ich statusy są ogromne. Wszyscy są też różni i to jest bardzo interesujące. Możesz liczyć na swoich podstawowych graczy, a kiedy ich zmieniasz, wprowadzasz innych, którzy mogliby równie dobrze grać od początku. Masz gościa jak Ousmane Dembélé. Bardzo go lubię. On destabilizuje rywala, potrafi grać na jeden kontakt, ma wspaniałe dośrodkowania. Coman jest inny, on dokłada dużą szybkość w dryblingu. Ben Yedder jest jeszcze inny. On lubi mieć piłkę przy nodze i grać na obrzeżach pola karnego. Giroud wcześniej był wysuniętym graczem, a teraz ma ciągle tę cechę, ale może też wejść do rozgrywania i możesz mu zaufać, chociaż potrzebuje też dośrodkowań. Griezmann – wszyscy znamy jego ogromne umiejętności. To światowy top. W kadrze jest wiele opcji: możesz wystawić trzech napastników albo trzech innych.
Co myślisz o grupie na mundialu z Danią, Tunezją i zwycięzcą barażu między Peru, Australią a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi?
Nie ma dobrego losowania. To losowanie nie jest ani dobre, ani złe. Na papierze mogło być trudniej, ale przy naszym statusie mecze ze wstępnie mniejszymi reprezentacjami zawsze są trudne.
Chciałbyś napisać w kadrze taką historię, jak ta w Realu Madryt?
Dla mnie sam powrót był wielkim wydarzeniem. To naprawdę coś uderzającego, bo ja nigdy się nie poddałem. Już wygrałem trofeum i to jest dla mnie bardzo ważne. Teraz zbliża się Puchar Świata i muszę spróbować zrobić coś wielkiego. Dopiero potem zobaczymy, czy mieszczę się w historii. Jednak nie gram też w piłkę, by powiedzieć: „Muszę napisać historię z Les Blues”. Gramy, by się cieszyć.
Pobiłeś rekord goli Alfredo Di Stéfano w Realu Madryt (308 goli). Ten Thierry'ego Henry'ego w kadrze (51 goli) jest możliwy?
Ile mam bramek?
36.
Brakuje 15. Jest dobrze i faktycznie nie ma dużej różnicy. Jednak rekordów nie bije się w jeden dzień. Nie tylko wyników innych, ale także tych moich.
Wydaje się, jakby na boisku nic cię nie przejmowało. Czy ta skorupa jest podstawą sukcesu na najwyższym poziomie?
Szczerze, nie wiem, to coś naturalnego. Nie próbuję nawet zgrywać twardziela. Taki po prostu automatycznie jestem, gdy wychodzę na boisko. A już w szatni rozmawiam, śmieję się... To moja osobowość, taki jestem.
Jak udaje ci się nie być nerwowym, impulsywnym czy emocjonalnym, gdy widzisz przed sobą pełny stadion i jesteś pod presją?
Tak naprawdę jest to coś dziwnego, to jest bańka. W trakcie meczu widzę przed sobą tylko zawodników i ich ruchy. Jakby nie było otoczki. Kibiców słyszę tylko po golu lub wielkiej akcji. Inaczej nie uchwyciłbym, co dzieje się dookoła.
Czy kiedykolwiek w karierze krytyka cię zdestabilizowała?
Krytyka nigdy nie jest przyjemna. Jednak musisz ją przyjąć i ponad wszystkim zrozumieć. Kiedy rozumiesz, że ci krytykujący cię nigdy nie będą od ciebie lepsi... Najlepsza krytyka to samokrytyka. Nie musze włączać telewizora, by wiedzieć, że zagrałem zły mecz. Wiem to od razu! Czasami przeżywam 2-3 dni, gdy zrobię coś źle.
W trakcie 800 profesjonalnych spotkań nigdy nie otrzymałeś czerwonej kartki i zobaczyłeś tylko 12 żółtych kartek. Jak to tłumaczysz?
Bo nie widzę sensu w zbieraniu kartek. Rozumiem obrońca, ale atakujący? Ja nie atakuję rywala, a zajmuję się piłką. A co do kłótni czy symulacji, one nigdy na nic się nie przydają. Dlaczego piłkarze podważają decyzje sędziego? Doprowadza mnie do szaleństwa, gdy robi to ktoś z mojej ekipy. Zagwizdał, koniec, czego jeszcze chcesz? Nie może tego cofnąć. A przy karnych masz teraz VAR. Narzekanie nie ma więc sensu.
Stałeś się bardzo mocny w grze głową. Kilka lat temu wyglądało to inaczej...
Bo nie miałem mięśni brzucha, dlatego! [śmiech] To prawda, że teraz zagrywam wiele piłek głową. Marquinhos skacze bardzo wysoko, a radziłem sobie dobrze przeciwko niemu. Różnica jest taka, że dzisiaj wykonuję dużo pracy nad stabilizacją centralną, robię brzuszki i przy tym zrozumiałem, że skaczę wyżej niż inni. Gdy chodzi o precyzję, jest jak z moją grą, nie narzekam. Więc gdy wyskakuję, to wiem, czy mogę uderzyć, czy może gdzieś zagrać. Gra głową to nie jest zamknięcie oczu i odbicie piłki. Chociaż wielu strzela tak gole [śmiech].
Zidane, Cristiano, Juninho w Lyonie... Oni dali ci wiele rad. Czy ty cieszysz się teraz robieniem tego samego z młodymi graczami, jak Vinícius?
Ja nie nauczyłem Viníciusa futbolu. Wszystkim, co zrobiłem, była zmiana jego opinii. Wcześniej myślał o dryblingu, a teraz to jest „zobaczymy, co zrobię”. Dzisiaj drybluje, wiedząc, czy uderzy, dośrodkuje, wejdzie w pole karne... Wszyscy w tym sezonie mówią „Vinícius to, Vinícius tamto”... Ale to ten sam piłkarz, jakim był w poprzednim sezonie. Jedyna różnica jest taka, że teraz podejmuje poprawne decyzje. On myśli. Tego go nauczyłem.
Co chciałbyś zostawić po sobie po zakończeniu kariery?
Chcę być dumny z tego, co zrobiłem grając w futbol, który kocham. Myślę, że udało mi się, by ludzie przemyśleli pozycję napastnika. To był mój główny cel, by zostać pewnego rodzaju napastnikiem „idealnym”. Podziwiałem Ronaldo, bo zrewolucjonizował tę robotę, gdy byłem mały. Nikt nie potrafi zrobić tego, co robił on. To niemożliwe. Nikt nawet się do niego nie zbliża. Kiedy tylko mówimy, że „ten zawodnik przypomina Ronaldo”, jest to wymysł. To niemożliwe. Więc jeśli na swój sposób zrewolucjonizowałem to, jest to moje największe osiągnięcie.
A twój syn [4-letni Ibrahim], który jest z nami dzisiaj w szatni Realu, co chciałbyś mu przekazać jako piłkarz?
[zastanawia się] Cóż, chciałbym, żeby myślał o mnie tak, jak ja myślę o Ronaldo. Voilà, dokładnie tak samo [śmiech].
Gracie już ze sobą?
Teraz uczę go kontroli nad piłką. Mam wrażenie, że dzisiaj maluchy nie wiedzą, jak ją kontrolować. Są tylko uczone strzelania goli. Potem dzieciaki rosną i wiedzą jedynie, jak szybko biegać i strzelać. A kontrolowanie piłki to podstawa. Więc tego uczę go każdego dnia.
BOCZNY CYTAT O ZŁOTEJ PIŁCE
„To cel. Szczególnie także dlatego, że w poprzednim roku nie byłem daleko, ale nie wygrałem trofeum z klubem. Teraz mam bardzo dobry sezon. Złota Piłka jest motywacją, ale nie tylko osobistą. Włączam w to drużynę, bo jeśli uda mi się doprowadzić moją ekipę do trofeów, to nieuchronnie pojawią się nagrody indywidualne”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze